Выбрать главу
* * *

Zapędzenie całej trzody pod dach i uzbrojenie pól minowych trwało zaledwie kilka minut, ale kiedy tylko skończyli zamykać ostatnią bramę, niebo rozbłysło jaśniejszym niż słońce białym blaskiem.

— Dziadku! — krzyknęła Cally, biegnąc w stronę domu.

— NA ZIEMIĘ, NA ZIEMIĘ! — wrzasnął O’Neal i sam padł.

Fala uderzeniowa była ledwie zauważalna, ale wyraźnie dało się odczuć zmianę ciśnienia powietrza, a drzewa zakołysały się jak na mocnym wietrze. Potem nadeszła niczym małe trzęsienie ziemi fala ziemna.

— Co się dzieje, do cholery?! — zawołała Cally. Leżała na brzuchu jakieś pięć metrów od drzwi wejściowych do domu.

— Do domu! — krzyknął O’Neal, zerwał się i ruszył biegiem do drzwi.

— Czy to było to, o czym myślę? — zapytała Cally, kiedy wpadli do środka.

— Atomówka — odparł Papa O’Neal. — Pewnie rąbnęła SheVa; kierunek i siła wybuchu zgadza się, jeśli dobrze zapamiętałem.

Cally dobiegła do bunkra o ułamek sekundy przed nim i zaczęła naciągać kevlarową kamizelkę.

— Nie jesteśmy przygotowani na atomówki, dziadku.

— Wiem — powiedział O’Neal, włączając pola minowe i elektronikę, zanim sam zaczął zakładać sprzęt. — Najbardziej mnie denerwuje, że nie wiem, co się dzieje. — Przełączał się z jednej kamery na drugą, ale większość nie działała. — Cholerna elektro-magnetyka.

— Co robimy? — spytała Cally.

O’Neal pomyślał, że jeśli to była tylko jedna atomówka, a zwłaszcza SheVa, może jeszcze nie jest tak źle. Zależy to oczywiście od tego, gdzie znajdowało się działo w momencie wybuchu, Mur powinien być nie tknięty, gdyż cały czas dobiegały stamtąd odgłosy walki, a przynajmniej huk ciężkiej broni. Może to być posleeńska ciężka broń, ale trzeba myśleć pozytywnie.

Zasadniczo były dwa wyjścia z sytuacji. Plan A: zaszyć się w bunkrze, strzelać do wszystkiego, co podejdzie pod lufę, i czekać, aż wojsko zmiecie Posleenów. Plan B: uciekać ile sił w nogach. Ponieważ farma była w posiadaniu O’Nealów od pokoleń, plan B nie był zbyt przyjemny.

Nie wiedząc, w jakim stanie jest korpus, O’Neal nie miał pojęcia, co robić. Podniósł słuchawkę zainstalowanego w bunkrze telefonu, ale nie usłyszał nawet sygnału. Mógł podejść na grzbiet wzgórza, skąd widać było bazę, ale to by oznaczało, że zostawi Cally samą. Poza tym wychodzenie z bunkra, kiedy wokoło latają atomówki, nie jest najrozsądniejszym wyjściem. W końcu postanowił poczekać, aż coś się wyklaruje.

— Zostajemy tutaj — powiedział, wyciągając z szafki rację polową. — Jutro zjemy pieczoną szynkę z serem.

— Aha — uśmiechnęła się. szeroko Cally — bo jutro też jest dzień. — Spojrzała na swoją rację i skrzywiła się. — Zamieńmy się.

* * *

— Pruitt, uruchamiaj działo, ALE JUŻ!

Major Robert Mitchell wsunął się na fotel dowódcy i zapinając pasy, zaczął najszybciej jak mógł wszystko włączać.

— Ależ, sir! — zaprotestował działonowy. — W tym odcinku Bun-Bun traci pamięć i trafia w ręce tych dzieciaków, które myślą…

SheVa Dziewięć — nieoficjalnie zwana Bun-Bun — nie bez powodu miała wymalowanego na przednim pancerzu wysokiego na dwa piętra biało-brązowego, kłapouchego królika z nożem sprężynowym w łapce. Wytłumaczenie nowemu dowódcy przyczyny powstania malowidła oraz hasła „Zabawmy się, Posleenie!” zabrało kilka godzin. W końcu major przeczytał komiks, dał się wciągnąć i niechętnie wyraził zgodę. W niektórych korpusach takie malowidła były dozwolone, w innych nie, trzeba więc było przekonać się, jaki jest miejscowy dowódca. Jak się okazało, załoga Bun-Buna nie zdążyła nawet zameldować się u niego, kiedy gówno wpadło w wentylator.

— BEZ GADANIA, Pruitt! — wrzasnął major. — Ładuj! Czternastka jest pod ostrzałem! Nie wiem, co to za…

— Majorze! — zawołała chorąży Indy, wyskakując z włazu naprawczego. — Nie wolno ruszać gąsienic!

— Dlaczego nie? Schmoo, jak tam rozruch?

— Właśnie odpalam, sir — odkrzyknął szeregowy Reeves, Był tłusty, blady i trochę wolno myślał, stąd jego ksywa. Sprawdzał się jednak bardzo dobrze jako kierowca SheVy. W trzewiach czołgu zagrzmiał uruchamiany silnik.

— Nie mam sygnału! — zawołał Pruitt. — Czujniki nie działają! To pewnie kamuflaż. O rany! Duży impuls elektromagnetyczny! Gorszy niż Bun-Bun bez Słonecznego Patrolu).

— Zrzucić kamuflaż! — rozkazał major Mitchell. — Lidar na sterowanie ręczne!

— Sir! — zaprotestowała rozpaczliwie chorąży. — Właśnie próbuję panu powiedzieć, że piana maskująca jeszcze nie zastygła. Dopóki nie zastygnie, jest… plastyczna. Jeśli zaklei sensory, będziemy mogli pożegnać się z systemem namierzania, dopóki nie ściągniemy ekipy COMTAC z dużą ilością rozpuszczalnika. Wyłączyłam sensory ręcznie ze względów bezpieczeństwa.

— Jasna cholera — zaklął Mitchell. Na monitorze widział dane z sekcji rozpoznania korpusu, wciąż znajdującej się daleko na tyłach. Sekcja z kolei dostawała informacje z sieci rozmieszczonych przed ich pozycjami sensorów i od niedobitków z Muru. Major widział wlewającą się do doliny pierwszą falę Posleenów. Za nimi leciały C-Deki i Minogi.

— Mamy poważny problem. Czekam na propozycje, panno Indy.

— Pewnie możemy ruszyć gąsienice — odparła chorąży z zrozpaczonym wyrazem twarzy. — Kiedy piana zastygnie, gąsienice ją połamią. To samo z obracaniem wieży. Ale dopóki to świństwo nie zakrzepnie, nie możemy korzystać z automatyki. Możliwe też, że zablokuje nam się lufa, tak że nie będziemy mogli jej podnosić ani opuszczać.

— W takim razie co robimy, panno Indy? — spytał cierpliwie Mitchell.

— Musimy uniknąć poruszania sensorów i działa przez mniej więcej dwadzieścia minut — odparła mechanik. — Zresztą i tak mamy awarię łącz kontroli działa; właśnie nad tym pracuję.

— Mamy w ogóle jakiś rozpuszczalnik? — spytał Mitchell.

— Mam kilka dwudziestolitrowych baniaków — przyznała Indy — ale trzeba by wyjść na górę i polać anteny. Nic sądzą, żebym dała radę wszystko oczyścić. Musimy albo poczekać, aż zastygnie, albo znaleźć jakąś stację zaopatrzeniową, która obleje nas benzyną!

— Pruitt, pomóż chorążemu — powiedział major. — Ale najpierw załaduj pocisk do rury. Schmoo, spadamy stąd!

— Tak jest, sir! — odparł szeregowy, uruchamiając gąsienice. — Spieniona, rozpieprzona, rozbrojona SheVa wynosi się z Dodge!

— Mam wyjść na górą, kiedy jedziemy? — spytał działonowy.

— Mam nadzieję, że nie — odpowiedział major, włączając mikrofon, żeby wezwać oddziały wsparcia. — Ale jeśli tak, wyobraź sobie, że to następna przygoda Torga i Riffa.

Po chwili zaczął szukać częstotliwości ciężarówek amunicyjnych Czternastki. Gdyby udało im się przeżyć, będą potrzebować więcej niż ośmiu przeładowań.

— Ale ona wygląda bardziej jak Zoe, sir — wzruszył ramionami działonowy, uruchamiając ładowanie pierwszego pocisku. — Zresztą nie tylko ja uważam, że to dziwne nazywać ją panną Indy.

— Pruitt, zamknij się i pomóż jej. — Major pokręcił głową i znów spojrzał na ekran. Lądowniki, nie napotykając żadnych przeszkód, leciały, aby zdławić opór w całej dolinie. — Co się jeszcze dzisiaj popieprzy?

* * *

— Co jeszcze dzisiaj się popieprzy? — spytał Orostan, patrząc na atomowy grzyb rosnący nad doliną. — Pacalostal, melduj!