— Słyszałam — oznajmiła Lessa, kiedy Jaxom otworzył usta, żeby przekazać wiadomość.
— Wiem, że Siwsp chce, by spiżowe i brązowe smoki przyzwyczaiły się do stanu nieważkości. Ładownia jest jedyną dużą otwartą przestrzenią, w której się zmieszczą. Algi rozwijają się szybko, więc nie potrwa to długo.
Lessa długą chwilę patrzyła w zamyśleniu na Jaxoma.
— Czy Siwsp chce, żeby smoki holowały statki?
— Co takiego? — Jaxom był zaskoczony jej pomysłem.
— Po co? Jak? — dopytywał się F’lar.
— Pamiętasz, F’larze, jak Siwsp upierał się, że smoki powinny być w stanie przemieszczać przedmioty za pomocą telekinezy?
— Smoki mogą przemieszczać tylko siebie, swoich jeźdźców i to co niosą — powiedział F’lar kategorycznie. — Nie mogą poruszać rzeczy, której nie trzymają. I co by komu przyszło z przenoszenia statków? Jeśli jego planem jest użycie statków, żeby wyrzucić Czerwoną Gwiazdę z jej orbity, nie wiem, co byśmy przez to osiągnęli. Przynajmniej jeżeli dobrze rozumiem lekcje mechaniki niebieskiej.
— Ja też — Jaxom przełknął ostatni łyk klahu i wstał. — Cóż, zdałem wam raport z dzisiejszej niespodzianki.
— Za co jesteśmy ci wdzięczni — powiedział F’lar.
— Jeśli takie wstępne niszczenie Nici okaże się pomocne, możemy ustalić regularne dyżury ludzi, którzy będą zmieniać program tarcz — zaproponował Jaxom. — Możecie nawet sami to zrobić.
— Jestem pewien, że tak będzie, Jaxomie. Wszystko, co niszczy Nici, jest pomocne — odparł F’lar wstając, żeby odprowadzić młodego jeźdźca na półkę skalną.
— Nie martwi cię zawodność Siwspa, prawda F’lar? — spytał Jaxom cichym głosem, kiedy znaleźli się na krótkim korytarzu za weyrem.
— Mnie? Niejasne, że nie — zapewnił go Przywódca Weyru. — Nauczyliśmy się już od niego tak wiele, że nawet jeśli jego Plan zawiedzie, z pewnością znajdziemy własny sposób na pozbycie się Nici z Pernu przed następnym Przejściem. Ale, w pewien sposób, Jaxomie — powiedział F’lar, chwytając mocno ramię Jaxoma, żeby zaznaczyć swoje niezmienne postanowienie — wiem, że zdołamy dokonać tego w tym Przejściu! Osiągniemy to za mojego życia!
Kiedy Mistrzowie Kowalscy powrócili na Lądowisko, zachwyceni swoim pobytem na „Yokohamie”, zaczęto się spierać, kto powinien zapoczątkować tryb niszczenia, a także w sprawie o wiele pilniejszej, mianowicie, kto przeprowadzi badanie Nici.
— Musicie wybierać uważnie — ostrzegał Lytol — gdyż zbyt wielu ludzi wierzy, że sama obecność Nici powoduje okropną śmierć. Rozesłałem wszędzie prośbę, by zgłaszali się chętni, ale jak dotąd nie otrzymałem ani jednej odpowiedzi.
— I może tak się stać, że nikt się nie zgłosi — orzekł Piemur. Czekał ze śpiącym Pierjanem w nosidełkach na powrót Jancis. — A przecież wiedza o Nici przyda się, nawet gdyby miała pozostać tylko akademicka, kiedy skończy się Przejście.
Mistrz Robinton uniósł dłoń.
— Jeśli nikt inny nie zechce, ja polecę zbadać próbkę. — Został wprost zasypany protestami, więc musiał się uśmiechnąć. — Jeśli tylko będę mógł się udać na „Yokohamę” w najbliższej przyszłości. I — rzucił groźne spojrzenie — nie mówcie mi, że zdrowie mi na to nie pozwoli. W katalogach medycznych znalazłem informacje o tym, że pacjenci po zawałach byli często wysyłani do oddziałów szpitalnych znajdujących się na statkach kosmicznych, na których specjalnie zachowywano stan nieważkości. Wizyta na „Yokohamie” wyjdzie mi zatem na zdrowie, a moje serce się ucieszy, gdy własnoręcznie będę mógł wpisać na pulpicie sterowniczym sekwencję niszczącą Nici! Lytolu, czy któryś z twoich posłańców udał się do Oldive’a lub Sharry? Oboje są bardzo zajęci, ale na pewno się zgłoszą. A jeśli któreś z nich poleci na „Yokohamę”, będę miał uzdrowiciela pod ręką.
Gdy rozeszła się pogłoska, że schwytano owoid Nici, wszyscy okazali ogromne zainteresowanie. Siwsp uprzejmie pokazywał scenę umieszczania go w śluzie A. Owoid pozostał tam przez parę dni nie zmieniając postaci, co dowodziło, że w obecnym stanie nie jest niebezpieczny.
Ważniejsze było, że Lessa i F’lar potwierdzili redukcję gęstości Nici podczas największego Opadu nad Neratem. Po Opadzie przybyli na Lądowisko, żeby omówić dodanie tego zadania do obowiązków dyżurnych na statku. Siwsp miał taśmę z niszczenia Nici w kosmosie, więc Przywódcy Weyru Benden mogli ją obejrzeć, i zrobili to parę razy.
— To niesamowite, że Nici mogą być niszczone bez pomocy smoków — mruknęła Lessa cicho.
— Szkoda, że nie mamy jeszcze kilkunastu statków więcej — narzekał Piemur.
— Wtedy smoki nie byłyby potrzebne, a to jest nie do pomyślenia — warknęła Lessa.
— Mówię jako harfiarz, Władczyni Weyru — odparł Piemur wyjątkowo grzecznie. — Jeśli o mnie chodzi, cieszę się, że smoki istnieją.
— Uważam, F’larze, że powinniśmy polecieć na „Yokohamę” — zauważyła Lessa. — W ładowni jest dość tlenu dla Ramoth i Mnementha, prawda, Siwsp?
— Tak. To bardzo ważne, by duże smoki też się przyzwyczaiły do warunków kosmicznych — odparł Siwsp. Lessa i F’lar wymienili znaczące spojrzenia. — Następny strumień powinien przeciąć orbitę „Yokohamy” za trzy dni, dokładnie o piętnastej dwadzieścia dwa czasu statku.
— To późny ranek czasu Bendenu — zastanawiał się F’lar. — Polecimy więc wprost z Bendenu.
— Kto wobec tego zabierze mnie? — spytał Robinton z rozdrażnieniem.
— Ja — zgłosił się D’ram. — Na pewno jest tam dość powietrza dla trzech dużych smoków, co, Siwsp? — Ton głosu starego Przywódcy Weyru wskazywał, że lepiej, by tak było.
— Oczywiście — szybko zapewnił go Siwsp.
— Wobec tego — powiedział Robinton, zacierając ręce z zadowoleniem — to rozwiązuje problem.
Rozdział XIII
Lessa była nieco zaskoczona, kiedy Ruth z Jaxomem, Sharra i Oldivem przyłączyli się do trzech wielkich smoków w dzień ich pierwszej wycieczki na „Yokohamę”.
— Sharra i Oldive zgłosili się do badania owoidów Nici — powiedział Jaxom nie przepraszając jej za niespodziankę — a ja mam obsługiwać teleskop i przekazywać Siwspowi widok strumienia Nici przed statkiem i za nim. — Jaxom nie powiedział jednak, że Ruth może być potrzebny, by podpowiedzieć wielkim smokom, jak radzić sobie w stanie nieważkości. Jak dotąd, żaden z zielonych smoków nie doświadczył trudności w tych niezwykłych warunkach, a jaszczurki nie bały się i zachowywały nonszalancko, gdy się zjawiały na „Yokohamie”, żeby zobaczyć co smoki, a zwłaszcza Ruth, tam porabiają. Mirrim miała tego dnia sprawdzić hodowlę alg na dwóch innych statkach, więc mogła towarzyszyć pozostałym smokom w transferze. Weszli w pomiędzy w jasnym słońcu i łagodnym powietrzu Lądowiska, a wylądowali w wielkiej, słabo oświetlonej ładowni „Yokohamy”. Nikt nie mógł się powstrzymać od lekkiego okrzyku.
— Jaxomie, mówiłeś, że są tu światła — powiedziała Lessa.
— Są — potwierdził. Zręcznie zsiadł ze smoka i odepchnął się w stronę głównych włączników na ścianie koło windy. Cieszył się, że przy takiej publiczności dotarł bez wysiłku dokładnie na miejsce. Zdając sobie sprawę z obciążenia ogniw słonecznych, włączył tylko dolne światła, pozostawiając niezapalone podsufitowe kule, które pożerały mnóstwo energii.
— Zdumiewające! — wykrzyknął Mistrz Robinton, rozglądając się po olbrzymim pustym pomieszczeniu.