Выбрать главу

– Musimy znaleźć dla ciebie jakieś ubrania, mój przyjacielu, a może też jakąś pomoc – zaproponował Yoshimo.

– Pomoc? – spytał z roztargnieniem Abdel, po czym skierował wzrok na miasto, które zapamiętał jako szorstkie i nie przebaczające, lecz wciąż rządzone przez prawo. – Dobry pomysł.

Abdel wypróbował wielu różnych ustawień dłoni, różnych sposobów chodu albo też kombinacji obydwu, by postarać się ukryć fakt, że idzie ulicą zupełnie nagi, w końcu musiał się jednak pogodzić z tym, że niezależnie od tego, gdzie kładł ręce, szedł ulicą zupełnie nagi.

Ulice były dość puste i gdy posuwali się dalej, Abdel zaczął orientować się w terenie. Odwiedzał to miasto nie raz. Byli na północ od rzeki Alandor, która przecinała środek miasta, płynąc do Morza Mieczy z jakichś gór na wschodzie. Magazyn ustawiony był na szerokim obszarze, który miejscowi nazywali – z typową dla Amnu wyobraźnią – Dzielnicą Rzeczną. Większość miejskiej aktywności, nawet o tej porze dnia, koncentrowała się wokół spiętrzonego targowiska nazywanego Promenadą Waukeen. Było to za rzeką. Abdel chciał znaleźć jakieś ubranie, zanim będzie próbował tam dotrzeć. Gdy pomyślał o czasach, kiedy strzegł magazynu, przypomniał sobie miejscowy szynk niedaleko stąd na wschód, po drodze do mostu spinającego rzekę pomiędzy Dzielnicą Rzeczną na północnym brzegu i odpowiednio nazwaną Dzielnicą Mostową na południu.

– Niedaleko stąd jest tawerna – powiedział Yoshimo.

– Miedziane coś? – spytał Abdel.

– Miedziana Mitra – odparł Kozakurczyk. – Znasz ją?

– Znam tawerny – przyznał Abdel.

Rozdział czwarty

– Dobrze – powiedziała cicho blada kobieta, ciągnąc Jaheirę i drugą dziewczynę przez ulewną burzę. – On lubi długie włosy.

Jaheira walczyła z podobnym imadłu chwytem kobiety, jednak udało jej się jedynie wyrwać sobie trochę włosów. Potykała się i jęczała z bólu, gdy szarpano jej głową, jednak odzyskała równowagę. Trudno było uwierzyć, jak ta kobieta jest w stanie ciągnąć jedną, nie mówiąc już o dwóch, za włosy przez tunel, w którym nie może się nawet wyprostować, jednak owa obca właśnie to robiła. Jaheira przy nie jednej okazji starała się ją podciąć, jednak kobieta z łatwością unikała jej stóp, nawet nie wydając się zauważać tych prób.

Drugą więźniarką była ładna, młoda kobieta, nie licząca chyba nawet dwudziestu lat. Jej twarz była poplamiona kurzem i łzami, a oczy miała zapadnięte i wyczerpane. Wisiała na skraju przytomności, jakby lunatykowała. Podobnie jak w przypadku Jaheiry, dłonie drugiej porwanej były skrępowane na plecach szorstką, drapiącą liną.

– Kim jesteś? – Jaheira spytała potężną kobietę po raz trzeci, odkąd odzyskała przytomność pod jej niezbyt czułą kuratelą.

– Cisza – powiedziała kobieta.

Jaheira była mgliście świadoma, że ktoś za nimi idzie, nie mogła jednak odwrócić wystarczająco głowy, by spojrzeć za siebie.

– Dlaczego to robisz? – zapytała, ignorując rozkaz kobiety.

Blada obca zaśmiała się – zadziwiająco, był to dość przyjemny odgłos – i powiedziała – Mogę wyrwać ci język z ust i nakarmić nim moje szczury, jeśli sobie życzysz.

– Tylko… – zaczęła protestować Jaheira, przerwała jednak, kiedy potężna dłoń kobiety odsunęła się z jej włosów i druidka przewróciła się na śliski, wilgotny kamień. Kobieta uderzyła ją w twarz grzbietem dłoni i Jaheira padła do tyłu. Jej głowa obróciła się i była świadoma odrętwienia rozchodzącego się po jej twarzy oraz chłodnej wilgoci, wsączającej się w podartą koszulę.

Ktoś o zimnych jak lód dłoniach chwycił Jaheirę szorstko od tyłu. Jego ręce odnalazły jej piersi i zesztywniała pod chłodem tego dotyku. Podniósł ją z ziemi, by spojrzała na patrzącą na nią spode łba kobietę. Jaheira odwróciła głowę, starając się ujrzeć mężczyznę, który trzymał ją w ten sposób, ten przesunął jednak uchwyt, popychając ją do przodu. Usłyszała chrzęst koło prawego ucha, niczym tarcie kością o kość.

– Nie! – odezwała się ostro kobieta, a Jaheira zdała sobie sprawę, że mówi ona do znajdującego się za nią mężczyzny.

– Ale ona jest taka ciepła – rzekł mężczyzna niskim i syczącym głosem koło szyi Jaheiry. – Taka słodka.

Jaheira wciągnęła gwałtownie powietrze i spojrzała na kobietę, która popatrzyła jej w oczy i uśmiechnęła się w taki sposób, że Jaheira zaczerwieniła się.

– Jest taka – powiedziała kobieta – ale potrzebuję jej dla czegoś więcej niż krwi… na razie.

– Dostanę ją później? – spytał ochoczo mężczyzna.

– Nie – rzekła kobieta, pozwalając, by jej wzrok przebiegł w dół ciała Jaheiry. – Sądzę, że chcę ją dla siebie.

W głowie Jaheiry niczym wybuch pojawiło się słowo wampir i zebrało się jej na wymioty, gdy poczuła na sobie chłodny oddech tej istoty.

– Gdzie nas zabierasz? – Jaheira usłyszała swoje pytanie. Nigdy dotąd nie czuła się tak bezsilna, ale nie mogła się podporządkować.

Kobieta uśmiechnęła się, wydając się niemal oczarowana uporem Jaheiry.

– Obracasz się w bardzo wyjątkowym towarzystwie – powiedziała. – Przypuszczam, że o tym wiesz.

Jaheira spojrzała na kobietę, wciąż wiszącą za włosy w żelaznym uchwycie szczupłej wampirzycy, i rzekła – Nie znam jej.

– Nie mówię o niej – odparła wampirzyca.

Nietrudno było Jaheirze zdać sobie sprawę, że mówiła o Abdelu. W związku z tym, że był synem Bhaala, zabójcą Sarevoka oraz wrogiem Żelaznego Tronu, Jaheira nie miała większych problemów z uwierzeniem, dlaczego Abdel miał przeciwników, o których nie wiedział, nie mogła jednak zgłębić, dlaczego ta wampirzyca, dlaczego Złodzieje Cienia.

– Uciekł, prawda? – spytała Jaheira, odnajdując przebłysk nadziei. – Uciekł ci.

Wampirzyca wzięła głęboki oddech i Jaheira zdumiała się, kiedy jej kształtna pierś poruszyła się, zaskoczyło ją, że ta niemartwa istota naprawdę nabrała powietrza albo że w ogóle potrzebowała oddychać.

– Przyjdzie po ciebie? – spytała ją wampirzyca, choć po wyrazie jej oczu Jaheira mogła powiedzieć, że zna już odpowiedź.

– Tak – odparła zwyczajnie Jaheira.

– A jeśli nie po ciebie – rzekła wampirzyca, zerkając na młodą kobietę, która straciła przytomność na mokrych kamieniach u jej stóp – to po nią.

– Kim ona jest? – zapytała Jaheira, po czym wciągnęła gwałtownie powietrze, kiedy mężczyzna chwycił ją mocniej, wywołując ból, nachylając jej plecy ku sobie.

Wampirzyca uderzyła ją znów grzbietem dłoni, a odgłos ciosu rozbrzmiał w głowie Jaheiry trzaskiem, który ostrzegł o złamanej żuchwie. Oczy półelfki zamgliły się i poczuła, jakby opadała, choć zimny mężczyzna wciąż trzymał ją mocno.

Tracąc znów przytomność, usłyszała, jak wampirzyca mówi – Wysączę cię powoli, suko.

Mężczyzna z tyłu wzruszył ramionami, a wampirzyca powiedziała do niego – Wiesz co robić. Muszę się znaleźć w innym miejscu.

Nazywała się Miedziana Mitra i wyglądała oraz pachniała tak źle, jak Abdel ją zapamiętał. Był tu kilkakrotnie, jednak nie zaprzyjaźnił się z nikim. Nie miał ani jednej monety, niczego co mógłby przehandlować, wiedział więc, że musi polegać na czymś, czego zawsze brakowało w miejscach takich jak to: na dobroczynności.

– Oj – oznajmił pijany starzec siedzący przy drzwiach, kiedy Abdel wkroczył pewnie do tawerny, za nim zaś weszli Minsc i Yoshimo. – Kogo my tu mamy?

– Hej tam – warknął barman, a jego wyjątkowo paskudną twarz przeciął wyraz stanowczej dezaprobaty. – Myślicie, że co to za miejsce?

– Zostaliśmy zaskoczeni – powiedział Abdel, spoglądając barmanowi prosto w oczy. – Ukradli wszystko.