Выбрать главу

Kiedy odjechała, Jupe przytknął oczy do szpary w rolecie. Zobaczył wnętrze pokoju, a w nim łóżko i koślawą komodę. Ramon stał przy łóżku i przyglądał się leżącemu w nim mężczyźnie, który sprawiał wrażenie nieprzytomnego. Leżał nieco na boku, z twarzą zwróconą ku oknu. Oczy miał zamknięte, a usta lekko otwarte. Jupe zobaczył metalową obręcz w kostce jego nogi. Obręcz była połączona łańcuchem z żelaznym kręgiem, osadzonym w cementowej podłodze.

Jupe odsunął się od okna i skinął na swych towarzyszy, żeby wycofali się z nim dalej.

– Znaleźliśmy Jeremy'ego Pilchera – szepnął. – Teraz trzeba go stąd zabrać!

ROZDZIAŁ 15. Szaleństwo żywiołu

Ray Estava i Trzej Detektywi przeszli ostrożnie po nierównym gruncie do sąsiedniego budynku. Tam przystąpili do omawiania planu działania.

– Moglibyśmy po prostu tam wkroczyć i odbić Pilchera – mówił Estava. – Jeśli jednak człowiek, który go więzi, ma broń, może nam się ten zamiar nie udać: Ramon może stracić panowanie nad sobą i to byłby koniec z Pilcherem.

– Z nami też – wtrącił Pete. – Czy nie byłoby najprościej poszukać telefonu i wezwać policję?

– Słusznie – zgodził się Estava. – Sam pójdę zatelefonować. Kiedy policja tu przyjedzie i zobaczy starego przykutego do łóżka, a tego faceta stojącego nad nim, będzie wiadomo, kto jest porywaczem, i odczepią się ode mnie. Chłopcy, zostańcie w pobliżu tego domu, dobrze? Skoro już znaleźliśmy Pilchera, nie darowałbym sobie, gdyby mu się teraz coś stało.

Odszedł nie czekając na ich odpowiedź.

– Może jeden z nas powinien z nim pójść? – powiedział Pete, gdy kroki Estavy milkły w oddali.

– Po co? – zapytał Bob. – Wie, jak wezwać gliny.

– Mam nadzieję, że rzeczywiście po to poszedł – odpowiedział Pete. – Ale i on ma całą kupę powodów, żeby nienawidzić Pilchera. Może się rozmyślić i zostawić nas na lodzie.

– Co by mu to dało? – odezwał się Jupe. – Wie, że nie będziemy tu czekali w nieskończoność. Na pewno policję zawiadomi. A co do tego, żebyśmy się trzymali blisko Pilchera, ma rację. Coś w wyglądzie Ramona mi się nie podoba. Zdaje się być o krok od zrobienia czegoś drastycznego z Pilcherem.

Przekradli się z powrotem pod oświetlone okno. Jupe znowu zajrzał przez szparę w rolecie. Ramon wciąż stał przy łóżku, wpatrując się w swego więźnia. W nikłym świetle latarni jego twarz o zapadniętych policzkach zdawała się mówić, że zbyt często w swym życiu doznawał głodu.

– Nie okpisz mnie, stary! – krzyczał, jakby Pilcher był głuchy. W oknie nie było szyby i mimo szumu autostrady, chłopcy słyszeli go wyraźnie. – Udajesz! – Ramon pochylił się, złapał Pilchera za nogę w kostce i potrząsnął nim. – Słyszysz mnie! Wiem dobrze, więc nie udawaj chorego!

Trzej Detektywi słuchali w napięciu. Czy Ramon posunie się do rękoczynów? Czy powinni zainterweniować, nim Estava powróci z policją?

– Daj mi tę książkę! – Ramon pochylił się teraz nisko nad uchem Piłchera. – Zarobiłem na nią! Zapłaciłem latami mojego życia, latami poniżenia i więzień. Podzieliłbym się z tobą, ale ty byłeś zbyt chciwy i chciałeś mieć wszystko! Ty im doniosłeś, co? Ty oddałeś mnie policji, jak tylko dostałeś książkę w swoje ręce. Kiedy po mnie przyszli, powiedzieli, że ktoś ich o wszystkim zawiadomił. Zaaresztowali mnie. Mnie! Ramona Navarro! Wsadzili mnie do celi jak pospolitego złodzieja!

Wiesz co się stało, kiedy nie mogli u mnie znaleźć książki? Powiedzieli, że ją sprzedałem. Powiedzieli, że tylko ja mogłem ją zabrać – i poszedłem do więzienia. Wiem, dokąd tyś poszedł, Pilcher. Tam, gdzie mogłeś sobie wypełnić kieszenie i stać się bogatym człowiekiem!

Ramon wyprostował się i zaczął krążyć po pokoju, zaciskając nerwowo dłonie.

Pete odwrócił głowę w stronę, w którą odszedł Estava. Dlaczego nie wraca? Co robi tak długo?

Ramon przestał krążyć po pokoju i znowu mówił. Obniżył teraz głos. Chłopcy musieli dobrze nastawiać uszu, żeby go usłyszeć.

– Grasz teraz na czas. Myślisz, że ta twoja córeczka będzie dopingowała policję tak długo, póki cię nie znajdą. Myślisz, że będą szukać i szukać, aż tu trafią i wybawią cię jak w filmie. Nie. Obserwuję ją i wiem, że nie robi nic. Ściągnęła sobie małych chłopców, żeby się nie bać ciemności. A jak to nie pomaga, biegnie do mamy. Policja nic nie robi, a ty jesteś wciąż tutaj.

Wiesz, gdzie jesteś, Pilcher, mój przyjacielu? W miejscu, gdzie nikt nie przychodzi i nikt cię nie usłyszy. Mam dużo czasu. Mogę cię tu trzymać, póki mi nie powiesz wszystkiego, co muszę wiedzieć. Patrz!

Podszedł do przesłoniętego roletą okna.

Pete wciągnął powietrze i rzucił się w bok. Bob prysnął w drugą stronę. Jupe cofnął się. Chciał dać nura, ale nie był dość szybki. Ramon cisnął roletą. Wypadła na zewnątrz, niemal uderzając Jupe'a w twarz.

Przez moment Jupe i Ramon patrzyli na siebie. Jupe nie był w stanie się ruszyć.

Potem Pete złapał go i szarpnął w bok. Zły czar prysł. Wszyscy trzej rzucili się do ucieczki.

Usłyszeli okrzyk Ramona. Roleta opadła, uderzając z łoskotem w ścianę budynku. Trzasnęły drzwi.

Ramon biegł za nimi!

Jupe się obejrzał. Zobaczył broń w ręce Ramona. To nie była strzelba. Ramon wymachiwał jakimś kijem. Jupe rozpoznał kij baseballowy i ocenił, że nie była to broń śmiercionośna. Ramon nie był młody. Daleko mu było jednak do wieku Pilchera i był bardzo krzepki. Wykrzykiwał wyzwiska po hiszpańsku i angielsku. Jupe przyspieszył biegu.

Chłopcy nie rozumieli większości wyzwisk Ramona. Wystarczyło jednak, że nazwał ich psimi synami i groził, że ich zatłucze. Potem przestał wrzeszczeć, żeby biec szybciej.

Pete coś wykrzyknął i wbiegł w głęboki mrok między dwoma opustoszałymi domami. Bob popędził za nim, a Jupe dosłownie rzucił się za przyjaciółmi.

Ramon nie dawał za wygraną. Za sekundę ich dopadnie i zamachnie się kijem. Ale ich było trzech. Mogą przecież wyrwać mu kij, powalić ścigającego i obezwładnić go.