— Zgadzam się — powiedziała Jancis. Jayge wzruszył ramionami.
— Ja też. I sprowadzę Readisa, Alemiego i każdego, kogo on zaproponuje. Gadanie z rybami okrętowymi! To dopiero coś. — I potrząsnął głową, nie mogąc w to uwierzyć. Przez cały czas, gdy przyjaciele odprowadzali go do V’line’a i spiżowego smoka Clarinatha, którzy mieli go odwieźć z powrotem do Warowni Rajskiej Rzeki, mamrotał pod nosem swoje zastrzeżenia.
Na dzień przed Zebraniem Lordów Warowni, Władcy Weyru Benden zwołali krótkie spotkanie w Warowni Cove, żeby zdecydować, czy poruszyć sprawę ataku na Siwspa.”
Do tego czasu wszyscy napastnicy wyszli ze śpiączki. Dwóch napisało notatki prosząc o uśmierzenie okropnego bólu głowy, które w końcu zelżały po znacznych dawkach fellisowego soku. Skoro żaden z nich nie zgodził się udzielić informacji o swoich zleceniodawcach, strażnicy nie mieli innego wyjścia, jak tylko przenieść ich do kopalni w Cromie, gdzie mieli pracować razem z innymi przestępcami.
— Po co w ogóle poruszać ten temat? Pozwólmy plotkom działać na naszą korzyść — zaproponował Mistrz Robinton uśmiechając się przebiegle. — Niech oni poproszą nas o wyjaśnienia, jeśli jakichś potrzebują.
— Czyżbyś tym razem widział sprawy tak jak ja? — spytał Lytol sardonicznie.
— Plotki krążą i karmią się pomysłowością plotkarzy — dorzucił Jaxom uśmiechając się do Piemura.
— Nie sądzę, żeby to było mądre — Lessa patrzyła spode łba.
— Kto kiedykolwiek kontrolował plotkę? — dopytywał się Robinton.
— Ty! — odparła Lessa szybko, a jej złe spojrzenie rozpłynęło się w szerokim uśmiechu, bo przecież Robinton tak często umyślnie rozpowszechniał pożądane plotki.
— Wcale nie — odpowiedział Robinton z zadowoleniem. — Ja zawsze rozpowiadałem prawdę.
— O jakie plotki wam właściwie chodzi? — spytał F’lar.
— O to, że Siwsp widzi, jakimi motywami kierują się ludzie, którzy się do niego zbliżają, i pozbył się tych, którzy na to zasłużyli. — Piemur chętnie wyliczał na palcach. — Że tak okropnie okaleczył jakichś uczciwych ludzi, którzy mieli śmiałość zbliżyć się do niego pewnego ranka, gdyż usłyszeli jak spiskuje z Lordem Jaxomem. — Jaxom najwyraźniej już to słyszał i tylko parsknął. — Że zainstalowaliśmy drużynę mistrzów zapaśników, żeby bronić miejsca i że pobiją każdego, którego wygląd im się nie podoba; że pełne skrzydło smoków bez przerwy pełni wartę, i że są pod całkowitą kontrolą Siwspa; że jaszczurki boją się zbliżyć do Lądowiska; że Siwsp ma potężną i zabójczą broń, która może sparaliżować każdego, kto nie popiera bezwzględnie jego planów dla Pernu; że Siwsp kontroluje wszystkich Przywódców Weyrów i Lordów Warowni — Piemur musiał zaczekać aż przycichną pełne urazy głosy obecnych Lordów Warowni — i że ma zamiar przejąć władzę nad planetą; że wkrótce trzy Siostry Świtu zderzą się z Pernem, wyrządzając nieodwracalne szkody każdej Warowni czy Cechowi, które nie popierają Siwspa. I że jeśli Siostry Świtu znikną z nieba, wszystkie inne gwiazdy wypadną z orbit, i w ten sposób Siwsp zapobiegnie następnemu Opadowi Nici, gdyż Pern zostanie kompletnie zniszczony i nawet Nici nie znajdą tu dla siebie pożywienia. — Piemur wziął głęboki oddech, jego oczy lśniły rozbawieniem, gdy spytał: — Usłyszeliście dosyć?
— Owszem — odparła Lessa cierpko. — Co za bzdury!
— I są ludzie, którzy w to wierzą? — dziwił się F’lar.
Lytol wciągnął powietrze.
— Teraz rozumiem niezwykłe napięcie delegacji z Neratu, która prosiła o radę, jak zapobiec śnieci. Mistrz Rolnik Losacot musiał ich popychać, żeby weszli do pokoju. Wspomniałem o tym w moim codziennym raporcie.
— Czy Siwsp zauważył ich obawy? — spytała Lessa.
— Z całą pewnością nie zadam Siwspowi takiego pytania. To i tak nieważne — odparł Lytol zdziwiony i urażony rzucając Lessie ostre spojrzenie. — Ważne jest to, że najwyraźniej otrzymali odpowiedź, gdyż wychodząc omawiali sposoby wdrożenia jego porady. Mistrz Losacot zatrzymał się i podziękował mi za to, że tak szybko dostali się do Siwspa. Uważałem, że sprawa była pilna.
— Ciągle twierdzę, że im więcej ludzi spotyka się z Siwspem — dodał Robinton — tym większe poparcie otrzyma jakikolwiek jego plan.
— Nie zawsze — sprzeciwił się Lytol zgaszonym głosem i uśmiechnął się smutno do harfiarza. — Ale ty i ja różnimy się w tej sprawie, prawda?
— Tak — odparł harfiarz uprzejmie, ale w spojrzeniu jakie rzucił staremu wychowawcy był cień żalu.
— Więc co robimy jutro na Zebraniu Lordów? — dopytywała się Lessa. — Zakładając, że zostaniemy wpuszczeni do środka.
— Och, wpuszczą was — zapewnił ją Jaxom. — Larad, Groghe, Asgenar, Toronas i Deckter nie pozwolą na wyłączenie Przywódców Weyru Bendenu i Dalekich Rubieży! — Uśmiechnął się. — Myślę, że powinniśmy zaczekać, aż sami poruszą ten temat.
— Jutrzejszy dzień to poważna okazja, Jaxomie — powiedział Lytol, spoglądając surowo na byłego wychowanka.
— Nie cały, a ja naprawdę potrafię zachować się poważnie, gdy trzeba, przyjacielu. — Jaxom uśmiechnął się czarująco do Lytola i zignorował parsknięcie Piemura.
— Ponieważ tak wielu z nas wyjedzie, T’gellan i K’van podwoili smoczą straż przy Siwspie.
— D’ram zostanie i będzie miał na wszystko oko — dodał Robinton. — Uparł się, gdyż ja i Lytol powinniśmy być obecni na zebraniu.
— Przecież i tak byś pojechał — zauważyła Lessa unosząc brwi.
— Tak, tego jutrzejszego zebrania za nic bym nie opuścił — przyznał Robinton.
Rozdział IX
Na wiosnę Warownia Tillek wyglądała najpiękniej. Żywy błękit nieba rozjaśniał granitowe skały, a słońce odbijało się od ich powierzchni, nadając im srebrzysty kolor. Z najwyższego poziomu Warowni rozciągał się widok na północ i południe. W słoneczne dni, jak dzisiaj, wzrok sięgał aż do wybrzeża na południu, gdzie wzgórza, na których była położona Warownia, opadały wprost do morza. Dziś w każdym oknie powiewały flagi, ich jaskrawe kolory kontrastowały z szarym kamieniem.
Poniżej Warowni znajdowała się naturalna głęboka zatoka; mniejsze warownie i przysiółki rozmieszczone na tarasach, tworzące wielkie osiedle Tillek, były także udekorowane chorągwiami, proporczykami i girlandami wiosennych kwiatów. Dziś miano przetestować najnowsze usprawnienia wprowadzone w porcie przez Ranrela. Na zebranie i święto zatwierdzenia nowego Lorda Warowni mnóstwo ludzi przybywało drogą morską, żeglując wzdłuż zachodniego wybrzeża, ale port był tak ogromny, że bez trudu mieścił nawet taką masę statków.
Ku zaskoczeniu Jaxoma, Ruth wyszedł z pomiędzy ponad wodami zatoki, dzięki czemu on i Sharra mieli doskonały widok na to, co działo się pod nimi. Zdawało się, że do dowożenia gości ze statków na nabrzeże użyto wszystkich łódek, nawet tych najstarszych, byle jeszcze utrzymywały się na wodzie. Wesoło przystrojone z okazji święta, ustawiały się w kolejce przy nabrzeżu, czekając na możliwość wyładowania pasażerów.
Jaxom rozejrzał się i zrozumiał, dlaczego Ruth wyszedł z pomiędzy już nad wodą. Nad samą Warownią latało tyle smoków, że nawet Ruth, słynący ze zręczności, z jaką unikał zderzeń, miałby tym razem kłopoty.
— Jax, powinniśmy byli zabrać Jarrola i Shawana na święto — krzyknęła mu Sharra do ucha. — Spodobałyby im się te kolory i podniecenie ludzi.
Jaxom wzruszył ramionami. Właściwie cieszył się, że udało mu się odwieść Sharrę od tego pomysłu. Dzień będzie wystarczająco pełen zajęć bez martwienia się o to, co wyrabia dwóch pełnych życia i pomysłów malców. Poza tym przynajmniej raz chciał mieć Sharrę tylko dla siebie.