Выбрать главу

Drzwi niemal wyskoczyły z zawiasów, kiedy do środka wpadł Gunny Pappas.

— Sir, co tu się dzieje, do cholery? Słychać pana aż w koszarach!

— WYPIERDALAJ Ml STĄD, GUNNY! — wrzasnął O’Neal. Złapał ciężkie drewniane biurko, podniósł je nad głowę i cisnął w okno. Nie zmieściło się, więc ryknął z furią i zaczął nim tłuc o ścianę, aż wybił odpowiednio dużą dziurę. Dopiero wtedy biurko wyleciało na zewnątrz.

To był szał, nie kontrolowany jak huragan i niemal równie niszczycielski. Gdyby O’Neal mógł jednym naciśnięciem guzika wyłączyć wszechświat, zrobiłby to. A ponieważ nie mógł, wyżył się na swoim gabinecie i budynku dowództwa batalionu. W kilka sekund strzępy pamiątek ze ścian poleciały w ślad za biurkiem. Mike wyrzucał wszystko, co mu wpadło w ręce, a potem zaczął poszerzać dziurę, okładając ściany pięściami.

Ściany budynku opierały się na zwykłym drewnianym szkielecie; od środka pokryte były płytami gipsowymi, a od zewnątrz laminatem obitym sidingiem, Chociaż Michael O’Neal Junior mierzył tylko metr sześćdziesiąt pięć, potrafił wycisnąć dwieście kilo, więc każdy cios przechodził przez wszystkie trzy warstwy jak przez papier. Wsporniki pękały najwyżej po dwóch uderzeniach. Już po chwili pięści Mike’a były zakrwawione, ale pogrążony w bólu, nie zauważył tego, tak samo jak faktu, że fragmenty sufitu zaczynają się wyginać. Najgorsza — oprócz straty ojca, córek i całego życia — była świadomość, że na koniec straci też swój batalion. Ale jednocześnie każdy nerw jego ciała krzyczał, że nie popełni w taki głupi i bezmyślny sposób samobójstwa.

W końcu szał wyczerpał się. Gabinet miał teraz nowe wejście, wystarczająco duże, by wjechał nim samochód. Ignorując gromadkę ciekawych i zmartwionych gapiów, Mike przeszedł przez pobojowisko do przekaźnika, wciąż wyświetlającego hologram Homera.

— Pojedziemy — wycharczał. — Ale pod warunkiem, że cały tamten rejon zostanie wypalony do gołej ziemi. Mój sztab opracuje plan, a wy go wykonacie. Jeśli prezydent będzie się stawiać, powiedz jej, że to rozkaz oficera Floty, a ona ma obowiązek wykonywać rozkazy oficerów Floty. Będziesz trzymał się naszego planu. Przygotuj wsparcie nuklearne. My wejdziemy na pokład banshee i polecimy na południe. Jeśli nie dostaniemy atomówek, będziesz mógł mnie pocałować w mój tłusty, włochaty zad, a ja nawet nie zbliżę się do Gap. Jeśli w którymś momencie poczuję, że nie dostaję odpowiedniego wsparcia, wycofam się na własną rękę. Odezwij się, kiedy będziesz miał pozwolenie na użycie atomówek, i tylko wtedy. Lepiej, żeby były naprawdę gotowe. Shelly, przerwij połączenie.

— Tak jest, sir — odparł przekaźnik i wyłączył Homera.

— Shelly, nie chcę więcej rozmawiać z tym bydlakiem — powiedział ochryple Mike. — Kiedy przyśle zgodę na użycie atomówek, po prostu mi powiedz.

Rozejrzał się po zebranych. Większość z nich to byli szeregowcy kompanii Bravo — Pappas mówił poważnie, że Mike’a słychać było w koszaracha reszta to oficerowie i podoficerowie batalionu.

— Dobra, chłopaki — rzucił Mike, patrząc w ich twarze. — Jedziemy dać się pozabijać.

* * *

Minęło prawie pół godziny, odkąd ucichły ostatnie odgłosy walki przy Murze. Doliną niósł się tupot tysięcy stóp i odzywające się raz po raz trzaski działek plazmowych.

— Cholera — szepnęła Cally, kiedy pierwszy Posleen pojawił się na jej celowniku. — Korpusu chyba już nie ma, dziadku.

— Aha. Ale nie to jest najgorsze — rzekł O’Neal, pokazując wyłaniający się znad wschodniej krawędzi kotliny tenaral.

Cally spojrzała przez otwór strzelniczy na zachód i postukała dziadka w ramię.

— Nie, tamto jest jeszcze gorsze.

Papa O’Neal wzdrygnął się, widząc unoszący się nad farmą cień, ale Minóg kierował się na zachód i leciał około trzystu metrów nad ziemią. Na ich oczach wystrzelił z niego srebrny promień, i od strony parku artyleryjskiego dobiegł huk eksplozji.

— Zacznie do nas strzelać, kiedy otworzymy ogień? — spytała nerwowo Cally, kiedy odpaliła pierwsza mina. — To mi się nie podoba.

— Mnie też nie — przyznał Papa O’Neal. — Dobra, uruchamiamy plan B.

— Dajemy nogę?

— Tak. Przynajmniej do kopalni; jest zabezpieczona przed wybuchem atomowym. Przyczaimy się tam na jakiś czas, aż minie pierwsza fala, a potem pójdziemy dalej w las.

— Chodźmy — powiedziała Cally, naciskając płytę ze sklejki na tylnej ścianie bunkra. Płyta lekko ustąpiła, a potem odskoczyła na zawiasach, odsłaniając ciężkie stalowe drzwi umocowane w zagłębieniu skały. Dziewczynka otworzyła je i weszła do tunelu. — Idziesz, prawda?

— Idę — odpowiedział Papa O’Neal. — Nie zamykaj. Muszę nastawić zegary pól minowych. 1 włączyć sekwencję samozniszczenia; nie pozwolę, żeby te bydlaki dostały mój dom.

— Dobrze, tylko szybko — powiedziała nerwowo Cally. — Nie chcę przemykać się przez te wzgórza sama.

— Za chwilę będę — zapewnił ją Papa O’Neal. — Idź już.

27

A gdy pijani potęg zwidem Język na świat rozpuścim wolno I za nic mając Twoje imię Jak pogan plemię bez praw, podłe Panie Zastępów, bądź wciąż z nami Bo zapomnimy — zapominamy!
Rudyard Kipling
Pieśń na wyjście (1897)
Okolice Dillard, Georgia, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III
14:27 czasu wschodnioamerykańskiego letniego, sobota, 26 września 2009

Major Mitchell popatrzył na chorążego, która wystawiła głowę z włazu.

— Możemy już zacząć strzelać? — spytał.

Major był odmłodzony; dawno temu jako świeżo mianowany oficer uczył się walczyć z Sowietami w Fulda Gap. Po pierwszym wstrząsie doszedł do wniosku, że obecna sytuacja wcale nie tak bardzo różni się od tamtej. Stosunek liczebności pozostawał mniej więcej ten sam; lądowników było około czterdziestu, a oni byli sami. Doskonale.

Technikę walki z takimi siłami miał wyćwiczoną bezbłędnie: strzał i odskok. Trochę jak w boksie: wyprowadzenie porządnego, dobrze wymierzonego ciosu, a potem odskok, żeby kontra trafiła w pustkę. Oczywiście na wojnie dobrze było mieć wokół przyjaciół, dlatego Armia nazywała ten manewr „strzał, odskok i porozumienie”. Major Mitchell ćwiczył to przez większą część swojego dorosłego życia. Umiał zadawać proste, bić hakiem i miał dobrą pracę nóg. Zanosiło się na łatwiznę.

Jaaasne.

Przez ostatnie kilka miesięcy bezustannie ćwiczyli. Załogę skompletowano, zanim jeszcze SheVa została zmontowana, i cały zespół zaczął pracować na symulatorach w Fort Knox. Pierwsze natarcie wytrąciło majora — wszystkich wytrąciło — z równowagi, ale przypomniał sobie, jak ktoś kiedyś mu powiedział, że zaskoczenie to stan umysłu dowódcy. Trzeba je tylko od siebie odsunąć i zagrać kartami, jakie się dostało.

A więc nadeszła pora, aby zrobić to, do czego przygotowywał się prawie całe życie. To była dziwna chwila; nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać.

— Tak jest, sir — odparła Indy, wsuwając się na swój fotel i zapinając pasy. — Zdjęłam blokadę; lidar i działa powinny już móc się obracać.