– Co do…? – było wszystkim, co zdołał powiedzieć.
Abdel spojrzał przez jedno zamglone oko i ujrzał, jak ciemna sylwetka rzuca się pod osłonę drzwi, po czym jego uwaga została przyciągnięta przez pirata z łańcuchem. Chudy ork wywijał zardzewiałym łańcuchem szybkie kręgi nad głową i zbliżał się do mającego się na baczności minotaura. Stwór stał na palcach u nóg i pozwolił orkowi podejść zbyt blisko. Pirat opuścił łańcuch, jednak minotaur był w stanie odsunąć mu się z drogi.
Abdel odwrócił się, chwilowo zapominając o broni w pojemniku. Zakrywał dłonią zranione oko i otrząsał łzy z drugiego, kiedy trafił w nie kolejny kamień.
– Niech Bhaal cię przeklnie… – zaklął Abdel, teraz całkowicie oślepiony.
– Mam ją – zawołała Imoen.
Abdel zmusił się do otwarcia oczu i ujrzał, jak zamglona sylwetka Imoen odsuwa się od drzwi. Spojrzał przez ramię i uznał, że widzi, jak minotaur uchyla się przed drugim atakiem dzierżącego łańcuch orkowego pirata. Ork zmienił taktykę i zakręcił nisko łańcuchem. Minotaur przeskoczył nad nim i wzbił się w górę na tyle wysoko, że gdy wyprostował raptownie prawą nogę, jej stopa trafiła mocno w wytatuowaną twarz marynarza. Nos pirata eksplodował czerwoną smugą, która musiała być krwią. Abdel znów zamknął oczy. Usłyszał, jak z nosa pirata odłamuje się kawałek kości i upada na kamienną podłogę.
Najemnik poczuł, jak minotaur przemyka obok niego i otworzył jedno oko. Bolało, ale mógł widzieć. Przez chwilę ciekawiło go, dlaczego nie boli go bardziej, gdy minotaur zawadził o nogę, którą tak mocno zranił.
Minotaur wskoczył na krawędź zbiornika i mały kamień uderzył go wystarczająco mocno w kostkę, by zepchnąć jego stopę z niebezpiecznej krawędzi. Stwór wpadł do wody z donośnym pluskiem, który wydawał się zawierać w sobie dziwny syk.
Mężczyzna na stole zadrżał, wypuścił z ostrym świstem powietrze i powiedział cicho – Dobre było dopiero to.
Abdel spojrzał z powrotem w kierunku, z którego przyleciał kamień, i wyraźniej ujrzał niską sylwetkę. Była to orkowa kobieta – ani trochę atrakcyjna, nawet jak na orki – mająca na sobie prostą, białą koszulę. Starannie wkładała mały kamień w skórzaną procę. Stanowiła dziwny widok, jednak dobrze jej szło z wybraną przez nią bronią.
Minotaur wyłonił się z wody i wrzasnął. Krzyk ten był pełen bólu i Abdel odwrócił się do niego. Abdel był świadom świstu procy i obrócił się na czas, by ujrzeć, że kamień został wystrzelony, lecz nie, by się przed nim uchylić. Pocisk ugodził go dokładnie w pachwinę i całe powietrze opuściło Abdela w nagłym sapnięciu. Chciał upaść na jedno kolano, jednak wszystkim, co mógł zrobić, było postać w pozycji stojącej.
Topór świsnął Abdelowi nad głową i upadł przed nim z brzękiem na podłogę. Abdel spojrzał na niego, po czym z powrotem na orczycę. Uśmiechnął się. Orczyca odwzajemniła uśmiech, po czym odwróciła się i zaczęła szybko uciekać.
Abdel pochylił się, by chwycić topór, i przeszedł kilka kroków do drzwi. Spojrzał w obydwie strony, nie było jednak widać żadnego orka.
– Pomóż mi – wydyszał za nim minotaur.
Abdel odwrócił się i ujrzał, jak minotaur wytacza się z pojemnika oraz spada na podłogę z głuchym łupnięciem. Trzymał miecz, nie wykonywał jednak żadnych zaczepnych ruchów. Jego sierść przybrała zagadkowy szaro-czarny odcień i trząsł się niekontrolowanie, łapczywie chwytając powietrze. Gdyby Abdel chciał go zabić, byłaby to odpowiednia chwila.
– Abdel? – spytał delikatny głos za nim. – Abdel, wszystko w porządku?
Najemnik odwrócił się i ujrzał stojącą w drzwiach Imoen, trzymającą dłoń na wielkim rozkwitającym siniaku na policzku. W drugiej ręce wisiał zwyczajny, zardzewiały, krótki miecz, który musiała zabrać orkowi.
– Jaheira? – zapytał Abdel. Oczy wciąż miał zamglone i zbolałe.
– Wszystko będzie z nią dobrze – powiedziała dziewczyna niecierpliwie. – Ze mną też, dziękuję ci bardzo.
– Proszę – rzekł inny głos.
Abdel odwrócił się do mężczyzny przypiętego do stołu. Mocno akcentowanym głosem, zniekształconym z powodu nabrzmiałego języka, pacjent azylu powiedział – Wyciągnąć tego z mnie mógłby ktoś czy teraz a?
Rozdział dwunasty
Jaheira przycisnęła dłonie do skroni i ściskała je mocno. Wiedziała, że musi w końcu przestać przyjmować ciosy na głowę albo odniesie jakieś trwałe uszkodzenia. Abdel był jednak przy niej i trzymał ją teraz w swych silnych ramionach, więc czuła się już lepiej.
Spojrzała na minotaura siedzącego na podłodze w małym pomieszczeniu. Po plecach przebiegł jej dreszcz i w równym stopniu jak uważała, że ufa rozmaitym tworom Mielikki, dopóki nie okażą się niegodne zaufania, bała się wielkiego stwora.
– Tracę przytomność na dwie minuty – wyszeptała do Abdela – a ty znajdujesz sobie nowego przyjaciela.
Najemnik uśmiechnął się i powiedział – W czasie burzy każdy port jest dobry.
Imoen pomagała dziwnemu nagiemu mężczyźnie na stole przejść do pozycji siedzącej. Wydawał się oszołomiony i bardziej niż trochę obłąkany.
– Musimy się stąd wydostać – powiedziała mu.
– Zrobimy to – rzekł Abdel, patrząc pomiędzy mężczyznę a minotaura. – Nie musimy walczyć, prawda?
– Pana proszę, walki rozpocznę nie ja – powiedział szaleniec.
Abdel spojrzał na niego ogłupiałym wzrokiem, a Jaheira wypuściła z siebie oddech, który mógł być zmęczonym śmiechem. Abdel pomógł jej wstać. Spojrzała na minotaura.
– Koordynator – rzekła. – Mężczyzna o imieniu Irenicus. Znasz go?
Minotaur przytaknął z wyraźną niechęcią.
– Możesz mówić – powiedział Abdel do stwora.
– Szaleni jesteśmy że, uważa on – obłąkaniec rzekł do Imoen z miłym uśmiechem na twarzy. – Wyrazić się mogę jeśli, szalony jest on to.
– Mogę mówić – powiedział minotaur, ignorując szaleńca. Imoen wciągnęła gwałtownie powietrze na dźwięk chrapliwego głosu stwora.
– O co tu chodzi? – zapytał po prostu Abdel. Minotaur chrząknął i wzruszył ramionami.
– Miałem zamieszkiwać to miejsce. Wasz Irenicus planował zaludnić leżący poniżej labirynt zamąconymi z waszego rodzaju.
– Ale zniknął? – spytała Jaheira wielkiego bykoczłowieka. – Uciekł stąd?
Minotaur przytaknął.
– Wampirzycą swoją tą z Podmroku do poszedł – mruknął szaleniec, przytakując.
– Wampirzycą? – spytała Imoen. – Czy powiedziałeś wampirzycą?
– Poszedł do Podmroku z tą swoją wampirzycą – przetłumaczyła Jaheira. – Dlaczego?
– A czy to ważne? – zapytał Abdel, nie oczekując odpowiedzi. – Baba z wozu koniom lżej. Dobrze mu będzie tam na dole.
– Ma plany co do Suldanessellar – powiedział minotaur i tym razem Jaheira wciągnęła gwałtownie powietrze.
– Lżej koniom wozu z baba że, powiedział bym też – rzekł szaleniec, kładąc się z powrotem na stole. – Karmione być powinny jak tak węgorzy karmił nie nigdy.
– Suldanessellar? – spytała Jaheira.
Minotaur przytaknął, a ona powiedziała – To niemożliwe.
– Suldanessellar? – zapytał Abdel.
– Co to jest? – spytała Imoen.
– Dbał nie wcale naprawdę tak nas o on – rzekł szaleniec. – Jedno wszystko zupełnie mi będzie, zabijecie i znajdziecie go jeśli.
– Suldanessellar to miasto elfów – wyjaśniła Jaheira. – Nic dziwnego, że nigdy o nim nie słyszeliście. To jeden z największych sekretów Faerunu. Jest domem tej garstki elfów, które jeszcze nie odeszły do Evermeet.
Minotaur przytaknął, a Abdel spytał – Co to może mieć wspólnego z nami?
– Nie mam pojęcia – odparł minotaur. – Walczyłeś przy mnie ze świńskimi pyskami i jestem ci winien na tyle dużo, abyśmy mogli rozejść się w pokoju. Powiedziałem wam wszystko, co miałem do powiedzenia.