— Będą inne inwestytury, kochanie. A wtedy oni dorosną już na tyle, by zrozumieć je lepiej — odkrzyknął.
Ruth obniżył lot, poruszając się ostrożniej niż zwykle, tak aby ciężkie, uroczyste szaty Sharry się nie rozwiewały.
— Niespodziewane niebezpieczeństwa lotu na smoku — mruknęła Sharra, zbierając poły materiału, podczas gdy Ruth krążył powoli w poszukiwaniu miejsca do lądowania na zatłoczonym podwórcu. Potem, powracając do rozmowy, którą przerwało im wejście w pomiędzy, dodała: — Czy naprawdę mam pojutrze udać się z tobą na „Yokohamę”?
— Tak, naprawdę. — Jaxom ucieszył się słysząc nutę podniecenia w jej głosie. — Siwsp mówi, że musimy zainstalować na pokładzie urządzenia do odzyskiwania tlenu, żeby móc spędzać czas użytecznie, nawet tylko w tych paru miejscach, w których pracujemy. Po to, by stworzyć nadającą się do oddychania atmosferę w ładowni i sali silników zużyjemy mnóstwo tlenu, a nie możemy ciągle wymieniać zbiorników. Ty i Mirrim sobie z tym poradzicie. Znacie na pamięć programy i instrukcje dotyczące hodowli alg. Słyszałem, jak mruczałaś je przez sen. — Uśmiechnął się do żony, ciesząc się, że będzie mógł dzielić z nią niewiarygodne doświadczenie oglądania Pernu z przestrzeni kosmicznej i zadowolony, że ona też bierze udział w programie, który absorbował go tak bardzo — przyznał lekko się tego wstydząc — że na nic innego nie miał czasu. — Poza tym Siwsp mówił, że program jest zupełnie prosty, ale jednak komputer musi kontrolować wymianę dwutlenku węgla na tlen produkowany przez algi. Gdy hodowla zacznie już działać, trzeba regularnie przeprowadzać badania składu powietrza. Kiedy ty i Mirrim zrozumiecie dokładnie, o co chodzi, nauczycie tego również jeźdźców zielonych smoków. A dzięki Path i Mirrim oraz tobie i Ruthowi, zapewniony zostanie właściwy nadzór. Zielone będą sprowadzały pojemniki z tlenem do czasu, kiedy system osiągnie pełną wydajność.
— Ruth zabierze każdego, jeśli go o to poprosisz — przypomniała mu. Ogromnie pragnęła dołączyć do męża na „Yokohamie”, ale była też świadoma, że misja może być niebezpieczna. A przecież miała dwoje dzieci, o których musiała myśleć. Nie mogła sobie pozwolić na swobodne zaspokajanie wszystkich swoich pragnień.
Ale ja wolę latać z tobą, Sharro, wtrącił Ruth. Maynooth mówi, że teraz moja kolej na lądowanie. Macie zsiąść tak szybko jak możecie, dodał. Jeździec Maynootha jest przerażony na samą myśl, że podczas jego dyżuru mogłaby się zdarzyć kolizja. Ruth parsknął z pogardą.
Jaxom pomógł Sharrze odpiąć uprząż i zsiąść uważając, by jej nowiutka suknia nie zaplątała się lub nie pogniotła. Była ona niezwykłego żywego koloru, zmieszanego błękitu i zieleni, a materiał skrojono według wzoru znalezionego przez Mistrza Tkacza Zurga w bankach pamięci Siwspa. Jaxom, którego znów, już po raz nie wiadomo który, zachwyciła subtelna piękność Sharry, był rozdarty pomiędzy dumą ze swojej ukochanej a niepokojem, że inni mogą pragnąć z nią tańczyć. Z uśmiechem pomógł jej zsunąć dopasowany żakiecik ze skóry ufarbowanej na nieco ciemniejszy odcień niż suknia, podszyty futrem i zbyt ciepły, żeby go nosić przy dzisiejszej pogodzie. Potem podał jej ramię, pozostawiając Rutha, by znalazł dla siebie miejsce na rozgrzanych przez słońce wzgórzach. Wysoka, przystojna para skierowała się przez zatłoczony podwórzec do wejścia Warowni, uśmiechając się i pozdrawiając przyjaciół i znajomych.
Sharra zachichotała cicho.
— Widzę, że wszyscy, którzy mogli sobie na to pozwolić, wypełnili markami kufry Mistrza Tkacza.
— Mistrz Zurg wydawał się niezwykle zadowolony, kiedy go widzieliśmy.
— Powinien być. Wszyscy, nawet ten dandys Blesserel, noszą nowe ubrania, albo uszyte przez dobrego Mistrza Zurga albo zrobione z materiałów utkanych przez niego. Oprócz ciebie — zarzuciła mu Sharra. — Uszycie nowego stroju nie zabrałoby tak wiele czasu.
— O co ci chodzi? Przecież moje ubranie nie jest podarte ani spłowiałe — odparł Jaxom. Lubił swój ubiór w kolorach rudym i ciemnego brązu, a na dodatek pasował do niebieskiej sukni Sharry. — I wcale nie jest takie stare. Miałem je na sobie podczas ostatniego Zebrania Lordów.
Sharra ponownie prychnęła.
— Pół Obrotu temu. Ubierasz się byle jak, zależy ci tylko na wygodzie. Tylko spójrz na różnorodność stylów i odcieni, które inni noszą.
— Ty wyglądasz wspaniale. Jesteś elegancka za nas oboje — powiedział Jaxom, ściskając jej rękę.
Sharra rzuciła mu spojrzenie z ukosa.
— Gdybyś kiedyś znalazł czas na ubranie się w to, co ja chciałabym, żebyś nosił, przewyższylibyśmy wszystkich, kochanie. — Westchnęła z rezygnacją. — Żałuję, że Mistrzowie Cechów nie mogą głosować w sprawach sukcesji.
— A powinni — odparł Jaxom. — Są tak samo niezbędni dla sprawnego zarządzania Pernem jak Lordowie Warowni.
— Cii… — powiedziała Sharra, a jej oczy zabłyszczały, gdy usłyszała tę herezję. — Nawet bez proponowania takich innowacji, bez przerwy denerwujesz Lordów.
— To nadejdzie, zobaczysz — oświadczył Jaxom. — Trzeba tylko pozbyć się konserwatywnych elementów.
— A jeśli Ranrel nie zostanie wybrany? Brand mówił, że będą protesty, gdyż korzysta z projektów „Obrzydliwości”.
Jaxom parsknął.
— Prawie wszyscy to robią. Poza tym Ranrel jest jedynym z potomków Oterela, który kiedykolwiek pracował. I usprawnił urządzenia Warowni. To działa na jego korzyść.
— Tak, ale jest też czeladnikiem. Ludzie tacy jak Nessel czy Gorman uznają to za przyznanie, że sam zdaje sobie sprawę, iż nie nadaje się na Lorda.
— A Blesserel i Terentel, z ich miękkimi dłońmi i wysokimi długami, są odpowiedni? Węzeł Czeladnika Cechu Rybaków przynajmniej świadczy o tym, że człowiek zdobył umiejętności, jest odpowiedzialny i wytrwały. Ranrel od dawna potrafi kierować pracą ludzi. Natomiast ta nie nadająca się do niczego dwójka nigdy się czymś takim nie zhańbiła — odparł Jaxom.
— Brand wspomniał, że Blesserel starał się o poparcie Cormana z Keroonu, Sangela i Begamona, a nawet odwiedził Torika.
— Cóż, jeśli obiecał pomóc Torikowi rozprawić się z rebeliantami Denola na Wielkiej Wyspie, działał przeciw własnym interesom — odparł Jaxom z pogardą.
— Nie byłabym tego taka pewna, Jax — powiedziała Sharra, marszcząc brwi. — Mój brat jest bardzo przebiegły, ale czasami postępuje uczciwie. — Uśmiechnęła się widząc Toronasa i jego żonę zmierzających w ich stronę.
— Cztery głosy i tak nie wystarczą — mruknął Jaxom z pewnością, jakiej naprawdę nie odczuwał, zanim młoda para lordowska z Warowni Benden dołączyła do nich.
Robinton pragnął przybyć wcześnie do Tilleku, aby przejść się wśród zgromadzonych i ocenić ich nastrój. Jednak Lytol w jakiś sposób zdołał opóźnić ich wyjazd, tak, że T’gellan dotarł tu z nimi tuż przed rozpoczęciem zebrania. Lytol znalazł dla niego wielki kielich bendeńskiego wina i nalegał, żeby harfiarz usiadł na jednej z nielicznych ław na podwórcu, i stamtąd przyglądał się wszystkiemu. Co prawda przyglądał się, ale wolałby zmieszać się z tłumem i wyczuć ogólny nastrój.
— Za bardzo się mną zajmujesz, Lytolu! — powiedział Robinton kłótliwie.
— Będziesz miał dość podniet…
— Tam są ludzie, z którymi chcę porozmawiać!
— Nie możesz zmienić wyniku zebrania na pół godziny przed jego rozpoczęciem, Robintonie — perswadował Lytol.