Boże mordu.
Ojcze.
Porozmawiaj ze mną.
Abdel pozwolił sobie dryfować na lawie piekła i czekał, aż głos jego ojca powie mu wszystko, powie mu, co ma zrobić. Czekał przez długi czas w otchłaniach potępienia, jednak jego ojciec nie przemówił do niego.
– Jesteś martwy – powiedział Abdel i otworzył oczy.
– Wracaj – rzekła Jaheira, jej głos był dzikim warkotem, brzmiącym nieprawidłowo w jej uszach. – Wracaj do mnie.
Przetoczyła się na brzuch i zatrzymała, by pozwolić przepłynąć bólowi. Czekała tak cierpliwie, jak tylko mogła i gdy najgorsze się skończyło, zmusiła się, by wstać.
Irenicus niemal ją zabił, gdy starła się z nim przy Drzewie Życia. Wszędzie wokół nich Suldanessellar płonęło, a on właśnie zaczął bombardować ją czarami. Opierała się własnymi zaklęciami, a elfy przyszły jej na pomoc, jednak jego zapasy bolesnej, wykręcającej ciało magii wydawały się nieprzebrane. Uderzał ją błyskawicą, parzył ogniem, ciął ostrzami, szkłem oraz cierniami i śmiał się drań przez cały czas. Kiedy w końcu upadła, zawiesił ją w sieci, by obserwowała. I obserwowała.
Obserwowała, jak wysysa energię życiową z największego jej źródła na świecie, jeśli nie w całym wszechświecie.
Wysączył Drzewo Życia, pozostawiając je tak suchym, że rozpaliło je gorąco Suldanessellar i stało się ogromnym infernem, palącym więcej niż tylko liście, korę i gałęzie. Te płomienie paliły życie. Paliły historię. Paliły tradycję, nadzieję oraz kruchą godność umierającej rasy.
Następnie Irenicus dobrowolnie udał się do jakiegoś piekła, w którym czekał Abdel – na co? Abdel z pewnością nie poszedł tam z własnej woli. Nie obejmą się tam bratersko. Będą walczyć i nawet, choć tak bardzo kochała syna Bhaala, ufała mu i podziwiała go, nie mogła sądzić, że wygra. Jakże by mógł?
Jakże ktokolwiek mógłby stanąć przeciwko mężczyźnie już wcześniej potężnemu, a teraz jeszcze nasączonemu esencją Drzewa Życia?
– Abdelu – powiedziała do otaczającej ją ziemi. – Po prostu uciekaj. Wydostań się stamtąd, Abdelu. Wróć do mnie. Pozwól mu żyć. Pozwól mu żyć wiecznie w piekle. Wróć do mnie.
Zdała sobie sprawę, że patrzy na miejsce, w które wtopił się Irenicus. Wykonała krok w tamtą stronę i gdy jej stopa dotknęła leśnego poszycia, załamało jej się kolano. Padła na ziemię i zignorowała ból. Próbowała wstać, ale nie mogła, więc czołgała się.
– Idę, Abdelu – rzekła.
Rozdział dwudziesty siódmy
– On nie żyje, ty idioto – rzucił Irenicus kpiąco skądś w ryczących płomieniach piekła. – Twój ojciec nie żyje i nie otrzymasz od niego odpowiedzi.
Abdel poddał się szałowi i sięgnął ku źródłu głosu Irenicusa. Odnalazł coś, co przypominało w dotyku ciało i szarpnął to pazurami. Rozległo się jęknięcie i popłynęła krew, po czym rozbrzmiał śmiech.
Dłoń chwyciła Abdela za gardło i ścisnęła. Abdel wyciągnął paskudnie opazurzoną stopę i rozerwał Irenicusowi brzuch. Irenicus ścisnął i głowa Abdela odpadła z karku. Wzrok mu się zatrząsł oraz zmącił i Abdel zdał sobie sprawę, że to nie mogłoby się naprawdę zdarzyć – nawet w piekle.
Wrócił do swego ciała i było to jego ciało, ludzkie i całe, nie potwór, nie demon.
– Głupie ludzkie dziecko – powiedział Irenicus. – Czekające na rozkazy, czekające na odpowiedzi. Nie otrzymujesz żadnych odpowiedzi, dziecko, w tej drobinie życia, jaką się cieszysz. Nie chcesz wiedzieć. Nie otrzymujesz niczego poza odrobiną błąkania się przed bolesną, pustą, bezlitosną śmiercią. Służysz mi teraz, jak służyłeś przez cały czas. Przywołałem Niszczyciela w tobie i w tej małej suce, jednak to ty sprowadziłeś Zabójcę. Tylko ty – pomiot Bhaala – mogłeś zniszczyć Niszczyciela i tylko wtedy, gdy Niszczyciel został zniszczony, Zabójca mógł zająć jego miejsce.
– Dlaczego? – spytał Abdel, odrywając kawałek duszy Irenicusa.
Nekromanta roześmiał się, a Abdel poczuł, jak ów fragment przelewa mu się przez palce.
– Dlaczego? – zapytał Irenicus. – Głupie dorosłe dziecko. Ludzka plama. Tylko Zabójca mógł zabić Ellesime. Poddając się krwi boga mordu i zabijając tę dziewczynę, którą uważasz za tak ważną dla siebie, dałeś mi broń, której potrzebowałem. Teraz Ellesime nie żyje. Teraz oddaj mi swą duszę, a ja wykorzystam ją oraz moc tego wstrętnego drzewa, aby uczynić się nieśmiertelnym. Dostaję. Biorę. Mam. Ty znikasz.
Abdel znów sięgnął i poczuł coś, na czego opisanie nie miał słów. Chwycił duszę Irenicusa.
– Ach – wydyszał nekromanta. – Tam jesteś.
– Ellesime żyje – powiedział Abdel, a jego słowa płynęły nie przez powietrze, ogień czy lawę, lecz za pomocą nieśmiertelnych dusz.
Nastąpiła cisza wypełniona rykiem przelewającej się lawy.
– Zostajesz tu, Irenicusie – rzekł Abdel.
– Żaden z nas tu nie zostaje, Abdelu Adrianie – odparł Irenicus. – Nie ma tak naprawdę takiego miejsca. Wracam do Faerunu jako nieśmiertelny, niezależnie od tego czy Ellesime żyje, czy nie. Ty idziesz w nicość. Idziesz w zapomnienie.
Paznokieć na środkowym palcu Jaheiry zerwał się, lecz nie zauważyła bólu. Kopała, zagłębiając się w nieustępliwą ziemię pod palącym się drzewem, gdzie Irenicus udał się do piekła. Jaheira wyrzucała garście ziemi i wykopała może ze trzydzieści centymetrów, ale nie było oczywiście widać śladu piekła.
– Mielikki – powiedziała. – Mielikki, pomóż mi.
Kopała jeszcze trochę, choć przytłaczał ją prosty fakt, iż gołymi rękoma mogłaby grzebać wiecznie i nie dotrzeć tam, gdzie się udawała. Abdel nie znajdował się nigdzie pod ziemią. Nie był na tym planie egzystencji. Był w miejscu tak innym od tego świata, iż Jaheira wiedziała, że nie ma pomiędzy nimi rzeczywistej więzi. Irenicus w jakiś sposób połączył te dwa miejsca – Jaheira wiedziała o przynajmniej jednej metodzie na osiągnięcie tego – i zaciągnął tam Abdela, po czym sam za nim podążył. To połączenie nie było fizyczne.
– Mielikki! – krzyknęła – Pomóż mi… powiedz mi…
Przestała kopać i płakała na suchą ziemię, oddając się swojej bogini jako mała, słaba, zdesperowana istota.
– Pomóż mi – błagała.
Rozległy się słowa – niesione wiatrem – a Jaheira załkała.
– Zawołaj go.
– Mielikki – krzyknęła Jaheira. – Pani, dziękuję ci.
Wepchnęła twarz w wykopaną przez siebie dziurę i wciągnęła głęboko pachnące glebą powietrze.
– Abdel! – krzyknęła w ziemię. – Abdel!
Znów odetchnęła, ignorując ból w gardle, i wrzasnęła
– Abdel!
Irenicus wygrywał.
Abdel czuł, jak jego ciało zamienia się z powrotem w potworną istotę – nazywaną Niszczycielem.
– To właśnie to – powiedział Irenicus, niemal cedząc słowa. – To właśnie to.
Abdel poczuł, jak kawałek jego duszy zostaje odgryziony i pozwolił mu odpaść. Nie obchodziło go to już. Wołał do swego ojca – swego ojca. Pomysł ten był po prostu śmieszny. Wołał do Bhaala i nie otrzymał odpowiedzi. Irenicus dostarczył mu jedynej rzeczy, która wydawała się prawdą, po tym jak już wszystko zostało powiedziane i wykonane.
– Dobrze ją wykorzystam, Abdelu – Irenicus wyszeptał prosto do rozpadającej się duszy Abdela.
Abdel poczuł, jak nogi pękają mu i wyginają się do tyłu, choć tak naprawdę nie sądził, by miał jeszcze ciało.
– …del… – kobiecy głos odbił się echem z tak daleka, iż był pewien, że to jego wyobraźnia. Ugodził go fakt, że był w piekle i pomyślał, że coś tak zwyczajnego jak odgłos Jaheiry wołającej jego imię był wyobraź…