Выбрать главу

Gdy tylko wróciliśmy z pogrzebu, moja matka przeobraziła się w tyrana i wiedźmę. Raptem zachciało jej się wtrącać do wszystkiego i układać mi od początku do końca życie. W ogóle się nie krępując, grzebała w moich rzeczach i odkryła przy tej okazji mój pamiętnik, który jak mi się wydawało, był dobrze ukryty pod materacem. Od razu zaczęła czytać najlepsze fragmenty na głos w obecności mojego brata Conrada, który był wręcz zachwycony tym całkowitym poniżeniem mnie.

Sporo czasu zajęło mi, żeby zaleczyć tę ranę. Pamiętnik zawsze był dla mnie jak przyjaciel, któremu zwierzałem się, nie obawiając się, że będę osądzany. Może i nie było w tym jego winy, ale ten przyjaciel teraz mimo wszystko mnie zdradził.

Conrad skomentował to jak zwykle złośliwie:

– No popatrz, popatrz, nie wiedziałem, że podkochujesz się w tej pretensjonalnej Béatrice. Wygląda okropnie z tymi kucykami i krostami na gębie. A ty naprawdę jesteś zboczony.

Starałem się robić dobrą minę do złej gry, lecz matka doskonale wiedziała, że w ten sposób pozbawiła mnie sprzymierzeńca. Nie chciała, żebym miał przyjaciół. A nawet przyjaznych mi przedmiotów. Uznała, że ona wystarczy, by zaspokoić wszystkie moje potrzeby w zakresie kontaktów ze światem zewnętrznym.

– Powiedz mi wszystko – rzekła do mnie. – Będę umiała zachować wszystko w tajemnicy, będę milczała jak grób. A twój zeszyt, cóż, każdy mógł go znaleźć. Całe szczęście, że nie wpadł w niepowołane ręce!

Wolałem uniknąć polemiki. Nie odpowiedziałem więc, że poza jej rękami żadne inne niepowołane ręce nie uznałyby, że mają prawo grzebać pod moim łóżkiem.

Co gorsza, nie mogłem zemścić się za chichot Conrada, ujawniając jego pamiętnik. Po prostu pamiętnika nie prowadził. W ogóle nie czuł takiej potrzeby. Nie miał niczego do powiedzenia nikomu, także sobie. Był szczęśliwy taki, jaki był, i szedł sobie przez życie, nie podejmując najmniejszego wysiłku, aby je zrozumieć.

Bez mojego powiernika nieobecność Raoula ciążyła mi jeszcze bardziej. Nikt inny w szkole nie przejawiał ani krzty zainteresowania mitologią starożytną. Dla kolegów z klasy słowo „śmierć" nie zawierało żadnej magii, a kiedy opowiadałem im o trupach, zazwyczaj stukali się palcem w czoło. „Coś ci się w główce porobiło, stary, idź lepiej do psychoanalityka!".

– Jesteś jeszcze trochę za młody, żeby śmierć zaprzątała ci głowę – powiedziała Béatrice. – Zaczekaj, aż będziesz miał sześćdziesiąt lat. Teraz jest o wiele za wcześnie.

Natychmiast odrzekłem:

– No dobra, porozmawiajmy w takim razie o miłości! To temat, który podoba się młodym, nie?

Cofnęła się przerażona. Starałem się jej przypodobać choć trochę:

– Przecież niczego więcej nie pragnę, jak tylko ożenić się z tobą…

Uciekła od razu. Opowiadała potem na lewo i prawo, że jestem maniakiem seksualnym, a nawet że chciałem ją zgwałcić. A poza tym jestem z całą pewnością zabójcą-kryminalistą-mordercą-recydywistą, w przeciwnym razie czy w ogóle interesowałbym się tak bardzo śmiercią i trupami?

Nie miałem więc już pamiętnika, nie miałem żadnych przyjaciół ani dziewczyny, do tego kompletny brak więzi z rodziną, cóż, życie wydało mi się potwornie pozbawione sensu i blasku. Raoul do mnie nie pisał. Byłem naprawdę sam na tej planecie.

Na szczęście były jeszcze książki. Raoul nie kłamał, mówiąc, że przynajmniej one są przyjaciółmi, którzy nigdy nie zdradzają. Książki dużo wiedziały o mitologiach antyku. Poza tym nie obawiały się mówić o śmierci czy o miłości.

Za każdym razem jednak gdy moje oczy odczytywały słowo „śmierć", myślałem o Raoulu. Zdawałem sobie sprawę, że to śmierć ojca była przyczyną jego obsesji. Chciał koniecznie dociec, co mógł mu powiedzieć, zanim zmarł. Nie to co mój ojciec, który wszystko mi powiedział jeszcze za życia: „Żebyś nie robił żadnych głupot", „Nie garb się, popatrz, twoja matka idzie", „Uważaj na tych, którzy twierdzą, że chcą twojego dobra", „Bierz przykład z Conrada", „Nie umiesz normalnie jeść? Serwetki nie są dla psów", „Rób tak dalej, a zobaczysz, jak ci wleję", „Podaj mi pudełko z cygarami", „Nie dłub w nosie", „Nie dłub w zębach biletem do metra", „Zawsze dobrze chowaj pieniądze", „Co ty tam znowu czytasz, po co ci to? Pomógłbyś lepiej matce sprzątnąć ze stołu". Wspaniałe duchowe dziedzictwo. Dzięki ci, tato.

Raoul jednak nie do końca miał rację, koncentrując się wyłącznie na śmierci. Nie trzeba przecież być mędrcem, żeby zrozumieć, o co w niej chodzi: to po prostu koniec życia. Kropka i od nowej linii. Tak jak film, który się kończy, gdy wyłączamy telewizor…

Wieczorem jeszcze często śniłem, że lecę i gdzieś wysoko spotykam za każdym razem tę kobietę w atłasowych szatach z maską trupiej czaszki. Jednak tego koszmaru nie zapisałem w pamiętniku.

27 – MITOLOGIA HINDUISTYCZNA

„Ci, którzy wiedzą, jak i ci, którzy w lesie wiedzą, że wiara jest prawdą, ci wejdą w płomienie, w płomienie dnia, jasnego dnia w pierwszym półmiesiącu, w pierwszym półroczu, gdy słońce wznosi się na północ, podczas tych sześciu miesięcy w świecie Bogów, w świecie słońca, słońca pośród błyskawic. Gdy dojdziesz do rejonu błyskawic, pojawi się dusza i przeniesie ich na falach brahmana: zamieszkają w odległych przestworzach. Dla nich nie masz już na ziemię powrotu".

Upaniszada Brihadaranjaka

Fragment rozprawy Śmierć, ta nieznajoma Francisa Razorbaka

28 – RAOUL WRACA

Kiedy miałem osiemnaście lat, postanowiłem, że zostanę lekarzem. Podjąłem w tym celu stosowne studia i – czy rzeczywiście przypadkiem? – wybrałem jako specjalizację anestezjologię i reanimację.

Znalazłem się w samym sercu świątyni, byłem odpowiedzialny za ludzkie życie, za ludzi, którzy bali się, czy przeżyją. Być może pragnąłem też ocierać się o kapłanki, które jak mówiono, są zupełnie nagie pod białym kitlem. W każdym razie szybko udało mi się ustalić, że i tym razem chodziło o mit. Pielęgniarki bowiem bardzo często noszą T-shirty.

Skończyłem trzydzieści dwa lata, gdy Raoul niespodziewanie ponownie pojawił się w moim życiu. Zadzwonił do mnie i jak można się było spodziewać, umówiliśmy się na cmentarzu Père-Lachaise.

Był jeszcze wyższy niż kiedyś, znacznie szczuplejszy, wręcz wychudzony w stosunku do tego, jakim go zapamiętałem. Wrócił do Paryża. Po tak wielu latach nieobecności schlebiało mi, że jego pierwszym krokiem było ponowne nawiązanie ze mną kontaktu.

Był na tyle delikatny, że nie od razu zaczął ze mną rozmawiać o śmierci. Tak jak i ja wydoroślał. Już nie było mowy, żeby zaśmiewać się bez sensu z byle czego. Żadnych gier słownych, głupawych kalamburów czy półsłówek.

Teraz był biologiem i pracował naukowo w CNRS, Krajowym Centrum Badań Naukowych, nadano mu nawet tytuł profesora. Na wstępie jednak opowiedział mi o swoich kochankach. Kobiety przemykały przez jego życie, bo żadna go nie rozumiała. Uważały, że jest zbyt… ponury. Zaczął się zżymać:

– Dlaczego najładniejsze dziewczyny są zawsze najgłupsze?

– No to dlaczego nie podrywasz tych brzydkich? – odpowiedziałem.

Powinniśmy się byli roześmiać, ale dzieciństwo już przeminęło. Zadowolił się uśmiechem.

– A ty, Michael, masz kogoś?

– Niezupełnie.

Klepnął mnie mocno w plecy.

– Zanadto nieśmiały, co?

– Może za wiele sobie wyobrażam. Czasami śnię, że istnieje gdzieś jakaś cudowna księżniczka, która czeka na mnie, i tylko na mnie.