Выбрать главу

-W brydża nie umiem.

-Ja też, bo trzeba zapamiętać zbyt wiele nieistotnych rzeczy. Pozostaje chyba poker.

Zaczęli szukać drobnych po kieszeniach. Holmes zawołał kelnera.

-Mają tu bardzo dobry koktajl owocowy, polecam.

-Skoro polecasz. - Schielke zaczekał, aż kelner odejdzie na bezpieczną odległość. - Załatwiłem kilka rozkazów ewakuaacji na Zachód, in blanco. Jeśli ktoś będzie dla nas miły, to poleci w bezpieczne miejsce, a jeśli ktoś będzie naszym wrogiem, to też poleci, ale do Berlina. Prosto w ręce pewnego bardzo nieprzyjemnego pana.

Holmes w lot złapał rysujące się możliwości.

-To cenna waluta - mruknął. - I cenna broń. Brawo.

-Dostanę też trochę brylantów, które będę sprzedawał złoczyńcom, czyli tobie, za słone pieniądze.

-Brawo. Ja też wyciągnę parę kamyków od moich szefów i kupię od ciebie wiele tajnych informacji.

-Do usług. Widzę, że interes zaczyna się kręcić.

Holmes rozdał karty. Obaj wrzucili do puli po kilka monet.

-Masz znajomości w kripo?

-Mhm.

-To wyciągnij jednego złego człowieka, który niesłusznie siedzi.

-Polityczny?

-A skąd! Zwykły złodziej, tyle że z górnej półki. Żona oferuje słuszną zapłatę w kamykach za pomoc w utrzymaniu małżeńskiego stadła w całości.

-Jutro wyjdzie na świeże powietrze.

Schielke zerknął na swoje karty. Dostał strita z ręki. Układ dość słaby, a poza tym czytelny od razu, bo przeciwnik widzi, że gracz niczego nie wymienia. Zostawił więc damę i waleta, resztę kart rzucił na stół. Obaj dołożyli do puli.

-Mam coś lepszego na oku, a sam nie mogę sięgnąć.

-Abwehra i NKWD zawsze razem - wyrwało się Schielkemu.

-Oczywiście. Pozwól, że opowiem ci dłuższą historię.

-Zamieniam się w słuch. - Z wymiany dostał dwie damy i szóstkę. W sumie miał więc w ręku trójkę dam. Zabębnił palcami w blat. Postawił pięć marek. Holmes podwyższył do dziesięciu.

-Pewien radca ma willę pod Breslau. Był bardzo sprytny, więc jego sejf pęczniał, szczególnie podczas akcji wywłaszczania Żydów. Ale i później jakoś sobie radził.

-Mówisz o nim w czasie przeszłym.

-Przesadził z pazernością. Rozstrzelali biedaka.

-No to mu wszystko skonfiskowali.

-Zabrali to, co trzymał w bankach. Zawartość sejfu wdowa sprytnie obroniła. Zresztą w ogóle była bardzo inteligentna. Podczas kiedy on trzymał pieniądze w bankach, ona, jak rasowa kobieta, inwestowała w biżuterię. A konkretnie w ten rodzaj, który i nas interesuje.

-O niej też mówisz w czasie przeszłym.

-Mhm. Otóż świętej pamięci wdowa, widząc, co się wokół święci, zrozumiała, że na jakiś czas będzie musiała uciec przed obcymi wojskami. Po wojnie wróci i odzyska zawartość. Tylko jak ukryć sejf, żeby nikt nie odkrył? Komu zaufać? Toż taki majster, gdy ona ucieknie, może wrócić sam albo z kolegami i langsam, langsam dobrać się do zawartości. A z drugiej strony, uciekać w nieznane ze skarbem pod pachą, też się nie da.

-Co wymyśliła?

Wyłożyli karty. Szlag! On miał trzy damy, a Holmes trzy króle. Szlag! Schielke zaczął tasować karty.

-Załatwiła do zrobienia remontu polskich robotników przymusowych.

-Co? Im zaufała?

-No coś ty, głupia nie była. Myślała tak, niech oni zakopią sejf bardzo głęboko, zamaskują wszystko, zabezpieczą, a ona wtedy oskarży ich o próbę zbiorowego gwałtu. I wszystkich natychmiast rozstrzelają.

-Sprytne.

-Nie do końca. Trzeba chyba Francuza, żeby nie zrozumiał, że jak każą zakopywać sejf i kamuflować, to znaczy, że się ruskiej armii już nie doczeka. Chłopaki zorientowali się natychmiast, o co chodzi, i po skończonej robocie wdowę zabili.

-Jak? Nie rozstrzelali ich na miejscu?

O Boże, to nie idioci. Pożar wybuchł nad ranem, kiedy oni siedzieli pod strażą w Breslau, po dniu wolnym od pracy. Akurat to właśnie oni byli poza wszelkimi podejrzeniami.

-Jakiś chemik musiał zostać zesłany na roboty?

-Tak właśnie.

Schielke rozdał i sprawdził swój układ. Dwie dwójki, as, siódemka i piątka. Rzucił na stół kolejne pięć marek. Siódemka i piątka do wymiany.

-Więc jedźmy tam.

-To nie takie proste. Willa znajduje się w pasie wojsk tyłowych Wehrmachtu. To jednostki złożone z kompanii wartowniczych. Staruszkowie, łamagi, podoficerowie techniczni z dawno nieistniejących jednostek i taka tam zbieranina. Jednak generał Krause doskonale wie, że Rosjanie uderzą z południa i z zachodu. Już niedługo wymienią te łazęgi na jednostki pierwszoliniowe. Ale... Najpierw trzeba się w spokoju umocnić, a dopiero potem wycofać staruszków. Tylko kilka dni ten teren będzie ziemią niczyją.

-I jak na tym skorzystamy?

Holmes uśmiechnął się wrednie.

-Ja będę dokładnie wiedział, kiedy pojawią się tam Ruscy. Co do dnia.

-Rozumiem. My musimy być tam trzy dni wcześniej.

-Tak.

Schielke dostał asa i czwórkę. Dwie pary, ale asowe. Znowu rzucił na stół pięć marek. Kątem oka obserwował tłumy na ulicy. Fotografowie i kronika filmowa już pojechali, więc ludzie gromadzili się w grupach i gorąco o czymś dyskutowali. Pewnie o tym, jak wygrać wojnę. Chryste, tę robotę kompania saperów wykonałaby pewnie w ciągu godziny. Ale saperów nie było. Zostali zatrudnieni przy umacnianiu bunkra gauleitera Hankego w jamie pod Liebichs Hóche. Okazało się, że bunkier nie jest odpowiednio zabezpieczony od góry, więc saperzy pruli teraz Ohlauer Stadtgraben i zawozili bruk na szczyt wzgórza. Dobre to. Schielke był przekonany, że gauleiter, który wyniesie się ze swojej siedziby w pałacu Hatzfeldów, i tak, jak tylko Sowieci wystrzelą po raz pierwszy, umknie w głąb Breslau. Ohlauer znajdzie się za blisko frontu.

No! Zgarnął pulę. Holmes też miał parę asów. Ale tylko jedną, niczym niepodpartą. Nagle Schielke palnął się w czoło.

-Cholera. Zapomniałem o czymś.

-O czym?

-Słuchaj, mundury, papiery, rozkaz wyjazdu mogę załatwić. Szczególnie teraz, kiedy moje akcje idą w górę. Ale...

-Ale co? - rzucił Holmes.

-Jak ja na kilka dni zwolnię się z pracy?

Holmes ukrył twarz w dłoniach. Przez dłuższą chwilę oddychał głęboko.

-No nie! Typowy Niemiec. - Potrząsał głową. - Wszystko załatwi na sicher. Ale jak on się zwolni z pracy, żeby rabować brylanty? To przecież wbrew regulaminowi.

Schielke sam zaczął się śmiać.

-To niby drobiazg. Ale jak?

-Weź zwolnienie lekarskie.

-Ale przecież jestem zdrowy!

Holmes załamał ręce.

-Powiedz lekarzowi, że chorujesz na „brylantiensis grandiosis”, co?

-No nie, ty chyba żartujesz!

Holmes oparł głowę na zwiniętych dłoniach i patrzył gdzieś w przestrzeń. Długą chwilę. Wreszcie przełknął ślinę.

-Dobrze. Skoro to takie ważne, jutro razem pójdziemy do lekarza i załatwię ci zwolnienie.

-Nie będę się zniżał do udawania chorego przed jakimś lekarzem.

-Dobrze - Holmes był wyjątkowo zgodny. - Powiesz prawdę.

-Akurat.

-Powiesz prawdę, że nic ci nie jest. Gdyby lekarz był Polakiem, to od razu wysłałby cię do psychiatryka. Ale będzie Niemcem. Da ci zwolnienie.

-To ciekawe, zobaczymy. - Schielke rzucił talię na stół. - Ty rozdajesz.

Przez cały czas myślał gorączkowo. Holmes miał rację. W sztabie krążyły plotki, że Krause zostanie odwołany, a jego miejsce zajmie von Ahlfen. Przyszły komendant Festung Breslau miał w walkach ulicznych ogromne doświadczenie, które zdobył podczas Powstania Warszawskiego. Niedługo zobaczą efekty jego wiedzy i to, czego nauczył się na własnych błędach w walce przeciwko Polakom. Pewnie każe zatarasować wszystkie wyloty kanałów, żeby uniknąć tak dramatycznych niespodzianek jak w Warszawie. Przygotuje do wypalenia narożne kamienice leżące na trasie ataku. W każdym razie z plotek wynikało, że dostał niezłą lekcję od AK, ale odrobił ją skwapliwie i teraz już wiedział, czego się bać. Popsuje system melioracyjny i zaleje tereny leżące na północy oraz wschodzie, czyniąc z nich obszar nieprzyjazny dla czołgów, manewrowania artylerią i natarcia. Rzeczywiście, uderzenie musiało przyjść z pozostałych dwóch kierunków. I naprawdę była ogromna szansa, że na kilka dni przedpola staną się terenem niczyim.