I jeszcze. Dalej. Czytam kolejne strony, takie wesołe i pełne życia, które dotyczą wyłącznie jej. O, właśnie. Znów wspomina coś o mnie.
Jestem zdruzgotana. Fatalnie się czuję. Dowiedziałam się, że wyjeżdża. Za granicę. Cholera, ten związek musiał być naprawdę dla niego ważny, skoro zdecydował się na coś takiego. Przypominam sobie jednak pewne zdanie, które moja matka powtarzała mi od zawsze, jest bardzo piękne: „Możesz zmienić niebo, które masz nad sobą, ale duszy w sobie nie”. Czy ten wyjazd na coś mu się przyda? Wiem tylko, że będę na ciebie czekała, Step…
To prawda. Czasami wyrwanie się pod inne niebo na nic się nie przydaje. To, z czym musisz się uporać, jest w głębi ciebie, niezależnie od tego, dokąd się udasz. Ona chyba coś na ten temat wie, czyż nie?
I jeszcze. Dalej. Przerzucam kilka kolejnych kartek.
Udało mi się. Poznałam ją „przypadkiem” w supermarkecie, Chyba się zorientowała… (choć mam nadzieję, że jednak nie!). Świetnie się dogadujemy… lubię ją, ale sama nie wiem, wygląda, jakby była z jakiegoś powodu nieszczęśliwa, ma w sobie jakiś smutek, ale odnosi się do mnie jak do dorosłej, fajna jest… Od razu widać, że jest bardzo piękna. Wykapany syn!
Mama się zorientowała. Jej nic nie umknie. I dalej.
Jestem szczęśliwa. Zostałyśmy przyjaciółkami. Opowiedziała mi co nieco o Stepie. Wydaje mi się, jakbym znała go od lat. Jest dokładnie kimś takim, kogo chciałabym w życiu spotkać. Nie posiadam się ze szczęścia, bo powiedziała mi, że on wraca w przyszłym tygodniu.
I jeszcze. Dalej.
Szlag by człowieka trafił!!! Wszystko mi się pomyliło… Wybrałam się tam na wpół do dziewiątej rano… Jakoś nie dotarło do mnie, że przyjeżdża owszem o wpół do dziewiątej, ale wieczorem! Podają a.m. i p.m. Ale kto ma głowę do takich drobiazgów, kiedy spodziewa się przyjazdu Stepa!!! Nie mogę w to uwierzyć! Pojechałam na lotnisko, czekałam tam na niego dwanaście godzin, a jak przyszło co do czego, to nie miałam odwagi nic zrobić! To znaczy Step się w pewnym momencie odwrócił, ale ja od razu schowałam się za pilastrem
1 a nuż mnie zobaczył! Cholera, zorientował się, że ktoś mu się przygląda! A co to, ma zapasowe oczy z tyłu… O rany, jaki on ładny. Wyszczuplał. I wyrósł. I… no!
Niesamowite, przyjechała nawet na lotnisko. I jeszcze. Dalej.
Dzisiaj wieczorem go dorwę, jestem tego pewna. Już obmyśliłam cały plan. Po południu zeszłam do garażu, odłączyłam rurkę, która łączy bak z silnikiem (Paolo dokładnie mnie poinstruował co i jak! Paolo jest zajebisty, a cała reszta to już banał!!!), i tak został bez benzyny. Więc choćby nie wiem co, będzie musiał zatankować. Na siłowni usłyszałam, co planuje robić wieczorem, więc ma tylko dwie możliwości: albo się zatrzyma, żeby zatankować na Flaminii, albo na tej drugiej stacji benzynowej, na corso Francia. Ale facet, który dopiero co wyszedł z siłowni, ma ochotę się przejechać… Według mnie pojedzie dłuższą trasą. Będzie chciał poczuć wiatr, na dodatek koleś taki jak on uwielbia jazdę na motorze… No, w każdym razie, na wszelki wypadek zablokuję obydwa dystrybutory samoobsługowe, w jednym i w drugim założę kłódkę. A co mi tam!
Poczekam na niego na Flaminii, jak zobaczę, że go nie ma, zawrócę i pojadę na corso Francia. Plan doskonały… I tak taki uparciuch jak on, choćby nie wiem co, nie da się wydymać… i bynajmniej nie chodzi tu o pieniądze, tylko o zasadę! Ktoś, kto przywykł do tego, że dyma innych… sam nie da się innym wydymać!
Nie wierzę w to, co czytam. Przekręcam stronę. I jeszcze. Dalej.
Udało mi się!!! Wow, wow, wow! Wróciłam do domu i zrobiłam tak samo jak Julia Roberts w Pretty Woman, zaczęłam wymachiwać pięścią przy twarzy, wykonując okrężne ruchy, tak by uczcić powodzenie mojego genialnego planu. Poznałam go! Boska Gin!!! Jeszcze chwila, a wgniótłby mnie w maskę i przyłożył mi pięścią prosto w twarz. Fiu, fiu! Czarno to widziałam. Wiedziałam, że się schował, ale co mogłam poradzić? Musiałam udawać, że dałam się nabrać, ale tak naprawdę to on się dał nabrać! I to jeszcze jak!!! Czekałam całe dwa lata i potem jeszcze dwanaście godzin na lotnisku. Co za udręka. Ale jestem pewna, że się okaże, iż warto było! Jestem pewna, że wszystko ułoży się cudownie, jak w bajce.
18 września
Juhuuuu! Nieźle mi poszło, co też ja wygaduję, genialnie mi poszło!!! Przeszłam casting w TdV, tam gdzie on pracuje. Coś niesamowitego! Udało mi się!! Wcale się nie spodziewałam. Ale najbardziej niesłychane jest to, że Ele też się załapała! Ha, nigdy wcześniej nie przeszła żadnych eliminacji! Step… Czyżbyś przynosił szczęście? Ale jednego jestem pewna. Odtąd będę go widywała codziennie. I co teraz? Dokąd uciekasz? Przecież tak jest w sam raz… Zajebiście. Cudownie. Z drugiej strony niekiedy okazuje się, że jednak jest sprawiedliwość na tym świecie! Oj, wciąż jeszcze nie mogę w to uwierzyć… W każdym razie ten wiersz jest specjalnie dla ciebie!
Step. Zawsze cię pragnęłam.
I teraz też tylko ciebie chcę.
Bo już tyle o tobie marzyłam, śniłam, tak bardzo cię pożądałam. Tylko ciebie chcę.
Bo tyle już o tobie wiem, a nawet jeszcze bardziej, bo tylu rzeczy wciąż nie wiem. Tylko ciebie chcę.
Bo tyle znaczy dla mnie ten pocałunek, którego wciąż ci nie dałam.
Pragnę cię.
Bo wciąż się jeszcze nie kochałam.
Pragnę cię, choć jeszcze nigdy cię nie zakosztowałam.
Pragnę cię, całego ciebie. Z twoimi błędami, z twoimi sukcesami, z twoimi porażkami, z twoimi bolączkami, z twoimi codziennymi zwątpieniami, z troskami, które cię gnębiły i z tymi, o których już, mam nadzieję, zapomniałeś, a także z tymi, o których sam nic jeszcze nie wiesz.
Pragnę cię.
Tak bardzo cię pragnę, że nic nie jest w stanie mnie zaspokoić.
Tylko ciebie chcę i sama nawet nie wiem dlaczego…
Ufff. TYLKO CIEBIE CHCĘ.
Ni stąd, ni zowąd dociera do mnie hałas. Odwracam się gwałtownie. Gin stoi w drzwiach pokoju. Paolo jest tuż za nią.
– Nie gniewaj się. Step, ale nie udało mi się jej zatrzymać. Sama przecisnęła się przez drzwi, zanim zdążyłem się obejrzeć i…
Podnoszę rękę. Paolo chwyta w lot. Nie robi ani kroku dalej. Milknie. Słowem się więcej nie odzywa. Zastyga z niezbyt bystrym wyrazem twarzy, tkwi nieruchomo w drzwiach, gdy tymczasem Gin wchodzi do pokoju. Powoli stawia krok za krokiem, spogląda na mnie, ale wydaje się, jakby wzrokiem przenikała mnie na wylot. Zupełnie jakby patrzyła przed siebie w skupieniu, w dal, i czegoś szukała. Zdemaskowana w swojej najprawdziwszej miłości. A nawet bardziej… Ma takie smutne oczy. Mokre od łez. Pozbawione choćby cienia uśmiechu. Przepiękne. Serce mi się ściska. Bo jest w nich światło, które tak dobrze znam. Widzę to wszystko, co sam przeżyłem, wszystko, przez co przeszedłem, to wszystko, co przepadło.