Выбрать главу

Na próżno jednak starali się to wykonać. Sznur oplatał ich zbyt ciasno.

W dodatku byli związani razem i to uniemożliwiało im ruszanie nogami.

Ciskali się bezskutecznie i wreszcie opadli wyczerpani.

– To na nic – dyszał Pete. – Jedyna nadzieja, że człowiek, który obsługuje maszynę, zobaczy nas na czas.

– Wątpię – powiedział Jupe. – I nie możemy nawet liczyć na to, że nie jesteśmy metalem. Jesteśmy w metalowym samochodzie i selektor odrzuci nas, jak już będzie za późno!

– Nie wydawało ci się – usłyszeli czyjś głos. Spojrzeli na jego właściciela i ze zdumieniem zobaczyli długą twarz Przecinka.

– Otwórz drzwi z drugiej strony, Dobbsie – powiedział Przecinek.

Uchwycił ich zadziwiająco delikatnie, choć zdali sobie sprawę, jak silne są jego ręce, gdy uniósł ich i wyciągnął na zewnątrz. Stoczyli się na ziemię, a samochód z szarpnięciem pojechał dalej. Patrzyli ze zgrozą, jak znikał w szopie, otoczony kłębami pary. Zawibrował ostry dźwięk i maszyna zawyła.

Jupe westchnął z ulgą i przeniósł wzrok na dwu mężczyzn, Przerażenie pojawiło się na powrót w jego oczach. Dobbsie miał w ręku długi ostry nóż!

– Bądźże rozsądny! – powiedział Przecinek przymilnie. – Musimy przecież przeciąć sznur, dzieciaki.

Jupe skinął głową niepewnie. Popatrzył na Boba i Pete'a. Odpowiedzieli mu równie zdumionym spojrzeniem.

Paciorkowate Oczko pochylił się nad nimi i machnął zręcznie nożom. W sekundę byli uwolnieni. Przecinek obserwował ich chłodno, gdy rozcierali sobie ręce i nogi.

– Wygląda na to, że przyszliśmy akurat na czas – powiedział gderliwie.

– Ktoś zarzucił na nas koc, związał nas i wrzucił do samochodu – odparł Jupe. – Nie wiem, czy chciał nas przemielić w rozdrabniarce? W każdym razie uniknęliśmy tego dzięki wam i jesteśmy bardzo wdzięczni.

– Wiecie, kto to zrobił?

Jupe potrząsnął głową.

– To się stało zbyt szybko. Właśnie wychodziliśmy zza rogu domu Halla… – urwał nagle, spoglądając na obu mężczyzn. – Skąd wiedzieliście, że jesteśmy uwięzieni w tym starym samochodzie?

Przecinek westchnął i spojrzał ponad głową Jupe'a na swego kompana.

– Tak się złożyło, że chodziliśmy po składowisku. Dobbsie dostrzegł coś po drugiej stronie placu. Zdawało mu się, że do samochodu wrzucono miotający się tobół. Było to na tyle niezwykłe, że poszliśmy zbadać sprawę. Nim dotarliśmy dostatecznie blisko, sprawca zdążył uciec. Potem złapały was kleszcze i rzuciły na transporter. Nie mogliśmy dowołać się operatora ani nie udało nam się zatrzymać taśmy. Trzeba było więc działać brutalnie i wyszarpnąć was stamtąd.

Pete wzdrygnął się.

– Nie mogę uwierzyć, że zrobił nam coś takiego. Po prostu nie mogę uwierzyć!

– Kto, dziecko? – zapytał Przecinek. – I co właściwie wiecie tak niebezpiecznego, że ktoś was mało nie zabił?

– Prowadzimy dochodzenie – odparł Jupe. – Mamy pewne podejrzenia, ale nie czas jeszcze na ujawnianie nazwisk.

Przecinek uśmiechnął się.

– Och, nie czas jeszcze? Może niepotrzebnie przeszkodziliśmy wam w waszym dochodzeniu. Trzeba było pozwolić wam kontynuować je tam – dodał wskazując szopę.

Jupe zadarł głowę.

– Jeśli chodzi o ścisłość, poczynania pana i pańskiego towarzysza również wzbudziły nasze podejrzenia. Ale teraz uważam, że nie macie nic wspólnego z przemytem diamentów. W przeciwnym razie nie ratowalibyście nas.

Przecinek popatrzył na Dobbsiego.

– Nie mówiłem ci? Dzieciak ma głowę na karku. – Roześmiał się i zwrócił się do Jupe'a: – Prawdopodobnie możesz nam także powiedzieć, gdzie są diamenty?

– Prawdopodobnie mogę – powiedział Jupiter z wolna – ale nie powiem.

Przecinek skinął na swego towarzysza.

– Chodź, Dobbsie. Tracimy czas. My tu sobie gadu-gadu, a oni tam biorą nogi za pas.

Dobbsie przysunął swe paciorkowate oczy i zmiażdżony nos do twarzy Jupe'a i podniósł palec ostrzegawczo.

– To jest duża sprawa, koleś. Nie dla dzieci. Uważaj!

Odwrócił się i odszedł spiesznie ze swym kolegą, zostawiając Trzech Detektywów z tą pożegnalną groźbą, której nie sposób było zignorować.

ROZDZIAŁ 19. Czarna torba

Mike Hall z wyrazem zaskoczenia na twarzy otworzył im drzwi.

– Jupe! Cześć, chłopaki! Wchodźcie. Nie spodziewaliśmy się, że przyjdziecie znowu dzisiaj.

– Wiem – powiedział Jupe, wchodząc do domu. – Czy pan Olsen, to znaczy według ciebie Duniop, był tu z drugim facetem?

Mike potrząsnął głową.

– Nie, dlaczego?

Jupe zmarszczył czoło. Zastanawiał się, dokąd ci dwaj mogli pójść.

– Twój wujek pewnie wyszedł? – zapytał.

Mike ponownie zaprzeczył.

– Dlaczego tak myślisz? Jest w swoim pokoju z George'em. Odpoczywa. Poczekajcie chwilę, zawołam go.

Po wyjściu Mike'a chłopcy wymienili spojrzenia.

– Też nic nie rozumiem – powiedział Pete. – Byłem pewien, że szli tutaj.

– Może szukają klatek na dworze? – zastanawiał się Bob.

– Jakich klatek? – padło wesołym głosem.

– Pańskich starych klatek, panie Hall – odparł Jupe. – Odkupił je pan przecież od wujka Tytusa. Klatkę George'a i inne.

Jim Hall robił wrażenie zaskoczonego.

– Co takiego? – zapytał.

– Kupił pan klatki w składzie złomu Jonesa – powiedział Bob. – Klatki, których pręty zawierają przemycone diamenty.

Jim Hall patrzył to na jednego, to na drugiego chłopca w zupełnym osłupieniu.

– Powtórzcie to raz jeszcze. Może ja dziś źle słyszę.

Pete w zakłopotaniu przestępował z nogi na nogę.

– Pan pewnie nie ma nic wspólnego z załadowaniem nas na dźwig i wrzuceniem do rozdrabniarki metali? – zapytał.

Hall pokręcił bezradnie głową.

– O czym mówią twoi przyjaciele? – zwrócił się do Mike'a.

– Nie wiem – odparł Mike.

– Pan zwrócił się do nas ze swoim kłopotem – odezwał się Bob. – Pragnął pan naszej pomocy w wyjaśnieniu, co lub kto spowodował, że George stał się nerwowy. Okazało się jednak, że nie to jest istotną tajemnicą, tylko sposób, w jaki pański brat przemyca diamenty z Afryki. Wysyłał je w klatkach zwierząt. Niektóre pręty klatek, zawierające diamenty, zawieruszyły się jakoś i dlatego odkupił pan dzisiaj klatki od wuja Tytusa.

– Wyście oszaleli! – wybuchnął Mike, – Nie odstępowałem dziś wujka ani na minutę od wczesnego rana i jestem pewien, że krokiem nie ruszył się poza obręb parku!