– Wystarczy by założyć mój własny… – rzekła Jaheira, przerywając, gdy uświadomiła sobie, że strażnicy mogą podsłuchać.
Solausein podchwycił to szybko i warknął – Hej, wy tam, załadujcie to na wóz i to szybko, ale ostrożnie. Pani chce, żeby jaja były gdzie indziej.
Dość łatwo usatysfakcjonowani rozkazem strażnicy zabrali się do pracy. Potrzeba było dwóch z nich, by przenieść każde jajo, a Jaheira, Abdel i Solausein stali w milczeniu, obserwując, dopóki zadanie nie zostało wykonane.
Kiedy strażnicy skończyli, Solausein rzekł – Zostawcie nas. Nie ma tu nic do pilnowania.
Strażnicy skinęli głowami i w pełni wykorzystali okazję, by przestać sterczeć obok sterty smoczych jaj, praktycznie wpadając na siebie przy wyjściu.
Właśnie tego Abdel nie mógł zrobić – podążyć za nimi. Na zewnątrz stał wóz Solauseina, przyczepiony do jaszczura trzykrotnie przekraczającego długością konia. Wydawał się on być zwierzęciem pociągowym. Poruszał się pewnie po terenie jaskini i był wystarczająco silny, by ciągnąć duże ładunki. Abdel ocenił, że jest równie silny jak zaprzęg trzech, może czterech wierzchowców.
– Powinniśmy iść, pani – nalegał Abdel.
Jaheira odwróciła się i powiedziała – Istotnie, musimy…
– Są przenoszone? – w pustym pomieszczeniu rozległ się zbyt znajomy głos. Abdel, Jaheira i Solausein odwrócili się jednocześnie i Abdel pokręcił głową na widok Yoshimo, otoczonego przez dwóch nie wyglądających na zadowolonych drowich strażników, wchodzących niedbale do środka. – Miałem nadzieję sam zająć się tymi wielkimi, smoczymi jajami.
– Uch… – powiedziała Jaheira i odwróciła się.
Abdel próbował zrobić to samo, nie rzucając się w oczy.
– Co ta… istota tu robi? – spytał Solausein strażników.
– To człowiek, proszę pana – doniósł beznamiętnie jeden z nich. – Wykonuje zadanie dla pani.
Abdel uchwycił minę na twarzy Yoshimo i zdał sobie sprawę, że Kozakurczyk nie rozumie, co zostało powiedziane.
Myśli Abdela zawirowały. Co Yoshimo mógł tu robić?
A więc był po stronie Irenicusa… To wszystko zaczynało mieć sens. Abdel uświadomił sobie, iż naprawdę ważnym jest, aby Yoshimo nie rozpoznał jego albo Jaheiry. Jak na razie wyglądało na to, że nie rozpoznał.
– Ten mężczyzna jest nam znany – powiedziała Jaheira do Solauseina, a Abdel poczuł, jak zalewa go fala paniki. Jaheira poznała Yoshimo w więzieniu Irenicusa, lecz nie wiedziała reszty. Nie wiedziała tego, co Abdel. – Przyda mi się – kontynuowała Jaheira. – Odeślij strażników.
Odwróciła się tyłem do Yoshimo, a Solausein odezwał się bez wahania – Słyszeliście panią. Zabierzemy to stąd.
Ci strażnicy mieli trochę większe opory przed zwolnieniem z obowiązków, jednak mimo to ukłonili się Solauseinowi i opuścili pomieszczenie. Yoshimo przykleił do twarzy bezmyślny uśmiech. Był zaskoczony przebiegiem wypadków i nawet bez spoglądania zbyt bezpośrednio na niego Abdel mógł stwierdzić, że jest zdenerwowany.
– Nie zamierzałem się wtrącać – rzekł Yoshimo.
Abdel nie chciał na niego patrzeć – nie chciał w żaden sposób okazać, że rozumie, co mówi Kozakurczyk.
– Nie rozumiem tego człowieka – powiedział Solausein.
– Muszę poprosić o wybaczenie, moi czarnoskórzy przyjaciele – rzekł Yoshimo – ale jestem nie obznajomiony z mową waszego podziemnego miasta.
Abdel poczuł mrowienie na całym ciele i był zaskoczony – a nawet trochę rozczarowany – swoją nerwowością.
– Abdel? – spytał Yoshimo, cicho i z wahaniem.
Solausein powiedział coś, czego Abdel nie zrozumiał, i najemnik uświadomił sobie nagle, że to uczucie nie było nerwowością. Nie był już mrocznym elfem.
Imoen zadrżała lekko ze zmęczenia, gdy kroczyła lekko, na boso, po chłodnych, marmurowych kafelkach ciemnej sypialni Phaere.
Wanna była już opróżniona, a jej zniszczone ubrania zostały zabrane. Miała na sobie szykowną szatę z pajęczego jedwabiu, pożyczoną z bogatej garderoby Phaere, i choć była wystraszona, czuła się lepiej niż w przeciągu ostatnich dni. Może nawet dekadni? Była czysta Zjadły, wypoczęły i przeszły na stopień intymności, jakiego Imoen nigdy nie doświadczyła w opactwie-fortecy Candlekeep. Jej umysł był wirem sprzecznych uczuć, była jednak wystarczająco realistyczna, by wiedzieć, co musi zrobić. Nie mogła zostać na zawsze mroczną elfką, choć było to kuszące.
Z łatwością znalazła różdżkę tam, gdzie Phaere ją zostawiła, i wsunęła ją między fałdy swojej szaty. Zaczęła się obracać, lecz zatrzymała się, gdy Phaere przemówiła.
– Kolejna kąpiel? – głos drowki odbił się echem od cichych, wyłożonych marmurem ścian pokoju.
Imoen wciągnęła oddech i powiedziała – Zaskoczyłaś mnie.
– Czy polecić chłopcom, żeby przygotowali ci kolejną kąpiel? – nalegała Phaere.
– Nie – odparła Imoen. – Nie, dziękuję ci. Ja tylko… tylko… – wykonała jedną dłonią bezradny gest, podczas gdy drugą zaciskała szatę i zabezpieczała różdżkę.
– Cóż – powiedziała Phaere, najwyraźniej rozumiejąc, co chciała przekazać Imoen. – Zostawię cię z tym.
Imoen skinęła głową, a mroczna elfka przystanęła na chwilę, utrzymując długi, przyjemny kontakt wzrokowy, którego Imoen nie chciała puścić. Phaere odwróciła się w końcu i wślizgnęła z powrotem w mrok sypialni.
Skóra Imoen zaczęła pełzać i była zdumiona oraz zawstydzona tym uczuciem… dopóki nie zdała sobie sprawy, że nie ma już na sobie pięknej, czarnej skóry.
Abdel uderzył Solauseina w twarz tak mocno, że nos drowa roztrzaskał się, pryskając krwią. Szybko przewrócił się z łoskotem.
– To naprawdę ty! – krzyknął Yoshimo. Wydawał się słusznie uradowany, widząc Abdela i Jaheirę. – Moi przyjaciele, jestem szczęśliwy, że was znalazłem.
– Oszczędź sobie, Yoshimo – powiedziała Jaheira, zdumiewając Abdela, który rozcierał starte knykcie. Solausein nie poruszył się. – Co robisz akurat tutaj?
– Szukam was, oczywiście – odparł Kozakurczyk.
Abdel wyciągnął miecz i przystawił go do gardła Yoshimo, zanim ten zdążył powiedzieć cokolwiek więcej.
– O co tu, na dziewięć piekieł, chodzi?
– Mogę wszystko wyjaśnić – rzekł Yoshimo, spoglądając na klingę Abdela z mieszaniną strachu i wyniosłej obrazy. – Sądzę jednak, że najpierw powinniśmy opuścić to miasto elfów drowów, prawda?
– Łatwiej powiedzieć, niż zrobić – warknął Abdel. Odwrócił się do Jaheiry i powiedział – Straciliśmy zbyt wiele czasu.
– Znam drogę na zewnątrz – rzekł Yoshimo – ale zaprowadzenie was tam zajmie chwilę.
– Mamy wóz – powiedziała Jaheira. Zauważyła zaniepokojony wzrok Abdela i rzekła do niego – Musimy się stąd wydostać. Jeśli może zaprowadzić nas do smoka, to naprawdę nie obchodzi mnie, dlaczego to robi.
– On pracuje dla Irenicusa – powiedział Abdel. – Powinienem go teraz wypatroszyć.
– Och, moi dobrzy przyjaciele, nie mam pojęcia o czym mówicie – rzekł słabo Yoshimo. – Przyszedłem, aby pomóc, to moje jedyne pragnienie.
Solausein jęknął, wciąż nieprzytomny, i przetoczył się lekko na bok.
– Budzi się – ostrzegła Jaheira. – Musimy się stąd wydostać.
– Mogę zaprowadzić was prosto na powierzchnię przez robiącą ogromne wrażenie magiczną bramę.
– Nie idziemy na powierzchnię – powiedział Abdel, zerkając na Jaheirę spojrzeniem pełnym zrezygnowania.
– Musimy najpierw oddać smoczycy jaja – rzekła Jaheira.
– Po tym jak znajdziemy Imoen – sprostował Abdel.
– Imoen? – spytał Yoshimo.
– Przyszliśmy z inną kobietą, ludzką, przebraną za mroczną elfkę – powiedział Abdel.