Выбрать главу

Przez odgłos własnych kroków Abdel usłyszał jak koordynator mówi – Chodź więc i zgiń. Nie jesteś jedyny. Wiem, że pytasz się dlaczego, dlaczego Imoen.

Abdel potknął się, niemal zatrzymał, ale parł dalej. Nieco później wyłonił się z ciemności, a koordynator odsunął się dalej.

Abdel stanął wtedy, poprawił chwyt na mieczu i spytał – Kolejne kłamstwa?

Koordynator wzruszył ramionami, uśmiechnął się i wskazał na żelazną dziewicę, w której wciąż była uwięziona Imoen.

– Co tu się dzieje, Abdelu? – dziewczyna zapytała niecierpliwie.

Koordynator roześmiał się i rzekł – Nie jesteś jedyny, chłopcze. Ona też ma krew. Ma krew Bhaala i wszystkim, czego potrzebuję, jest jedno z was. Choć wolałbym oboje.

– To kłamstwo – powiedział Abdel. Nie mógł powstrzymać się przed spojrzeniem na Imoen, która była po prostu zdumiona, zmęczona, brudna i wystraszona.

– Abdelu? – spytała cicho.

Koordynator powiedział coś, co Abdel uznał, że mogło brzmieć „poza naczyniem”, cokolwiek to znaczyło, jednak reszta była niezrozumiała. Wiedząc, że mężczyzna rzuca jakiś czar, Abdel nie miał wyboru, musiał biec do niego w nadziei, że dotrze, zanim czar zostanie wypuszczony.

Był blisko.

Ktokolwiek ciągnął ciało Abdela, wsadzał je do żelaznej dziewicy.

Dźwięk zaczął stawać się wyraźniejszy i Abdel mógł usłyszeć przytłumiony głos, który mógł należeć do Jaheiry – wciąż zamaskowanej. Zawiódł ją. Och, jakże ją zawiódł!

Osoba, która pakowała jego ciało do klatki, wydawała się stać poza punktem w przestrzeni, w którym unosiła się nieśmiertelna dusza Abdela. Abdel próbował mówić, nie mógł jednak znaleźć niczego, co odczuwałby jako usta. Ujrzał, jak krew kapie z tyłu na jego martwe ciało.

Klatka z jego zwłokami została zamknięta i Abdel zastanawiał się, dlaczego ktoś miałby się trudzić zamykaniem nieżywego ciała w żelaznej dziewicy. Dłonie nie należały do koordynatora. Były zbyt szorstkie i zbyt brudne. Pociekło jeszcze trochę krwi i Abdel uznał, że tą osobą musi być Mal Cheirar, wciąż krwawiący ze zranionego przez Abdela oka.

Jeśli to był Mal Cheirar, Abdel uznał, że jego dusza musi unosić się gdzieś w okolicach piersi smrodliwego pirata.

Dłonie przesunęły się na łańcuch i zaczęły ciągnąć go powoli, wyraźnie walcząc z ciężarem. Żelazna dziewica była podciągana.

– Możesz mnie słyszeć, Abdelu rozbrzmiał głos koordynatora. Wydawał się przemawiać z dna studni – czy też to Abdel był na dnie studni? – Wkrótce umieszczę cię z powrotem w ciele, synu Bhaala. Musisz być cały, by mi służyć. Musisz czuć każde bezcenne ukłucie.

Rozdział dziesiąty

Zwyczajne, zasadniczo szczęśliwe życie Imoen stało się przez ostatni dekadzień lub coś około tego piekłem, które zmieniało swą naturę pomiędzy nudą, bólem a przerażeniem. W tej chwili w grę wchodziło to ostatnie.

Abdel pojawił się raczej nagle i kiedy to zrobił, ulga, jaką poczuła, niemal dorównywała intensywnością orgazmowi. Z pewnością czekała wystarczająco długo, by ten tak zwany bohater z Wrót Baldura przyszedł i ją uratował. Jego nowa dziewczyna na niewiele się przydawała, stanowiła jedynie przykład, jak można wyrosnąć na wyniosłą i nieskuteczną. Koordynator – nazywał się Irenicus, imieniem które najwyraźniej sam dla siebie stworzył – był bełkoczącym lunatykiem ze znośną władzą nad magią, jego ego wymykało się jednak zdecydowanie kontroli, a w zżartej przez robaki psychice były głęboko wyryte złudzenia, nic więc dziwnego, że nie był w stanie zdobyć się na więcej niż tylko powolne, urywane brednie.

Żelazna dziewica wywoływała ból, podobnie jak skórzany kołnierz, łańcuchy, liny, chwytanie oraz zimne palce jednego wampira za drugim. Rzadko je karmiono, a gdy to już nastąpiło, dostawały breję przygotowaną najwyraźniej przez kucharza cierpiącego na połączenie urazu głowy oraz poczucia humoru.

Abdel zaatakował z jaśniejącym mieczem, ale udało mu się dać się zabić. Zrobił to kilka kroków po wyjściu z kręgu ciemności i został zatrzymany przez inny czar. Imoen widywała już wcześniej, jak paru ludzi umierało. Reginald o Szerokiej Talii, mnich, którego znała przelotnie, umarł na atak serca w sekundy po tym, jak wpadł na nią, gdy się kąpała. Zawsze brała to osobiście. Yorik – kolejny mnich – spadł z czubka kaplicy Oghmy, choć nikt nie wiedział, po co on tam w ogóle wszedł. Wszelkie próby przywrócenia życia do jego połamanego ciała zawiodły, prowadząc wielu z Candlekeep do przekonania, że z jakiegoś powodu Oghma chciał jego śmierci. To był spory bałagan.

Śmierć Abdela zdecydowanie bardziej przypominała Reginalda niż Yorika. Jego ciało po prostu zostało opuszczone.

Imoen pociągnęła nosem, gdy uświadomiła sobie, że on nie żyje. Od razu zaczęła po nim rozpaczać i jednocześnie na niego narzekać. To był potężny Abdel? Najemnik par excellence, który pokonał Sarevoka, syna Bhaala i ocalił Wybrzeże Mieczy przed latami krwawej wojny? Irenicus był wyraźnie magiem, a mimo to Abdel po prostu rzucił się na niego, wymachując mieczem. Imoen musiała przyznać, przynajmniej przed sobą, że Irenicus tak naprawdę poszedł mu na rękę. To był wyraźnie jakiś czar śmierci. Czarodzieje mieli bardziej twórcze, dramatyczniejsze, boleśniejsze, dłuższe i bardziej upokarzające sposoby zabijania innych.

Taa, miał szczęście.

Później Irenicus powiedział martwemu ciału Abdela, że tak naprawdę nie jest martwe i jego cuchnący sługus zamknął Abdela w następnej żelaznej dziewicy.

Dało to Imoen kolejny promyk nadziei, choć tym razem był on raczej mniej obiecujący. Został zamknięty niczym ona i Jaheira, jeśli jednak żył, przynajmniej będą mieć jakąś szansę. Widywała, jak wyginał metal, który był mocniejszy i grubszy niż pręty wiszących klatek. Nieważne jak potężne były jego czary, Irenicus nie będzie miał szans, jeśli Abdel zdoła zbliżyć się do niego z pięścią lub klingą.

Była też ta sprawa z byciem sekretną lub przyrodnią siostrą Abdela. Nie chodziło o to, że potrzebowała dowodu, iż Irenicus oszalał dawno temu, jednak była to ułuda, która w ogóle nie miała sensu. Zawsze wiedziała, że została adoptowana, że miły, stary karczmarz, nazywający się Winthrop, nie był jej prawdziwym ojcem. W Candlekeep było wiele sierot – po prostu mnisi robili takie rzeczy.

Słyszała, że Abdel był synem jakiegoś nieżywego boga, ale czy to znaczyło, że każda sierota tak miała? To czyniłoby z Candlekeep zbiorowisko półbogów.

Poza tym, gdyby była córką jakiegoś nieżywego boga, czy nie miałaby jakichś mocy? Powinna być przynajmniej zdolna uwodzić kobiety – bogowie to robią, czyż nie? Powinna być w stanie podnosić głazy, wytrzymać dech smoka (na szczęście nigdy nie miała okazji, by to wypróbować), a przynajmniej robić jedną rzecz, która wykraczałaby poza zwyczajne zdolności śmiertelnych ludzi.

Imoen była śmiertelna.

Dawno temu przestała zadawać pytania. Irenicus niemal zawsze nie odpowiadał ani słowa, a kiedy to robił, było to zazwyczaj jakieś sarkastyczne dziwactwo, które nic jej nie mówiło i wydawało się być przeznaczone albo by wzbudzić w niej większą ciekawość, albo by jej pogorszyć samopoczucie. Imoen ani nie była zaciekawiona, ani nie miała złego samopoczucia, tak więc te próby szybko stały się męczące.