Выбрать главу

admirałowie Gerdagmar Schwartz, dowodząca pionem nawigacyjnym trzeciej floty, i szef

logistyki Anselmodesto Bonaventura. Po prawicy tego ostatniego miejsca zajmowali

generałowie Adambrose Wexler, z operacyjnego, Toshikochiyo Kaneda, zawiadujący

uzbrojeniem, i Achilleon Rulescu, odpowiadający za łączność. Patykowaty i wiecznie

bazgrzący po wirtualnym notesie kontradmirał Standriej Lee z lewej miał z kolei pieczę nad

stoczniami floty i jej mobilnymi jednostkami remontowo-naprawczymi. Wydział

bezpieczeństwa reprezentował siedzący z nim ramię w ramię pułkownik Modestiepan

Korolenko. Ostatnim z obecnych był znany już Rutcie wiceadmirał Allandreas Duarte,

zawiadujący wywiadem sektora.

– Niecały kwadrans temu rozmawiałem ponownie z Ziemią – zagaił Farland, gdy ostatni

z przybyłych oficerów zajął miejsce. – Niestety Rada podtrzymała wcześniejsze

postanowienia, tak więc nie pozostaje nam nic innego, jak podjąć zdecydowane próby

powstrzymania najeźdźców. – Uniósł dłoń, by uspokoić podwładnych, a gdy w końcu zamilkli,

dodał jeszcze: – Pułkownik Rutta przedstawi wam teraz założenia planu, nad którym

pracowaliśmy tej nocy. Jestem ciekaw waszych opinii, ale – znowu uniósł rękę – chcę je

usłyszeć dopiero po prezentacji, nie w trakcie.

Przyjęli jego słowa w ciszy, potakując szybko.

– Panie i panowie oficerowie. – Rutta też nie zamierzał przeciągać tej odprawy. – Rozkaz

Rady stawia nas w wyjątkowo trudnej sytuacji. Wszyscy wiemy, że otwarta walka z eskadrami

liniowców Obcych doprowadzi do szybkiej eksterminacji nie tylko mieszkańców tego sektora,

ale także trzeciej floty. Wykonując rozkaz 3-79/54, przegramy, dlatego zdecydowaliśmy się na

zastosowanie pewnego fortelu…

– Czy ja dobrze słyszę? – przerwała mu Schwartz. – Mówimy o obejściu bezpośrednich

dyrektyw Rady Najwyższej Senatu Federacji? Przecież to akt zdrady!

– Źle pani słyszy, admirale! – ryknął Farland, waląc pięścią w blat.

– Pułkownik wyraźnie… – Młoda jeszcze, niespełna sześćdziesięcioletnia postawna

brunetka o oliwkowej skórze i wydatnym nosie na pociągłej twarzy nie odpuszczała.

Theo uprzedzał Ruttę, że z nią mogą mieć największe kłopoty. Należała do nowego

pokolenia wyższych oficerów, które zbyt długo czekało na szansę udowodnienia własnej

przydatności, zwłaszcza na polu walki. Jego zdaniem była gotowa walczyć do ostatniego

człowieka, o ile jej samej nikt nie każe wsadzić krągłego dupska na pokład flagowca. A miał

szczerą ochotę na podobną zagrywkę.

– Milczeć! – wydarł się ponownie. – To odprawa dowództwa floty sektora, nie dyskusja

o dupie Maryni w kantynie!

Policzki jej zapłonęły, ale zmilczała. Usiadła wyniośle jak urażona księżniczka, dając mu

wzrokiem znać, że to jeszcze nie koniec.

– Wykonamy rozkaz Rady – zapewnił ją moment później Rutta – ale zrobimy to w taki

sposób, by nie stracić większości okrętów i ludzi. Wracając do tematu… Jeśli wielki admirał

ma rację, a jestem przekonany w dwustu procentach, że się nie myli, ostatnie ataki na

graniczne systemy są dopiero początkiem inwazji na znacznie szerszą skalę. – Nie zaszemrali

na jego słowa, każdy oficer przy zdrowych zmysłach musiał już o tym sam pomyśleć. –

Dotychczasowe akcje, w których brało udział po kilka liniowców, to klasyczny zwiad bojem.

Nie wiemy, ile czasu nam jeszcze zostało, ale jedno wydaje się pewne: jeśli chcemy

powstrzymać marsz Obcych, musimy totalnie zmienić strategię działania. – Pokiwali głowami,

to także było dla nich oczywiste. – Po pierwsze: wróg przeprowadził dokładne rozpoznanie.

W przeciwieństwie do nas wie, gdzie uderzać, i robi to z chirurgiczną precyzją. To może

również sugerować, że posiada agentów po tej stronie granicy. – Ostatnie stwierdzenie

poruszyło wielu z obecnych, zwłaszcza ludzi z wydziału bezpieczeństwa i wywiadu. Rutta nie

zwracał jednak na to uwagi. – Po drugie: jednostki Obcych dysponują osłonami i bronią,

o jakich możemy tylko pomarzyć. Aby mieć szanse na równą walkę z eskadrą kilku ich

liniowców, musielibyśmy rzucić do akcji kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt naszych

najcięższych okrętów wojennych z odpowiednią asystą. Mimo to w każdym niemal wariancie,

jaki sprawdziliśmy z wielkim admirałem, straty po naszej stronie byłyby ogromne. Chyba że

do akcji rzucilibyśmy naraz niemal wszystko, czym dysponujemy na Rubieżach. – Teraz nawet

Schwartz przytaknęła. To jej pasowało: gigantyczna bitwa, o której cała Galaktyka

pamiętałaby jeszcze przez stulecia. – Nie jestem jednak pewien, czy to najrozsądniejsze

rozwiązanie.

– Dlaczego? – zapytał Duarte.

Zrobił to bezwiednie, zanim pomyślał, i natychmiast skulił potężne ramiona, jakby

przygotowywał się na gniew Farlanda.

– Choćby dlatego, że właśnie o to może chodzić wrogowi – odpowiedział spokojnie Rutta.

– Jeśli skoncentrujemy trzecią flotę w jednym z pobliskich systemów, staniemy się łatwym

celem dla armady, która czai się gdzieś tam. – Wskazał palcem na miriady gwiazd skrzących

się poza linią wyznaczającą umowną granicę Federacji. – Wystarczy, że Obcy rzucą przeciw

nam dwadzieścia albo trzydzieści liniowców… – celowo zawiesił głos, by kolejne zdanie

zabrzmiało z należytą emfazą. – A przecież równie dobrze może ich być sto – dodał po chwili,

osiągając zamierzony efekt. Dając im czas na zastanowienie, zbudował odpowiednie napięcie.

Mógł więc spokojnie przejść do omówienia dalszych szczegółów. – Nie mamy bladego

pojęcia, jak liczną flotą dysponują Obcy, to prawda, ale tylko szaleniec mógłby uwierzyć, że te

dziesięć okrętów to cała ich potęga militarna. Ten atak został poprzedzony odpowiednim

rozpoznaniem. Czytając raporty, z pewnością zauważyliście, że wróg doskonale wie, jak

z nami walczyć. To nie przypadek sprawił, że już w pierwszym starciu liniowce uderzyły

w najsłabsze punkty Rutheforda. Wątpię zatem, by przeciwnik, który zna dokładnie nasz

potencjał obronny i naszą determinację, uwierzył w szanse pokonania Federacji dziesięcioma

okrętami wojennymi. Nawet przy tak ogromnej przewadze technologicznej, jaką dysponują

Obcy, ta wojna musiałaby się zakończyć ich sromotną przegraną. Federacja prędzej czy

później przerzuci tutaj sporą część pozostałych czterech flot, zmieniając diametralnie obecny

układ sił. Mając to wszystko na względzie, zaczęliśmy się więc zastanawiać, co zamierzali

osiągnąć Obcy, atakując Valis 11, Valkirię 7 i Vandala. Odpowiedzi może być kilka, ale

doszliśmy do wniosku, że dotychczasowe działania wroga miały na celu sprowokowanie nas

do reakcji polegającej na koncentracji trzeciej floty, aby łatwiej ją było zniszczyć jednym

zdecydowanym uderzeniem. Nie muszę chyba mówić, jak taka porażka wpłynęłaby na morale

ludzi z pozostałych metasektorów. To byłby koniec Federacji. – Zgodzili się i z tym

twierdzeniem. Nawet Schwartz nie wyłamała się z szeregu potakujących. – Dlatego właśnie

powinniśmy zmienić podejście. Od tej pory naszym głównym celem będzie maksymalne

opóźnianie postępów wroga. Musimy kupić Federacji czas na zgromadzenie wszystkich sił

i wdrożenie nowych programów zbrojeniowych, nie tracąc przy tym większości jednostek.

– Mówi pan o okrętach piątej generacji? – zainteresował się Wexler.

– Między innymi – odparł Rutta, zanim wielki admirał zdążył otworzyć usta – ale nie

odbiegajmy od tematu tej odprawy, proszę. Oto, co konkretnie proponujemy: trzecia flota

zostanie przeformowana w dziewięć zespołów uderzeniowych tworzących trzy zbliżone

liczebnie flotylle. Rozmieścimy je w ciągu najbliższych dwóch tygodni w pasie minus trzy.

Tutaj, tutaj i tutaj – duże czerwone ikonki zapłonęły kolejno na holograficznej mapie sektora –