Выбрать главу

— Tak, to on — kiwnął głową Mitchell. — Modliłem się o sapera, a w skrytości ducha zakładałem, że będzie miał ze sobą pełen batalion z ciężkim sprzętem. W tej sytuacji…

— Damy radę was wyciągnąć — przerwał mu Ryan. — Przyszły mi do głowy trzy czy cztery sposoby, ale najlepszy z nich raczej nie spodoba się Bachorom.

— Jaki, panie majorze? — spytała kapitan Chan. — Vickie Chan, jestem dowódcą MetalStormów.

— Moglibyśmy wcisnąć po jednym pani czołgu pod każdą gąsienicę i wyprowadzić na nich SheVę…

— Miał pan rację — powiedziała kapitan. — Nie podoba mi się ten pomysł.

— SheVa ma integralny dźwig do przeprowadzania własnych napraw. Używałem go już do celów inżynieryjnych, moglibyśmy go wykorzystać do odczepienia wyrzutni. Prawdopodobnie nie uszkodziłoby to konstrukcji, szkielet abramsa to solidny kawał inżynierskiej roboty.

— Naprawdę to mi się nie podoba — odparła ponuro Chan.

— Dobrze. To może chociaż macie załadowane te wyrzutnie, z których już strzelaliście? Zakładam, że uzupełnienia nie jadą tuż za wami.

— Nasze uzupełnienia są teraz pod Dillsboro — powiedział major Mitchell.

— W takim razie pomysł jest taki: wykorzystamy naładowane wyrzutnie, żeby wybić dziury w skale — powiedział Ryan. — Potem wypchamy je materiałami wybuchowymi i wysadzimy skałę w powietrze. W ten sposób stworzy się dla was przejście. To samo zrobimy z przodu, wysadzimy tę hałdę ziemi. Pod spodem, niemalże na poziomie waszych gąsienic, jest lita skała. Możemy w ten sam sposób obniżyć oba urwiska, żebyście znów nie utknęli.

— Chwileczkę — powiedziała Indy. — Chce pan odpalić ładunki w skale, która styka się z naszymi gąsienicami?

— Powstaną fale uderzeniowe — przyznał Ryan — ale nie aż tak duże, żeby uszkodzić gąsienice albo działo.

— Chce pan, żeby MetalStorm strzelał do skały, która styka się z SheVą? — spytał Mitchell.

— Mogą wystrzelić pojedynczy ładunek — wtrąciła Kitteket. — Nie proponujemy, żeby strzelali ze wszystkiego, co mają.

— Powstanie czterdziestomilimetrowa dziura — zauważył Ryan. — Przyznaję, dość gorąca i pełna uranowego pyłu, ale jak się nie ma, co się lubi… Wypchamy ją i wysadzimy skałę w powietrze.

— Czyli zamierza pan wysadzić skałę, która styka się z moimi gąsienicami! — powiedziała Indy.

— Pani chorąży, przez ostatnie pięć lat wysadzałem wszystko, co się znalazło w zasięgu wzroku — powiedział ze znużeniem Ryan. — Wysadzałem mosty i budynki, i już sam nie wiem, ile bocznic. Wysadziłem pomnik Lincolna. Niech mi pani nie mówi, że nie dam rady rozwalić kawałka skały, nie uszkadzając pani cennych gąsienic.

— Ale tak czy inaczej, nie odjedziemy w ciągu piętnastu minut — powiedział Mitchell.

— Piętnastu nie — przyznał Ryan. — Przy podłożeniu czołgów… w ciągu czterdziestu minut do godziny. Przy wysadzaniu… To zależy, czy znajdziemy jakieś materiały wybuchowe. Moi ludzie i ja znaleźliśmy kilkaset kilo C-4, i to by wystarczyło, ale będzie nam potrzebne do innych zadań. Nie mogę zużyć wszystkiego, żeby wyciągnąć jeden zakopany czołg.

— Nie chciałbym zostać źle zrozumiany — powiedział Mitchell — ale to bardzo duży i bardzo drogi czołg.

— Wiem, ale stąd do Asheville jest jeszcze sporo mostów.

— Wiem — uśmiechnął się złośliwie Mitchell — i gwarantuję panu, że możemy je zburzyć szybciej niż wy.

— Słuchajcie — wtrąciła się Chan, która w tym czasie rozmawiała z Glenn. — Mam pomysł. Nie wiem, czy gorszy, czy lepszy. Możemy spokojnie wepchnąć dwa albo i trzy nasze czołgi pod gąsienice, zwłaszcza jeśli zużyjemy część pana materiałów wybuchowych do wysadzenia leżącej przed nami kupy ziemi.

— To prawda — stwierdził Ryan. — Ale ja nie sugerowałem, żeby poświęciła pani wszystkie swoje jednostki.

— To coś waży siedem tysięcy ton, to fakt. Ale cały ten ciężar nie będzie od razu opierał się na gąsienicach. A jeśli nawet, to tylko przez chwilę. Jeśli rozbujamy go powoli, czołgi mogą ocaleć. A jeśli nie…

— To nie będziemy już nigdy musieli z nich strzelać — westchnęła Glenn. — Czy moglibyśmy rozbujać go szybko? I może jeszcze trochę poskakać?

* * *

Pruitt uruchomił dźwig i zaczął zdejmować MetalStorma z kadłuba pierwszego abramsa, a tymczasem z przodu SheVy rozległ się huk pierwszych eksplozji. Dźwig był zamontowany na górnym pokładzie działa, niemal sześćdziesiąt metrów nad stojącym pod nim czołgiem. Jak tylko wieża MetalStorma wyskoczyła z mocowań, zaczęła wściekle kołysać się w przód i w rył. Czekając, aż kołysanie ustanie, Pruitt włączył mikrofon umieszczony na krtani.

— Hej, chorąży, ma pani jeszcze pod ręką tę spawarkę? — spytał.

— Nawet o tym nie myśl, Pruitt — odparła chorąży. — Poza tym spaw by tego nie utrzymał.

— Po prostu żal to zmarnować. To w końcu cała wieżyczka, prawda? Przyspawać ją, podciągnąć sterowanie, a nawet nie sterowanie, tylko samo zasilanie…

— Nie zmuszaj mnie, żebym tam wlazła i zrobiła ci krzywdę — zaśmiała się Indy.

— Mówią poważnie! — zaprotestował. — Mogłoby się udać! Można ją jakoś zablokować…

— Złóż podanie — powiedziała Indy — i daj mi spokój.

Pruitt spojrzał w dół na wiszące już spokojnie mocowanie wyrzutni i uświadomił sobie, że nie ma pojęcia, co z nim zrobić. Bachory stały na pochyłości. Gdyby postawił wieżyczkę po prostu na boku, to po pierwsze, szybko zabrakłoby miejsca, a po drugie, wyrzutnie mogłyby się przewrócić i stoczyć na dół. Jak na jeden dzień wypadków było już dość.

Rozejrzał się i zobaczył, że wokół górnej platformy SheVy biegnie wystająca krawędź i zabezpieczający reling.

Uśmiechnął się i uruchomił dźwig.

— Zawsze łatwiej poprosić o wybaczenie — mruknął.

* * *

— Pewnie zabraniają tego jakieś przepisy — mruknęła Chan. — Wiem, że moi przełożeni nie będą ze mnie zadowoleni.

— Cóż, będą bardziej zadowoleni niż gdyby pani kierowcy nic przyszło do głowy, żeby wjechać tu tyłem — zauważył Mitchell. — A mówiąc poważnie, nie chciałbym, żeby straciła pani wszystkie pojazdy, bo potrzebna nam jest siła ich ognia.

— No, kilka stracimy na pewno — powiedziała ponuro Chan i za raz potem rozchmurzyła się. — Z drugiej strony to dobrze, że je stracimy.

— Dobrze? — spytał Mitchell.

— Strzelanie z nich to prawdziwe piekło — odparła kapitan. — Frajda związana z odpaleniem wolframu jest całkowicie zagłuszona przerażeniem, że całe to draństwo wywali w powietrze.

— No cóż — powiedział po chwili major Mitchell — Na pewno nie dam się przenieść do Bachorów.

— Kiedy zestrzeliliście jeden z lądowników, a my zakończyliśmy nasz ostrzał, okazało się, że wszystkie drzewa w okolicy leżą — powiedziała spokojnie kapitan. — I nie zauważyliśmy, kiedy to się stało.

— Nieźle.

— Kiedy strzelałam z tego czegoś po raz drugi, zmoczyłam się — ciągnęła Chan.

— Nie za pierwszym razem?

— Nie, za pierwszym straciłam przytomność — wyznała.

— Nieźle — powtórzył major.

— Fleszetki nie są jeszcze takie złe. Człowiekowi tylko się wydaje, że jest w stalowej pinacie. Dopiero do pakietów przeciwlądownikowych trzeba się dłużej przyzwyczajać.