Выбрать главу

Abdel wykonał zwód, mając nadzieję, że jeszcze bardziej odstraszy minotaura, jednak stwór obrócił ramię w stronę torsu najemnika i odepchnął się z obu stóp.

Abdel pozwolił stworowi odtrącić się do tyłu, koncentrując się na toporze minotaura.

Stwór złapał oburącz miecz i próbował pchnąć nim Abdela w pierś. Abdel upuścił topór i chwycił obiema dłońmi nadgarstki minotaura, padając w tył, by przerzucić stwora nad sobą. Najemnik zapomniał jednak o wielkim zbiorniku i minotaur nie przeleciał nad nim łukiem. Jego miecz zanurzył się w wodzie, a głowa stwora uderzyła w szkło z wystarczającą siłą, by w pomieszczeniu rozległo się dźwięczne echo. Miecz przebił jednego z pływających węgorzy i ciało minotaura zatrzęsło się gwałtownie, podobnie jak Abdela. Najemnik czuł się podobnie, gdy sobowtórniak wykorzystał na nim moc jakiegoś zaklętego pierścienia w piwnicy magazynu we Wrotach Baldura.

Było to tak, jakby każdy mięsień w jego ciele napiął się i skurczył, wydając się ścieśniać z siłą przekraczającą jego normalną wytrzymałość. To samo działo się z minotaurem, a mężczyzna na stole wydał z siebie przez ciasny knebel zagadkowe jęknięcie.

Abdel obrócił głowę, a dłonie minotaura zeszły z miecza, który z donośnym pluskiem wpadł do wody. Minotaur padł do tyłu i wpatrywał się w Abdela wybałuszonymi, zaczerwienionymi oczyma. Wzrok Abdela zamglił się i mężczyzna walczył mocno, by nie stracić przytomności, lecz nie był pewien, czy mu się to uda. Słyszał kroki, lecz widział, że minotaur siedzi na podłodze, trzęsąc się.

Abdel był świadomy, że coś weszło do pokoju, nie mógł jednak robić nic poza siedzeniem i obserwowaniem, jak wydarzenia toczą się przez czas wydający się wiecznością. Intruz był wielki, wyższy niż Abdel, i pojawił się w pomieszczeniu niespodziewanie. Drzwi wpadły na najemnika i zablokowały mu widok na nowo przybyłego.

Do pokoju wszedł ktoś inny i Abdel, zdając sobie sprawę, że nie był sam, gdy rozpoczynał walkę, powiedział – Imoen?

– Abdel! – zawołała Imoen, lecz jej głos był zbyt odległy, dochodzący z korytarza. Słyszał brzęk stali o stal i wiedział, że Imoen z kimś walczy.

Abdel spojrzał na osobę, która weszła do komnaty. Wielki mężczyzna miał co najmniej dwa metry czterdzieści oraz masę przypominających postronki mięśni. Czubek jego głowy był dziwnie płaski. Poruszał się powoli, lecz ostrożnie, bardziej chodem osiłka niż wyćwiczonego wojownika. Wciąż oszołomiony Abdel uznał, że to musi był półogr.

Z korytarza dobiegł głos Imoen – Oni próbują zabić minotaura – powiedziała. – Orki próbują zabić minotaura!

Minotaur stanął przed półogrem z głupawym uśmiechem. Bykoczłowiek dopiero zaczął się wzdrygać – nie będąc w stanie uchylić się lub zablokować – gdy półogr wymierzył cios pięścią i trafił w jego twarz z plaśnięciem ciała o ciało. Minotaur przewrócił się, a zamknięte powieki podrygiwały mu gwałtownie. Sposób, w jaki padł na podłogę, mógł oznaczać, że jest martwy.

Abdel nie był pewien, dlaczego uznał, że musi bronić minotaura, który kilka chwil temu był tak bardzo chętny do zabicia jego, wstał jednak – głęboka rana w łydce już mniej bolała – z zaciśniętymi zębami i rzucił się z determinacją na półogra. Efekty uboczne tego, co zrobiły mu węgorze, szybko słabły, i gdy wstał, kącikiem oka zauważył błysk stali.

Wyczuwając za sobą ruch, półogr obrócił się gwałtownie do Abdela, zamachnąwszy się pięścią wielkości szynki. Abdel przestał posuwać się do przodu i opadł na kolano, by podnieść topór. Ruch ten posłużył za unik. Pięść półogra przeleciała tak blisko głowy Abdela, że musnęła długie, czarne włosy najemnika.

Palce Abdela zacisnęły się wokół rękojeści topora i odtoczył się, by uniknąć wolnego, lecz silnego kopnięcia. Obrócił się przez ramię i był jedynie częściowo świadom, wybierając cel. Przejechał prostym lecz poręcznym toporem po tylnej stronie kolana półogra. Kiedy ostrze przeszło, rozległ się wrzask i popłynęło sporo krwi. Kolano półogra nie wytrzymało i przewrócił się. Abdel znów musiał się odtoczyć, by uchylić się przed upadającym osiłkiem.

Nie widział mężczyzny, który wszedł, jednak kącikiem oczu dostrzegał wystarczająco wiele, by odgadnąć położenie twarzy drugiego intruza. Wyrzucił szybko i mocno łokieć do tyłu. Poczuł szorstką, spoconą skórę oraz kontury kła pod dolną wargą. Trafiony przez niego ork wydał z siebie ciche chrząknięcie i upadł z łomotem na kamień.

Abdel spojrzał w dół, zaciekawiony kogo właśnie uderzył. Nie było to rozsądne posunięcie, z czego zdał sobie sprawę, gdy pięść o szorstkich knykciach, należąca do półogra, wbiła się mocno w jego podbródek, wywołując w jego polu widzenia strumienie kolorowych iskier. Zachował przytomność czystą siłą woli, cios spowodował jednak kierowany refleksem ruch w rodzaju za późno, wskutek którego Abdel upuścił topór.

Potrząsnąwszy głową, by rozjaśnić myśli, najemnik uchylił się przed drugim ciosem wstającego powoli ogra i wymierzył kopnięcie prawą stopą. Trafił palcami w uszkodzone kolano półogra i wbił je w ziejącą ranę. Półogr wrzasnął ze wściekłości i bólu, po czym zatoczył się do tyłu. Cofnął się o krok, próbując złapać równowagę, skończyło się jednak na tym, że opóźnił upadek o krok czy dwa. Obrócił się upadając i padł w poprzek klatki piersiowej przywiązanego do stołu mężczyzny.

Abdel spojrzał na ziemię na topór i ujrzał jak minotaur, ze stanowczą i zdeterminowaną miną, sięga po broń. Zarówno najemnik, jak i stwór, westchnęli, gdy wydawałoby się znikąd, pojawił się długi i zardzewiały, żelazny łańcuch, owijając się wokół topora. Broń została wyszarpnięta, zaraz gdy ledwo musnęły ją opuszki palców minotaura. Na drugim końcu łańcucha znajdował się wychudzony, zielonoskóry ork, mający na sobie tylko obcisłe bryczesy oraz różnobarwną chustkę owiniętą wokół głowy. Na twarzy orka była wytatuowana niezgrabnie syrena. Jest piratem, uznał Abdel.

Orkowy pirat pociągnął mocno za łańcuch, przyciągając topór. Abdel, odzyskawszy właśnie równowagę, rzucił się na pirata. Ruch ten zaskoczył wytatuowanego orka i spowodował, że jego łańcuch zafurkotał niekontrolowanie w powietrzu za jego głową. Wyglądało na to, że sam zamierzał chwycić topór. Zamiast tego broń wysunęła się z łańcucha i wpadła z pluskiem do pojemnika z węgorzami.

Dwa węgorze poruszyły się gwałtownie i mężczyzna przypięty do stołu zareagował natychmiast. Jego pierś i grzbiet zadrgały tak raptownie i z taką siłą, że półogr – który musiał ważyć z osiemset kilo – odbił się od mężczyzny i spadł na podłogę. Ruch ten spowodował, że głowa więźnia znów zadrgała. Jeden z palców półorka zawadził o skórzaną opaskę i gdy upadał, knebel został zerwany z twarzy mężczyzny.

Abdel skierował się do pojemnika. Choć wciąż nie był pewien, jaką moc zawierały w sobie te czarne węgorze, wiedział, że obydwie bronie, jakie miał do dyspozycji, leżą na dnie pojemnika z grubego szkła. Podniósł dłoń, śledząc ruchy węgorzy i wypatrując kształtu miecza w mętnej, zielonej wodzie. Jego palce już niemal dotykały powierzchni, kiedy usłyszał, jak coś stuknęło przed nim o ścianę. Mniej niż sekundę później został trafiony w prawe oko przez coś, co musiało być kamieniem. Było ciężkie oraz szorstkie i poruszało się szybko. Ból nie był jednak wszystkim. Towarzyszyły my obfite łzy.