Выбрать главу

Zakochali się. Ona malowała. On pracował w winnicy Saint-Emilion niedaleko Bordeaux. Mieszkali w Saint-Emilion, aż Grace zaszła w ciążę. Wtedy coś zaczęło ją ciągnąć do ojczyzny. Chociaż może to zabrzmi patetycznie, zapragnęła wychować swoje dzieci w kraju ludzi wolnych i dzielnych. Jack chciał zostać, ale Grace nalegała. Teraz zastanawiała się dlaczego.

Minęło pół godziny. Grace wślizgnęła się pod kołdrę i czekała. Dziesięć minut później usłyszała odgłos zapuszczanego silnika. Wyjrzała przez okno.

Samochód Jacka odjeżdżał spod domu.

Wiedziała, że lubił robić zakupy w nocy, kiedy nie ma kolejek, szczególnie w sklepach spożywczych. Taki nocny wypad nie był dla niego czymś niezwykłym. Niezwykłe było tylko to, że nie powiedział jej, że jedzie na zakupy, i nie zapytał, co trzeba kupić.

Grace spróbowała zadzwonić na jego komórkę, ale odezwała się poczta głosowa. Usiadła i czekała. Nie wracał. Próbowała czytać. Słowa rozpływały się jej w oczach. Dwie godziny później znów spróbowała zadzwonić do Jacka. Ponownie odezwała się poczta głosowa. Zajrzała do dzieci. Mocno spały, pogrążone w błogiej nieświadomości.

Nie mogąc tego dłużej znieść, Grace zeszła na dół. Przejrzała zawartość koperty ze zdjęciami.

Fotografia znikła.

2

Większość ludzi przegląda ogłoszenia towarzyskie, szukając partnerów na randkę.

Eric Wu szukał ofiar.

Miał siedem różnych kont pocztowych założonych na nazwiska siedmiu fikcyjnych osób – zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Z każdej z tych skrzynek prowadził korespondencję z co najmniej sześcioma potencjalnymi celami. Trzy konta były standardowe, dla osób w dowolnym wieku. Dwa dla samotnych po pięćdziesiątce. Jedno dla homoseksualistów. I ostatnie dla lesbijek szukających poważnych związków.

Wu nieustannie flirtował w sieci z czterdziestoma, a nawet pięćdziesięcioma osobami. Powoli je poznawał. Większość zachowywała ostrożność, ale był na to przygotowany. Eric Wu należał do ludzi cierpliwych. W końcu ze strzępów informacji i tak złoży całość, po czym zdecyduje, czy podtrzymać znajomość, czy też zerwać kontakty.

Z początku korespondował tylko z kobietami. W teorii były najłatwiejszymi ofiarami. Jednak Eric Wu, który nie czerpał ze swej pracy żadnych seksualnych korzyści, zdał sobie sprawę z tego, że pomija cały ogromny obszar, którego mieszkańcy nie przejmują się tak bardzo swoim bezpieczeństwem. Na przykład mężczyzna nie boi się gwałtu. Nie obawia się natrętnych adoratorów. Mężczyzna jest mniej ostrożny, a to czyni go łatwiejszą ofiarą.

Wyszukiwał samotne osoby. Jeśli miały dzieci, nie nadawały się. Jeżeli miały mieszkających w pobliżu krewnych, nie nadawały się także. Odpadali również ci, którzy mieli sublokatorów, poważne stanowiska, zbyt wielu przyjaciół. Wu szukał samotnych z wyboru, unikających bliskich związków, które łączą większość ludzi z resztą społeczeństwa. A teraz potrzebował kogoś mieszkającego blisko domu Lawsonów.

Znalazł odpowiednią ofiarę w osobie niejakiego Freddy'ego Sykesa.

Freddy Sykes pracował dla sporej firmy z Waldwick, w stanie New Jersey, zajmującej się rozliczeniami podatkowymi. Miał czterdzieści osiem lat. Jego rodzice nie żyli. Nie miał rodzeństwa. Flirtując z nim w sieci na witrynie BiMen.com, Wu dowiedział się, że Freddy opiekował się matką do jej śmierci i nie miał czasu na bliskie związki. Kiedy zmarła przed dwoma laty, Freddy odziedziczył dom w Ho-Ho-Kus, zaledwie pięć kilometrów od rezydencji Lawsonów. Przesłane pocztą elektroniczną zdjęcie świadczyło o tym, że prawdopodobnie ma lekką nadwagę, a włosy czarne jak węgiel, rzadkie, starannie zaczesane na bok. Jego uśmiech wyglądał na wymuszony, nienaturalny, jak grymas na moment przed spadającym ciosem.

Przez trzy ostatnie tygodnie Freddy flirtował w sieci z niejakim Alem Singerem, pięćdziesięciosześcioletnim emerytowanym menedżerem Exxonu, który był żonaty przez dwadzieścia sześć lat, zanim przyznał, że ma ochotę „poeksperymentować”. Ten Al Singer nadal kochał swoją żonę, lecz ona nie rozumiała jego potrzeby obcowania z mężczyznami i kobietami. Al lubił podróże po Europie, dobre jedzenie i telewizyjne transmisje sportowe. Podszywając się pod Ala Singera, Wu wykorzystał zdjęcie ściągnięte z witryny YMCA. Jego Al Singer był dobrze zbudowany, ale niezbyt przystojny. Ktoś bardziej urodziwy mógłby wzbudzić podejrzenia Freddy'ego. Wu chciał, żeby ofiara połknęła haczyk. To był klucz do sukcesu.

Sąsiadami Freddy'ego Sykesa były głównie młode małżeństwa, które nie zwracały na niego uwagi. Jego dom niczym nie wyróżniał się spośród innych. Teraz Wu patrzył, jak drzwi garażu Sykesa otwierają się, sterowane elektronicznie. Garaż był połączony z resztą domu. Można było wjechać i wyjechać, nie pokazując się sąsiadom. Doskonale.

Wu odczekał dziesięć minut i zadzwonił do drzwi.

– Kto tam?

– Przesyłka dla pana Sykesa.

– Co za przesyłka?

Freddy Sykes nie otworzył drzwi. Dziwne. Mężczyźni zwykle otwierają. To również jest jednym z powodów tego, że są łatwiejszymi ofiarami niż kobiety. Nadmierna pewność siebie. Wu zauważył wizjer. Sykes niewątpliwie obserwował dwudziestosześcioletniego, dobrze zbudowanego Koreańczyka w luźnych spodniach. Może zauważył kolczyki w uszach Wu i narzekał w duchu, że dzisiejsza młodzież tak kaleczy swoje ciała. A może kręcą go muskuły i kolczyki. Kto wie?

– Z Topfit Chocolate – powiedział Wu.

– Od kogo?

Wu udał, że ponownie czyta kartkę.

– Od pana Singera.

Udało się. Wu usłyszał trzask odsuwanej zasuwy. Popatrzył na boki. Nikogo. Freddy Sykes z uśmiechem otworzył drzwi. Wu nie wahał się ani sekundy. Złożył palce i uderzył nimi w szyję Sykesa, niczym ptak dziobem. Freddy runął na podłogę. Jak na człowieka o takiej tuszy, Wu poruszał się niezwykle szybko. Wślizgnął się do środka i zamknął drzwi.

Freddy Sykes leżał na wznak, ściskając rękami szyję. Próbował krzyknąć, lecz z jego gardła wydobywały się tylko ciche piski. Wu pochylił się i obrócił go na brzuch. Freddy próbował się opierać. Wu wyciągnął mu koszulę ze spodni. Freddy kopnął go. Wu wprawnie przesunął palcami po jego kręgosłupie, aż odnalazł właściwe miejsce między czwartym a piątym kręgiem. Freddy nadal wierzgał. Wu usztywnił wskazujący palec i kciuk, PO czym wbił je jak bagnety w jego ciało, niemal przebijając skórę.

Freddy zesztywniał.

Wu nacisnął jeszcze mocniej, powodując lekkie przemieszczenie kręgów. Wbijając palce jeszcze głębiej, chwycił i pociągnął. Coś w krzyżu Freddy'ego trzasnęło jak struna gitary.

Przestał wierzgać.

Przestał się ruszać.

Jednak Freddy Sykes żył. Dobrze. Właśnie tego chciał Wu. Kiedyś zabijał ofiary od razu, ale teraz już się nauczył. Żywy Freddy mógł zadzwonić do swojego szefa i powiedzieć, że bierze urlop. Żywy mógł podać swój PIN, gdyby Wu chciał podjąć pieniądze z bankomatu. Żywy mógł rozmawiać przez telefon, gdyby ktoś do niego zadzwonił.

I dopóki żył, Wu nie musiał przejmować się odorem rozkładu.

Wu wepchnął knebel w usta Freddy'ego i zostawił go nagiego w wannie. Silnie naciskając kręgosłup, doprowadził do przemieszczenia dwóch kręgów. Tego rodzaju przemieszczenie ma poważne konsekwencje, ale nie dochodzi do przerwania rdzenia kręgowego. Wu sprawdził rezultaty. Freddy nie mógł poruszać nogami. Wprawdzie mięśnie barków nadal miał sprawne, ale nie był w stanie ruszać rękami i przedramionami. Najważniejsze, że wciąż mógł oddychać.