Выбрать главу

– Sam nie wiem. Zdaje mi się, że i tak, i nie.

– To chodźmy we trójkę zjeść coś ciepłego. Kiedy człowiek zje coś ciepłego, robi mu się lżej na sercu.

Shimao prowadziła samochód. Było to niewielkie subaru z napędem na cztery koła. Sądząc po tym, jak było zdezelowane, musiało mieć na liczniku ze dwieście tysięcy. Tylny zderzak był mocno wgnieciony. Keiko Sasaki siedziała z przodu, a Komura wcisnął się do tyłu. Shimao nie była złym kierowcą, lecz na tylnym siedzeniu panował straszny hałas, resory też były bardzo zużyte. Samochód rzucał gwałtownie przy automatycznej redukcji biegów, ogrzewanie samo się włączało i wyłączało. Kiedy zamknął oczy, doznał wrażenia, że znajduje się w pralce automatycznej.

W Kushiro nie było śniegu. Po dwóch stronach drogi widniały tu i tam przymarznięte plamy brudnych starych zasp; wyglądały jak słowa, które wyszły z użycia. Chmury wisiały nisko i choć zostało jeszcze trochę czasu do zachodu, wokół było zupełnie ciemno. Podmuchy wiatru ze świstem przecinały mrok. Na ulicach nie było prawie nikogo. Miasto wyglądało na wymarłe, nawet światła na skrzyżowaniach zdawały się zamarznięte.

– W porównaniu z resztą wyspy tu opady śniegu nie są zbyt duże – odezwała się głośno Keiko Sasaki, odwracając się do Komury. – Miasto leży nad morzem, do tego wiatry są silne, więc nawet jak trochę napada, wiatr to od razu rozwiewa. Ale mrozy są okropne. Czasem zdaje się, że uszy człowiekowi odpadną.

– Kiedy jakiś pijak zaśnie gdzieś w rowie, często już się nie budzi – dodała Shimao.

– Są tu niedźwiedzie? – zapytał Komura.

Keiko spojrzała na Shimao i roześmiała się.

– Pyta o niedźwiedzie.

Shimao też zachichotała.

– Niewiele wiem o Hokkaido – powiedział Komura przepraszająco.

– Znamy ciekawą historię o niedźwiedziach – oznajmiła Keiko. – Prawda? – zwróciła się do Shimao.

– Strasznie ciekawą historię.

Na tym rozmowa się urwała i Komura nie usłyszał opowieści o niedźwiedziach, lecz nie śmiał pytać. Wkrótce dotarli do celu. Była to duża przydrożna restauracja, w której podawano rāmen – zupę z makaronem w stylu kuchni chińskiej. Zostawili samochód na parkingu i weszli. Komura zamówił piwo i gorący rāmen. Restauracja była brudnawa, pusta, krzesła i stoliki rozchwiane, lecz rāmen okazał się bardzo smaczny i po zjedzeniu Komura rzeczywiście poczuł się spokojniejszy.

– Co chciałbyś zobaczyć na Hokkaido? – zapytała Keiko Sasaki. – Słyszałam, że możesz tu spędzić około tygodnia.

Komura zastanawiał się przez chwilę, lecz nic nie przyszło mu do głowy.

– Może pojedziesz do gorących źródeł? Masz ochotę posiedzieć w ciepłej wodzie i zrelaksować się? Tu niedaleko jest taki niewielki rustykalny pensjonat z wodami mineralnymi.

– Niezły pomysł – powiedział Komura.

– Na pewno ci się spodoba. To ładne miejsce. I nie ma niedźwiedzi.

Spojrzały na siebie i znów się roześmiały.

– Czy mogę o coś spytać w związku z twoją żoną? – zapytała Keiko.

– Nie ma sprawy.

– Kiedy odeszła?

– W pięć dni po trzęsieniu ziemi, czyli już ponad dwa tygodnie temu.

– To miało coś wspólnego z trzęsieniem ziemi?

Komura potrząsnął głową.

– Myślę, że nie.

– Ale zdaje mi się, że takie rzeczy mogą się jakoś ze sobą łączyć – powiedziała Shimao, lekko przechylając głowę.

– Tylko ty nie wiesz jak – dodała Keiko.

– Takie rzeczy się zdarzają – ciągnęła Shimao.

– Takie rzeczy, to znaczy jakie? – zapytał Komura.

– Znam kogoś, komu się to przydarzyło – powiedziała Keiko.

– Mówisz o panu Saeki? – spytała Shimao.

– Uhm. Mam znajomego, pana Saeki. Fryzjer, koło czterdziestki, mieszka w Kushiro. Jego żona widziała zeszłej jesieni UFO. Nocą jechała samochodem i na przedmieściach zobaczyła, że wielkie ciężko UFO ląduje na łące. Jak w Bliskich spotkaniach trzeciego stopnia. Po tygodniu odeszła z domu. Nie mieli żadnych problemów rodzinnych, nic takiego. Po prostu zniknęła i więcej nie wróciła.

– Od tego czasu jej nie widziano – powiedziała Shimao.

– Z powodu UFO? – zapytał Komura.

– Nie wiadomo, z jakiego powodu. Pewnego dnia gdzieś zniknęła. Opuściła dwoje swoich dzieci w wieku szkolnym, nawet kartki nie zostawiła – odparta Keiko. – A przez tydzień przed odejściem każdemu opowiadała tylko o UFO. Mówiła praktycznie bez przerwy. Jakie było wielkie, jakie ładne i tak dalej.

Czekały, aż Komura przetrawi tę historię.

– W moim przypadku była kartka. I dzieci nie mamy.

– Czyli masz trochę lepiej niż pan Saeki – oznajmiła Keiko.

– Z dziećmi to poważna sprawa – pokiwała głową Shimao.

– Jej ojciec odszedł, kiedy miała siedem lat – wyjaśniła Keiko, marszcząc brwi. – Uciekł z młodszą siostrą żony.

– Pewnego dnia, niespodziewanie – dodała Shimao z uśmiechem.

Zapadło milczenie.

– Może żona pana Saeki nie odeszła, tylko zabrali ją kosmici? – powiedział Komura, chcąc je przerwać.

– Niewykluczone – odrzekła poważnie Shimao. – Często się słyszy takie historie.

– A może szła sobie spokojnie drogą i niedźwiedź ją zjadł? – zastanawiała się Keiko.

Kobiety znów się roześmiały.

Po wyjściu z restauracji poszli do pobliskiego love hotel [1]. Na krańcu miasta była ulica, przy której ciągnęły się na zmianę zakłady kamieniarskie i love hotels. Shimao zaparkowała przed jednym z nich. Była to niezwykła budowla w kształcie europejskiego zamku. Powiewała nad nią trójkątna czerwona flaga.

Keiko dostała w recepcji klucz i we trójkę pojechali windą do pokoju. Okno było nieduże, za to łóżko absurdalnie wielkie. Komura zdjął puchową kurtkę, powiesił na wieszaku i poszedł do toalety. W tym czasie kobiety sprawnie przygotowały mu kąpiel, pozapalały światła, upewniły się, że działa ogrzewanie, włączyły telewizor, przejrzały jadłospisy pobliskich restauracji, dostarczających dania do hotelu, wypróbowały działanie przycisków przy łóżku i sprawdziły zawartość lodówki.

– Właściciel jest moim znajomym. Dlatego dostałeś największy pokój – powiedziała Keiko Sasaki. – Jak widzisz, jest to love hotel, ale nie przejmuj się tym. Chyba ci to specjalnie nie przeszkadza?

Odpowiedział, że mu nie przeszkadza.

– Tu jest dużo lepiej niż w byle jakim ciasnym hotelu przy dworcu, w którym zatrzymują się ludzie w delegacji.

– Może i tak.

– Wanna jest już pełna. Może się wykąpiesz?

Komura wykąpał się. Wanna była ogromna i sam czuł się w niej niepewnie. Goście tego hotelu pewnie zwykle kąpali się razem.

Kiedy wyszedł z łazienki, Keiko Sasaki już nie było. Shimao sama oglądała telewizję, popijając piwo.

– Keiko poszła do domu. Mówiła, że musi coś załatwić. Przyjdzie jutro rano. Czy mogę jeszcze trochę zostać i napić się piwa?

Komura powiedział, że może.

– Nie przeszkadzam ci? Może wolałbyś być sam? Albo czujesz się skrępowany przy obcej osobie?

Powiedział, że mu nie przeszkadza. Napił się piwa i wycierając głowę ręcznikiem, oglądał razem z Shimao telewizję. Było to specjalne wydanie wiadomości o trzęsieniu ziemi. W kółko pokazywali te same ujęcia – przechylone budynki, zniszczona droga, płacząca staruszka, chaos i bezsilny gniew. Kiedy zaczęły się reklamy, Shimao wyłączyła pilotem telewizor.

– Skoro już tu razem jesteśmy, to porozmawiajmy o czymś.

– Dobrze.

– O czym by tu porozmawiać?

– W samochodzie wspomniałyście o niedźwiedziu. O jakiejś ciekawej historii o niedźwiedziu.

вернуться

[1] Love hotel – hotel wynajmujący pokoje na godziny zakochanym parom.