— Nie mógłbyś nam powiedzieć, jak wyprodukować takie urządzenie?
— Są dwa rodzaje nauki — zaczął Siwsp na swój niejasny sposób. — Praktyczna i teoretyczna. Jeśli chodzi o praktyczną, inżynierowie korzystają tylko z tego, co jest znane i udowodnione, że działa w codziennym świecie, i w ten sposób osiągają pewne przewidywalne rezultaty. Natomiast nauki teoretyczne rozszerzają granice poznania praw natury, a czasem nawet wykraczają poza te granice. Jeśli chodzi o plany, nad którymi pracowaliście, posiadacie dość wiedzy, by działać zgodnie z moimi instrukcjami. Ale na to, by wytworzyć pewne rzeczy, jak na przykład pozaziemskie pakiety paliwa, Pern po prostu nie posiada technologii, czy wiedzy, która pozwoliłaby wam zrozumieć teorię na tyle dobrze, aby zastosować ją w praktyce.
— Innymi słowy, mamy pozostać w naszym świecie i zadowolić się tym, co w nim jest? — spytał Jaxom.
— Tak. A waszym zadaniem jest uzyskiwać samodzielnie wiedzę, którą posiadają światy zbadane przez człowieka. Jeżeli mi nie wierzycie, skonsultujcie się z Lytolem.
Siwsp nie poświęcił więcej uwagi Honsiu. Mając do dyspozycji dodatkowe skafandry, rozpoczął nowe projekty, które, jak wyjaśnił, były dużo bliższe najważniejszemu celowi, czyli całkowitemu wyeliminowaniu Nici.
Teraz, kiedy systemy podtrzymywania życia na „Bahrainie” i „Buenos Aires” w pełni działały, Mirrim i S’len zostali wysłani na swoich zielonych smokach, aby podłączyć ich komputery do komputerów „Yokohamy” i do Siwspa. „Bahrain” i „Buenos Aires” ucierpiały znacznie bardziej niż „Yokohama” od uderzeń drobnych cząstek kosmicznych, których ich osłony nie były w stanie odrzucić. Straciły anteny, zewnętrzne czujniki optyczne i duże powierzchnie zewnętrznego pokrycia. Ale te uszkodzenia, jak zapewnił Siwsp, nie miały wpływu na Plan.
Zielone smoki przewiozły Terry’ego, Wansora i trzech najzdolniejszych czeladników Cechu Szklarzy, a także Preschara, rysownika, na długą sesję przy teleskopie „Yokohamy”. Tam odwzorowywali najbardziej szczególne właściwości Czerwonej Gwiazdy. Wizualne połączenie z Siwspem nadal było niedoskonałe. Siwsp nie odkrył, w czym tkwi problem, i musiał polegać na obserwacjach ludzi. Wkrótce przekazali Siwspowi, że tylko jedna strona planety była zwrócona ku nim. Preschar miał zrobić duże reprodukcje ukazujące geograficzne cechy powierzchni ekscentrycznej planety. Wansora trzeba było siłą odciągać od konsoli, a potem z powodu wyczerpania pracą zasnął podczas podróży w pomiędzy.
Zespoły zielonych i spiżowych jeźdźców — a wszystkich przewoziły zielone smoki — zbadały opuszczone poziomy „Yokohamy” na wypadek, gdyby osadnicy coś tam pozostawili. Ale starożytni wywieźli ze statku prawie wszystko. Zostały tylko kombinezony i kapsuły snu, uznane za nieużyteczne na powierzchni planety.
W następnej kolejności wysłano na statki, poczynając od „Yokohamy”, zespół Mistrzów Kowali, by wszyscy oni mogli zapoznać się z ładownią i przedziałem silników. Czterej z nich, to znaczy Fandarel, Belterak, Evan i Jancis, byli zafascynowani konstrukcją statku. Pozostali tam dłużej, by obejrzeć, w jaki sposób zamocowano do szkieletu statku ściany, sufity i podłogi. Z trudnością przyjęli do wiadomości, że „Yokohamę” złożono w kosmosie, gdzie stanowiła tylko jeden z rozlicznych satelitów Ziemi, i że najcięższe urządzenia zostały na niej umieszczone przez zwykłych pracowników dzięki maszynom kierowanym przez komputery.
Mistrz Fandarel zrobił pełen użytek z „Yokohamy” jako klasy szkolnej, zmuszając Siwspa do wyjaśnienia projektów i zabezpieczeń wprowadzonych do każdego sektora. Był naprawdę zdumiony widząc, jak racjonalny okazał się projekt statku kosmicznego i miał wiele pytań do Siwspa dotyczących domniemanych anomalii.
Główną sekcję „Yokohamy” stanowiła olbrzymia kula, zajmująca wiele poziomów. Każdy z nich mógł zostać uszczelniony, tak samo, jak poszczególne sekcje na każdym poziomie, aby podtrzymać życie, powiedział im Siwsp, w wypadku, gdyby kadłub został rozhermetyzowany. W ten sposób ogrzewanie i tlen mogły być przekazywane tam, gdzie było to potrzebne, jak teraz, aby oszczędzać ich zasoby. Najlepiej zabezpieczono mostek, sektor regeneracji środowiska i windy prowadzące do niego oraz infirmerię i śluzy. Według Siwspa kapsuły ratunkowe były kiedyś przymocowane do śluzy A, ale ponieważ „Yokohama” została przerobiona na statek kolonizacyjny, pozycje kapsuł zostały zmienione, aby umożliwić dostęp do najrozmaitszych zasobów.
Wielkie silniki zasilane reakcją materia-antymateria, były umieszczone w długim pomieszczeniu przymocowanym do środkowej sekcji głównej części, ale oddzielone od niej najgrubszymi osłonami, jakie Ludzkość potrafiła wyprodukować. Dwa wielkie kołowe mechanizmy na każdym końcu przedziału silników zawierały paliwo i zapasowe kapsuły. Oczywiście, zostały one opróżnione podczas podróży i wyrzucone do morza, w Zatoce Monaco. Perneńczycy już odzyskali te pojemniki, a metal przetopili i zużyli do innych celów. Ceramiczne pojemniki na paliwo także, znalazły swoje zastosowanie. Ze struktury „Yokohamy” i dwóch innych statków pozostało już niewiele. Węższe koło sterowe na końcu przedziału silnikowego nadal zawierało zestaw sterujących silników odrzutowych zasilanych ogniwami słonecznymi. Razem z silnikami wokół głównej sekcji, utrzymywały „Yokohamę” na stałej orbicie. Jednym z pierwszych testów zamówionych przez Siwspa było sprawdzenie, ile paliwa pozostało w głównym zbiorniku „Yokohamy”.
Fandarel, myśląc o paliwie, zastanawiał się, dlaczego osadnicy pozostawili statki na orbicie, bo przecież nie mogły utrzymać się na niej w nieskończoność. Siwsp odparł krótko, że w owym czasie osadnicy mieli większe zmartwienia. Jak dotąd statki nie zeszły z orbity i planecie nie groziło, że na nią spadną.
Kiedy Jancis była zajęta podłączaniem głównej konsoli silników do Siwspa, a inni sprawdzali gotowość wielkich urządzeń odrzutowych, jeden z zielonych jeźdźców włączył czerwony alarm na mostku. Trig, spiżowa jaszczurka ognista Jancis, wpadł w takie podniecenie, że trudno było go uspokoić na tyle, by zrozumieć, o co mu chodzi. Jancis nie mogła też uzyskać łączności radiowej z S’lenem ani z L’zanem. A sygnał czerwonego alarmu dalej mrugał na jej konsoli.
— Nici atakują „Yokohamę”? — Tyle udało się Jancis wyciągnąć z chaotycznych myśli Triga. — To niemożliwe, Trig. Niemożliwe. Jesteśmy tu bezpieczni. Nie, nawet nie myśl o zianiu ogniem tutaj.
Jancis wykrzykiwała rozkazy na mostek przez interkom, aż wreszcie S’len wystukał właściwą sekwencję i uzyskał kontakt głosowy.
— To Nici, Jancis, jestem tego pewien — powiedział. — Nie śmieci kosmiczne. Cała masa jajowatych kształtów różnej wielkości, zbliżająca się do nas. Wygląda tak jak to, co Siwsp nam opisywał na wykładzie. Śmiecie kosmiczne nie zbliżałyby się tak równomiernie, prawda? Widać to tak daleko jak okiem sięgnąć. Tylko że żadne nie uderzają w okno, a konsola pilota jest cała oświetlona, a ze stanowiska silników rozlega się alarm — meldował pospiesznie, coraz bardziej podniecony. — Bigath i Beerth żądają, żebyśmy wyszli na zewnątrz. Mówią, że to Nici. Niesamowite! — Nagle usłyszała gwałtowne: — Nie, Bigath, nie możemy lecieć przeciw takiemu Opadowi. To nie są jeszcze prawdziwe Nici. Nie zabraliśmy ze sobą fosfiny, poza tym na zewnątrz nie ma powietrza i nie moglibyście latać, tylko byście się bezwładnie unosili, jak tu, na pokładzie! Na Skorupy, Jancis, ona nie rozumie!
S’len nie wpadał łatwo w panikę, a Bigath nie była tak nieobliczalna jak niektóre z zielonych. Do Jancis dochodził również głos Siwspa, który zapewniał, że nie ma niebezpieczeństwa. Ale jeśli Bigath nie posłucha swojego jeźdźca, Siwsp z pewnością też jej nie powstrzyma. Ryczała coraz głośniej.