— Mieliśmy szczęście, że nie straciliśmy dwóch zielonych smoków. I, Jaxomie, nie mów mi, że nie lecieliście pomiędzy czasem.
— Więc nie powiem — odparł Jaxom. — Co za szczęście, że Ruth jest taki mądry.
Lessa otworzyła usta, żeby go zganić, ale F’lar uniósł dłoń.
— Można zredukować gęstość Opadu dzięki trybowi niszczenia w tarczach statku? — upewnił się.
— Widzieliśmy to na tylnym ekranie… — Jaxom urwał zmieszany. — Wiecie, nawet gdybym miał przynajmniej tyle rozumu, co jaszczurka ognista, przeprogramowałbym teleskop i przyjrzał się temu bliżej. Ale nie wpadło mi to do głowy.
— Nie od razu można się przyzwyczaić do używania nowej technologii. W każdym razie sprawdzimy to w Neracie — pocieszył go F’lar uśmiechając się i odrzucając włosy z czoła. — To dobra wiadomość, Jaxomie. Opad jest teraz najgęstszy, i o ile Nici nie utworzą znów zwartego strumienia przy wejściu w atmosferę, w co wątpię, eskadry będą miały chwilę wytchnienia. I zmniejszy to nasze straty.
— Może je zwiększyć — zauważyła Lessa ponuro. — Jeśli zdecydujemy się skorzystać z tej możliwości, jeźdźcy staną się nieuważni, bo będą się spodziewać łatwej roboty.
— Och, daj spokój, kochanie. — F’lar pociągnął lekko za gruby warkocz Lessy. — Czasami jesteś taka niewdzięczna.
Lessa zamilkła, przez chwilę rozmyślała, a potem uśmiechnęła się niechętnie.
— Przepraszam, zazwyczaj wpadam w zły nastrój przed Opadem.
— W takim razie, Lesso, najlepiej następnym razem leć na „Yokohamę”. Zniszczenie takiej ilości Nici bez narażania na niebezpieczeństwo siebie czy Rutha sprawiło mi niezwykłą frajdę! — Po chwili Jaxom dodał: — Mamy też próbkę Nici w śluzie A.
— Co takiego?
Jaxom uśmiechnął się na widok jej zaszokowanego, przerażonego spojrzenia.
— Och, nikomu nie zagrozi. W śluzie nie ma tlenu i panuje tam taka sama temperatura jak na zewnątrz. Siwsp zapewniał nas, że w tym stanie Nici są niegroźne, a nie mogą się zmienić. Przy tym zdołaliśmy dokonać tego, co nigdy nie udało się osadnikom. Złapaliśmy Nić w jej uśpionej fazie.
Lessa wzdrygnęła się z obrzydzeniem.
— Wyrzućcie Nici! — wykrzyknęła gestykulując dramatycznie. — Pozbądźcie się tego paskudztwa!
— Lytol zbiera zespół, który ma przebadać próbkę.
— Po co? — złościła się Lessa.
— Chyba z ciekawości. Chociaż Siwsp być może po prostu wykonuje jeden z rozkazów danych mu przez osadników, bo absolutnie chce to zrobić.
F’lar spojrzał na Jaxoma surowo i skinął, by dołączył do niego przy stole. Jaxom z wdzięcznością przyjął zaproszenie i zajął miejsce na wskazanym krześle, podczas gdy F’lar nalewał gorący klah.
— Nie obchodzi mnie, co wdraża Siwsp — odezwała się Lessa. — Nie podoba mi się pomysł trzymania Nici na „Yokohamie”. Przypuśćmy…
— Siwsp nie narażałby nas na niebezpieczeństwo — odrzekł F’lar, uśmiechając się łagodnie. — Jaxom ma rację co do niego. — Rozsiadł się wygodniej, otaczając obiema dłońmi kubek z klahem i pochylił się nad stołem. — Ciekaw jestem, Jaxomie… chodzi mi o to badanie Nici. Ty przebywasz więcej w towarzystwie Siwspa niż my. Zastanawiam się, czy cele Siwspa nie są sprzeczne z naszymi.
— Nie, jeśli chodzi o zniszczenie Nici. Chociaż czasami nie pojmowałem, dlaczego przeprowadzamy ten nie kończący się trening. A jeszcze bardziej mnie to nurtuje teraz, kiedy okazało się, że Siwsp jednak jest omylny.
F’lar uśmiechnął się.
— A czy kiedykolwiek twierdził, że tak nie jest?
— Lubi pozować na nieomylnego — powiedziała Lessa ostrym tonem. Była przestraszona.
— Jak każdy dobry nauczyciel, a jest to konieczne, bo musi wtłoczyć do naszych prowincjonalnych umysłów te wszystkie radykalne idee — łagodził Jaxom.
— Jak sądzicie, czy fakt, że czasami się myli, jest dla nas niebezpieczny? — zastanawiał się F’lar.
— Chyba nie. Powiedziałem wam o o tym, gdyż jesteśmy tu sami — ciągnął Jaxom — i ponieważ byłem bardzo zaskoczony, że Siwsp nie wiedział, iż Nici przechodzą tak blisko „Yokohamy”.
F’lar z wolna acz niechętnie przyswajał sobie informacje, a bruzda na czole Lessy pogłębiła się.
— Zaskoczony? A może raczej zaniepokojony? — spytała.
— Cóż, to nie jego wina. Starożytni też o tym nie wiedzieli — oznajmił Jaxom ze złośliwym zadowoleniem.
F’lar odpowiedział mu uśmiechem.
— Wiem o co ci chodzi, Jaxomie. To sprawia, że są bardziej ludzcy.
— A Siwsp nie jest taki nieludzko doskonały.
— No cóż, mnie to nie cieszy — warknęła Lessa. — Wierzyliśmy we wszystko, co nam mówił.
— Lesso, nie przejmuj się tak. Jak dotąd Siwsp nas jeszcze nigdy nie okłamał — uspokajał ją F’lar.
— Ale jeśli on nie wie wszystkiego, jak możemy być pewni, że prowadzi nas we właściwym kierunku, i że ten jego wielki plan okaże się skuteczny przy ostatecznym wyeliminowaniu Nici? — irytowała się Lessa.
— Zaczynam się domyślać, co on planuje — powiedział Jaxom z taką pewnością siebie, że Lessa rzuciła mu długie spojrzenie. — Siwsp uczy nas w takim tempie, w jakim według niego możemy przyswoić sobie tę całkiem nową wiedzę, a także zmusza nas do treningów i ćwiczeń, bo musimy wszystko umieć wykonywać perfekcyjnie zanim zdołamy osiągnąć cel, który stawiali sobie zarówno nasi przodkowie, jak i my sami.
— Zdradzisz nam, do jakich wniosków doszedłeś? — ton Lessy był tak suchy jak nigdy dotąd.
— To ma coś wspólnego z Nicią w śluzie i możliwością jej zbadania w sposób tak samo pozbawiony emocji, jak wtedy, gdy Sharra, Oldive i inni badają bakterie i opracowują metody zwalczania infekcji. To ma coś wspólnego z przyzwyczajeniem się do poruszania w stanie nieważkości lub w próżni kosmicznej, używaniem wyszukanego oprzyrządowania jakby to była własna ręka lub dodatkowy mózg. I tym właśnie jest Siwsp! Dodatkowym umysłem z niesamowitą, niezawodną pamięcią. — Gdy Jaxom tak mówił, F’lar spoglądał na niego z rosnącym szacunkiem. — I z posiadaniem wiedzy o zaawansowanej technologii, której nie mieliśmy, więc nie mogliśmy robić nic poza utrzymywaniem Nici z daleka. Ale do ostatecznego zniszczenia Nici Siwsp potrzebuje smoków i ich jeźdźców.
— To oczywiste, biorąc pod uwagę pytania, które Siwsp ciągle nam zadaje — wtrąciła Lessa ostro. — Byłabym spokojniejsza, gdybyśmy wiedzieli, czego zechce wymagać od smoków. — Ramoth warknęła sucho zgadzając się ze swoją jeźdźczynią. — Chciałabym także wiedzieć, kiedy wpuści większe smoki na „Yokohamę”. — Teraz już zawtórowały jej rykiem oba smoki: i Ramoth, i Mnementh.
Jaxom uśmiechnął się do Lessy.
— No, Lesso, nie złość się. Rzadko się zdarza, by zielone miały ciekawsze zadania niż większe smoki. Pozwól im przeżyć chwilę chwały. A twoja szansa już nadchodzi. Sharra i Mirrim obserwują poziom tlenu w ładowni, i gdy tylko atmosfera będzie miała odpowiedni skład, będziesz tam mile widziana. Oczywiście, zawsze możesz poprosić zielonego, żeby cię zabrał już teraz.
Warcząc gniewnie Ramoth przygwoździła Jaxoma migoczącym czerwienią spojrzeniem.
— No i masz odpowiedź Ramoth — odparła Lessa z lekkim rozbawieniem. — Jakbym mogła choć przez chwilę brać pod uwagę transport na zielonym smoku — dodała, pragnąc ułagodzić swoją towarzyszkę.
— A na białym? — chytrze podsunął Jaxom.
Ramoth warknęła znowu, ale już nie tak gniewnie.
Będę niezmiernie ostrożny przenosząc Lessę, Ramoth, powiedział Ruth. Mieszczę się na mostku, który dość ciepły, i Lessa zobaczy stamtąd dużo więcej niż z tej czarnej pieczary, jaką jest ładownia.