Выбрать главу

WIEDŹMIKOŁAJ MOŻE.

— Ale… Mała dziewczynka z zapałkami, umierająca na śniegu, to ważny element samego ducha Strzeżenia Wiedźm, panie — tłumaczył zrozpaczony Albert. — Rozumiesz, ludzie słyszą o czymś takim i mówią: „Może i jesteśmy ubożsi niż kaleki banan i mamy do jedzenia tylko błoto i stare buty, ale i tak powodzi się nam lepiej niż tej biednej dziewczynce z zapałkami”. Dzięki temu czują się szczęśliwi, panie. I wdzięczni za to, co mają.

WIEM, CO JEST DUCHEM STRZEŻENIA WIEDŹM, ALBERCIE.

— Wybacz, panie, ale widzisz, to wszystko i tak się dobrze kończy, bo ona się budzi, widzi jasność, słyszy muzykę i przychodzą aniołowie, panie.

Śmierć zatrzymał się.

AHA. ZJAWIAJĄ SIĘ W OSTATNIEJ CHWILI Z CIEPŁYM UBRANIEM I CZYMŚ GORĄCYM DO PICIA?

No ładnie, pomyślał Albert. Pan naprawdę wpadł w ten swój dziwaczny nastrój.

— E… no nie. Nie dokładnie w ostatniej chwili, panie. Nie jako takiej.

TAK?

— Bardziej tak jakby już po ostatniej chwili. — Albert zakaszlał nerwowo.

CHCESZ POWIEDZIEĆ, ŻE KIEDY ONA JUŻ…

— Tak. Tak mówi ta opowieść, panie. To nie moja wina.

DLACZEGO NIE ZJAWIAJĄ SIĘ WCZEŚNIEJ? TAKI ANIOŁ MA CAŁKIEM SPORĄ ŁADOWNOŚĆ.

— Trudno powiedzieć, panie. Przypuszczam, że ludziom wydaje się to bardziej… no, bardziej satysfakcjonujące. — Albert zawahał się. Zmarszczył brwi. — A wiesz, panie, kiedy tak o tym opowiadam…

Śmierć spojrzał na niewielką postać pod padającym śniegiem. Potem ustawił życiomierz w powietrzu i dotknął go palcem. Strzeliła iskra.

— Tak naprawdę, panie, to nie wolno ci tego robić.

WIEDŹMIKOŁAJ MOŻE. WIEDŹMIKOŁAJ DAJE PREZENTY A NIE MA LEPSZEGO PREZENTU NIŻ PRZYSZŁOŚĆ.

— Tak, ale…

ALBERCIE.

— Już dobrze, panie.

Śmierć podniósł dziewczynkę i ruszył do wylotu alei.

Płatki śniegu opadały niczym pióra aniołów. Śmierć wyszedł na ulicę i zastąpił drogę dwójce ludzi człapiących ciężko przez zaspy.

ZABIERZCIE JĄ GDZIEŚ DO CIEPŁA I DAJCIE DOBRĄ KOLACJĘ, rozkazał, wciskając dziecko w ręce jednemu z nich. I PAMIĘTAJCIE, ŻE PÓŹNIEJ MOGĘ TO SPRAWDZIĆ.

Odwrócił się i zniknął wśród wirujących płatków.

Funkcjonariusz Wizytuj popatrzył na trzymaną na rękach dziewczynkę, a potem na kaprala Nobbsa.

— O co tu chodzi, kapralu?

Nobby odsunął skrawek koca.

— Nie mam pojęcia. Wychodzi na to, że zostaliśmy wybrani do okazania dobroczynności.

— Moim zdaniem to niezbyt dobroczynne, takie wciskanie kogoś przypadkowym ludziom.

— Daj spokój. Na komendzie zostało jeszcze trochę jedzenia — odparł Nobby.

Wezbrało w nim silne wrażenie, że tego właśnie się ktoś się po nim spodziewa. Pamiętał tego grubego człowieka w grocie, chociaż nie mógł sobie przypomnieć jego twarzy. I nie bardzo mógł sobie przypomnieć twarz osoby, która oddała im dziewczynkę, co oznacza, że musiała to być ta sama twarz.

Wkrótce potem zadźwięczała muzyka, zapłonęło bardzo jasne światło, i dwaj urażeni aniołowie zjawili się u wylotu alei. Albert rzucał w nich śnieżkami, aż sobie poszli.

Myślak Stibbons niepokoił się HEX-em. Nie wiedział, jak działa, chociaż wszyscy uważali, że wie. Oczywiście, całkiem nieźle się orientował w niektórych elementach; był też pewien, że HEX myśli o problemach, przekształcając je w liczby i mieląc (wyżymaczka z pralni, czyli WZP, została zamontowana w tym właśnie celu), ale po co mu były te wszystkie małe religijne obrazki? I ta mysz… Chyba nie robiła zbyt wiele, ale kiedy tylko zapomnieli dać jej sera, HEX przestawał pracować. I puste ramy od obrazów. Mrówki wędrowały po nich od czasu do czasu, ale wydawało się, że nic nie robią.

Tak naprawdę Myślak martwił się, że oddaje się rytuałom kultu cargo. Czytał o nich. Ludzie niewykształceni[16] i łatwowierni[17], których wyspę odwiedził kiedyś statek wędrownego kupca, wymieniając perły i kokosy na takie dobrodziejstwa cywilizacji jak szklane paciorki, lusterka, toporki i choroby weneryczne, później wykonywali modele tego statku z bambusa — w nadziei że zdołają znowu przywołać magiczny ładunek. Oczywiście, byli zbyt niewykształceni i łatwowierni, by wiedzieć, że budując formę, nie uzyskuje się jeszcze treści…

Sam zbudował formę HEX-a. I przyszło mu do głowy, że zbudował ją na magicznym uniwersytecie, gdzie przesłona między rzeczywistym a nierzeczywistym jest tak cienka, że można niemal przez nią zajrzeć. Dręczyło go straszne podejrzenie, że w jakiś sposób realizują tylko schemat zawieszony gdzieś w powietrzu.

HEX sam wiedział, jaki powinien być.

Na przykład ta historia z elektrycznością. HEX rozpoczął ten temat pewnej nocy, wkrótce po tym, jak poprosił o mysz.

Myślak był dumny z tego, że wiedział prawie wszystko, co można wiedzieć o elektryczności. Próbowali więc pocierać balony i szklane pręty, aż mogli przyczepić Adriana do sufitu, ale nie miało to żadnego wpływu na HEX-a. Potem przywiązali mnóstwo kotów do koła, które obracało się, pocierając o kawałki bursztynu, i produkowało ogromne ilości elektryczności. Rozpływała się wszędzie i trzymała całymi dniami, nie było jednak sposobu, by załadować ją do HEX-a. Zresztą i tak nikt nie mógł wytrzymać tego hałasu.

Jak na razie nadrektor Ridcully postawił weto w kwestii piorunochronu.

Wszystko to wpędzało Myślaka w depresję. Był przekonany, że świat powinien funkcjonować bardziej efektywnie. A teraz nawet to, o czym zawsze myślał, że idzie dobrze, zaczynało iść źle.

Ponuro patrzył na pióro HEX-a w plątaninie sprężyn i linek.

Drzwi otworzyły się gwałtownie. Tylko jedna osoba potrafiła tak nimi trzasnąć. Myślak nawet się nie obejrzał.

— Witamy znowu, panie nadrektorze.

— Ta wasza myśląca maszyna działa? — zapytał Ridcully. — Jest taki drobny, ale ciekawy…

— Nie działa — przerwał mu Myślak.

— Nie? Co jest, wzięła sobie połówkę wolnego dnia na Strzeżenie Wiedźm?

— Proszę spojrzeć.

HEX wypisał: +++ Hops! Oto Idzie Serek! +++ MELON MELON MELON +++ Błąd W Adresie: Ul. Kopalni Melasy 14, Ankh-Morpork +++ !!!!! +++ Jedenjedenjedenjedenjedenjeden +++ Zacznij Z Początku +++

— Co się dzieje? — zdziwił się Ridcully. Inni magowie tłoczyli się za jego plecami.

— Wiem, że brzmi to niemądrze, panie nadrektorze, ale podejrzewamy, że mógł się czymś zarazić od kwestora.

— Świrem, znaczy?

— To przecież śmieszne, mój chłopcze! — zaprotestował dziekan. — Idiotyzm nie jest chorobą zakaźną.

Ridcully pyknął z fajki.

— Też tak kiedyś myślałem — oświadczył. — Ale teraz nie jestem już taki pewny. Zresztą mądrość można przecież złapać, prawda?

— Nie, nie można — oburzył się dziekan. — To nie grypa, Ridcully. Mądrość jest… tak jakby… wzbudzana.

— Przyjmujemy tu studentów i mamy nadzieję, że zarażą się od nas mądrością, prawda?

— No, metaforycznie…

— Jeśli trzymasz się bandy idiotów, to na pewno sam też zdurniejesz — ciągnął Ridcully.

— Przypuszczam, że tak, w pewnym sensie…

— I wystarczy ci pięć minut porozmawiać z biednym kwestorem, a czujesz, że ogarnia cię głupota. Mam rację?

Magowie kiwnęli głowami. Towarzystwo kwestora, choć całkiem nieszkodliwe, zwykle sprawiało, że mózg zaczynał skrzypieć.

— Czyli HEX złapał świra od kwestora — stwierdził Ridcully. — Proste. Prawdziwa głupota za każdym razem pokona sztuczną inteligencję. — Stuknął fajką o trąbkę słuchową HEX-a i krzyknął: — DOBRZE SIĘ CZUJESZ, PRZYJACIELU?!!

вернуться

16

Niewykształcony: stan umysłu, który nie wie, co to jest zaimek ani jak wyliczyć pierwiastek kwadratowy z 27,4, a posiada tylko informacje dziecinne i bezużyteczne, na przykład które z siedemdziesięciu wyglądających prawie identycznie gatunków purpurowego węża morskiego są śmiertelnie groźne, jak przyrządzać trujący miąższ drzewa sago-sago, by uzyskać pożywną zupę, jak przepowiadać pogodę z ruchów nadrzewnego kraba-złodzieja, jak nawigować przez tysiące mil po gładkim oceanie, używając tylko kawałka sznurka i małego glinianego modelu własnego dziadka, jak uzyskać niezbędne witaminy z wątroby dzikiego lodowego niedźwiedzia oraz inne, podobnie trywialne. Dziwne, że kiedy wszyscy zdobywają wykształcenie, każdy wie o zaimku, a nikt o sago-sago.

вернуться

17

Łatwowierność: posiadanie poglądów na świat, wszechświat i miejsce w nim człowieka, jakie podzielają tylko ludzie prości oraz najwybitniejsi matematycy i fizycy.