Выбрать главу

Żeby jednak wszystko było jasne, zajmuję się tym całkowicie nieoficjalnie.

Popatrzyli sobie w oczy.

– W ciąż coś przede mną ukrywasz – powiedziała Grace.

Zawahał się.

– Co to takiego?

– Jedno musimy sobie wyjaśnić. – Duncan wstał, znowu przesunął dłonią po włosach i odwrócił głowę. – W tym momencie oboje usiłujemy znaleźć twojego męża. Zawarliśmy chwilowe przymierze. Jednak w rzeczywistości mamy różne cele.

Nie będę cię okłamywał. Co będzie, kiedy znajdziemy Jacka? No wiesz, czy nadal oboje będziemy chcieli poznać prawdę.

– Ja chcę tylko odzyskać męża.

Skinął głową.

– To miałem na myśli, mówiąc o różnych celach. I o naszym tymczasowym przymierzu. Ty chcesz odzyskać męża. Ja chcę dostać mordercę mojej siostry.

Dopiero teraz spojrzał jej w oczy. Zrozumiała.

– I co teraz? – zapytała.

Wyjął tajemniczą fotografię i pokazał ją Grace. Uśmiechnął się.

– No co?

– Znam nazwisko tej rudej na zdjęciu – powiedział Scott Duncan.

Czekała.

– Nazywa się Sheila Lambert. Studiowała na uniwersytecie Vermont w tym samym czasie co twój mąż… – Wskazał Jacka, a potem przesunął palec w prawo. – I Shane Alworth.

– Gdzie ona jest?

– W tym rzecz, Grace. Nikt nie wie.

Zamknęła oczy. Przeszedł ją dreszcz.

– Posłałem tę fotografię na uczelnię. Emerytowany dziekan ją rozpoznał. Rozpocząłem poszukiwania, ale nie znalazłem jej. W ciągu ostatnich dziesięciu lat Sheila Lambert nie dała żadnego znaku życia, żadnych zeznań podatkowych, numeru ubezpieczenia, niczego.

– Tak samo jak Shane Alworth.

– Dokładnie tak jak Shane.

Grace spróbowała to poskładać.

– Pięć osób z tej fotografii. Jedna, twoja siostra, została zamordowana. Dwie inne, Shane Alworth i Sheila Lambert, od lat nie dały znaku życia. Czwarta, mój mąż, uciekł za morze, a teraz zaginął. A ostatnia, no cóż, wciąż nie wiemy, kto to jest.

Duncan skinął głową.

– I co nam to daje?

– Mówiłem ci, że rozmawiałem z matką Shane'a Alwortha.

– Z tą mającą kiepskie pojęcie o geografii?

– Kiedy odwiedziłem ją pierwszy raz, nic nie wiedziałem o tym zdjęciu, o twoim mężu i innych sprawach. Teraz zamierzam pokazać jej tę fotografię. Chcę zobaczyć, jak zareaguje.

I chcę, żebyś przy tym była.

– Dlaczego?

– Mam przeczucie, nic więcej. Evelyn Alworth jest starą kobietą. Jest pobudliwa i myślę, że przestraszona. Po raz pierwszy byłem tam jako śledczy. Może… sam nie wiem, ale może jeśli pojawisz się tam jako zatroskana matka, to zmieni jej nastawienie.

Grace zawahała się.

– Gdzie ona mieszka?

– Ma mieszkanie własnościowe w Bedminster. Powinniśmy tam dojechać w niecałe pół godziny.

Cram znów pojawił się w polu widzenia. Scott Duncan wskazał go ruchem głowy.

– A co z tym strasznym facetem? – zapytał.

– Teraz nie mogę z tobą jechać.

– Dlaczego?

– Mam dzieci. Nie mogę ich tak zostawić.

– Zabierz je ze sobą. Tam jest plac zabaw. Nie zabawimy długo.

Cram stanął w drzwiach. Skinął na Grace. Przeprosiła i podeszła do niego. Scott Duncan został na fotelu.

– O co chodzi? – zapytała Crama.

– Emma. Jest na górze i płacze.

Grace znalazła córkę w klasycznej pozie: na brzuchu, z głową nakrytą poduszką. Spod poduszki słychać było stłumione łkanie.

Emma już od dawna tak nie płakała. Grace usiadła na brzegu łóżka. Wiedziała, o co chodzi. W końcu Emma uspokoiła się na tyle, żeby zapytać, gdzie jest tatuś. Grace powiedziała jej, że wyjechał w interesach. Emma na to, że jej nie wierzy, że to kłamstwo, chce dowiedzieć się prawdy. Grace powtórzyła, że Jack wyjechał służbowo. Wszystko jest w porządku. Emma naciskała. Gdzie jest tatuś? Dlaczego nie dzwoni? Kiedy wróci do domu? Grace udzielała odpowiedzi, które wydawały jej się bardzo wiarygodne: jest bardzo zajęty, podróżuje po Europie, teraz jest w Londynie, nie wiadomo, jak długo tam zostanie, dzwonił, kiedy Emma spała, pamiętaj, że Londyn leży w innej strefie czasowej.

Czy Emma w to uwierzyła? Kto wie?

Specjaliści od wychowywania dzieci – ci występujący w kablowej telewizji wymuskani, gadający jak po lobotomii faceci z doktorskimi dyplomami – zapewne cmokaliby z ubolewaniem, ale Grace nie należała do tych rodziców, którzy mówią swoim dzieciom wszystko. Matka przede wszystkim powinna chronić swoje dzieci. Emma nie była jeszcze na tyle duża, żeby uporać się z prawdą. Krótko mówiąc, oszustwo jest niezbędnym elementem wychowania. Oczywiście Grace mogła się mylić i zdawała sobie z tego sprawę, ale w tym starym powiedzeniu jest wiele prawdy: do dzieci nie ma instrukcji. Wszyscy popełniamy błędy. Wychowywanie dzieci to czysta improwizacja.

Kilka minut później kazała Maxowi i Emmie szykować się do wyjścia. Pojadą na wycieczkę. Dzieci złapały GameBoye i rozsiadły się na tylnym siedzeniu auta. Scott Duncan zamierzał usiąść obok kierowcy. Cram zastąpił mu drogę.

– Jakiś problem? – zapytał Duncan.

– Zanim odjedziecie, chcę porozmawiać z panią Lawson.

Zostań pan tutaj.

Duncan zasalutował. Cram obrzucił go spojrzeniem, które mogłoby zamrozić wodę w rurach. Poszedł z Grace do pokoju na tyłach domu. Zamknął drzwi.

– Nie powinna pani z nim jechać.

– Być może. Jednak muszę.

Cram przygryzł dolną wargę. Nie podobało mu się to, ale rozumiał.

– Nosi pani torebkę?

– Tak.

– Chcę ją zobaczyć.

Pokazała mu ją. Cram wyjął zza pasa pistolet. Broń była mała jak zabawka.

– To glock model dwadzieścia sześć, kaliber dziewięć milimetrów.

Grace podniosła ręce.

– Nie chcę go.

– Niech pani trzyma go w torebce. Można go również nosić w kaburze na łydce, ale do długich spodni.

– Nigdy w życiu nie strzelałam.

– Rola doświadczenia jest mocno przeceniana. Trzeba wycelować w środek piersi i nacisnąć spust. To nie jest skomplikowane.

– Nie lubię broni.

Cram pokręcił głową.

– Co?

– Może się mylę, ale zdaje się, że ktoś dzisiaj groził pani córce?

To dało jej do myślenia. Cram włożył broń do torebki.

Grace nie protestowała.

– Jak długo was nie będzie? – zapytał Cram.

– Najwyżej parę godzin.

– Pan Vespa przyjedzie o siódmej. Mówił, że koniecznie musi z panią porozmawiać.

– Będę tu.

– Jest pani pewna, że temu Duncanowi można ufać?

– Nie jestem pewna. Jednak sądzę, że będę przy nim bezpieczna.

Cram skinął głową.

– Pozwoli pani, że się upewnię?

– Jak?

Cram nie odpowiedział. Odprowadził ją do samochodu. Scott Duncan rozmawiał przez telefon. Grace nie spodobał się wyraz jego twarzy. Na ich widok zakończył rozmowę.

– Co się stało?

Scott Duncan pokręcił głową.

– Możemy już jechać?

Cram podszedł do niego. Duncan nie cofnął się, ale wyraźnie drgnął. Cram zatrzymał się tuż przed nim, wyciągnął rękę i zachęcająco poruszył palcem.

– Chcę zobaczyć pański portfel.

– Słucham?

– Czy ja wyglądam na kogoś, kto lubi powtarzać?

Scott Duncan zerknął na Grace. Kiwnęła głową. Cram wciąż poruszał palcem. Duncan dał mu portfel. Cram szybko przejrzał zawartość, robiąc notatki.

– Co pan robi? – zapytał Duncan.

– Kiedy odjedziecie, panie Duncan, zamierzam pana sprawdzić. – Podniósł głowę. – A gdyby pani Lawson stała się jakaś krzywda, moja reakcja byłaby… – Cram zamilkł na chwilę, zdając się szukać odpowiedniego słowa. – Nieproporcjonalna. Czy wyrażam się jasno?