— A teraz, pomogę dziewczętom przenieść baryłki do Sektora Regeneracji Środowiska. Chciałbyś, żebyśmy z Ruthem towarzyszyli ci na „Bahrain”?
— Nie, nie ma takiej potrzeby — odrzekł S’len, obrażony i zaczął zapinać kurtkę, a potem dosiadł Bigatha.
Ruth, sprawdź czy udają się w odpowiednim kierunku, dobrze? poprosił Jaxom swojego smoka.
Bigath dobrze wie dokąd się udaje. Bądź spokojny, odparł Ruth nie odwracając głowy od okna.
Kiedy Bigath i S’len wyruszyli, Jaxom klasnął w dłonie.
— Dobra, dziewczyny, przenieśmy te baryłki do Środowiska — powiedział kiwając na nie. — Sekcja, której używamy, jest tylko o jeden poziom niżej. Zaopatrzy mostek na wypadek awarii.
Wnieśli baryłkę do windy i zjechali.
— Myślałam, że Siwsp ogrzał to miejsce dla nas — wykrzyknęła Sharra, rozcierając gwałtownie ramiona.
Jaxom uśmiechnął się.
— Jest cieplej niż na początku, wierz mi.
Mirrim zaczęła szczękać zębami, przewróciła oczami i pospiesznie otworzyła drzwi windy.
— Hej! To jest większe niż myślałam — powiedziała wchodząc do białego pokoju. Zobaczyła gabloty ustawione wzdłuż ścian i olbrzymie spirale tac, które powoli obracały się w miejscu tak, aby każda sekcja otrzymała wymaganą do wzrostu alg ilość odbitego światła.
— Wracaj tu, Mirrim — zawołał Jaxom delikatnie wykopując baryłkę z windy.
Rozmieszczenie zapasów nie zabrało i ni wiele czasu. Jaxom zaoferował, że wyłoży tace mokrym podkładem, który miał dostarczyć algom wilgoci, ale dziewczęta odgoniły go. Znalazły wszystko, czego potrzebowały, paczuszki z algami i odżywki.
— Gdzie jest koń… — zaczęła Sharra, a potem zauważyła konsolę starannie owiniętą przez kogoś, kto wieki temu zamknął urządzenie. — W porządku, kochanie — powiedziała, uśmiechając się do swojego zdumionego męża i pstrykając palcami, żeby sobie poszedł. — Mamy wszystko, czego nam trzeba. Lepiej zajmij się swoimi sprawami.
Jaxom ani drgnął. Mirrim, skulona koło półek, rzuciła mu groźne spojrzenie, więc wreszcie odszedł.
Na mostku Ruth i pięć jaszczurek ognistych nadal tkwiły przylepione do szyby. Jaxom włączył połączenie między dwoma statkami i odnalazł S’lena, który nasączał wkłady tac, jedną ręką zatykając otwór baryłki.
Upewniwszy się, że inni dobrze sobie radzą, Jaxom w końcu zasiadł przy konsoli nawigacyjnej i włączył teleskop, aby zacząć własne zadanie. Otworzył kanał łączący go z Siwspem i otrzymał nowe sekwencje teleskopu. Miał go zaprogramować tak, by można było obserwować gwiazdy ponad Pernem. Zanim on i Siwsp sprawdzili ponownie instalację programu, Sharra i Mirrim wróciły na mostek, poruszając się ze znacznie większą pewnością siebie.
— S’len już jest na „Bahrainie”? — spytała Mirrim. — No to na nas czas, byśmy się zabrały za „Buenos Aires”. Zapięła kurtkę i skinęła na Sharrę, by zrobiła to samo. — Siwspie, Farli włączyła system podtrzymywania życia, prawda?
Sharra wymieniła z Jaxomem spojrzenie pełne tolerancji dla tendencji Mirrim do przejmowania kierownictwa.
Ruth, zaczął Jaxom, gdyż chociaż ufał Mirrim i Path, to jednak będą one przewoziły na „Buenos Aires” Sharrę.
Jeśli Path przyłapie mnie na wtrącaniu się, Mirrim nigdy ci nie wybaczy, odparł biały smok, patrząc z politowaniem na swego jeźdźca.
Dobrze, dobrze. Muszę jej zaufać, więc powstrzymam się od uwag.
Ja też! I Ruth opuścił szczękę w smoczym uśmiechu.
Kiedy dziewczęta dosiadły Path, Mirrim mu zasalutowała.
— Nie czekaj na nas. Wrócimy od razu na Lądowisko.
Zanim zdążył zaprotestować, Path zniknęła wraz z jaszczurkami ognistymi. Palce Jaxoma przeleciały po konsoli i zdążył włączyć połączenie z „Buenos Aires” w chwili gdy Path tam dotarła.
Ruth patrzył na niego z taką pogardą, że aż odpadł od okna.
— Dobrze już, ty podglądaczu — powiedział Jaxom, wyłączając konsolę. — Skoro skończyłem, możemy wracać na Lądowisko.
Kiedy Sharra i Mirrim powróciły na Lądowisko, Brekke i Mistrz Oldive już tam byli. Brekke, nieśmiała żona F’nora, zgodziła się na uczyć więcej o leczeniu ran, gdyż często pracowała jako asystentka uzdrowicieli w Weyrze Benden.
— Mistrz Morilton dostarczył dzisiaj szkiełka mikroskopowe — powiedziała im. — Siwsp mówi, że jeśli nie jesteście zbyt zmęczone, może rozszerzy swój ostatni wykład o bakteriach i o tym, jak je zwalczać, tymi, jak je nazywa an-ti-bi-jotikami.
Sharra i Mirrim wymieniły spojrzenia, ale były bardziej podniecone porannym zadaniem niż zmęczone. Sharra była zafascynowana ideą odseparowania pewnych bakterii i znalezienia sposobów zwalczania infekcji przez wyhodowanie kultur bakteriofagów. A więc udali się do laboratorium. Tam rozpromienili się widząc, że mikroskopów wystarczy dla każdego. Nawet Brekke łagodnie się uśmiechnęła.
— Nie musimy już uczyć się po kolei! — wykrzyknęła Mirrim. — Ten będzie dla mnie! — Wśliznęła się na wysoki stołek, spojrzała przez okular. — Hm. Jeśli patrzysz na nic, tyle właśnie zobaczysz.
— Zajmijcie proszę stanowiska przy mikroskopach — polecił im Siwsp tonem, który oznaczał, że powinni słuchać uważnie. — Mistrz Morilton dostarczył mikroskopy, a także płytki Petriego, na których każde z was może indywidualnie prowadzić kultury bakteryjne, a Mistrz Fandarel wynalazł przyrząd ultradźwiękowy, dzięki któremu możemy spowodować rozpad bakterii i zbadać ich budowę chemiczną. Mistrz Fandarel dobrze wykorzystał swoje studia nad elektromagnetyzmem. To tylko jedno z jego zastosowań, ale dla was jest wyjątkowo ważne.
— Bakterie, które dziś poznacie, pochodzą z zainfekowanych ran — mówił dalej Siwsp nieświadomy okropnego grymasu na twarzy Mirrim lub ignorując go. — Po odizolowaniu bakterii odkryjecie pasożyty, w większości symbiotyczne, które istnieją w bakteriach. Zmieniając te małe symbionty w formy patogenne sprawimy, że będą się one zachowywać jak drapieżniki. Czy przypominacie sobie lekcję o tym, jak się odróżnia organizmy drapieżne od pasożytniczych?
— Tak, Siwsp — odparła Mirrim uśmiechając się. — Albo podobają ci się, albo są ohydne.
— Zawsze można na ciebie liczyć, gdy chodzi o zapamiętanie takich spraw, Mirrim. Mam nadzieję, że ta umiejętność znajdzie zastosowanie również w innych dziedzinach twoich studiów. — Mirrim zmarszczyła bezczelnie nos, ale Siwsp ciągnął dalej. — Tak więc można zmienić symbiotycznego pasożyta w drapieżcę i otrzymać użyteczny organizm, który zniszczy bakterię. Jak wkrótce zobaczycie, często jest to bardziej użyteczna metoda, niż zastosowanie antybiotyków.
— Ile bakterii istnieje? — spytała Brekke.
— Więcej niż ziarenek piasku na wszystkich planetach.
— A my mamy je wszystkie poznać? — Mirrim nie była jedyna, którą przeraziła taka perspektywa.
— Jeżeli tego zechcesz, będziesz miała wiele okazji do indywidualnych badań. Jednak poznanie bakterii to pierwszy krok na drugiej drodze wiodącej ku ograniczeniu liczby infekcji bakteryjnych. Teraz zaczniecie od zaprowadzenia kultury bakterii zebranych z ran, a potem odseparujecie jeden rodzaj.
Rozdział XI
Powinniśmy się cieszyć, że mimo konkurencji Lądowiska nadal jest tak wielu młodych ludzi, którzy pragną zostać jeźdźcami smoków — zauważyła Lessa przyglądając się sześćdziesięciu dwóm kandydatom stojącym w Wylęgarni.
F’lar spojrzał na swoją filigranową towarzyszkę i uśmiechnął się.