— Mam tu trochę więcej czerwonych światełek — powiedział Siwspowi, przypinając się pasami do fotela.
Jaxom przemieścił się wokół górnego poziomu do urządzeń naukowych, i tam również zobaczył czerwone światełka na tablicach. Wciągnął się w fotel i zapiął pasy.
— Ja też je mam! — powiedział. — Ale nie na czujnikach teleskopu.
— Jaxom, Piemur, wprowadźcie rozkazy kasujące i przejdźcie na ręczne sterowanie.
Na tablicy Jaxoma natychmiast zgasła co najmniej połowa czerwonych lampek. Pozostały trzy czerwone i dwie pomarańczowe. Ale żadna z nich nie dotyczyła programu, który miał uruchomić. Szybkie spojrzenie poinformowało go, że Piemur już stuka w swoją klawiaturę.
Również zabrał się do pracy, zatrzymując się od czasu do czasu, aby rozluźnić palce i popatrzeć z zachwytem na fantastyczny widok Pernu. Nic nie mogło go odciągnąć od tego spektaklu, nawet nie kończące się harce dwóch jaszczurek zabawiających się stanem nieważkości. Dziwne, ale ich podekscytowane piski i ćwierkania, gdy Farli wyzywała Triga do wykonywania coraz bardziej udziwnionych ewolucji, pomagały mu pozbyć się poczucia nierzeczywistości w tym obcym otoczeniu.
Gdy Jaxom skoncentrował się na wprowadzeniu programu dla teleskopów, Ruth odwinął do tej pory zakotwiczony ogon, i uniósł się z wielką godnością w stronę szerokiego okna mostku, by napawać się panoramą Pernu i rozgwieżdżonej czerni. Jaszczurki ogniste nadal się przekrzykiwały.
Ja też nie wiem co to jest, powiedział Ruth, ale to jest piękne.
Co jest piękne? spytał go Jaxom podnosząc wzrok. Czy widzisz dwa inne statki?
Nie. Ale koło nas przepływają różne rzeczy.
Rzeczy? Jaxom wyciągnął się nad konsolą, żeby sprawdzić, co widzi Ruth. Jednak smok i jaszczurki zasłaniały mu okno po prawej stronie mostka. Nagle, wszystkie trzy stworzenia odepchnęły się daleko od okna, co posłało je w stronę Piemura i Jaxoma.
— Uważajcie! — Jaxom gwałtownie pochylił głowę, bo Ruth przeleciał tuż nad nim. W tej samej chwili usłyszał jakiś grzechoczący dźwięk.
— Coś w nas uderzyło! — krzyknął Piemur. Odpiął szybko pasy i odepchnął się ku oknu.
— Co to było? — spytał Siwsp.
Piemur wpadł na okno i rozejrzał się na wszystkie strony.
— Jaxomie, spytaj Rutha, czy coś widzi, bo ja nie dostrzegam niczego. — Przyciskając lewy policzek do pleksiglasu usiłował spojrzeć poza gruby hak okna.
Prosto na nas lecą rzeczy podobne do jaj jaszczurek ognistych, odparł Ruth.
— Ale teraz nic tam nie ma — powiedział Piemur. Powrócił na swoje stanowisko.
— Siwsp, co to jest? — spytał Jaxom.
— Grzechotanie wskazuje, że ekrany zmieniły kierunek małego opadu jakiś przedmiotów. Niewątpliwie przestraszył on Rutha i jaszczurki ogniste. Pospieszcie się z pracą, bo niedługo będzie wam za zimno.
Jaxom zauważył, że Piemur też nie jest całkiem uspokojony tym wyjaśnieniem. Ale rzeczywiście, lodowate zimno przenikało przez warstwy ubrania, więc gdy Ruth i jaszczurki ostrożnie, z popiskiwaniem i ćwierkaniem, powróciły do okna, mężczyźni zajęli się konsolami.
Jaxom pracował tak szybko jak tylko mógł, ale zimno coraz bardziej przenikało wyłożone puchem rękawice, których używał podczas Opadu Nici. Być może przestrzeń kosmiczna naprawdę jest zimniejsza od pomiędzy, pomyślał, rozprostowując palce.
— Siwsp, powiedziałeś, że na mostku będzie ciepło — poskarżył się. — A tu ręce mi drętwieją z zimna.
— Wskazania czujników informują, że ogrzewanie nie działa tak, jak powinno. Najprawdopodobniej skrystalizowały się ceramiczne powłoki urządzeń grzewczych. Naprawimy to przy następnej okazji.
— To dobra wiadomość — odrzekł Jaxom, powtórnie sprawdzając wprowadzone dane. Potem wyprostował się. — Skończyłem, program gotowy.
— Włącz — rozkazał Siwsp.
Jaxom pełen niepokoju, przycisnął klawisz, chociaż, na Jajo, chyba nie mógłby się pomylić po tylu ćwiczeniach, gdy powtarzał bez końca sekwencje, ekspozycje i położenie sektorów nieba. Z satysfakcją obserwował, jak ekran potwierdza wprowadzone dane.
— Tutaj komputery są o wiele szybsze niż te, których używaliśmy — zauważył.
— Gdy Wyprawa Pernijska zamówiła „Yokohamę”, kazała wyposażyć ją we wszystko, co w tamtym czasie było najnowocześniejsze — odrzekł Siwsp. — Szybkie dokonywanie obliczeń jest niezbędne w astronawigacji.
— Mówiłem, że używamy zabawek dla dzieci — mruknął Piemur.
— Zanim dziecko nauczy się chodzić, musi nauczyć się raczkować — powiedział Siwsp.
— Czy wszyscy to słyszą? — dopytywał się harfiarz nieco urażony.
— Nie.
— Jesteś bardzo łaskawy. A tak przy okazji, mój program jest gotów i działa.
— Widzę. Teraz zacznijcie drugą fazę. Dodatkowe zasoby tlenu znajdują się za grodziami B-8802-A, — B i — C — poinstruował ich Siwsp.
Piemur potrząsnął palcami w rękawiczkach.
— Jeszcze nigdy nie było mi tak zimno w ręce! Założę się o skarby Bitry, że ten mostek jest zimniejszy od pomiędzy.
— Prawdę mówiąc — zauważył Siwsp — nie jest. Ale przebywasz w tym chłodzie o wiele dłużej, niż kiedykolwiek spędziłeś w pomiędzy.
— Masz rację — przyznał Jaxom Piemurowi, gdy przesuwali się do góry wzdłuż poręczy schodów. — Ta nieważkość to niesamowite uczucie — powiedział uśmiechając się przyjacielsko do harfiarza.
Piemur radośnie się wykrzywił, bo się z nim zgadzał. Właśnie wtedy Farli i Trig przeleciały wirując nad ich głowami. Musieli się szybko pochylić, i gwałtowny ruch odepchnął ich od schodów.
— Ostrożnie! — krzyknął Jaxom, wyciągając rękę w stronę poręczy tak powoli jak tylko mógł.
— Och, och! — Piemur dalej unosił się w stronę sufitu.
Zanim Jaxom, trzymając się mocno jedną ręką poręczy, złapał unoszącego się Piemura za kostkę i ściągnął go w dół, żaden z nich nie był pewien czy śmiać się czy przeklinać swoją niezręczność. Jednak ta niewielka przygoda sprawiła, że stali się ostrożniejsi w ruchach. Znaleźli, otworzyli i sprawdzili dodatkowe pomieszczenie z tlenem, potem delikatnie wyjęli jeden pusty pojemnik, przesunęli na jego miejsce cztery pełne, które przywieźli ze sobą, i podłączyli je do systemu.
— Możecie rozpocząć trzecią fazę — zawiadomił ich Siwsp, kiedy sprawdzili podłączenie zbiorników tlenu.
Jaxom napotkał spojrzenie Piemura, a młody harfiarz uśmiechnął się krzywo, wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę postaci w skafandrze, którą do tej pory obaj omijali wzrokiem.
Ruth, potrzebny nam jesteś na podeście, powiedział Jaxom, gdy on i Piemur z powagą zbliżyli się do zwłok Sallah. Przełknął z trudem ślinę.
Gdy podnieśli zesztywniałe, ubrane w skafander ciało z fotela, na którym przeleżało dwa tysiące pięćset Obrotów, pozostało w tej samej pozycji, w jakiej zastygło na konsoli. Jaxom próbował wzbudzić w sobie szacunek dla osoby, którą niegdyś była Sallah Telgar.
Sallah Telgar oddała życie, aby powstrzymać zdrajczynię Avril Bitrę od opróżnienia zbiorników paliwa „Yokohamy” i ucieczki z układu Rukbatu. Sallah nawet zdołała zreperować konsolę, którą zniszczyła Bitra, wściekła, że jej przeszkodzono. Dziwne, że Warownia została nazwana imieniem takiej kobiety, ale też Bitranie zawsze byli dziwną zbieraniną. Jaxom zganił się za takie myśli. Przecież, jak w każdej Warowni, mieszkali tam również ludzie uczciwi i godni szacunku. Lord Sigomal trzymał się na uboczu, ale to było lepsze niż szeroko znane niezdrowe zachcianki zmarłego Lorda Sifera.