Выбрать главу

– Ale oto któregoś roku tuż przed świętami Bożego Narodzenia otrzymałam od niej list, w którym napisała, że jej Noella jest śliczną dziewczynką i że bardzo chciałaby wiedzieć, czy ty jesteś do niej podobna.

– Domyślam się, że byłyśmy do siebie bardzo podobne.

Musiało jednak upłynąć dużo czasu, zanim córka pani Wakefield mogła potwierdzić to przypuszczenie.

Matka, wyjaśniając Noelli dzieje swojej kuzynki, dodała że Caroline przestała używać tytułu hrabiny i nazwiska męża. Zmieniła je na Fairburn.

– Miała nadzieję – mówiła pani Wakefield że dzięki temu ludzie, których poznała za granicą, będą myśleli, że jest żoną Fairburna.

– A co się stało z synem, który został z mężem Caroline? – zapytała Noella.

– Zostawiła go przy ojcu z oczywistych powodów.

Przecież to on był dziedzicem hrabiowskiego majątku. Często się zastanawiałam pani Wakefield westchnęła – jak bardzo nieszczęśliwy i samotny musiał być ten chłopiec pozbawiony matczynej opieki.

Cała ta historia wydała się wtedy Noelli fascynująca, ale dość trudna i skomplikowana, toteż nie zaprzątała sobie nią myśli do czasu, gdy niespodziewanie, mniej więcej rok temu, pojawiła się w ich domu pani Fairbum. Towarzyszyła jej córka.

Był wczesny wieczór. Noella siedziała z matką przed kominkiem w bawialni. Rozmawiały o przeróbkach sukni, aby nadać jej modny wygląd, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.

– Ciekawe, któż to może być? – zdziwiła się pani Wakefield.

– Pójdę otworzyć, mamo – powiedziała Noella.

– Niania jest zajęta w kuchni przygotowaniem kolacji.

Wyszła z małej bawialni i wąskim korytarzem pośpieszyła do drzwi. Kiedy je otworzyła, ze zdumieniem zauważyła stojący na dziedzińcu powóz, a na schodach kobietę w średnim wieku i towarzyszącą jej młodą dziewczynę. Było bardzo chłodno, więc obie damy były mocno opatulone.

– Ty jesteś Noella! – wykrzyknęła kobieta.

W tej samej chwili do drzwi podeszła pani Wakefield i zawołała szczerze zdumiona:

– Caroline! Czy to naprawdę ty?

– Tak, to ja. Averil, przybywam do ciebie z prośbą o pomoc.

Kuzynki ucałowały się na przywitanie. Noella przyglądała się swojej imienniczce. Miała wrażenie, że patrzy na własny portret. Noely tak na nią mówiła matka – miała włosy tego samego koloru, takie same ciemnoniebieskie oczy i identyczny uśmiech.

– Mogłybyśmy uchodzić za bliźniaczki powiedziała Noella.

Pani Wakefield posadziła gości przy kominku, a woźnica wynajętego powozu wyładował ich bagaże.

Historia, którą opowiedziała Caroline, była długa i smutna. Kuzynki rozmawiały szeptem, ale Noella słyszała każde słowo opowieści pani Fairburn.

Z upływem czasu jej przyjaciel coraz bardziej lekkomyślnie oddawał się hazardowi. Zadłużył się tak dalece, że zaczął przyjmować pieniądze od kobiet.

Któregoś dnia wdał się w karcianą awanturę, w czasie której został wyzwany na pojedynek.

Caroline ze strachu o niego odchodziła od zmysłów. Pocieszała się jednak myślą, że walczył już w wielu pojedynkach i zawsze wychodził z nich obronną ręką.

Być może dlatego, że się postarzał, a może jego przeciwnik był nie tylko młodszy, ale też lepiej strzelał, dość że kapitan Fairbum został ranny w pojedynku i zmarł trzy dni później.

Caroline i Noely zostały same i praktycznie bez środków do życia.

– Myślałam, że będę mogła liczyć na pomoc moich przyjaciół, których tylu miałam w Neapolu, bo tam właśnie zdarzyła się ta tragedia – opowiadała pani Fairbum – ale wszyscy odsunęli się ode mnie. Uświadomiłam sobie wtedy, że jedynym ratunkiem dla mnie i Noely jest powrót do Anglii.

– Postąpiłaś bardzo rozsądnie – przyznała pani Waleefield.

– Nie mamy pieniędzy – ciągnęła Caroline – ani też nikogo, kto mógłby nam pomóc.

– Możecie zostać u nas – zaproszenie zabrzmiało ciepło i szczerze w ustach pani Wakefield.

– Najdroższa Averil, wiedziałam, że to powiesz, ale nie mogę się narzucać.

– Ależ Caroline! Jestem bardzo szczęśliwa, że znów będziemy razem.

Wspominając tamte dni Noella przypomniała sobie, że jej matka była istotnie bardzo szczęśliwa w towarzystwie Caroline. Ona sama zaś lubiła rozmawiać z Noely.

Mimo że były do siebie tak podobne, Noely wydawała się starsza. Być może pobyt na kontynencie tak na nią wpłynął.

Wiodła wówczas bogate życie towarzyskie i często podróżowała od jednego kasyna do drugiego. Opowiadała teraz swojej imienniczce historie, o których ta nigdy wcześniej nie słyszała.

Niektóre obserwacje Noely cechował jednak osobliwy cynizm, który nie pasował do jej delikatnej, pięknej twarzy.

– Jeśli chodzi o pieniądze, tata był beznadziejny – mówiła Noely.

Noella wiedziała, że mówiąc „tata”, jej rozmówczyni ma na myśli kapitana Fairburna, a nie swojego naturalnego ojca.

– Musiało być wam… ciężko – powiedziała Noella z wahaniem.

– Przeszłyśmy istne piekło – odparła Noely.

– Często miałyśmy do wyboru albo wyłudzać posiłki od obcych ludzi, albo cierpieć głód.

W jej głosie zabrzmiał ostry ton, który nie uszedł uwagi Noelli.

Po jakimś czasie, kiedy dziewczęta poznały się lepiej, Noely wyznała:

– Miałam już tak dość zamartwiania się, skąd weźmiemy następny posiłek, że któregoś dnia – byłyśmy wtedy w Wenecji – zdecydowałam się napisać do mojego prawdziwego ojca, hrabiego Ravensdale.

Noella była zdumiona.

– To odważny krok.

– Opisałam mu, jak beznadziejna była nasza tułaczka po europejskich kasynach i zapytałam, czy pozwoliłby mi wrócić do domu.

Wstrząśnięta Noella w pierwszej chwili pomyślała, że potajemne wysłanie listu do ojca było wysoce nielojalne wobec matki. Potem jednak uświadomiła sobie, jak ciężko było im żyć bez pieniędzy i jak poniżające dla Noely było udawanie córki człowieka, który nie był nawet mężem jej matki.

– Czy zdajesz sobie sprawę – mówiła Noely że w rzeczywistości jestem lady Noella Raven?

– Nie pomyślałam o tym – odparła Noella.

– A jednak to prawda. Tylko że teraz, kiedy D'Arcy Fairburn nie żyje, będę musiała się zaopiekować matką – Noely westchnęła. -

Naturalnie, mój ojciec nigdy nie wybaczy mamie ucieczki, również krewni się od niej odwrócili.

W tej sytuacji nie mam wyboru, muszę pozostać Noellą Fairburn.

– Tak bardzo ci współczuję – powiedziała Noella – miejmy nadzieję, że coś się jednak wydarzy.

– Ale co? – zapytała Noely.

Jak się później okazało, wydarzenia potoczyły się w sposób równie nieoczekiwany, co tragiczny.

Przez kilka miesięcy cała czwórka żyła bardzo oszczędnie ze skromnej renty pani Wakefield, nieustannie radząc nad sposobami zdobycia jakichś pieniędzy.

Caroline musiała sprzedać futra i wszystkie przedmioty przedstawiające jakąkolwiek wartość, żeby zdobyć pieniądze na opłacenie powrotnej podróży do Anglii. Kiedy przybyła z córką do domu pani Wakefield, miała przy sobie zaledwie parę funtów.

Wszystkie zdawały sobie sprawę, że nie mogą tak żyć bez końca.

Któregoś dnia Caroline otrzymała list. Kiedy go przeczytała, krzyknęła z radości.

– Nareszcie dobra wiadomość! Cudowne wieści, Averil.

– Cóż się stało? – zapytała pani Wakefield.

– To od przyjaciela, bardzo dobrego przyjaciela.

Nazywa się Leon Rothman. Jutro przybywa do Anglii i chce się ze mną zobaczyć.

Spojrzała na córkę.

– Kochanie, pamiętasz, że w dniu naszego wyjazdu z Neapolu zatrzymałam się koło jego willi i zostawiłam list, w którym informowałam go, że wyjeżdżamy do Anglii i mamy nadzieję się tutaj zatrzymać?