Выбрать главу

— Wiesz jak się nazywają, Swacky? — spytał F’nor marszcząc brwi.

Swacky wzruszył grubymi ramionami.

— Nie, Bitranie nie są przyjacielscy i nie sądzę, żebyś dowiedział się czegokolwiek od tych tutaj. Są zbyt uparci, żeby się poddać, i zbyt głupi, żeby dać za wygraną. Gdy już ktoś ich kupi, nie zmieniają pana — dodał z szacunkiem.

Jayge uklęknął obok innego mężczyzny.

— Znam go, chociaż nie wiem skąd. Ale powiem wam jedno: używał sieci do pracy. Patrzcie na te znaki w kształcie łez o trzech rogach na jego palcach i wnętrzu dłoni. To odciski od sieci.

Robinton westchnął głęboko, a Lytol miał jeszcze bardziej ponurą minę niż zwykle. Kiedy pierwszy z napastników w końcu późnym wieczorem odzyskał przytomność, rozejrzał się wkoło z absolutnym przerażeniem. Wkrótce stało się jasne, że stracił słuch. Na widok wypisanych pytań tylko potrząsał głową. Siwsp i uzdrowiciel zastanawiali się, jak przywrócić mu słuch, ale doszli do wniosku, że jest to niemożliwe.

— W wyniku zastosowania środka potrzebnego do powstrzymania napastników nastąpiło, niestety, nieodwracalne uszkodzenie słuchu — powiedział Siwsp.

Sprowadzono biegusy napastników, ale w ekwipunku nie znaleziono nic, co zdradziłoby ich pochodzenie. Siodła były nowe i nie nosiły oznaczeń. Biegusy nie miały znaków właściciela, nie były przerażone ani zdenerwowane, jak świeżo ujeżdżone zwierzęta.

— Prawdopodobnie skradzione z Keroonu czy Telgaru, przed wiosennymi spędami — wyraził opinię Mistrz Pasterz Briaret, który przybył następnego dnia, żeby pomóc w śledztwie. — Ktokolwiek je wybrał, znał się na biegusach i wziął takie, których nie można rozpoznać. Ostro je ujeżdżano — dodał, zaglądając w pysk jednego i wskazując blizny. — Nigdy ich nie podkuto i przywieziono je łodzią — pokazał znaki na kłębach, zadach i barkach, powstałe, gdy biegusy ocierały się o ściany wąskich przegród używanych do transportu zwierząt statkiem. — Nie sądzę, żebyśmy się dowiedzieli, skąd je skradziono, ale prześlę słowo do mojego Cechu. Uzdy — mówił dalej — zostały wykonane przez uczniów — wskazał błędy, których wstydziłby się którykolwiek z renomowanych Cechów garbarskich.

— Uczniowie mogli je podkradać w różnych Cechach przez Obrót czy dwa, by je tanio sprzedać. Zawsze potrzebują marek na Zgromadzenie. Powiem, że ktoś to zaplanował nie tylko dobrze, ale i realizował swój plan od dawna — orzekł Mistrz Pasterz.

Mocne, choć znoszone ubrania były w fasonie i z materiału dostępnego na całym kontynencie, a wyposażenie obozowe — używane dość długo.

— Mogli przyczaić się przez jakiś czas, wyglądając okazji — zgadywał Briaret. — Takiej, jak ta uroczystość w Telgarze.

W jednej z toreb siodła znaleziono mały składany teleskop jakiego używali rybacy, ale na metalowej obręczy od strony dna znaleźli tylko znak telgarskiego kowala.

Kiedy zapytano Mistrza Idarolana o opinię, był wściekły, że ktoś z jego Cechu mógł brać w tym udział. Obiecał przeprowadzić dochodzenie, przyznając, że byli tacy, którzy niestety nie przynosili chluby swemu rzemiosłu, gotowi, po marnym sezonie połowowym, zniżyć się do odbycia nielegalnej podróży za pełną sakiewkę. Nie podał żadnych imion, ale zapewnił wszystkich, że wie kogo obserwować.

Swacky zgłosił chęć pozostania na Lądowisku jako strażnik napastników. Miał nadzieję, że ze względu na starą znajomość, któryś z nich mu się zwierzy.

Jayge też się ociągał, w końcu wyjawił Piemurowi i Jancis, że bardzo chciałby porozmawiać z Siwspem, jeśli tylko jest to możliwe.

— Nie ma sprawy, Jayge — zapewnił go Piemur. — Myślisz, że ta nowa technologia ci się do czegoś przyda?

Jayge parsknął ponuro.

— Chcę się dowiedzieć, czy Readis i Alemi zwariowali, czy też rzeczywiście widzieli coś niezwykłego. Przysięgają, że znowu rozmawiali z rybami okrętowymi, delfinami, które opowiadają im, że przybyły na Pern z osadnikami. — Jayge wysunął brodę do przodu oczekując drwin harfiarza.

— Delfiny naprawdę przybyły z osadnikami — zapewnił go Piemur. Jancis przytaknęła, a harfiarz przybrał smutny wyraz twarzy.

— Byliśmy tak zajęci przestrzenią kosmiczną, że nie zauważyliśmy innych rzeczy. Chodź. W tej chwili wszyscy są przy napastnikach, więc Siwsp jest wolny.

— Delfiny są rzeczywiście zdolne do porozumiewania się z ludźmi — powiedział Siwsp Jayge’owi. — Wspomaganie mentasyntem jest przekazywane genetycznie, z pokolenia na pokolenie. Był to najbardziej udany eksperyment z mentasyntem. Cieszę się, że gatunek przeżył. Czy jest ich wiele? Z twojego pytania, Lordzie Jayge, wynika, że kontakt nie został utrzymany.

— Tak, to prawda — przyznał Jayge przepraszająco. — Chociaż moja żona i ja, a także mój syn i Mistrz Rybak Alemi, zawdzięczamy im życie.

— Ten gatunek zawsze opiekował się ludźmi.

— I mówią językiem, którego możemy się nauczyć?

— Tak, ponieważ to ludzie nauczyli je tego języka. Ale był to język waszych przodków. Nie ten, którego teraz używacie. Ja dostosowałem się do waszego sposobu mówienia, jednak delfiny, mimo swojej wielkiej inteligencji, nie będą do tego zdolne.

— Ryby okrętowe są inteligentne? — spytał Piemur zdziwiony.

— Ich inteligencja jest równa, jeśli nie większa od ludzkiej.

— Trudno mi w to uwierzyć — mruknął Piemur.

— Jednak to prawda — odparł Siwsp. — Lordzie Jayge, jeśli chcesz odnowić łączność z delfinami, chętnie ci pomogę.

Jayge skrzywił się.

— Ja wcale tego nie chcę, Siwspie. Po prostu, skoro już tu jestem, chciałem się dowiedzieć, czy delfiny rzeczywiście mówią tak, jak to utrzymują mój syn Readis i nasz Mistrz Rybak Alemi.

— Ten kontakt ma wielkie znaczenie dla rybaków i tych, którzy przemierzają morza. Znajdziemy czas na naukę.

— Przekażę to Alemiemu. Będzie zachwycony.

— A twój syn?

— Och, Readis to jeszcze dziecko.

— Dziecko łatwiej uczy się nowych języków, Lordzie Jayge.

Oczy Jayge wyszły z orbit ze zdumienia.

— Ale on ma tylko pięć lat.

— Najchłonniejszy wiek. Uczenie małego Readisa sprawi mi wiele przyjemności.

— Naprawdę myślałem, że przesadzaliście w swoich opowiadaniach o tym Siwspie — powiedział Jayge cicho do roześmianej pary, która wyprowadzała go z pokoju — ale mówiłeś prawdę, jak na harfiarza przystało. Przynajmniej tym razem.

— Siwsp nie potrzebuje przesady — zapewnił go Piemur z zadowoloną miną.

— Sprowadzisz Readisa, prawda? — spytała Jancis. — Powiedz Arze, że dobrze się nim zaopiekuję podczas jego pobytu tutaj. — Zaśmiała się. — To najlepsza rzecz jaką usłyszałam. Ryby okrętowe są inteligentniejsze od ludzi!

— Lepiej nikomu o tym nie mówić — poradził Piemur poważnie. — Mamy już dość kłopotów. Tego rodzaju pogłoski dałyby początek prawdziwej walce z nami. Przyłączyliby się do niej nawet ludzie, którzy na ogół mają sporo zdrowego rozsądku.

— Jednak to cudowne — powiedziała Jancis uśmiechając się złośliwie. — Wspaniałe. Alemi będzie zachwycony.

— Ara będzie jeszcze gorsza! — rozżalił się nagle Jayge. — Przysięgała na wszystko, że delfiny rozmawiały z nią, kiedy ocaliły nas od utonięcia.

— Więc sprowadź też Arę — poradził mu Piemur. — Wielu ludzi warto byłoby nauczyć mowy delfinów. Wiesz, niech oprócz Readis przybędą tu inne dzieci. Gdyby się rozgłosiło, że Siwsp uczy głównie dzieci, dorośli nie będą żywić podejrzeń. Mówię poważnie.