— Jeśli będzie na to czas, rzecz jasna, z radością spytam młodą Tymbrimkę o zdanie.
Było jednak jasne, że samo wystąpienie z tym pomysłem obniżyło wyraźnie opinię, jaką major żywił o Robercie.
Prathachulthorn uderzył dłonią w stół.
— W tej chwili, jak sądzę, powinniśmy odbyć naradę sztabową oficerów i rozważyć możliwości taktyczne ataku na ten hiperbocznik — odwrócił się w stronę szymów i skinął do nich głową. — To już będzie wszystko, Fiben. Dziękuję za pańską odważną, podjętą w odpowiedniej chwili akcję. To samo dotyczy pani — skinął głową w stronę Sylvie. — Z niecierpliwością oczekuję na wasze pisemne raporty.
Elsie i Benjamin wstali i skierowali się ku drzwiom. Jako jedynie tytularni oficerowie byli wyłączeni z wewnętrznego sztabu Prathachulthorna. Fiben podźwignął się i ruszył wolniej, podtrzymywany przez Sylvie.
Robert pośpiesznie przemówił cichym głosem do Prathachulthorna.
— Sir, jestem pewien, że umknęło to z pana pamięci, ale Fiben posiada pełen patent oficerski w kolonialnych siłach obronnych.
Gdyby został wyłączony, mogłoby to wywrzeć niekorzystne wrażenie, hmm, polityczne.
Prathachulthorn zamrugał powiekami. Przez jego twarz przemknął jedynie drobny cień, Robert jednak wiedział, że po raz kolejny nie udało mu się zdobyć jego uznania.
— Tak, oczywiście — odparł spokojnie major. — Proszę przekazać porucznikowi Bolgerowi, że może zostać, o ile nie jest zbyt zmęczony.
Powiedziawszy to, zwrócił się z powrotem do swej studni danych i zaczął wywoływać pliki. Robert czuł na sobie spojrzenie Lydii.
Może utracić nadzieję, że kiedykolwiek nauczę się taktu — pomyślał i pognał ku drzwiom. Złapał Fibena za ramię w chwili, gdy ten właśnie wychodził.
Jego przyjaciel uśmiechnął się do niego.
— Chyba znowu nastał tu czas dorosłych — powiedział półgłosem, spoglądając w stronę Prathachulthorna.
— Jest gorzej, niż ci się zdaje, stary szymie. Właśnie zdobyłem dla ciebie etykietkę honorowego dorosłego.
Gdyby spojrzenia mogły kaleczyć — pomyślał Robert na widok skwaszonej miny Fibena.
— Pewnie myślałeś, że to czas Nostradamusa, co?
Spierali się kiedyś ze sobą na temat możliwych historycznych początków tego wyrażenia.
Fiben ścisnął Sylvie za ramię i wrócił, utykając, do pokoju. Szymka spoglądała przez chwilę w ślad za nim, po czym odwróciła się i podążyła korytarzem za Elsie.
Benjamin jednak zwlekał przez chwilę. Dostrzegł gest, którym Robert kazał mu zaczekać. Mężczyzna wsunął szymowi w dłoń mały dysk. Nie odważył się powiedzieć nic na głos, lecz lewą dłonią wykonał prosty znak.
— Ciocia — powiedział w języku migowym.
Benjamin skinął pośpiesznie głową i oddalił się.
Gdy Robert powrócił do stołu, Prathachulthorna i Lydię pochłonęły już arkana planów wojennych. Major zwrócił się do niego, mówiąc:
— Obawiam się, że po prostu zabraknie czasu, by wykorzystać wzmocnione efekty bakteriologiczne, choć sam w sobie pański pomysł był udany…
Te słowa spłynęły po nim nie zauważone. Robert usiadł, myśląc jedynie o tym, że właśnie popełnił swe pierwsze przestępstwo. Nagrywając w tajemnicy spotkanie — łącznie z długim raportem Fibena — pogwałcił procedurę. Oddając kapsułkę Benjaminowi, naruszył protokół.
Zaś rozkazując szymowi, by oddał go nieziemce, popełnił, według niektórych, przed chwilą zdradę.
71. Max
Wielki neoszympans wszedł, powłócząc nogami, do rozległej, podziemnej komnaty. Ręce miał skute razem. Wleczono go na końcu mocnego łańcucha. Traktował z wyniosłością swych strażników — szymy noszące liberię najeźdźcy, które ciągnęły za drugi koniec jego smyczy — od czasu do czasu rzucał jednak wyzywające spojrzenie nieziemskim technikom obserwującym go z góry, z pomostów.
Jego twarz już uprzednio nie była bez skazy, teraz jednak świeże linie różowej tkanki bliznowatej rysowały się, sine i odkryte, na obszarach, z których zniknęło futro. Rany się goiły, nigdy jednak nie będą wyglądać ładnie.
— No jazda, buntowniku — odezwał się jeden z szymskich strażników, popychając więźnia do przodu. — Ptaszek chce ci zadać parę pytań.
Max ignorował nadzorowanego, na ile tylko mógł, gdy prowadzono go ku podwyższeniu znajdującemu się blisko środka wielkiej komnaty. Czekało tam kilku Kwackoo stojących na wysokim, pełnym instrumentów pomoście.
Max spojrzał prosto na tego, który wyglądał na dowódcę. Jego ukłon był płytki — akurat taki, by zmusić ptaszysko, aby pokłoniło mu się w odpowiedzi.
Obok Kwackoo stała jeszcze trójka quislingów. Dwaj z nich byli dobrze ubranymi szymami, które osiągnęły niezłe zyski na dostawach sprzętu budowlanego oraz wynajmie robotników dla Gubru. Plotki głosiły, że niektóre z interesów załatwiano na koszt ich nieobecnych ludzkich wspólników. Inne opowieści sugerowały, że internowani na Cilmar oraz pozostałych wyspach ludzie wyrazili na to zgodę, a nawet brali bezpośredni udział w zmowie. Max nie był pewien, w którą z tych wersji woli wierzyć. Trzecim szymem na pomoście był dowódca złożonych z nadzorowanych oddziałów posiłkowych — wysoki, butny szen zwany Irongripem.
Max wiedział również jak, zgodnie z protokołem, przywitać zdrajców. Uśmiechnął się, odsłaniając wielkie kły, i splunął im pod stopy. Nadzorowani szarpnęli z krzykiem za jego łańcuch, aż Max się zatoczył. Podnieśli pałki, lecz szybkie ćwierknięcie dowódcy Kwackoo powstrzymało ich przed zadaniem ciosów. Cofnęli się i pokłonili.
— Jesteś pewny — przekonany, że ten właśnie więzień — ten osobnik jest tym, którego szukamy? — zapytał Irongripa upierzony oficer.
Szym skinął głową.
— Znaleziono go rannego w pobliżu miejsca, gdzie schwytano Gailet Jones i Fibena Bolgera. Widziano go w ich towarzystwie przed powstaniem. Wiadomo również, że od wielu lat był jednym ze służących jej rodziny. Przygotowałem analizę wskazującą, dlaczego jego kontakt z tymi osobnikami powoduje, że należy mu poświęcić więcej uwagi.
Kwackoo skinął głową.
— Okazałeś się nadzwyczaj pomysłowy — powiedział do Irongripa. — Spotka cię nagroda — rekompensata w postaci wysokiego statusu. Aczkolwiek jeden z kandydatów Suzerena Poprawności wymknął się w jakiś sposób z naszej sieci, mamy teraz możliwość, by wybrać — wskazać tego, kto go zastąpi. Powiadomimy cię o tym.
Max przeżył pod gubryjską władzą okres wystarczająco długi, by rozpoznać, że są to biurokraci, świta Suzerena Kosztów i Rozwagi. Nie miał jednak pojęcia, czego od niego chcą i jaki użytek mogą z niego zrobić w swych wewnętrznych rozgrywkach.
Dlaczego sprowadzono go tutaj? Głęboko we wnętrznościach sztucznie wzniesionej góry, po przeciwnej stronie zatoki niż Port Helenia, znajdowała się przytłaczająca, przypominająca plaster miodu struktura złożona z maszynerii oraz brzęczących źródeł zasilania. Podczas długiej jazdy automatyczną windą w dół Max czuł, że włosy jeżą mu się na głowie pod wpływem statycznej elektryczności. To Gubru i ich podopieczni testowali tytaniczne urządzenia.
Funkcjonariusz Kwackoo zwrócił się w jego stronę i spojrzał na niego jednym okiem.
— Spełnisz dwie funkcje — oznajmił — posłużysz dwóm celom. Dostarczysz nam informacji — danych o twej dawnej pracodawczyni, informacji, które nam się przydadzą. Ponadto pomożesz — dopomożesz nam w eksperymencie.
Max uśmiechnął się po raz drugi.
— Nie zrobię żadnej z tych rzeczy i nic mnie nie obchodzi, czy oznacza to brak szacunku. Nic wam nie powiem. Równie dobrze możesz założyć strój klauna i pojeździć sobie na trójkołowym rowerku.