Выбрать главу

– Zapewne wysłannik Castaneda, o którego przybyciu powiadomił nas wierny Sambo, polecił im udać się dalej – dodał Hunter.

– Oby chęć przysłużenia się nam nie wyszła Sambowi na złe – rzekł Wilmowski. – Chłopak ustawicznie kręci się wśród Kawirondo przeszkadzając im w konszachtach. Patrzą też na niego bardzo niechętnie.

– Bosmanie, niech pan czuwa nad nim – zwrócił się Hunter do marynarza.

– Iiii, nie taki znów diabeł straszny, jak go malują. Wprowadziłem trochę rygoru. Kawirondziaki stali się łagodni jak baranki. Nic mu już nie zrobią.

Wilmowski spojrzał uważnie na bosmana. Przez dwa dni czuwał z Hunterem przy łożu rannego, pozostawiając obóz pod opieką marynarza. Teraz zaniepokoił go lekki ton, jakim bosman udzielił wyjaśnienia. Podejrzewał, że chce coś przed nim ukryć. Spojrzał więc z kolei na Tomka, który po oświadczeniu swego serdecznego druha zaczął kręcić się i chichotać.

– Czy i ty, Tomku, uważasz, że Sambo jest zupełnie bezpieczny? – zapytał.

– Od wczoraj tragarze patrzą z szacunkiem na naszego Samba. Na pewno nic mu teraz nie grozi – odparł chłopiec.

– Dlaczego tak nagle zmienili swój stosunek do niego? – pytał dalej Wilmowski.

Bosman chrząknął ostrzegawczo, lecz Tomek nie zważając na niego wyjaśnił triumfująco:

– Wczoraj jeden Kawirondo uderzył Samba, gdy ten przykucnął przy grupce dyskutujących. Wtedy pan bosman sprawił mu tęgie lanie i zapowiedział wszystkim, że jeżeli Sambowi stanie się coś złego, to wróci do ich wioski, spali domy i powiesi mieszkańców.

Wilmowski nachmurzył się, lecz nie skarcił bosmana. Niespodziewany napad na Smugę był groźnym dowodem zbytniego rozzuchwalenia się Kawirondo.

– Dobrze pan zrobił, bosmanie. Murzyni cenią silnych ludzi – wtrącił Hunter. – Trzeba ich teraz trzymać krótko. Przy najbliższej okazji postaramy się o nowych tragarzy. Wtedy też prawdopodobnie zaginie słuch o Castanedzie, którego cień podąża za nami. Jak widać, jest to bardzo mściwy łotr.

– Daj Boże, żebym mógł go spotkać jeszcze raz – mruknął bosman zawzięcie.

– Jak więc powiedziałem, proponuję odłożyć wymarsz w dalszą drogę na pojutrze. W ten sposób pokrzyżujemy choć w części plany Kawirondo.

– Rozumowanie pana Huntera wydaje się słuszne. Wobec tego odpoczniemy tutaj jeszcze jeden dzień, a pojutrze ruszamy dalej – powiedział Wilmowski.

– Gdyby zaszła potrzeba, to w forcie angielskim w Kampali na pewno zastaniemy lekarza – dodał Hunter. – Miejmy jednak nadzieję, że pan Smuga przyjdzie do zdrowia bez jego pomocy.

– Ha, niech będzie tak, jak radzicie – zgodził się Smuga.

W obozie panował całkowity spokój. Uzbrojeni po zęby Masajowie dzień i noc pełnili straż. Tymczasem bosman, Tomek i Sambo zbudowali wygodną lektykę dla Smugi; mieli ją nieść najzręczniejsi Kawirondo.

Gdy nadszedł oznaczony czas wymarszu, Sambo ze sztandarem stanął na czele karawany. Tomek na polecenie ojca zastąpił Smugę. Teraz razem z bosmanem stanowili tylną straż karawany. W takt monotonnej pieśni tragarzy ruszyli w drogę.

Podróżnicy wędrowali sawanną porosłą kępami krzewów i drzew akacjowych. Pod koniec dnia coraz częściej zaczęli napotykać dość duże bajora zarosłe karłowatymi mimozami o czerwonej korze, które utrudniały drogę. Dingo spuszczony ze smyczy buszował wśród tych chaszczów, to znów biegł ze wzniesionym do góry łbem, węsząc w powietrzu. Tomek i bosman pilnie obserwowali jego zachowanie; nie ulegało wątpliwości- okolica obfitowała w zwierzynę. W pewnej chwili Dingo dał nura w pobliskie krzewy. Zaraz też obydwaj łowcy usłyszeli niskie, głuche chrząkanie, a potem ostry pisk. Trzask łamanych gałęzi i głośne chrapliwe szczeknięcie Dinga ostrzegły podróżników przed niebezpieczeństwem. Zadudniła ziemia. Dingo, szczekając zajadle, wybiegł z krzewów. Za nim z głuchym tupotem ukazał się olbrzymi zwierz o ciężkiej i niezgrabnej budowie. Wysokość potwora dorównywała średniemu wzrostowi człowieka, podczas gdy długość szaroczarnego cielska dochodziła do około czterech metrów. Olbrzymie zwierzę o grubej, sfałdowanej na karku skórze gnało z pochylonym nisko potężnym łbem, na którego nosie widniały sterczące jeden za drugim dwa rogi.

– Kifaru41[41Kitaru (w narzeczu suahili) – nosorożec.]! – wrzasnął któryś z Murzynów.

Szyk karawany załamał się w jednej chwili. Tragarze rozpierzchli się pozostawiając bagaże na ścieżce; spłoszone wierzchowce stawały dęba. Czoło karawany, oddalone nieco od szarżującego nosorożca, utrzymało się w jakim takim porządku, ponieważ kroczące na przedzie osły z filozoficznym spokojem szły dalej nie zważając na niebezpieczeństwo. Tymczasem potwornych rozmiarów nosorożec pędził za zręcznie umykającym Dingiem. Mądry pies skupił na sobie całą jego uwagę. Przebiegł ukosem ścieżkę i zaszył się w zarośla po przeciwnej stronie drogi. Tomek i bosman nie zdążyli się nawet złożyć do strzału. Nim uspokoili konie, było już po wszystkim. Wkrótce Dingo powrócił machając wesoło ogonem. Zatrzymał się przed Tomkiem, jakby oczekiwał na pochwałę; chłopiec zeskoczył z wierzchowca i mocno uściskał roztropnego psa.

Na wieczornym biwaku głównym tematem rozmów było wydarzenie z nosorożcem. Najwięcej do powiedzenia mieli Hunter i Smuga, który po całodziennym marszu czuł się zupełnie znośnie.

– Nigdy nie można przewidzieć, co uczyni nosorożec – mówił Hunter. – Niekiedy ucieka nawet przed jednym psem. Czasem na sam widok człowieka wpada w szał wściekłości i wtedy ślepo nań szarżuje. Doświadczony, wprawny myśliwy uskakuje w bok w ostatniej chwili przed stratowaniem, nosorożec zaś zwykle pędzi dalej; gdy traci z oczu prawdziwego przeciwnika, wyładowuje swój gniew na pierwszym lepszym krzaku czy drzewie. Wynika to stąd, że nosorożce są krótkowidzami. Polowanie na te zwierzęta nie należy do bezpiecznych. Mieliśmy dzisiaj szczęście, że czujny Dingo wytropił nosorożca kryjącego się w zaroślach, a my uszliśmy jego uwagi. Źle by się mogło skończyć, gdyby na nas napadł.

– Do jakiej rodziny zwierząt należą nosorożce? – zapytał Tomek.

– Są to zwierzęta nieparzystokopytne – wyjaśnił Smuga. – Pierwszą rodziną wśród nich są nosorożce mające kończyny o trzech palcach, drugą stanowią tapiry z trzema palcami u przednich, a czterema u tylnych nóg, do trzeciej rodziny zaliczamy konie z rozwiniętym tylko jednym palcem w kształcie kopyta.

– Czy nosorożce żyją tylko w Afryce? – indagował dalej Tomek, który pragnąc zostać wytrawnym łowcą dzikich zwierząt, chciał wiedzieć o nich jak najwięcej.

– Nosorożce żyją również w Azji podzwrotnikowej – odparł Smuga. – W Afryce są reprezentowane przez dwa gatunki. Pierwszy, zwany przez Burów42[42Burowie – potomkowie kolonistów holenderskich osiedlających się od XVII w. w Afryce Południowej. Wypierani w XIX w. na północ przez osadników brytyjskich, po zaciętych walkach z ludami Bantu utworzyli republiki: Nalał. Oranie i Transwal, o których niezależność walczyli z Brytyjczykami (tzw. wojny burskie) i ponieśli klęskę. Po zawarciu pokoju w 1902 r. republiki te włączone zostały do imperium brytyjskiego. Obecnie Burowie nazywani są Afrykanerami.] czarnym43[43Diceros bicornis.], a w narzeczu Murzynów kifaru jest bardziej znany od drugiego gatunku, nosorożca białego44[44Ceratotherium simum.], będącego najpotężniejszym przedstawicielem całej rodziny.

– Po czym można odróżnić te dwa gatunki? – wypytywał Tomek.

– Czarny nosorożec lub, jak mówią Murzyni, kifaru jest barwy szaroczarnej bądź brudno-brunatnej. Dorosłe samce dochodzą prawie do czterech metrów długości, wysokość ich zaś waha się około metra sześćdziesięciu centymetrów. Spotyka się je w Afryce Środkowej i Wschodniej. Natomiast wysokość nosorożca białego dochodzi do dwóch metrów, a długość do pięciu. Na nadzwyczaj wydłużonej głowie sterczy półtorametrowej nieraz długości przedni róg, którego obwód u podstawy przekracza pół metra, czyli wynosi tyle, ile długość tylnego rogu. Obydwa gatunki nosorożców są trawożerne, lecz podczas gdy biały żyje na otwartych stepach, kifaru trzyma się raczej zarośli.

– Ho, ho! Jak z tego wynika, biały nosorożec musi być olbrzymim zwierzęciem! – zdumiał się chłopiec.

– Oczywiście, Tomku! – potwierdził Smuga. – Biały nosorożec jest po słoniu największym z ssaków lądowych. Jako łowcę zwierząt powinno cię zaciekawić, że dotąd nie udało się takiego żywego okazu sprowadzić do Europy. Czarny nosorożec jest niższy, a mimo to uchodzi za jedno z najniebezpieczniejszych afrykańskich zwierząt. Dlatego też nasze dzisiejsze spotkanie z kifaru możemy uważać za bardzo ciekawe przeżycie.