Выбрать главу

Pan Hitchcock kiwnął z uznaniem głową.

– A te załamujące się schody, na które natrafiliście pierwszego dnia… to też była sprawka Morganów?

– Nie chcieli, aby ktoś przypadkiem pokrzyżował im ich plany – odezwał się Pete. – Podcięli więc schody, aby odstraszyć ludzi od schodzenia na plażę. Ze swego holownika widzieli, jak spadaliśmy z nich na dół. A kiedy stwierdzili, że wcale nas to nie zniechęciło, przypłynęli do brzegu i zaczęli celować do nas z kuszy. Przypuszczali, że to wystarczy, aby odstraszyć nas na dobre od tego miejsca.

– Rozumiem. Ale wspomnieliście, że obaj oni zniknęli w tej pierwszej, małej jaskini. Udało się wam wyjaśnić tę zagadkę?

Bob znowu zanurkował nosem w swych notatkach.

– Weszli do tego samego dołka, do którego ja przypadkowo wpadłem. Nie była to żadna kurzawka, ale prawdziwe podziemne jeziorko, trochę tylko błotniste. Dzięki skafandrom i aparatom tlenowym przedostawali się nim do innego wyjścia, które znajdowało się w wielkiej grocie w pobliżu tunelu. Tak samo, jak się pokonuje syfony przy badaniu podziemnych grot. Było to drugie wejście do groty, używane przez nich za dnia. Nie chcieli zwracać niczyjej uwagi ani ryzykować zbyt częstego wstrząsania wielkiej skały, wiszącej nad zamaskowanym wejściem. Nawiasem mówiąc, nie pokazali się więcej po ucieczce z groty ostatniej nocy. Przypuszczam, że wstydzili się tego napadu strachu, jaki ich opanował.

– Specjalnie tego nie żałuję – powiedział pan Hitchcock. – A ta cienka rurka, w którą dmuchał Shelby, żeby otworzyć albo zamknąć sztuczną ścianę? Czy ona działała na zasadzie ultradźwięków?

Jupe przytaknął.

– Ona otwierała też i zamykała zewnętrzne, zamaskowane wrota do groty. Wydawała dwa dźwięki wysokiej częstotliwości, różniące się wysokością. Ale, prawdę mówiąc, to ona właśnie spowodowała, że Shelby wpadł we własne sidła.

– Jakim sposobem?

– Jego eksperymenty z bezgłośnym gwizdkiem przyciągnęły do niego psy z całej okolicy. Psy, jak pan wie, słyszą dźwięki wysokiej częstotliwości, niedostępne dla ludzkiego ucha. Seter pana Allena przybiegł do niego pierwszej nocy, jak tylko został wypuszczony z tej psiej przechowalni. Shelby był tym zaskoczony, ponieważ przypuszczał, że Allen przebywa jeszcze w Europie. Jego powrót oznaczał, że trzeba się spieszyć. Tej samej nocy bezgłośny gwizdek Shelby'ego przyciągnął także inne psy z sąsiedztwa. Shelby nie mógł się ich pozbyć, a miał przed sobą kupę roboty – przygotowanie smoka, wydrążenie otworu z tunelu do bankowej piwnicy, no i oczyszczenie torowiska. Wolał nie ukatrupiać psów, jak chcieli Morganowie, ale uśpił je, dodając jakieś środki uspokajające do pożywienia.

Pan Hitchcock zadumał się na dłuższą chwilę.

– Powiedzieliście mi, że ten smok ryczał. Czy jego ryki zrodziły się tylko w waszej wyobraźni?

Bob potrząsnął głową.

– Nie, nie całkiem. Te ryki i cała masa innych rzeczy, na przykład odsłanianie szyby w przedniej części smoka, uruchamiane były przyciskami na tablicy rozdzielczej. A Jupe, aby tylko zmusić smoka do jazdy, naciskał wszystkie guziki, jakie tylko tam znalazł.

– Wróćmy jeszcze do pana Cartera – powiedział Alfred Hitchcock. – Czy po tym, jak uciekające psy zwaliły go z nóg, udało mu się wydostać z jaskini?

– Tak – odparł Pete. – Kiedy poszliśmy tam, żeby pozbierać nasz sprzęt, już go nie było.

Pan Hitchcock kiwnął głową.

– Czy rzeczywiście jest on potomkiem tamtego Cartera, który zaczął budować tunel i stracił na nim swój majątek?

Jupe uśmiechnął się.

– Tak. Ale choć wiedział o istnieniu tunelu, nigdy nie udało mu się ustalić, gdzie on się znajduje. Znał tylko pierwszą jaskinię i zastawione deskami przejście do małej pieczary. Bez przerwy węszył po okolicy, toteż Shelby'ego i Morganów bardziej niepokoiła jego osoba niż my trzej. Może dlatego, iż Carter czuł, zdaje się, że dzieje się coś niezwykłego i zawsze nosił przy sobie tę wielką strzelbę.

Kiedy stwierdził, że zawaliły się schody w pobliżu jego domu, zaniepokoił się tym i zszedł na dół, aby wybadać, co to takiego. Właśnie wtedy omal nie rozdeptał Pete'a w małej pieczarze.

Pan Shelby powiedział nam, że wejście do niej zostało najwyraźniej zastawione deskami przez przemytników czy piratów już dawno temu. Doszedł do wniosku, że to oni urządzili także następne przejście, zasłonięte ruchomą kamienną płytą. Odnalazł je przez przypadek, tak jak i my. Stwierdziwszy, że niektóre stare deski były spróchniałe, zastąpił je kawałkiem sklejki. Bał się, że ktoś mógłby odkryć istnienie mechanizmu otwierającego przejście do dużej groty i tunelu. Chciał zachować je wyłącznie do własnej dyspozycji, jako wyjście zapasowe, toteż nigdy nie poinformował o nim braci Morganów.

– Pomogliście więc Arthurowi Shelby'emu pozanosić złote sztaby z powrotem do piwnic banku?

– Nie – odezwał się Bob. – Nie skorzystał z naszej oferty. Podziękował nam i stwierdził, że bierze to na siebie. Nie chciał nas mieszać w jakikolwiek sposób w tę kryminalną aferę. Wniósł tylko złote sztaby do środka i porozrzucał je byle jak. Zrobił to dla żartu. A potem załatał wydrążoną w ścianie dziurę. Przypuszczam, że dyrekcja banku odkryje po wszystkim, że jego podziemia stykają się z tunelem. My w każdym razie nikomu o tym nie powiedzieliśmy, nawet panu Allenowi.

Pan Hitchcock skinął potakująco głową.

– Jeśli się weźmie pod uwagę inżynierskie talenty pana Shelby'ego, wszystko mogło się odbyć tak, jak mówicie. Głównie dzięki temu, że historia Seaside nie miała dla niego żadnych tajemnic.

– Tak – przyznał Jupe. – A także i to, co dzieje się w tym mieście obecnie. Przez cały czas wiedział on dokładnie, do których banków można się dostać z tunelu.

– Rzeczywiście. Wciąż jednak dręczy mnie jedna mała sprawa. Powiedzieliście mi, że mój przyjaciel Henry świadomie kłamał twierdząc, że widział smoka wchodzącego do jaskini, podczas gdy było to całkiem niemożliwe.

– Och, przepraszam za tę pomyłkę – wyjaśnił Jupe. – Pan Allen tak był przejęty utratą psa, że zapomniał, jak było naprawdę. W rzeczywistości stał wtedy nie na krawędzi urwiska, ale w połowie schodów. Czy ma pan coś jeszcze?

– Nie, moi drodzy. Bardzo bym chciał poznać kiedyś tego Shelby'ego. Człowiek na tyle pomysłowy i dowcipny, aby napędzić stracha takim trzem urwisom jak wy, byłby doskonałym kandydatem na bohatera mojej następnej książki.

– Przeczytalibyśmy ją z przyjemnością – oświadczył Jupe. Bob i Pete skinęli głowami na znak, że zgadzają się z nim całkowicie.

Pierwszy Detektyw podniósł się z krzesła.

– Może już lepiej pójdziemy. Zabraliśmy panu aż za wiele czasu.

Zadowoleni z siebie chłopcy ruszyli do wyjścia. W chwilę potem nie było po nich śladu.

– Hmmm – mruknął do siebie Alfred Hitchcock. – Zastanawiam się, czy pan Shelby nie zechciałby pożyczyć mi tego wspaniałego smoka. Właśnie kupiłem z myślą o wakacjach kempingowy samochód, wielki jak autobus, i zanim wyjadę nim na autostradę Zachodniego Wybrzeża, powinienem może poćwiczyć najpierw podwójne wysprzęglanie w wielkiej grocie, za kierownicą tego potwora!