Jaxom spojrzał pytająco na Jancis. Mimo wszystko nie był pewien, czy powinni prosić o to Triga. Czyż nie wiedzieli już dosyć o Nici? A jednak, gdyby mogli przebadać Nić w jej pierwotnej postaci, sporo by się dowiedzieli.
To nie jest trudne, powiedział Ruth Jaxomowi.
— Ruth! — sprzeciwił się Jaxom uderzając mocno dłonią w dłoń. — Nie wtrącaj się do pracy tej jaszczurki!
Ku jego zaskoczeniu, Jancis roześmiała się.
— Czy Ruth myśli, że zmieści się w śluzie A? — spytała, odpowiadając uśmiechem na pełne wyrzutu spojrzenie Rutha. — Najpierw zobaczymy, czy Trig jest pewien, że sobie poradzi. Kochanie… — uniosła Triga na wysokość swoich oczu, ujęła jego trójkątną głowę i zwróciła ją w stronę okna. — Chcemy, żebyś złapał jedno z tych wielkich jaj i wsadził je do śluzy A. Pamiętasz, gdzie to jest. To będzie jak łapanie whera w powietrzu.
Ja też do niego mówię, na wypadek, gdyby nie zrozumiał, odezwał się Ruth zwracając pełen wyrzutu wzrok na swego jeźdźca.
Byłbym zupełnie bezpieczny. Jestem dużo większy niż jaja Nici. Nie straciłbym równowagi, a małe jaszczurki mogą. W końcu nie chodzi o nic więcej niż o skok w pomiędzy.
Trig zaćwierkał, obrócił głowę w stronę Rutha i znowu zaćwierkał, a jego fasetowe oczy lśniły oczekiwaniem i determinacją.
Rozumie. Mówi, że to łatwe.
— Ruth dokładnie wyjaśnił wszystko Trigowi — powiedział Jaxom do Jancis.
— Trig, jesteś naprawdę pewien, że możesz to zrobić? Nie musisz, wiesz o tym — mówiła tymczasem Jancis, ale oczy Triga mieniły się pomarańczowo i czerwono. Był pewny siebie i gotowy do podjęcia wyzwania. Jancis westchnęła i rzuciła go do przodu. Zniknął. Chwilę później wszyscy zobaczyli go przez okno mostku. Łapał jajo prawie tak wielkie jak on sam. Przez chwilę siła gwałtownego ruchu odepchnęła go, ale zanim uderzył w okno, znowu zniknął. Sekundę później pojawił się na mostku, poćwierkując z zadowolenia.
— Jego skóra jest taka zimna — powiedziała Jancis głaszcząc go. — Ma oblepione tym szpony. Lodowato zimne! Uch! — Ale mimo to nie zdjęła go z ramienia.
Wszyscy, łącznie z Ruthem, na wyścigi wychwalali Triga, z wyjątkiem dwóch zielonych smoków, które z ponurymi minami mruczały niezadowolone, że musiały pozostać wewnątrz „Yokohamy”.
— Wycieczka na zewnątrz zakończyła się sukcesem? — spytał Siwsp.
Jaxom włączył czujniki optyczne w śluzie A i zobaczył owoid unoszący się nad podłogą. Jancis, z oczami rozszerzonymi zdumieniem, wskazała palcem ekran ukazujący śluzę.
— Patrzcie! — wykrzyknęła. Dopiero po chwili zorientowali się, że jajowata forma przemieszcza się przez śluzę. Unosiła się przez chwilę przy ścianie i powróciła do mniej więcej tej samej pozycji na środku pomieszczenia.
— Doskonała demonstracja magnetycznej lewitacji — zauważył Siwsp. — I gratulacje od Mistrza Robintona i D’rama. Kustosz Lytol już zbiera zespół, który zbada próbkę.
— Doprawdy? — rzucił Jaxom żartobliwie, zastanawiając się kogo Lytol obarczy niewdzięcznym zadaniem.
— Wielkość i gęstość tego strumienia będzie ważną informacją — mówił dalej Siwsp. — Jancis, możesz uzyskać odczyty na konsoli nawigacyjnej. Włącz zewnętrzne czujniki, używając kodu ZBADAJ ZEW.
— Siwspie — zaczął Jaxom mrugając do Jancis — przyszło mi na myśl, że tego nie mieliśmy dziś w planie. — Był rozbawiony widząc, że Fandarel słucha ze zdumieniem tego bezczelnego pytania.
Zapadła cisza, a wszyscy na mostku wymieniali rozbawione spojrzenia. Już drugi raz zabili dziś klina Siwspowi. Fandarel zaczął chichotać, jego niski głos rozniósł się po mostku. Wreszcie nadeszła odpowiedź.
— Niestety, nie przewidziałem tego, choć obliczenia wykonane w tej chwili wskazują, że „Yokohama” i pozostałe statki znajdują się na linii przelotów Nici co czwarty Opad.
— No, coś podobnego! — zauważył Jaxom, a jego oczy lśniły łobuzersko. Nigdy nie spodziewał się, że uda mu się zaskoczyć Siwspa.
Zmieniając temat ze znaczną zręcznością, jak to ocenił Jaxom, Siwsp zapytał:
— Tarcza ochronna statku niszczy owoidy, czy też je odrzuca?
— Odrzuca — odparł Jaxom. Dopiero wtedy dotarł do niego sens tej uwagi. — Tarcza ma również program niszczący? Możemy zlikwidować to, co na nas spada? Świetny pomysł! Zmniejszymy Opad nad Neratem. I może w ten sposób stary Begamon przekona się, że to wszystko — wskazał gestem mostek — jest warte naszego wysiłku.
— Jaxomie, program niszczący może być aktywowany z fotela kapitana lub z konsoli pilota. Wywołaj funkcję programu tarczy i zmień ODRZ na NISZCZ.
— Natychmiast! — zawołał Jaxom z zapałem. Siadając w fotelu pilota i włączając konsolę oddychał szybciej. — Program zmieniony. — Przez chwilę jego palec zamarł nad przyciskiem WPROWADŹ. — Włączone!
W następnej chwili owoidy zbliżające się w stronę statku zaczęły się rozpuszczać wydając wyraźne pufnięcia. Przed oczami patrzących powstawała coraz szersza pusta przestrzeń, pozwalająca na obejrzenie gołym okiem szerokości i głębokości strumienia Nici.
— Jaxomie, jeśli włączysz tylny ekran — ciągnął dalej Siwsp — zobaczysz, jak skuteczny jest tryb niszczący.
Jaxom wykonał polecenie Siwspa i okazało się, że zniszczono już szeroki pas Nici.
— To jest piękne! Po prostu piękne! Owszem, umiemy wypalać Nici w powietrzu, ale ten sposób jest dużo lepszy, o wiele lepszy — mamrotał Jaxom pod nosem. Przełączył na widok z przodu i dalej, z wielką satysfakcją, oglądał niszczenie Nici. Zielone smoki przestały pluć i mruczały z zadowoleniem.
— Czy można rozszerzyć niszczenie na dalszą odległość od „Yokohamy”? — spytał Mistrz Fandarel.
— Nie — odparł Siwsp. — Główną funkcją tarczy jest odrzucanie zwykłych kosmicznych śmieci. Biorąc pod uwagę szerokość, głębokość i zasięg strumienia, byłoby to jak próba zniszczenia opadu śniegu świeczką.
— Więc jak zamierzasz zniszczyć tę groźbę? Przecież nam to obiecałeś — dopytywał się Jaxom.
— Przez zmianę kierunku nadejścia Nici. Powinno być to jasne dla was wszystkich — zbeształ go Siwsp. — Trzeba zmienić orbitę zbłąkanej planety tak, by przebiegała o wiele dalej od Pernu i nie mogła zrzucać na niego materii z obłoku Oorta.
— Ale jak mamy to zrobić? — pytał dalej Fandarel.
— To stanie się jasne w miarę, jak będziecie wypełniać Plan. Wszystko czego się dowiedzieliście, każde najprostsze nawet ćwiczenie tu czy też na planecie, jest ukierunkowane tak, by przygotować was do osiągnięcia celu.
Żadne próby nacisku lub wypytywanie nie mogły zmusić Siwspa do przedstawienia szczegółów. „Najpierw trzeba nauczyć się chodzić, a dopiero potem biegać” odpowiadał na nieustające pytania Fandarela, Jaxoma, Jancis i Belteraka.
W końcu Jaxom dał spokój i skierował rozmowę na bieżące sprawy.
— Czy „Buenos Aires” i „Bahrain” nie mają podobnych tarcz?
— Mają — odparł Siwsp.
— No to do dzieła — Jaxom zatarł ręce w oczekiwaniu na instrukcje.
— Zaczekaj, Lordzie Jaxomie — powiedziała Jancis. — Nie tylko ty będziesz się dobrze dzisiaj bawił. Ja też chcę niszczyć Nici.
— I ja — dodał jej dziadek, a pełen uniesienia uśmiech zastąpił na jego twarzy zwykły wyraz opanowania.
— To niebezpieczne dla młodej kobiety, młodej matki — ostrzegł Belterak. Spojrzał znacząco na Fandarela, spodziewając się od niego poparcia.
— Nie zrezygnuję z takiej okazji. To nie jest żaden powód — zawołała Jancis tak wojowniczo, że Belterak aż się cofnął ze zdumienia. — Zresztą skafander pasuje na mnie jak ulał, podczas gdy ty jesteś za wielki.