Выбрать главу

– Rozumiem – powiedziała Sandra bez cienia strachu. Skąd o tym wiesz?

– Jimmy X powiedział, że jedna z tych kobiet była ruda to Sheila Lambert – a druga, ta, która go podjudzała, miała ciemne włosy. Geri Duncan była blondynką. Ty, Sandro, masz ciemne włosy.

Sandra Koval roześmiała się.

– I czego to ma dowodzić?

– Samo w sobie niczego. Nie wiem nawet, czy to jest istotne. Geri Duncan zapewne też tam była. Może to ona odwróciła uwagę Gordona Mackenziego, żebyście mogli wtargnąć za kulisy. Sandra Koval zbyła to niedbałym machnięciem ręki.

– Mów dalej, to interesujące.

– Mam przejść do sedna sprawy?

– Bardzo proszę.

– Zarówno Jimmy X jak i Gordon Mackenzie twierdzili, że twój brat został tamtej nocy postrzelony.

– Bo został. Leżał w szpitalu przez trzy tygodnie.

– W którym szpitalu?

Nie zawahała się, nie mrugnęła okiem, z niczym się nie zdradziła.

– Mass Generał.

Grace pokręciła głową. Sandra się skrzywiła.

– Chcesz mi powiedzieć, że sprawdziłaś wszystkie szpitale w Bostonie?

– Nie musiałam – powiedziała Grace. – Nie miał żadnej blizny.

Milczenie.

– Widzisz, Sandro, po ranie od kuli zostałaby blizna. To proste. Twój brat został postrzelony. Mój mąż nie miał żadnej blizny. Można to wyjaśnić tylko w jeden sposób.

Grace położyła dłonie na stole. Lekko się trzęsły.

– Nigdy nie byłam żoną twojego brata.

Sandra Koval milczała.

– Twój brat, John Lawson, został postrzelony tamtego wieczoru. Ty i Sheila Lambert pomogłyście mu uciec w zamieszaniu. Jednak był śmiertelnie ranny. Przynajmniej taką mam nadzieję, gdyż w przeciwnym razie oznaczałoby to, że go zabiłaś.

– Po co miałabym to robić?

– Ponieważ gdybyś zawiozła go do szpitala, personel zgłosiłby ranę postrzałową. Gdybyś pokazała się tam ze zwłokami, a nawet zostawiła je na ulicy, ktoś doszedłby do tego, gdzie byłaś, kiedy go zastrzelono. Jako obiecująca prawniczka byłaś przerażona. Założę się, że Sheila Lambert też. Po tym wszystkim rozpętało się piekło. Główny prokurator… do diabła z nim, nawet Carl Vespa wystąpił w telewizji, domagając się krwi. Tak samo jak wszystkie rodziny. Gdyby cię przyłapali, wylądowałabyś w areszcie lub gorzej.

Sandra Koval nadal milczała.

– Zadzwoniłaś do ojca? Zapytałaś go, co masz robić? Czy też skontaktowałaś się z jednym ze swoich dawnych klientów kryminalistów? A może sama pozbyłaś się ciała?

Sandra zachichotała.

– Masz bujną wyobraźnię, Grace. Mogę cię teraz o coś zapytać?

– Pewnie.

– Jeśli John Lawson umarł przed piętnastoma laty, to za kogo wyszłaś?

– Wyszłam za Jacka Lawsona – powiedziała Grace. Który wcześniej był znany jako Shane Alworth.

Grace uświadomiła sobie, że Bric Wu nie przetrzymywał w piwnicy dwóch mężczyzn. Tylko jednego. Tego, który się poświęcił, żeby ją uratować. Tego, który zapewne wiedział, że umrze, i chciał wyznać prawdę w jedyny dostępny mu sposób.

Sandra Koval prawie się uśmiechnęła.

– Niesamowita teoria.

– Którą łatwo będzie udowodnić.

Prawniczka odchyliła się do tyłu i skrzyżowała ręce na piersi.

– Czegoś w tym twoim scenariuszu nie rozumiem. Dlaczego po prostu nie ukryłam ciała mojego brata i nie upozorowałam jego ucieczki?

– Zbyt wiele osób zadawałoby pytania – odparła Grace.

– Przecież właśnie tak się stało z Shane'em Alworthem i Sheilą Lambert. Po prostu znikli.

– To prawda – przyznała Grace. – Może miało to coś wspólnego z waszym funduszem powierniczym.

Słysząc to, Sandra znieruchomiała.

– Funduszem?

– Znalazłam dokumenty w biurku Jacka. Pokazałam je pewnemu znajomemu. Wygląda na to, że twój dziadek podzielił ten fundusz na sześć części. Miał dwoje dzieci i czworo wnuków. Na moment zapomnijmy o pieniądzach. Porozmawiajmy o głosach. Wszyscy mieliście takie same udziały, po jednej szóstej, a wasz ojciec miał dodatkowe cztery procent. W ten sposób wasza rodzina miała kontrolny pakiet udziałów pięćdziesiąt dwa procent do czterdziestu ośmiu. Jednak, a nie jestem dobra w tych sprawach, więc proszę o cierpliwość, wasz dziadek chciał, żeby interes pozostał w rodzinie. Gdyby któreś z was umarło przed ukończeniem dwudziestu pięciu lat, jego udziały zostałyby rozdzielone pomiędzy pozostałych. Na przykład gdyby twój brat umarł tamtej nocy po koncercie, wasza strona rodziny, czyli ty i twój ojciec, już nie dysponowalibyście większością udziałów.

– Oszalałaś.

– Możliwe – przyznała Grace. – Powiedz mi jednak, Sandro, czym się kierowałaś? Obawą przed schwytaniem czy przed utratą kontroli nad rodzinnym interesem? Zapewne jednym i drugim. Tak czy inaczej, wiem, że skłoniłaś Shane'a Alwortha, żeby udawał twojego brata. Łatwo będzie to udowodnić. Wygrzebiemy stare zdjęcia. Możemy zrobić badanie DNA.

Chcę powiedzieć, że to już koniec.

Sandra zaczęła bębnić po stole czubkami palców.

– Gdyby to była prawda – powiedziała – człowiek, którego kochałaś, okłamywał cię przez te wszystkie lata.

– To prawda, jak by na to nie patrzeć. Jak udało ci się go namówić?

– To ma być retoryczne pytanie, tak?

Grace wzruszyła ramionami.

– Pani Alworth powiedziała mi, że byli biedni – ciągnęła Grace. – Nie mogła posłać młodszego syna, Paula, do college'u. Mieszkała w norze. Ja jednak podejrzewam, że posłużyłaś się groźbą. Jeśli jeden członek zespołu Allaw pójdzie na dno, wszyscy pozostali również. Pewnie myślał, że nie ma wyboru.

– Daj spokój, Grace. Naprawdę sądzisz, że taki biedny chłopak jak Shane Alworth mógł udawać mojego brata?

– A czy to było takie trudne? Jestem pewna, że ty i twój ojciec mu w tym pomogliście. Zdobycie dokumentów nie było żadnym problemem. Miałaś metrykę brata oraz stosowne papiery. Po prostu powiedziałaś, że ukradziono mu portfel. Potem poszło już łatwo. Wyrobił sobie nowe prawo jazdy, nowy paszport i wszystko, co było potrzebne. Znalazłaś nowego adwokata w Bostonie. Mój znajomy zauważył, że zrezygnowałaś z usług prawnika w Los Angeles, który nie wiedział, jak wyglądał John Lawson. Ty, twój ojciec i Shane przyszliście do jego biura z odpowiednimi dokumentami. Kto by coś kwestionował? Twój brat właśnie skończył uniwersytet Vermont, więc nie musiał pokazywać się tam w nowym wcieleniu. Shane mógł wyjechać za ocean. Gdyby ktoś go tam spotkał, no cóż, przedstawiłby się jako Jack i powiedział, że John Lawson to ktoś inny. To nie jest takie rzadkie nazwisko.

Grace czekała.

Sandra skrzyżowała ręce na piersi.

– Czy teraz powinnam się załamać i złożyć zeznanie?

– Ty? Nie, nie sądzę. Tylko przestań udawać. Sama wiesz, że to już koniec. Bez problemu można udowodnić, że mój mąż nie był twoim bratem.

Sandra Koval zamyśliła się na chwilę.

– Być może – powiedziała, starannie ważąc słowa. Nie jestem jednak pewna, czy popełniono tu jakieś przestępstwo.

– Jak to?

– Załóżmy, również hipotetycznie, że masz rację. Powiedzmy, że skłoniłam twojego męża, żeby udawał mojego brata. To było piętnaście lat temu. Kwestia przedawnienia. Moi kuzyni mogliby wytoczyć mi sprawę o bezprawne zarządzanie funduszem, ale woleliby uniknąć skandalu. Doszlibyśmy do porozumienia. A nawet gdyby to, co powiedziałaś, było prawdą, nie popełniłam żadnego poważnego przestępstwa. Gdybym tamtego wieczoru rzeczywiście była na koncercie, to przy tym całym szaleństwie, jakie rozpętało się później w mediach, kto mógłby mieć mi za złe, że się bałam?