Jak rozumiał Mike, problem z klasami drugą i wyższymi polegał na tym, że osoba bądź zespół musiała utrzymywać w umyśle idealny obraz produkowanego przedmiotu, aż do wiązań cząsteczkowych poszczególnych komponentów. Na przykład pancerz wymagał sześciomiesięcznej pracy jednego Indowy poziomu szóstego, mistrza sohon, i dziesiątek robotników niższych poziomów, medytujących zgodnie nad idealnym wyobrażeniem pancerza aż do ostatniego atomu; dlatego właśnie zbroja kosztowała prawie ryle samo co fregata.
Mike musiał przyznać, że awans człowieka na poziom drugi, zwłaszcza jedenastolatki, choćby tak zdolnej jak jego córka, jest czymś niesłychanym.
Zastanowił się nad właściwą odpowiedzią. Jeśli będzie zbyt wylewny, Michelle mogłaby to odebrać jako wytknięcie jej własnego dystansu. Z drugiej strony odpowiedź zbyt sztywną mogłaby potraktować tak samo. W końcu westchnął i postanowił darować sobie te domysły.
Droga Michelle.
Wspaniałe jest słyszeć o Twoich postępach. Muszę powiedzieć, że Twój sukces stawia naszą rodziną w bardzo dobrym Świetle, i powinnaś być z niego dumna tak samo jak ja. Mam nadzieje, że któregoś dnia będę mógł Ci osobiście pogratulować. Nie mogę już doczekać się dnia, kiedy wszyscy będziemy znów razem, tak jak prawdziwa rodzina.
Twój kochający ojciec,
Zawsze wysyłał swoje odpowiedzi w postaci tekstu, wystukując go na starym edytorze, a potem pozwalał, by przekaźnik konwertował go na odpowiedni format i przesyłał wojskową siecią. Transmiter laserowy dołączał wiadomość do innych i wystrzeliwał je do satelity w głębokiej przestrzeni. Stamtąd informacje trafiały do bazy Titan, a potem czekały w boi komunikacyjnej Jowisza na statek lecący poza system. Statek przewoził wiadomości do kolejnych boi, aż w końcu, sześć do dziesięciu tygodni później, docierały na planetę Michelle, Daswan. Biorąc pod uwagę, że statek transportowy pokonywał tę odległość ponad rok, był to i tak niezły wynik.
Mike spojrzał na list i zmarszczył brew. Powinien napisać więcej, opowiedzieć o swoim batalionie i o tym, co robi. Ale wiedział, że Michelle zupełnie przestała interesować się bezmyślną rzeźnią, w jaką zamieniła się Ziemia. Wyglądało na to, że nawet nie chce tu wracać. Tracił córkę, pewnie już ją stracił, i nie wiedział, co mógłby na to poradzić. Trafiła między Indowy, wychowywali ją Indowy… i stawała się Indowy. I na to też nic nie mógł poradzić.
W końcu poddał się i wcisnął klawisz WYŚLA5.
Następna wiadomość była od Cally i też zawierała wszystko to, czego się spodziewał. Wiadomości od Cally nie były tak częste, jak od Michelle; obie dziewczynki rozwijały się w nieco, innych kierunkach. Cally nie miała dostępu do technologii GalTechu, dlatego przysyłała standardowe wiadomości tekstowe.
Cześć tatku.
Mieliśmy w tym tygodniu gości: kilka pań z pobliskiego Podmieścia i ki/ku twardzieli, kumpli Łysego. Przywieźli ze sobą kilka dzieciaków, mówię ci, strasznie dziwnych. Nigdy nie były na dworze, nigdy niczego nie zastrzeliły i panikowały z powodu byle gówna. Rozumiesz, słowo o kucykach, a one dostawały spazmów.
Poza tym nic nowego. Łysy zastrzelił na wzgórzach dzikiego, ale to żadna nowina. To znaczy ja dorwałam jelenia, Łysy dzikiego. Łał!
Aha, Łysy wspominał, że jedna z pań, które przyjechały w gości, ma z nami zamieszkać. Może. Uwierzę, jak zobaczę. Miła z niej laska, chyba dobrze by było, jakby Łysy raz na jakiś czas coś przeleciał, może by się rozchmurzył. Ale uwierzę, jak zobaczę.
Tak trzymać, STARY! Nieźle załatwiliście te koniki w Rochester! Mv, O’Nealowie, umiemy skopać tyłki, co?
:-)
Trzymaj się i pamiętaj: trafienie rakietą boli!
Mike westchnął, wcisnął klawisz ODPOWIEDZ i poczuł pustkę w głowie. Ogólnie rzecz biorąc, wolał Rozrabiakę od Robota, ale odpowiadanie na listy Cally również nastręczało pewnych problemów. Czy powinien jej przypomnieć, że nazywanie dziadka Łysym nie jest właściwe? Albo że to nie jest sprawa trzynastolatki, jak często jej dziadek kogoś posuwa? A skoro o tym mowa, to nie powinno jej obchodzić, nawet gdyby miała lat czterdzieści.
Właśnie, a czy orla uprawiała już seks? Tata pewnie zostawił to jemu, ale co on mógł zrobić? Męska rozmowa w cztery oczy odpadała, dzieliło ich siedemset pięćdziesiąt kilometrów.
Do tego ta krwiożerczość, którą obserwował u Cally… To samo zauważył u Tommy’ego Sundaya. Pokolenie, które dorastało w czasach wojny, było pokoleniem skąpanym we krwi. Ich brak wrażliwości był niepokojący.
Może to była właściwa reakcja na sytuację, ale pokolenie tak… obojętne na wartość życia — tak samo ludzkiego, jak i posleeńskiego — nie mogło stworzyć po wojnie społeczeństwa twórczego, rozwijającego się i zdrowego.
Brakowało w nich jakiejś iskry, jakiegoś płomyczka optymizmu. Może Homer miał rację, że Mike nie jest wystarczająco twardy i zimny. W takich sytuacjach miał ochotę zrzucić z barków brzemię i powiedzieć „znajdźcie sobie kogoś innego”. Jego pokolenie było jednym z ostatnich urodzonych w „złotym wieku”, i jeśli ono nie będzie pamiętać o celu, jakim jest nie tylko odbudowa świata, ale i odzyskanie piękna, sztuki i nauki, nikt nie będzie o tym pamiętał. Ludzkość znajdzie się na poziomie, jaki wyznaczyli dla niej Darhelowie. A nie dopuścić do tego mogły tylko te półdzikie dzieci wojny, które tyle mają wspólnego z podstawami koncepcji ludzkiego rozwoju i praw człowieka, co…
Szczerze mówiąc, nie było niczego takiego, z czym miałyby mniej wspólnego.
Wszystko jest do kitu.
Droga Cally.
W Rochester było… ciężko. Udało się nam, ale batalion poniósł większe straty niż zakładałem. Prywatnie i służbowo Jestem zadowolony, że udało nam się przesunąć front z powrotem do Cayuga, ale ogólnie rzecz biorąc, wolałbym, by nie było to konieczne.
Cieszę się, że mieliście gości, zwłaszcza kobiety. Wiem, że musi Ci być ciężko dorastać w towarzystwie tylko dziadka. Mam nadzieję, że będziesz mogła się nauczyć…
Cofnął się i skasował ostatnie zdanie. Chciał użyć określenia „dama”, ale to zakładało, że tamte kobiety nimi były i że Cally także chciała nią być, a to wcale nie było takie oczywiste. Gdyby musiał wybierać między emerytowaną niańką a małym dzieckiem wojny, w obecnych okolicznościach bez wahania wybrałby dziecko wojny. Świat i jego przyszłość mogą iść do diabła, byleby jego córka przeżyła.
Przy okazji mam nadzieję, że nie mówisz do niego Łysy. Jeśli tak, będę musiał do Was przyjechać i udowodnić Ci, że wciąż mogę złoić Ci tyłek. I zanim powiesz: „A jaką armię weźmiesz ze sobą?”, pozwól sobie przypomnieć, że wciąż mogę obezwładnić Cię w trzy sekundy bez pancerza, a jeśli postanowisz potraktować mnie jak sierżanta dywizji, zawsze mogę wezwać wsparcie.