Выбрать главу

– Dziadek? – zapytał Tom.

– Dobry wieczór. Tom – odparł garncarz. – Eloise, moja droga, przepraszam cię za to wszystko.

Generał Kaluk zaczął podnosić się z krzesła i garncarz natychmiast skierował swoją strzelbę w jego stronę.

– Nie ruszaj się, Kaluk. Mam następny ładunek w tej dubeltówce i z przyjemnością wpakuję ci go w głowę.

Generał posłusznie usiadł.

– Jupiterze, mój chłopcze! – powiedział garncarz. – Czy mógłbyś, proszę, zebrać te rewolwery? Myślę o przyjacielu generała, który leży na podłodze. Jestem też pewien, że generał ma gdzieś pistolet. Zawsze był rozmiłowany w broni.

– Tak jest, panie Potter – odpowiedział Jupiter. – To znaczy, panie Kerenow.

Rozdział 18. Transakcja

Wszyscy milczeli, póki Jupiter nie podniósł z podłogi rewolweru Dimitriewa, a po przeszukaniu Kaluka i Farriera nie odebrał automatycznego i mniejszego, ale równie niebezpiecznego pistoletu generałowi.

– Zamknij broń w spiżarni. Jupiterze, i przynieś mi klucz – polecił garncarz.

Jupiter wykonał polecenie, wręczył klucz garncarzowi, a ten schował go do ukrytej gdzieś w fałdach swojej szaty kieszeni. Wtedy dopiero pozwolił sobie na lekkie odprężenie i oparł się o kredens.

Eloise zaczęła płakać.

– No, nie trzeba, moja droga – powiedział garncarz. – Już po wszystkim. Obserwowałem przez cały czas tych drani. Nigdy bym nie dopuścił, żeby ci włos spadł z głowy.

Pani Dobson wstała i podeszła do niego.

Wręczył swoją strzelbę Jupiterowi i objął córkę.

– Ja wiem, ja wiem – mówił. Roześmiał się i odsunął ją od siebie tak, że musiała patrzeć na jego długie, białe włosy, brodę i szatę, zmiętą teraz i wyplamioną. – Tak, pewnie cię przyprawiłem o szok, prawda? Nikt nie ma ojca podobnego do Aleksandra Pottera.

Eloise potrząsnęła głową najpierw potakująco, potem przecząco, wreszcie znowu wybuchnęła płaczem.

Generał Kaluk powiedział coś w śpiewnym języku, który Bob i Jupiter już słyszeli.

– Musisz do mnie mówić po angielsku – odparł garncarz. – Minęło wiele lat, odkąd słyszałem mój język ojczysty, nie posługuję się więc nim już biegle.

– Niebywałe! – wykrzyknął generał.

– A kto to jest? – zapytał garncarz, wskazując nieszczęsnego Farriera, który wciąż siedział skulony, ściskając nadgarstek.

– Człowiek bez znaczenia – odpowiedział Kaluk. – Zwyczajny złodziej.

– Nazywa się Farrier, dziadku – powiedział Tom. – Jupe myśli, że to on starał się nas wypłoszyć z domu.

– Wypłoszyć? Jak?

– Trzykrotnie pojawiły się tutaj płonące ślady stóp – wyjaśnił Jupiter. – Jedne są pod drzwiami do spiżarni, drugie pod drzwiami do piwnicy, a trzecie na schodach.

– Ha! – powiedział garncarz. – Płonące ślady stóp. Widzę, panie Farrier, że odrobił pan pilnie lekcje i dowiedział się o naszym duchu rodzinnym. Ale dlaczego ten człowiek krwawi, Jupiterze?

– Generał Kaluk go postrzelił.

– Ach, tak. Jeśli dobrze zrozumiałem, ten osobnik wchodził sobie do mojego domu i starał się nastraszyć moją rodzinę?

– Nigdy mi tego nie udowodnicie – burknął Farrier.

– Ma pańskie zapasowe klucze – powiedział Jupiter.

– Myślę, że należy sprowadzić komendanta Reynoldsa – zdecydował garncarz. – Eloise, moja droga, nie miałem o tym wszystkim pojęcia. Byłem tak zajęty chronieniem cię przed Kalukiem, że zaniedbałem pilnowania własnego domu.

Generał spojrzał na niego ze zdziwieniem.

– Czy mam przez to rozumieć, Aleksis, że mnie obserwowałeś?

– Ty obserwowałeś moją córkę, a ja ciebie.

– Można zapytać, stary przyjacielu, gdzie przebywałeś przez te trzy dni?

– Garaż przy Domu na Wzgórzu ma stryszek. Garaż jest zamknięty, ale od północnej strony jest okno – odpowiedział garncarz zwyczajnie.

– Rozumiem. Chyba robię się nieuważny na stare lata.

– Bardzo – zgodził się garncarz. – A teraz. Jupiterze, zatelefonuj do komendanta Reynoldsa, niech zabiera tych ludzi z mojego domu.

– Chwileczkę, Aleksis – powiedział generał.- Pozostaje jeszcze sprawa pewnych klejnotów, które lata temu zostały odebrane ich prawowitym właścicielom.

– Prawowitymi właścicielami są Azimowie – odparował garncarz. – Moim obowiązkiem jest przechowanie klejnotów.

– One należą do społeczeństwa Lapatii! Azimowie nie istnieją! – krzyczał generał.

– Kłamiesz! Nikolas nie zmarł w pałacu w Madanhoffic. Uciekliśmy razem. Mieliśmy się spotkać w Ameryce. Wszystko było ułożone. Mam sposób na przesłanie mu wiadomości. Czekam na niego.

– Biedny Aleksis. Całe swoje życie czekałeś na próżno. Nikolas nie dotarł nawet do stacji kolejowej. Rozpoznano go. – Generał sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, wyciągnął fotografię i podał ją garncarzowi.

Ten wpatrywał się w nią przez dobrą minutę.

– Morderca! – krzyknął wreszcie.

Generał wziął z powrotem fotografię.

– Nie miałem wyboru. Jego Wysokość był moim przyjacielem, nie pamiętasz?

– Tak wykorzystujesz przyjaciół?

– Nie dało się tego uniknąć. Kto wie? Może dokonała się sprawiedliwość. Azimowie zaczęli od rozlewu krwi i krwawo skończyli. Już po wszystkim, Aleksis, naprawdę. A co z tobą? Spędziłeś życie na czekaniu za zamkniętymi drzwiami. Ukrywając się za brodą i ekscentrycznym strojem. Żyjąc bez rodziny. Zdaje się, że nie widziałeś nawet, jak wzrastała twoja córka?

Garncarz potrząsnął głową.

– Dla korony – ciągnął generał. – Wszystko robiłeś dla korony, której nikt już nigdy nie włoży.

– Czego chcesz? – zapytał garncarz wreszcie.

– Chcę zabrać koronę z powrotem do Madanhoffu. Zostanie umieszczona w muzeum narodowym. Tam jest jej miejsce. Tam chce ją widzieć społeczeństwo tak, jak mu to przyrzekli generałowie.

– Takie przyrzeczenie było farsą! – krzyknął garncarz.

– Tak, wiem. Sam tego nie aprobowałem, ale Lubaski nalegał i skoro raz się zrobiło gest, trzeba być konsekwentnym. W przeciwnym razie można zachwiać wiarą ludzi.

– Kłamcy! – irytował się garncarz. – Mordercy! Jak śmiesz mówić o wierze narodu?

– Jestem już starym człowiekiem, Aleksis, i ty również. Społeczeństwo lapatyjskie jest teraz szczęśliwe, zapewniam cię. Jak dużo było tam miłości do Azimowów? Teraz Azimowie przeminęli. Co zyskasz, odmawiając mi? Czy chcesz zrobić z siebie złodzieja? Nie wierzę w to. Masz koronę. Przysiągłeś, że będziesz ją miał zawsze. Dlatego przyjechałem do ciebie. Daj mi koronę i rozstańmy się jak przyjaciele.