Выбрать главу

Kiedy wszyscy weszli do windy, Mueller nacisnął przycisk aktywujący. Kabina była ogromna, mogła pomieścić wojskowy ciągnik.

— Wydaje mi się — rzekł — że dziennie ginie trzech albo czterech ludzi, kiedy dorwą ich dzicy. Wiesz, ile osób straciło życie w wypadkach samochodowych przed wojną?

— Racja. — Mosovich pokiwał głową. — Pomijając straty wojenne, śmiertelność w Stanach spadła na łeb, na szyję.

— Długo będziemy jechać? — spytała Elgars.

— Och, zapomniałem, że pani nie pamięta, jak się tutaj dostała. W jednym szybie jest kilka wind, żeby uchodźcy mogli w miarę szybko dostać się na dół. Kiedy jedna zjeżdża na dół, druga jedzie w górę. Raz zdarzyło mi się utknąć w szybie. To nie było miłe uczucie. O czym to mówiliśmy?

— O śmiertelności — przypomniała Shari.

— Prawdę mówiąc, nie spadła aż tak bardzo. Straty wojenne są dość duże.

— Ilu ludzi zginęło?

— Sześćdziesiąt dwa miliony w samych Stanach Zjednoczonych. Są to straty w wojskowych, nie licząc cywilów. W porównaniu z Chinami czy Indiami i tak są niewielkie.

— Możesz powtórzyć? — wyszeptała Shari.

— Sześćdziesiąt dwa miliony. Tyle liczyły siły obrony Ziemi i ekspedycyjne. W ciągu ostatnich pięciu lat armia traciła trzech ludzi na jedno stanowisko. Amerykanie stanowili czterdzieści procent sił ekspedycyjnych. W najgorszym momencie straty wynosiły dwanaście milionów, z czego połowa w wyniku starć z Posleenami.

— Na szczęście statystki zaczynają się zmieniać — powiedział Mosovich. — Mamy coraz mniej lądowań, na przykład w zeszłym roku było tylko jedno w Salt Lakę City.

— Słyszeliśmy o nim, ale nie mówiono zbyt wiele.

— Nic dziwnego, nikt nie chciał chwalić się stratami rzędu czterdziestu milionów cywilów. Trzeba wziąć pod uwagę, że liczba mężczyzn w wieku poborowym gwałtownie spadła… Wykrwawiliśmy się. Nawet odmładzając starszych, nie jesteśmy w stanie wiele zrobić. Co innego szkolić osiemnastolatka, który nigdy nie miał broni w ręku, a co innego pięćdziesięcioletniego faceta. Ale w gruncie rzeczy ci drudzy są lepszymi żołnierzami. Młodzi pragną zostać bohaterami i mieć rwanie, a staruszkowie chcą przeżyć i nacieszyć się odzyskaną młodością.

— To kolejny dowód, że brak kobiecych oddziałów jest idiotyzmem — wtrąciła Wendy. — Wiem, że mogę polegać na dzielnych żołnierzach, ale nie chcę tego robić.

— Nie majstruj przy tej broni, bo jeszcze bardziej ją zepsujesz ~ roześmiał się Mosovich. — Ja też nie zgadzam się z polityką trzymania kobiet z dala od frontu, ale mało kto ma teraz siłę zmieniać ten stan rzeczy.

Winda stanęła i wysiedli. Znaleźli się w betonowym pomieszczeniu szerokim na pięćdziesiąt metrów i długim na sto, którego podłoga pokreślona była czarnymi liniami. Ściany pokrywał ciemny osad, a od strony wyjścia ciągnęła lekka bryza. W połowie drogi do otworu wyjściowego znajdowały się niewielkie bunkry. Idąc obok nich, zobaczyli, że linie na podłodze są wytarte, a w pomieszczeniach piętrzą się stosy odpadków.

— Wydaje mi się, że wiem, dlaczego kobiet nie dopuszcza się do regularnej służby — mówił dalej Mosovich. — Ale obawiam się, że nie spodoba ci się to, co usłyszysz.

— Przywykłam — powiedziała Wendy. — Moje życie składa się z rzeczy, których nienawidzę.

— Chodzi o straty, które w przypadku kobiet są podwójne. Straciliśmy osiemdziesiąt procent mężczyzn w wieku poborowym i reprodukcyjnym, natomiast kobiet zginęło zaledwie trzydzieści procent całej ich populacji.

— Jesteśmy samicami rozpłodowymi?

— Tak. Ktoś na górze pomyślał, że będzie cholernie źle, kiedy po zwycięskiej wojnie pozostanie tylko kilka starych kobiet i dzieci, które będą miały zapewnić gatunkowi przetrwanie.

— Ale do tanga trzeba dwojga — powiedziała Shari, poprawiając płaszczyk Shakeeli. W porównaniu z wnętrzem miasta, w hali było dosyć zimno. Jesień zadomowiła się na górze na dobre.

— On ma rację, choć może wam to się nie podobać — wtrącił Mueller. — Ale to tylko część historii. W pierwszych walkach ponieśliśmy ogromne straty. Straty w kobietach i mężczyznach były równe, przy czym skuteczność bojowa kobiet wynosiła trzydzieści procent normy. Czytałem raport o pani kapitan i jej dokonaniach pod pomnikiem. Dzielnie się spisała, ale gdyby nie Keren, nie wyszłaby z tego żywa. Tak samo twoje doświadczenia z odwrotu spod Dale City mogą być przykładem na poparcie tej tezy.

— Kim jest Keren? — spytała Elgars. — I co w ogóle miał pan na myśli?

— Keren jest kapitanem Dziesięciu Tysięcy — wyjaśnił Mueller, kiedy dotarli do dwóch par masywnych drzwi. Pomiędzy nimi znajdowało się niewielkie pomieszczenie służące jako śluza powietrzna. — Był dowódcą plutonu moździerzy, który znajdował się niedaleko pani pozycji. Zabrał panią ze sobą i całą drogę do monumentu przebyliście razem.

— Została pani porzucona przez oddział — dodał Mosovich, wchodząc na szerokie schody prowadzące do wyjścia. Wzdłuż ściany biegła galeryjka kończąca się przy samych wrotach. Można było dostać się z niej na niewielkie betonowe umocnienia. Po drugiej stronie wrót znajdował się ogromny parking zastawiony przerdzewiałymi, obrośniętymi chwastami samochodami. Wśród nich wyróżniał się stojący pod osłoną drzew humvee.

— To się często zdarzało w mieszanych oddziałach. Niektóre z nich wracały do bazy ze stratami równymi stu procentom kobiet, podczas gdy mężczyzn ginęło mniej więcej sześćdziesiąt procent.

— No a poza tym pani sytuacja była fatalna.

— Czemu? — spytała ostrożnie Annie, wyczuwając, że najgorsze dopiero przed nią.

— Cóż… Została pani… zgwałcona i ograbiona z broni. Zostawili pani jeden magazynek i pistolet.

— Dranie — odparła dziwnie beznamiętnym tonem Elgars.

— Chcesz powiedzieć, że nie chcą mnie w wojsku dlatego, że podczas odwrotu ktoś może mnie zgwałcić? — spytała rozwścieczona Wendy. — Powinni nie wpuszczać takich zwierząt do Podmieść!

— Dlatego tak wzbraniałaś się przed powrotem na powierzchnię? — spytał poważnym tonem Mosovich. — Wybacz, że pytam, ale jeśli podasz mi nazwę oddziału, mogę wszcząć dochodzenie.

— Już zeznawałam w tej sprawie — odparła Wendy i zatrzymała się, spoglądając na migoczące w oddali światła miasta.

Franklin było niewielkim, ale uroczym miasteczkiem położonym na wzgórzach. Ludność zajmowała się głównie handlem z lokalnymi farmerami i emerytami z Florydy, którzy porzucili swoje domy, szukając wytchnienia od dotychczasowego życia.

Zmienne koleje wojny uczyniły z tej mieściny ważny ośrodek wsparcia wojsk w południowych Appalachach. Oddziały stacjonujące w Asheville i Ellijay były zależne od dostaw żywności z Franklin.

Miasto otoczone było przez ciągnące się aż po horyzont wojskowe obozy. Jedynymi przejawami „normalności" były budynek poczty i sklepik z odzieżą, reszta miasta została całkowicie zmilitaryzowana.

— Kiedy Podmieście zostało tutaj umiejscowione — rzekła Wendy — każdy mógł do niego wejść i wyjść. Z początku wydawało się, że to dobry pomysł. Większość wojskowych to mężczyźni, a pod ziemią mieszkały same kobiety, więc jakoś wszystko grało. Tyle że potem coś uległo zmianie.

— Większość kobiet była samotna — podjęła Shari — więc skończyło się tak, że część żołnierzy zamieszkała u nas. Zaczął się handel na czarno, można było dostać nawet kawę… Straż Podmieścia nie była wystarczająco liczna, żeby radzić sobie z żołnierzami, a ci napuszczali na nich żandarmerię, która zawsze była chętna do bitki. Skończyło się czymś, co można by nazwać najazdem na miasto. Były zamieszki i grabieże, połączone z masowymi gwałtami. Udało mi się uciec z Davem na strzelnicę i jakoś się obroniliśmy.