Выбрать главу

Linami, które przedtem utrzymywały na miejscu zbiorniki, Jaxom i Piemur przywiązali zgięte ciało między skrzydłami Rutha. Wyczuwając zmiany w ich nastroju, Farli i Trig zaprzestały swoich figli, a kiedy Piemur dosiadł smoka, spokojnie usadowiły się na jego ramionach.

Jaxom wspinając się na Rutha, nie był już w stanie opanować szczękania zębami. Czy Sallah umierając też czuła to przenikające zimno? Czy właśnie to ją zabiło, samotną, tak wysoko ponad planetą? Jego wyziębione palce ledwo wyczuwały grzbiet smoka.

Ruth, wracajmy na Lądowisko zanim także zamarzniemy na śmierć, poprosił.

— Czy możemy wrócić zanim zamarzniemy? — spytał Piemur błagalnie, nieświadomy, że powtarza cichą prośbę Jaxoma.

Teraz! Jaxom z tęsknotą przekazał swojemu smokowi widok ciepłego, balsamicznego Lądowiska.

Kiedy weszli w chłodną ciemność pomiędzy, nadal nie był pewien co było zimniejsze.

O wiele później wieczorem tego ważnego dnia, Lessa spokojnie usiadła, by wszystko przemyśleć. Zastanawiała się, dlaczego właściwie Siwsp wymyślił tak niezwykłe i odpowiednio wyliczone w czasie wydarzenie jak sprowadzenie ciała Sallah, chociaż przypuszczała, że pomysł wyszedł od Lytola. To będzie miało znaczący wpływ na wszystkich ludzi, zarówno z Północy, jak z Południa, wątpiących i wierzących. Heroizm i poświęcenie Sallah Telgar stały się w ciągu ostatnich dwóch Obrotów ulubionym tematem ballad harfiarzy, wielokrotnie wykonywanych na wszystkich Zgromadzeniach i innych spotkaniach towarzyskich. Sam fakt sprowadzenia jej ciała na Pern niejako usprawiedliwiał w oczach ludzi całą pracę wykonywaną na Lądowisku.

Lord Larad osłupiał, kiedy Robinton, przeniesiony przez Mnementha i F’lara do Warowni Telgar, zawiadomił go o sprowadzeniu szczątków jego przodkini.

— Tak, tak, rzeczywiście, Sallah musi być uhonorowana. Musi odbyć się oczywiście ceremonia odpowiednia na taką okazję. — Larad spoglądał bezradnie na Robintona.

Ceremonie pogrzebowe były zazwyczaj krótkie, nawet dla najbardziej zasłużonych zmarłych. Czyny i dobroć niezwykłych osób były przekazywane w pieśniach i opowieściach harfiarzy, które uważano za najlepsze dowody pamięci.

— Odśpiewanie Ballady o Sallah Telgar z pewnością będzie stanowiło odpowiednią ceremonię — powiedział Robinton. — Z pełnym instrumentalnym akompaniamentem dla chóru i głosów solowych. Porozmawiam z Sebellem.

— Nigdy nie sądziłem, że będę miał szansę uhonorować naszą odważną przodkinię — odrzekł Larad i urwał niezręcznie.

Na szczęście podeszła do nich Pani Jissamy, mądra i spokojna żona Larada.

— Na pomoc od głównego dworu znajduje się mała jaskinia, odsłonięta przez niedawne osunięcie się skał. Jest dość duża… — zamyśliła się na chwilę, a potem dodała: — Łatwo tam dojść, a potem ją zapieczętować.

Larad poklepał z wdzięcznością dłoń żony.

— Tak, to dobre miejsce. Och… kiedy? — spytał niepewnie.

— Pojutrze? — zaproponował Robinton, powstrzymując uśmiech triumfu. Był to dzień poprzedzający zebranie Lordów Warowni, na którym mieli zatwierdzić następcę zmarłego Oterela.

Larad rzucił mu szybkie spojrzenie.

— Chyba nie zaplanowałeś tego celowo, Mistrzu Harfiarzu?

— Ja? — Dzięki latom praktyki Robinton bez trudu udał całkowitego zaskoczenie. Machnął ręką zaprzeczając. F’lar przyszedł mu z pomocą.

— Oczywiście, że nie, Laradzie — powiedział z niekłamaną niechęcią. — Wiedzieliśmy, że tam była. Ty też. Siwsp włączył opowieść o jej poświęceniu do swojej narracji. Dziś po raz pierwszy mieliśmy szansę, aby ją sprowadzić. I chyba nie byłoby właściwe zostawić tam jej szczątki.

— Trzeba złożyć ją na spoczynek po tak długim czasie w zimnej przestrzeni — powiedziała Jissamy wzdrygając się lekko. — Już najwyższy czas. Czy powinniśmy zrobić z tego wielką uroczystość?

— Uważam, że tak. Telgar, oczywiście, powinien czynić honory, ale wielu będzie chciało wyrazić swój szacunek — odparł Robinton poważnie. Miał nadzieję, że pogrzeb wywoła ogromne zainteresowanie Warowni i Cechów, i przyjdą nawet ci, których nie obchodziła Sallah, choćby tylko po to, aby zobaczyć, kto uczestniczy w ceremonii.

Kiedy Jaxom, Piemur i Ruth powrócili na Lądowisko, z ulgą przekazali swoje brzemię Mistrzowi Oldive i dwóm z jego Mistrzów. Śmiertelne szczątki Sallah Telgar złożone zostały w pięknej trumnie, wykonanej z najlepszych desek przez Mistrza Bendarka.

Siwsp obejrzał oczyszczony skafander i zapewnił wszystkich, że jego stopa i inne drobne rozdarcia mogą zostać naprawione. Potem powiedział Lytolowi, że dobrze się składa, iż Perneńczycy nie są przesądni, bo przecież ktoś będzie nosił skafander zmarłej. Lytol nie zgodził się z tym, więc natychmiast rozpoczęli dyskusję na temat prymitywnych religii i wyrafinowanych wierzeń. Robinton ucieszył się, że są zajęci, bo mógł bez przeszkód udać się z F’larem do Telgaru.

Przez chwilę kusiło go, by zostać i posłuchać fascynującej debaty, ale poczuł o wiele większą satysfakcję z przekazania tak niezwykłych wiadomości.

Jeden ze starszych synów Lorda Telgaru przyniósł kielichy i piękną kryształową karafkę, które, jak się wydawało Robintonowi, musiały być nowym wynalazkiem Mistrza Szklarza Moriltona. Inny syn dostarczył tacę gorących ciasteczek i dobrego sera wytwarzanego przez telgarskich górali. Białe bendeńskie wino dopełniło radości Robintona. — Powiedziałeś — zaczął Larad — że ktoś poleciał na stary statek? Czy to rozsądne?

— To było konieczne — odparł F’lar. — Nikomu nie groziło niebezpieczeństwo. Mała jaszczurka ognista Piemura zrobiła dokładnie to, czego nauczył ją Siwsp. Teraz na mostku jest powietrze i działają urządzenia grzewcze. Ruth zabierze tam Jaxoma także jutro. Musimy się dowiedzieć, dlaczego drzwi ładowni pozostały otwarte. Siwsp twierdzi, że to drobna usterka. Tak czy inaczej… — F’lar przerwał, by popić wina — to bardzo szczęśliwy początek. Bardzo szczęśliwy.

— Cieszę się, że to słyszę, F’larze, naprawdę się cieszę — powiedział uroczyście Larad.

— Na pewno nie aż tak, jak ja, mogąc przekazać takie wiadomości — odparł Przywódca Weyru Benden.

Rozdział VIII

Trzymaj mnie mocno, dobrze, Ruth? poprosił Jaxom, ostrożnie przekładając nogę przez szyję białego smoka.

Poruszanie się w stanie nieważkości była łatwiejsze poprzedniego dnia, kiedy on i Piemur mogli się wzajemnie przytrzymywać. Jaxom pamiętał już o tym, by nie wykonywać gwałtownych ruchów, ale dzisiaj niezgrabny skafander był dodatkowym utrudnieniem, a ciężkie buty o magnetycznych podeszwach sprawiały, że czuł się okropnie niezręcznie. Nagle jego ciało popłynęło gdzieś w bok zamiast w dół, więc szybko złapał Rutha za szyję. Smok go przytrzymał za kostkę, i zaraz znów znalazł się we właściwej pozycji, a buty przywierały bezpiecznie do podłogi.

Ponieważ obserwowali go pozostali studenci, miał gorącą nadzieję, że nie wygląda równie śmiesznie jak się czuje. Sharra powtarzała mu, że poprzedniego dnia wcale nie wyglądał głupio radząc sobie z nieważkością i powinien być zadowolony z tego, jak obaj, on i Piemur sobie poradzili. Mówiła też, jak bardzo pragnie zobaczyć z góry Pern, bo spostrzegła na ekranie, że ten widok ich zafascynował.

— Nigdy przedtem nie widziałam takiego wyrazu twarzy u Piemura. Wywarło to duże wrażenie na Jancis.

— A jak ja wyglądałem?

— Byłeś oszołomiony, tak samo, jak Piemur — odpowiedziała, uśmiechając się figlarnie. — Mniej więcej tak, jak wtedy, gdy zobaczyłeś po raz pierwszy Jarrola.