Rozumieją i są gotowi, przekazał Ruth chwilę później.
Jaxom wziął głęboki oddech. Na sekundę położył dłoń w rękawicy na barku Rutha, a potem uniósł ją wysoko, dając sygnał do skoku.
A więc ruszajmy, powiedział, zanim stracę odwagę. I opuścił dłoń.
To był długi skok, tak jak się tego spodziewali. Jaxom doliczył się trzydziestu ostrożnych oddechów. Szkoda, że Lessa nie pamięta, jak długo trwał lot o czterysta Obrotów w przeszłość, bo taka wiedza dodałaby mu pewności. Przy trzydziestym drugim oddechu Jaxoma opanował niepokój.
Jesteśmy! oznajmił Ruth, a jego krzyk odbił się echem w umyśle jeźdźca.
Unosili się nad powierzchnią na krańcu wielkiej rozpadliny. Gwiazdy znajdowały się na niebie na odpowiednich pozycjach, więc Jaxom wiedział, że przybyli we właściwe kiedy. Powrócił myślą do zadania. Mieli dziesięć minut, żeby opuścić olbrzymi silnik na dno rozpadliny.
Ci, którzy rozsiewają owoidy, już wykonują swoje zadanie, powiadomił go Ruth.
Jaxom przekazał dla smoków rozkaz opuszczenia silników, a potem uśmiechnął się szeroko. Smokom udało się dokonać tej niewiarygodnej podróży! Ciężar silnika był minimalny, gdyż smoki nie myślały o nim jako o czymś rzeczywistym. Poryw uniesienia niezmiernie poprawił jego samopoczucie.
Zrobiliśmy to, Ruth! Udało się!
Oczywiście, że tak. Spokojnie, utrzymujcie to na równym poziomie, dodał Ruth, a Jaxom skinął na smoki z tyłu, które obniżały się szybciej niż te z przodu. T’gellan pyta, jak nisko mamy się opuścić?
Powiedz mu, że tak nisko jak możemy, bez ocierania smoczych skrzydeł. Powinny tu być jakieś wystające skały, które utrzymają silnik na miejscu tak długo jak trzeba. Powoli, opuszczajcie się równo.
Znajdowali się poniżej krawędzi rozpadliny, kiedy Jaxom poczuł, że coś jest nie tak.
Czy możemy opuścić go w dół, Ruth i zobaczyć czy to wystarczy?
Oczy Rutha lśniły oceniając warstwy skały, granitu i ciemnoszarego kamienia. Potem smok znalazł się poniżej silnika.
Przekrzywi się, jeśli go puścimy, powiedział. Miał lepszy wzrok niż Jaxom.
Kto jest na końcu? spytał Jaxom.
Heth, Clarinath, Silvrath i Jarlath.
Poproś ich, żeby opuścili silnik tak nisko, jak tylko mogą.
Już to zrobili.
Poproś ich żeby rozluźnili chwyt, ale byli gotowi, by natychmiast znowu go zlapać. Nie możemy pozwolić, żeby silnik obsunął się w przepaść.
Heth mówi, że jeśli prawa strona przesunie się nieco w przód, będzie tam dobra pólka dla podparcia drugiej strony.
Przekaż wiadomość Monarthowi.
Zrobiłem to.
Jaxom zauważył lekki ruch, gdy silnik osiadał.
Dobrze. Jaxom skinął na jeźdźców naprzeciwko, żeby puścili silnik.
Zrobili to, ale napięcie pozostało, gdyż smocze szpony zawisły centymetry ponad belkami. Wydawało się, że silnik znalazł się w bezpiecznym położeniu. Jaxom spojrzał na zegarek przypięty na nadgarstku. Upłynęło osiem minut. Skończyli.
Dał eskadrom sygnał opuszczenia rozpadliny i poprosił Rutha, by przekazał smokom, żeby wylądowały na krawędzi.
Czy rozsiewacie zakończyli zadanie, Ruth?
Tak, odparł Ruth. Mirrim wylądowała na Path, żeby przyjrzeć się owoidom na powierzchni. Jest ich o wiele więcej, niż myślała.
Powiedz Path, że nie wolno sprowadzać próbek. Mamy ich dosyć, rozkazał Jaxom stanowczo.
Path mówi, że wiele z nich zgniło.
Tym bardziej powinniśmy pozostawić je tam, gdzie są!
Path nie sprowadzi żadnej.
Jaxom spojrzał na zegarek. Upłynęła kolejna minuta. Smoki i jeźdźcy rozglądali się ciekawie wkoło.
Mirrim mówi, że T’gellan powiedział, iż Nici mogą sobie zostać na tej planecie, zameldował Ruth. Silnik nie wybuchnie od razu, prawda?
Nie. Według tego, co Bendarek zobaczył na wskaźnikach, tak nie powinno się zdarzyć. Ciekawe, jak F’lar daje sobie radę.
Mała wskazówka zegarka wykonała następne okrążenie.
Przywołaj wszystkich, Ruth. Musimy wracać.
W ciągu paru sekund zielone, niebieskie i brązowe smoki dołączyły do innych.
Teraz nadeszła kolej na skok, o który Jaxom martwił się odkąd Siwsp powiadomił go o tym manewrze: zabranie wszystkich smoków i jeźdźców bezpiecznie z powrotem do ich własnego czasu.
Ruth, przekaż każdemu smokowi, że ma wrócić do własnego weyru. Upłynęło już czternaście minut, więc nie ma obawy, że wpadną na siebie samych, prawda?
Jaxomie, mówiłem ci wiele razy, że nie sądzę, by się zgubiły. Każdy smok zna drogę do domu.
Niech wszystkie smoki stanowczo przekażą swojemu jeźdźcowi, że nie może być wyjątków od tego rozkazu, upierał się Jaxom.
Powiem im, że są zbyt daleko od Pernu, aby nie posłuchać. Nie sprzeciwią się. Z pewnością nie smoki. Ruth umilkł na chwilę. Powiedziałem im. Może i nie jestem królową, ale smoki mi ufają.
Wciąż pełen obaw, Jaxom poprosił Rutha, żeby uniósł się nad powierzchnią tak, by wszystkie smoki ich widziały.
Kiedy wrócą do weyrów, mają natychmiast zdjąć skafandry. Brązowi zawiozą je do Weyru Fort.
Na naszą następną podróż. Jaxom ze zdumieniem usłyszał radość w tonie Rutha. A tak się zamartwiał, że ta podróż w czasie zniszczy odporność jego białego smoka. Zobaczył, że jeźdźcy patrzą na niego, więc podniósł rękę wykonując gest wchodzenia w pomiędzy. Sekundę potem poprosił Rutha, żeby zabrał go na „Yokohamę”.
Dziwne, ale w drodze powrotnej wydawało mu się, że czas płynie wolniej. Jednak doszedł zaledwie do trzydziestego oddechu, i już byli w ładowni „Yokohamy”. Pierwszym smokiem, którego zobaczył była Ramoth, obok niej stała Lessa, z boku pojawił się F’lar. Jaxom spojrzał na zegar. Podróż F’lara trwała pełne piętnaście minut, co do sekundy tyle, ile smoki mogły wytrzymać bez tlenu. Ładownia była zbyt słabo oświetlona, żeby Jaxom mógł stwierdzić, czy Mnementh stracił kolor. Spojrzał na Rutha, i nie zauważył żadnej zmiany na jego lśniącej skórze.
Udało nam się, powiedział. Wszyscy wrócili bez kłopotów?
Tak mówi Monarth. Heth… Ruth zawahał się, a Jaxom poczuł, że drętwieje ze strachu. Heth mówi, że wszystkie smoki wróciły, ale niektóre mają słabszy kolor.
Dobry posiłek temu zaradzi. A jak ty się czujesz?
Czuję się dobrze. Wszystko w porządku. Jak dotąd.
Teraz muszę wymyślić jakiś pretekst, by się dostać na „Buenos Aires”, powiedział Jaxom zdejmując hełm.
Coś wymyślisz.
— Heeej!
Jaxom był tak zaskoczony radosnym okrzykiem F’lara, że niemal odfrunął z grzbietu Rutha. Biały smok, z oczami wirującymi zdumieniem, także odwrócił głowę. Zobaczyli, jak F’lar zeskakuje z Mnementha i rzuca się w kierunku niezmiernie zdziwionej Lessy. Kiedy ją schwycił, siła bezwładności zaczęła ich powoli obracać, aż wpadli na Ramoth. Wielka złota smoczyca przegięła szyję, by spojrzeć w dół na niezwykłe zachowanie Przywódców Weyru Benden.
— Udało się! Smoki z Pernu tego dokonały! Siwsp będzie musiał połknąć swoje słowa! Nigdy nie sądził, że nam się uda! — F’lar wykrzykiwał na cały głos i śmiał się, a echo odbijało się od ścian.
— Naprawdę, F’larze… — Lessa usiłowała odzyskać równowagę, ale Jaxom widział, że się uśmiecha. — Tak, to cudowna chwila dla Weyrów! Wspaniała! Dotrzymałeś obietnicy. Tak jest. To pokaże Warowniom i Cechom, do czego jesteśmy zdolni!
Nadal uśmiechając się radośnie, F’lar oparł się o Ramoth i odgarnął włosy z czoła.
— Tak naprawdę, Lesso — powiedział z szelmowską miną — nie zrobiliśmy tego do końca. Eskadra N’tona ma przenieść trzeci silnik, a potem musimy czekać. Na pierwszą eksplozję, a następnie żeby zobaczyć, czy odniosła skutek.