Zmieni nazwisko. Zapuści brodę. Ufarbuje włosy. Nie sądził, żeby to zupełnie zmieniło jego rysopis i pozwoliło mu uciec od ostatnich piętnastu lat. Może było to naiwnością z jego strony, ale Wade Larue wciąż uważał, że może zostać aktorem. Nadal miał talent. Wciąż miał tę nieziemską charyzmę. Dlaczego nie miałby spróbować? Jeśli się nie uda, podejmie stałą pracę. Nie bał się ciężkiej pracy. Znów znajdzie się w wielkim mieście.
Będzie wolny.
Jednak Wade Larue nie poszedł prosto na dworzec.
Więzy z przeszłością były zbyt silne. Nie mógł tak po prostu wyjechać. Zatrzymał się przecznicę dalej. Zobaczył autobusy wjeżdżające na wiadukt. Patrzył na nie przez chwilę, a potem skręcił w kierunku budek telefonicznych.
Musi wykonać jeszcze jeden telefon. Musi dowiedzieć się jeszcze czegoś.
A teraz, godzinę później, miał lufę pistoletu wciśniętą w to miękkie wgłębienie pod uchem. To zabawne, o czym człowiek myśli na moment przed śmiercią. To miękkie wgłębienie było jednym z ulubionych splotów nerwowych Erica Wu. Azjata wytłumaczył mu, że sama znajomość tego miejsca jest całkowicie bezużyteczna. Nie wystarczy wepchnąć tam palca i nacisnąć. To może zaboleć, ale nie obezwładni przeciwnika.
No i tak. To żałosne wspomnienie, nie budzące już nawet żalu, było ostatnią myślą Wade'a Larue, zanim kula przeszyła mu mózg i pozbawiła go życia.
51
Dellapelle zaprowadził Perlmuttera do piwnicy. Było tam wystarczająco jasno, ale Dellapelle mimo to zapalił latarkę.
Wskazał na posadzkę.
– Tam.
Perlmutter spojrzał na beton i przeszedł go dreszcz.
– Myślisz to samo co ja? – zapytał go Dellapelle.
– Może… – Perlmutter urwał, usiłując dopasować ten fakt do pozostałych. – Może Jack Lawson nie był jedynym przetrzymywanym tu więźniem?
Dellapelle skinął głową.
– Tylko gdzie jest ten drugi facet?
Perlmutter nie odpowiedział. Patrzył na posadzkę. Ktoś z pewnością był tu przetrzymywany. Ktoś, kto znalazł jakiś kamyk i wyskrobał na betonie dwa słowa, dużymi literami.
Nazwisko kolejnej osoby z tego dziwnego zdjęcia, nazwisko, które niedawno wymieniła Grace Lawson:
SRANE ALWORTR
Charlaine Swain zaczekała i pomogła Grace wrócić do pokoju. Obie milczały, co bardzo odpowiadało Grace. Zastanawiała się nad tym. Zastanawiała się nad wieloma sprawami. Na przykład, dlaczego Jack uciekł przed laty za morze.
Dlaczego nigdy nie ruszył tego funduszu powierniczego, dlaczego pozwolił siostrze i ojcu zarządzać swoją częścią.
Zastanawiała się, dlaczego wyjechał niedługo po bostońskiej masakrze. Myślała o Geri Duncan, dlaczego zginęła dwa miesiące później. A także o tym, chyba najwięcej, czy spotkanie z Jackiem we Francji, ich miłość, były tylko zbiegiem okoliczności.
Już nie zastanawiała się, czy to wszystko się ze sobą wiąże.
Wiedziała, że tak. Kiedy dotarły do pokoju Grace, Charlaine pomogła jej położyć się do łóżka. Potem odwróciła się, żeby odejść.
– Chcesz zostać kilka minut? – zapytała Grace.
Charlaine skinęła głową.
– Chętnie.
Rozmawiały. Zaczęły od tego, co ich łączy, czyli od dzieci, ale było jasne, że żadna nie chce poprzestać na tym temacie.
Godzina minęła w mgnieniu oka. Grace nie pamiętała o czym właściwie mówiły. Mimo to była jej wdzięczna za to.
Dochodziła druga w nocy, gdy zadzwonił telefon przy łóżku Grace. Przez moment obie ze zdziwieniem patrzyły na aparat.
Potem Grace wyciągnęła rękę i podniosła słuchawkę.
– Halo?
– Otrzymałem twoją wiadomość. O Allaw i Still Night.
Rozpoznała ten głos. Jimmy X.
– Gdzie jesteś?
– W szpitalu. Na dole. Nie chcą mnie wpuścić.
– Zaraz zejdę.
W holu szpitala było cicho.
Grace nie wiedziała, jak ma to rozegrać. Jimmy X siedział z łokciami opartymi o uda. Nie podniósł głowy, gdy Grace kuśtykała w jego stronę. Recepcjonistka czytała gazetę. Ochroniarz cicho pogwizdywał. Grace zastanawiała się, czy potrafiłby ją obronić. Nagle pożałowała, że nie ma już broni.
Zatrzymała się przed Jimmym X i czekała. Podniósł głowę.
Spojrzał jej w oczy i nagle zrozumiała. Nie znała szczegółów.
Tylko ogólne zarysy. Jednak wiedziała.
Zapytał prawie błagalnie:
– Skąd się dowiedziałaś o Allaw?
– Mój mąż.
Jimmy zrobił zdziwioną minę.
– Moim mężem jest Jack Lawson.
– John? – wyszeptał.
– Chyba wtedy używał tego imienia. Teraz leży na górze.
Prawdopodobnie umrze.
– Mój Boże…
Jimmy ukrył twarz w dłoniach – Wiesz, co zawsze mnie niepokoiło? – zapytała Grace.
Nie odpowiedział.
– Twoja ucieczka. To nie. zdarza się często, żeby gwiazda rocka tak rezygnowała z kariery. Są plotki o Elvisie lub Jimie Morrisonie, ale to dlatego, że obaj nie żyją. Był taki film, Eddie and Cruisers, ale to był tylko film. W rzeczywistości… no cóż, jak już powiedziałam, Who nie rozpadli się po zajściach w Cincinnati. A Stonesi po tragedii na Altamont Raceway.
Więc dlaczego, Jimmy? Dlaczego zniknąłeś?
Nadal miał opuszczoną głowę.
– Wiem o tej historii z Allaw. To tylko kwestia czasu, zanim ktoś inny też na to wpadnie.
Czekała. Odsunął dłonie od twarzy i splótł palce. Spojrzał w kierunku ochroniarza. Grace o,:lało nie zrobiła kroku w tył, ale się powstrzymała.
– Czy wiesz, dlaczego koncerty rockowe zwykle zaczynały się z opóźnieniem? – zapytał Jimmy.
To pytanie zbiło ją z tropu.
– Co?
– Pytałem…
– Słyszałam, o co pytałeś. Nie, nie wiem.
– Dlatego, że byliśmy tak nagrzani: pijani, naćpani, co chcesz, że nasi organizatorzy potrzebowali czasu, żeby nas ocucić.
– Do czego zmierzasz?
– Tamtej nocy byłem półprzytomny od kokainy i alkoholu. Odwrócił wzrok, patrząc w dal przekrwionymi oczami. – Dlatego musieliście tak długo czekać. Dlatego tłum tak się niecierpliwił.
Gdybym był przytomny, gdybym punktualnie wyszedł na scenę…
Zamilkł i wzruszył ramionami.
Nie chciała dłużej słuchać tych usprawiedliwień.
– Opowiedz mi o Allaw.
– Nie mogę w to uwierzyć. – Pokręcił głową. – John Lawson jest twoim mężem? Jak to się mogło stać, do diabła?
Nie wiedziała. Zadawała sobie pytanie, czy kiedykolwiek się dowie. Czy ich obopólne zainteresowanie mogło być podświadome, wywołane tym, że oboje przeżyli tamtą straszną noc? Na moment wróciła myślami do spotkania z Jackiem na plaży. Czy było im przeznaczone, zapisane w gwiazdach, czy też zaplanowane? Czyżby Jack chciał spotkać się z kobietą, będącą symbolem bostońskiej masakry?
– Czy mój mąż był tamtej nocy na koncercie? – zapytała.
– A co, nie wiesz?
– Możemy to rozegrać na dwa sposoby, Jimmy. Mogę udawać, że wiem wszystko, a od ciebie oczekuję tylko potwierdzenia. Tak nie jest. Może nigdy nie dowiem się prawdy, jeśli mi nie powiesz. Może uda ci się ukryć twój sekret. Jednak będę szukała dalej. Tak samo jak Carl Vespa, Garrisonowie, Reedowie i Weiderowie.
Podniósł głowę i popatrzył na nią. Wyglądał jak zagubione dziecko.
– Jednak, i sądzę, że to jest ważniejsze, ty nie możesz już dłużej z tym żyć. Przyszedłeś do mojego domu, ponieważ potrzebujesz rozgrzeszenia. Wiesz, że nadszedł na nie czas.
Opuścił głowę. Grace usłyszała szloch, wstrząsający jego ciałem. Nie odzywała się. Nie położyła ręki na jego ramieniu.