Выбрать главу

– Mam alarmujące wieści – zawołał pielęgniarz. – Dwoje pacjentów zniknęło: syn ambasadora i ta dziewczyna z chorym sercem.

– Jesteście całkiem do niczego. Ochrona tego szpitala pozostawia wiele do życzenia.

– To przez to, że nikt wcześniej nie próbował uciec – bronił się przestraszony pielęgniarz. – Nie sądziliśmy, że to możliwe.

– Proszę stąd wyjść! Muszę przygotować raport dla akcjonariuszy, zawiadomić policję i podjąć jakieś środki zaradcze. I proszę powiedzieć, aby mi nikt nie przeszkadzał, bo to wymaga czasu!

Pielęgniarz wyszedł blady, wiedząc że część odpowiedzialności za to wydarzenie spadnie na jego barki, bowiem zazwyczaj silniejsi tak się zachowują wobec słabszych. Z pewnością zwolnią go z pracy jeszcze dzisiaj.

Doktor Igor wyjął notatnik, położył go na biurku i już zabierał się do pisania, gdy nagle zmienił zdanie.

Zgasił światło. Siedział nieruchomo w gabinecie skąpo oświetlonym dopiero co wschodzącym słońcem i uśmiechał się. Udało mu się.

Zaraz zrobi niezbędne notatki, opisując jedyny znany sposób leczenia skutków zatrucia Vitriolem – afirmacją życia. I wskaże lekarstwo, którym to można było uzyskać, a które zastosował podczas swojego pierwszego eksperymentu na pacjencie uświadomienie nieuchronności śmierci.

Być może istnieją inne lekarstwa, ale doktor Igor postanowił oprzeć swoją teorię na właśnie tym jedynym, jakie miał okazję wypróbować naukowo dzięki młodej dziewczynie, która całkiem przypadkowo wkroczyła w jego życie. Przywieziono ją w bardzo ciężkim stanie, z poważnym zatruciem i początkiem śpiączki. Była zawieszona między życiem i śmiercią przez niemal cały tydzień, czas, którego potrzebował, na przeprowadzenie tego eksperymentu.

Wszystko zależało tylko od jednego, od jej zdolności przeżycia.

I udało się jej.

Bez żadnych poważnych powikłań czy uszkodzeń. Jeśli będzie dbała o zdrowie, przeżyje jeszcze i jego.

Ale o tym wszystkim wiedział tylko doktor Igor, tak samo jak był świadom, że niedoszli samobójcy, prędzej czy później, próbują jeszcze raz. Dlaczegóż więc nie miałaby się stać królikiem doświadczalnym, by mógł się przekonać, czy dziewczyna zdoła wyeliminować Vitriol, albo inaczej mówiąc Gorycz, ze swojego organizmu?

Wtedy właśnie ułożył swój plan.

Podając Weronice lek o nazwie Fenotal, udało mu się wywołać reakcje podobne do ataków serca. Przez cały tydzień wstrzykiwano jej ten narkotyk i musiała się najeść strachu, bo miała dość czasu, by rozmyślać o śmierci i przyjrzeć się od nowa swojemu życiu. W ten oto sposób, zgodnie z hipotezą doktora Igora (Świadomość śmierci pobudza do życia – taki miał być tytuł ostatniego rozdziału jego pracy), dziewczyna zaczęła stopniowo pozbywać się Vitriolu ze swego organizmu i przypuszczalnie nigdy więcej nie poważy się na podobny czyn.

Dziś właśnie miał jej powiedzieć, że dzięki zastosowanym zastrzykom udało mu się całkowicie zażegnać niebezpieczeństwo ponownych ataków serca. Na szczęście Weronika swą ucieczką zaoszczędziła mu nieprzyjemnej konieczności kolejnego kłamstwa.

Doktor Igor nie przewidział jednak zaraźliwego efektu, jaki wywoła leczenie zatrucia Vitriolem. Wielu pacjentów Villete przeraziła świadomość powolnej i nieuniknionej śmierci. Wszyscy zapewne pomyśleli o tym, co tracą i nagle zaczęli cenić życie.

Mari przyszła poprosić o zwolnienie ze szpitala. Inni pacjenci domagali się ponownej diagnozy. Przypadek syna ambasadora był nieco bardziej niepokojący, bo chłopak po prostu zniknął, z całą pewnością pomagając Weronice w ucieczce.

"Być może wciąż są razem" – pomyślał.

Tak czy inaczej, chłopak zna adres Villete i zawsze może tu wrócić. Doktor Igor był zbyt rozentuzjazmowany wynikiem swojego eksperymentu, by zaprzątać sobie głowę drobiazgami.

Przez chwilę dręczyła go wątpliwość innej natury, taka mianowicie, że Weronika, wcześniej czy później, zda sobie sprawę, że nie umrze na serce. Pójdzie do specjalisty i ten powie jej, że w jej organizmie wszystko jest w porządku. Wtedy pomyśli sobie, że lekarz, który się nią zajmował w Villete, był zupełnie niekompetentny. Ale przecież śmiali badacze spraw zakazanych muszą być odważni i nie zawsze rozumiani przez innych.

A te wszystkie dni, przez które żyć będzie w ciągłym lęku przed śmiercią?

Doktor Igor długo rozważał sprawę i uznał, że nie jest to nic groźnego. Dziewczyna uważać będzie każdy dzień życia za cud, bo tak jest w istocie, zważywszy wszelkie możliwości niespodziewanych zdarzeń w każdej sekundzie naszej kruchej egzystencji.

Zobaczył przez okno, że słońce jest coraz wyżej. O tej godzinie pacjenci jedli śniadanie. Wkrótce zapełni się poczekalnia i wrócą codzienne kłopoty, a zatem lepiej już teraz wziąć się za spisywanie notatek do dysertacji.

Skrupulatnie zaczął opisywać przypadek Weroniki. Później zajmie się sprawozdaniem na temat braku należytej ochrony szpitala.

W dniu Świętej Bernadety, 1998

Paulo Coelho

***