— Witaj — powiedział, gdy wstąpiłem na drewniane skrzypiące stopnie werandy — przybywasz z Ziemi. Słyszałem o niej dawno. Jesteś człowiekiem i zwiesz się Ijon. Tak będę ci mówił, a ty zwij mnie Anixem. Siadaj. Mam stołek dla ludzi…
Rzeczywiście stołek, który mi wskazał, był ziemskiego kroju. Usiadłem, nie wiedząc, jak się odezwać. Zapewniono mnie, że nie żył, ale czy nie była to tylko kwestia terminologii?
— Jesteście podobni do nas — powiedział. — Idziecie tą samą drogą, co my, i pewno dojdziecie w podobne strony.
Popatrzał w ogród. Słońce świeciło mu prosto w. żółte wielkie oczy, ale nie zdawał się oślepiony. Spod białawego puchu głowy prześwitywała smagła, prawie sina skóra.
— Odpowiem ci najpierw na pytanie, które chcesz mi zadać. Dlaczego nikt nie korzysta z ektokowania? Oto odpowiedź. Dlatego, bo nic śmiertelnym po nieśmiertelności. Niepodszyty zagrożeniem byt traci wszelką wartość. Pospolicie zwą to śmiertelnymi nudami. Tym razem zdrowy rozsądek trafia w sedno.
— A ty? — spytałem cicho.
— Ja się nie nudzę — odpowiedział patrząc wciąż w ogród mimo mojej twarzy.
— O co jeszcze chcesz mnie spytać?
— O Kliwię Czarną. Musisz ją pamiętać.
— Pamiętam.
— Co to było Ka–Undrium?
Obrócił ku mnie swą wielką głowę na zgarbionych barkach.
— Więc i ty dopatrujesz się w nim tajemnicy? Muszę cię rozczarować. Na każdej zamieszkanej planecie powstaje wielość kultur, a zwycięża inne ta, która pierwsza dotrze do materialnej potęgi i powszechnej idei. Nie dość ani samej siły, ani samej idei. Muszą przyjść razem, jak dwa oblicza tej samej rzeczy. Pod tym względem Ziemia nie różni się od Encji. Zwycięska idea nie zawdzięcza sukcesu podbojom, lecz dobrom, które zdaje się nieść. Taka idea spełnia obietnice lub nie, lecz i spełnione okazują się czymś innym od wzbudzonych nadziei. Chodzi o to, że historia nie może stanąć ani w złotym, ani w czarnym wieku, a triumfująca idea, zwrócona w świat czy w zaświat, nie tam prowadzi, gdzie wskazuje. Powierzchowne brzmienia ideologii kurdlandzkiej i luzańskiej są diametralnie różne, lecz ich treść jest tożsama. Chodzi o to, by mieć korzyści stanu społecznego bez właściwych mu nieszczęść. Tu i tam wolność ma być pogodzona z niewolą nie poprzez wewnętrzną pracę ducha, lecz od zewnątrz. Jeśli tak spojrzysz na rzeczy, zobaczysz, że między nimi a nami .nie ma istotnej różnicy. Państwochód jest rozwiązaniem dylematu innym od bystrosfery w zakresie środków, lecz nie w zakresie celu. Nasze więzienia są bardziej komfortowe od kurdlandzkich i mniej widzialne, wszelako jesteśmy uwięzieni tak samo, jak oni. Tu i tam granice nałożono z zewnątrz. To podejście do wszystkich zjawisk bytowych cechuje nas od praczasu. Nazywam je ektotropowym. Wy na Ziemi zwiecie je instrumentalnym. Przewidywana z wcześniejszej, następna faza cywilizacji wydaje się raz koszmarem, a raz, optymistom, rajem. Oglądana zaś tak, jak ty ją tu oglądasz, patrzy na dziwnie zaciekłe w swojej logice dopełnienia szaleństwo. Prawda?