Jaxom nie był pewien, czy Ruth mówił o smoku, czy o jeźdźcu. Nagle Ruth skręcił ostro, a uprząż wpiła się w lewe udo Jaxoma. Biały smok zdołał uniknąć gęstego zwoju Nici. Zawrócił i mocno ziejąc ogniem rzucił się w dół na opadające Nici. Potem wyrównał lot, odwrócił głowę w stronę jeźdźca, a Jaxom natychmiast podał mu więcej fosfinowej skałki. Ruth rozgryzał ją wznosząc się, żeby zobaczyć, gdzie jego płomień będzie najbardziej potrzebny. W pewnym momencie ostro skręcił w prawo, raz jeszcze zarzucając Jaxoma i sprawiając, że uprząż znów się napięła. Jaxom poczuł, że przedni pas rozciągnął się nie opinając go tak jak należało. Szybko schwycił szyję smoka prawą ręką, ścisnął nogami siodło i trzymał mocno uprząż z lewej strony. Ruth natychmiast zareagował i zatrzymał się, aby Jaxom odzyskał równowagę.
Pasek pękł? spytał zdumiony tak, że aż z jego pyska wymknęła się odrobina płomienia.
Jaxom przeciągnął wzdłuż uprzęży palcami w rękawicach. Zniszczone miejsce było łatwo wyczuwalne, dokładnie pod zapięciem skóra rozciągnęła się, lecz jeszcze nie pękła, chociaż niewiele brakowało. Przy troszkę większym nacisku pasek by się rozerwał i jeździec wyleciałby z siodła.
Jaxom od razu przypomniał sobie złowrogą rozmowę, którą podsłuchał. Ale chyba nie udałoby im się wprowadzić planu w życie z dnia na dzień? „Wypadek”, powiedzieli. Co mogło być mniej podejrzane niż zniszczona uprząż jeźdźca?
Jeźdźcy sami dbali o swoją uprząż i często ją wymieniali. Przed każdym Opadem sprawdzali, czy nie ma śladów zużycia. Jaxom przeklinał sam siebie. Dziś rano nie sprawdził uprzęży, tylko zwyczajnie wziął ją z haka w weyrze Rutha, a było to miejsce, do którego dostęp miał każdy w Ruathcie, zarówno mieszkańcy jak i goście.
Istniała rzecz jeszcze zimniejsza niż pomiędzy czy przestrzeń kosmiczna. Strach!
Nie pękł, Ruth. Ale skóra jest rozciągnięta. Wracajmy do Fortu, pobiorę zmianę od Mistrza Weyrzątek. Powiedz Liothowi, dlaczego odchodzimy. Zaraz będziemy z powrotem.
Jaxom zniósł zasłużoną naganę od H’nalta, Mistrza Weyrzątek, gdyż kiedy przyjrzeli się paskowi, okazało się, że był przesuszony i na tyle kruchy, by z łatwością rozciągnąć się i pęknąć. Przynajmniej metalowe zapięcie wyglądało wystarczająco dobrze, żeby zadowolić starego H’nalta. Czując ulgę, że tym razem problem został spowodowany zwykłym zużyciem ekwipunku, Jaxom i Ruth dołączyli do Weyru i walczyli aż do zakończenia Opadu.
Pierwszą rzeczą, do której Jaxom zabrał się po powrocie do Ruathy, było wycięcie nowych pasków z grubej, dobrze wyprawionej skóry wykonanej w jego własnej Warowni. Tego wieczoru z pomocą Jarrola natłuścił i przyszył paski do zapięć. Nie wspomniał o wypadku Sharrze, która, na szczęście, była przyzwyczajona do widoku Jaxoma spędzającego wieczory na naprawie uprzęży. Gdy Ruth już ułożył się wygodnie w swoim weyrze, powiesił naprawioną uprząż na haku, ale później ukrył inną, starannie sprawdzoną, a także podwójną, której używał gdy latał z Sharrą. Ostrożność jest najlepszą bronią, powiedział sobie.
Obudzili się na długo przed świtem. Dziś udawali się z Ruathy na Lądowisko. Jaxom pomógł Sharrze otulić śpiącego Jarrola w ciepłe ubranie jeździeckie. Shawan był zbyt młody, żeby znieść chłód pomiędzy i do powrotu matki miała się nim zajmować niańka. Ta podróż była na tyle podniecająca, że Sharra przynajmniej raz odłożyła na bok swoje matczyne obowiązki. Zobaczy się też z ukochanymi przyjaciółmi. Jancis zgodziła się zajmować Jarrolem i własnym Pierjanem, kiedy Sharra będzie na „Yokohamie”. Jej dwie jaszczurki ogniste, spiżowy Meer i brązowa Talia, były nawet bardziej niż ona podekscytowane i dostały burę od Rutha, kiedy startował z ciemnego podwórca Ruathy.
Na Lądowisku było chłodno, gdyż na Południowym Kontynencie panowała teraz zima, ale nigdy nie była ona tak ponura jak w Ruathcie. Sharra kochała Ruathę, był to dom Jaxoma, narodziły się tam jej dzieci, ale to na Południu spędziła młodość.
Gdy tylko weszli do budynku Siwspa, Mirrim, która gawędziła z D’ramem, wybiegła im na powitanie.
— Jestem gotowa, jeśli i wy jesteście — oznajmiła.
— Spokojnie, dziewczyno! — roześmiał się Jaxom. Związek z T’gellanem znacznie ją uspokoił, ale nadal bywała nadgorliwa i męcząco entuzjastyczna.
— Cóż, jestem gotowa, zostały tylko dwie baryłki i pojemniki do przeniesienia na grzbiecie mojej zielonej Path. I wiem już, co mamy robić — rzuciła spojrzenia na Sharrę. — To takie proste. Otworzymy paczuszki, dodamy wody i zamieszamy.
— Niezupełnie — odparła Sharra z uśmiechem. — Ustawienie luster zabierze nam trochę czasu, a od ich pozycji zależy prawidłowa hodowla alg.
— Wiem, wiem… — Mirrim niecierpliwie pstryknęła palcami.
— Czy S’len też jest gotów? — spytał Jaxom.
— Och! — Mirrim jęknęła z rozbawieniem. — Studiuje zdjęcia mostku, mimo że Ruth i tak nam powie, gdzie lądować.
— Kto weźmie beczki z wodą? — Sharra ujęła Mirrim za rękę i wyprowadziła, by sprawdzić ostatnie szczegóły załadunku.
— Słyszałem, że powiedziałeś Torikowi, co ma robić — odezwał się D’ram gdy zostali sami z Jaxomem, a jego oczy błyszczały łobuzersko.
— Nie — spokojnie odparł Jaxom. — Lord Groghe to zrobił. Jaki mamy plan na dzisiaj? — spytał, zmieniając temat.
— Siwsp przekaże ci wszystko, co musisz wiedzieć. — D’ram poprowadził go korytarzem. — Czeka na ciebie.
I Jaxom musiał jeszcze raz wysłuchać szczegółowego planu akcji.
— W Sektorze Alg jest teraz wystarczająca ilość tlenu, ale wykonajcie wasze zadania tak szybko jak to możliwe. Jaszczurki ogniste mają towarzyszyć pani Sharrze i jeźdźcowi zielonej smoczycy, Mirrim, gdyż będą one narażone na nagłe zmiany ciśnienia lub poziomu tlenu. Poza rym należy wyćwiczyć jak najwięcej jaszczurek w lotach ma „Yokohamę”.
— Kiedy wreszcie wyjaśnisz ten aspekt twojego planu? — spytał Jaxom, bezgłośnie wypowiadając odpowiedź, którą, jak wiedział, usłyszy od Siwspa.
— We właściwym czasie. Jaxomie, po co pytasz, jeśli znasz odpowiedz?
Jaxom uniósł obie dłonie. Nic nie uchodziło uwadze tego urządzenia, nawet cicha kpina.
— Tylko sprawdzam — odparł uprzejmie — czy podczas mojej nieobecności nie nadszedł właściwy czas.
— Jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia, zanim ten czas nadejdzie. Z pewnością, spośród wszystkich ludzi, którzy byli na „Yokohamie”, ty powinieneś najlepiej zdawać sobie z tego sprawę.
— Jeszcze dwa Obroty?
— I pięć miesięcy i dwanaście dni, biorąc pod uwagę pozycję wędrownej planety. W tym czasie jaszczurki ogniste nauczą się swojej roli posłańców. Nawet pozostając tutaj będą mogły przenosić na „Yokohamę” potrzebne przedmioty, gdyż są do tego zdolne.
Jaxom ukrył rozczarowanie. Nie mieli innego wyjścia, jak tylko posuwać się w tempie wyznaczonym przez Siwspa. Ciekawe, co Siwsp każe jaszczurkom przenosić?
Świadom, że dalsze wypytywanie Siwspa nic nie da, dołączył do innych, by przygotować się do dzisiejszej pracy. Było mnóstwo chętnych do pomocy przy ładowaniu pojemników z tlenem i baryłek wody na Rutha, Path i Bigatha S’lena, chociaż Mirrim robiła dużo szumu wokół rozmieszczenia pojemników na jej ukochanej Path.
— Marnujesz czas, Mirrim — zdenerwował się w końcu Jaxom, kiedy upierała się, żeby wyłożyć miękko węzły na grzbiecie Path. — Ciężar jest dobrze rozmieszczony, a my będziemy tam w jednej chwili, przecież o tym wiesz. — W głębi ducha zastanawiał się, czy Mirrim nie pokrywa w ten sposób swojego zdenerwowania. Sharra była dość opanowana, S’len również, chociaż jego twarz zarumieniła się z podniecenia.