Выбрать главу

Veronique Baltrus była nie tylko piękna, ale doskonale znała się na komputerach, co tworzyło interesujące i zapierające dech w piersiach połączenie. Sześć lat temu pracowała w nowojorskiej firmie sprzedającej stroje kąpielowe i stała się obiektem prześladowania. Wydzwaniał do niej jakiś maniak.

Przysyłał maile. Nękał w pracy. Jego główną bronią był komputer, zapewniający anonimowość. Policja nie miała odpowiednich środków, żeby go wytropić. Uważali poza tym, że prześladowca, kimkolwiek jest, nie posunie się dalej.

Mylili się.

Pewnego chłodnego, jesiennego wieczoru Veronique Baltrus została brutalnie zgwałcona. Napastnik zdołał uciec. Jednak Veronique wyzdrowiała. Już dobrze znająca się na komputerach, poduczyła się trochę i została ekspertem. Wykorzystała nowo nabytą wiedzę, żeby wytropić napastnika – który wciąż przysyłał jej maile, wspominając napaść – i postawić go przed sądem. Potem zrezygnowała z dotychczasowej pracy i wstąpiła do policji.

Teraz, chociaż Baltrus nosiła mundur i pracowała na pełnym etacie, była nieoficjalnym ekspertem komputerowym w okręgu. Nikt oprócz Perlmuttera nie znał jej historii. Taki warunek postawiła, ubiegając się o tę pracę.

– Masz coś? – zapytał.

Veronique Baltrus uśmiechnęła się. Miała miły uśmiech.

Perlmutter był nią urzeczony inaczej niż inni. Było to coś więcej niż pociąg płciowy. Od śmierci Marion Veronique Baltrus była pierwszą kobietą, do której coś czuł. Nie próbował tego rozwijać. To byłoby nieprofesjonalne. Nieetyczne.

I, prawdę mówiąc, Veronique była dla niego po prostu nieosiągalna.

W skazała na korytarz, gdzie stała Charlaine Swain.

– Chyba powinniśmy jej podziękować.

– Jak to?

– Al Singer.

Sykes powiedział Charlaine, że takie nazwisko podał Eric Wu, udając posłańca z przesyłką. Kiedy Charlaine zapytała, kim jest Al Singer, Sykes trochę się zmieszał i oświadczył, że nie zna nikogo takiego. Powiedział, że otworzył drzwi, wiedziony ciekawością.

– Myślałem, że Al Singer to fikcyjne nazwisko – powiedział Perlmutter.

– Tak i nie. Bardzo dokładnie przejrzałam twardy dysk w komputerze pana Sykesa. Wpisał się na stronę witryny towarzyskiej i dosyć regularnie korespondował z niejakim Alem Singerem.

Perlmutter skrzywił się.

– Witryna gejów?

– Właściwie biseksualistów. Czy to jakiś problem?

– Nie. A więc Al Singer był jego internetowym kochankiem?

– Al Singer nie istnieje. To pseudonim.

– Czy to nie powszechnie przyjęta praktyka, szczególnie na witrynach homoseksualistów? Używanie pseudonimów?

– Owszem – przyznała Veronique. – Chcę jednak coś zauważyć. Ten wasz pan Wu udawał, że ma jakąś przesyłkę.

Wymienił nazwisko Singer. Skąd Wu mógł wiedzieć o Alu Singerze, jeśli nie…

– Chcesz powiedzieć, że Eric Wu to Al Singer?

Baltrus skinęła głową i oparła dłonie na biodrach.

– Tak, sądzę, że tak. Oto, co sądzę: Wu używa sieci. Posługuje się nazwiskiem Al Singer. W ten sposób nawiązuje kontakty z różnymi ludźmi, potencjalnymi ofiarami. I tak też poznaje Freddy'ego Sykesa. Wdziera się do jego domu i na niego napada. Moim zdaniem zamierzał zabić Sykesa.

– Myślisz, że już to robił?

– Tak.

– Zatem uważasz, że to jakiś seryjny morderca seksualny?

– Tego nie wiem. Jednak to by pasowało do tego, co znalazłam w komputerze.

Perlmutter zastanowił się.

– Czy ten Al Singer miał w sieci innych partnerów?

– Jeszcze trzech.

– Czy któryś z nich został napadnięty?

– Nie, na razie nie. Wszyscy są cali i zdrowi.

– No to dlaczego sądzisz, że to seryjny zabójca?

– Za wcześnie twierdzić, że nim jest lub nie. Jednak Charlaine Swain oddała nam ogromną przysługę. Wu używał komputera Sykesa. Zapewne zamierzał go później zniszczyć, ale Charlaine zmusiła go do ucieczki, zanim zdążył to zrobić.

Teraz składam wszystko do kupy, ale jestem pewna, że posługiwał się jeszcze innym pseudonimem sieciowym. Na razie nie wiem jakim, ale korzystał z yenta-match.com. To witryna kojarząca Żydów.

– Skąd wiemy, że to nie był Freddy Sykes?

– Ponieważ ten, kto wchodził na tę stronę, robił to w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin.

– Zatem to musiał być Wu.

– Tak.

– Nadal nie rozumiem. Po co korzystał z innej witryny towarzyskiej?

– Żeby znaleźć więcej ofiar – wyjaśniła. – Oto, jak moim zdaniem było: ten Eric Wu używał mnóstwa różnych nazwisk, osobowości i różnych witryn towarzyskich. Kiedy raz wykorzystał któryś z pseudonimów, na przykład Ala Singera, już nigdy więcej do niego nie wracał. Podał się za Ala Singera, żeby dopaść Freddy'ego Sykesa. Z pewnością zdaje sobie sprawę z tego, że dochodzenie to wykaże.

– Zatem nie będzie się już podawał za Ala Singera.

– Właśnie. Posługiwał się jednak innymi pseudonimami na innych stronach internetowych. Mógł wybrać następną ofiarę.

– Masz już jakieś nazwiska?

– Jestem blisko – powiedziała Baltrus. – Potrzebny mi tylko nakaz przeszukania zasobów yenta-match.com.

– Myślisz, że sędzia go wystawi?

– Jedyną znaną nam osobą, z którą kontaktował się Wu, jest użytkownik witryny yenta-match. Myślę, że szukał następnej ofiary. Jeśli uda nam się uzyskać wykaz nazwisk, których używał, oraz listę osób, z którymi się kontaktował…

– Szukaj dalej.

– Już się robi.

Veronique Baltrus pospiesznie wyszła. Chociaż nie powinien, w końcu był jej zwierzchnikiem, Perlmutter odprowadził ją tęsknym spojrzeniem, tak bardzo przypominała mu Marion.

32

Dziesięć minut później szofer Carla Vespy, ten okropny Cram, spotkał Grace dwie przecznice od szkoły.

Przybył pieszo. Grace nie wiedziała, jak się tu znalazł i gdzie zostawił samochód. Stała koło auta, spoglądając z daleka na szkołę, kiedy ktoś klepnął ją w ramię. Podskoczyła i serce podeszło jej do gardła. Kiedy odwr6ciła się i ujrzała jego twarz… No cóż, trudno powiedzieć, że był to krzepiący widok.

Cram uniósł brwi.

– Dzwoniła pani?

– Skąd pan się tu wziął?

Cram pokręcił głową. Teraz, kiedy mogła dobrze mu się przyjrzeć, wydawał się jeszcze bardziej odrażający niż poprzednio. Był dziobaty. Jego nos i usta wyglądały jak pysk jakiegoś zwierzęcia, z przyklejonym uśmiechem morskiego drapieżnika. Cram był starszy niż się zdawało, zapewne zbliżał się do sześćdziesiątki. Mimo to był żylasty i krzepki. Miał to ponure spojrzenie, które zawsze przypisywała psychopatom, ale w tym momencie dziwnie krzepiące. Oto facet, którego dobrze mieć obok siebie w okopie i nigdzie indziej.

– Chcę usłyszeć wszystko – powiedział.

Grace zaczęła od Scotta Duncana i doszła do zakupów w supermarkecie. Powiedziała mu, co powiedział nieogolony mężczyzna, zanim zniknął między półkami, a potem trzymał w ręku pudełko śniadaniowe z Batmanem. Cram żuł wykałaczkę. Miał smukłe palce. I za długie paznokcie.

– Jak wyglądał?

Opisała go najlepiej jak umiała. Kiedy skończyła, Cram wypluł wykałaczkę i pokręcił głowę.

– Naprawdę? – zapytał.

– Słucham?

– Kurtka Members Only? Który mamy rok, tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty szósty?

Grace się nie roześmiała.

– Teraz jest już pani bezpieczna – zapewnił. – Dzieci też.

Wierzyła mu.