— Wolałbym, żebyście przemyśleli, jaki był cel tego ćwiczenia — powiedział Jaxom zdradzając większą irytację niż kiedykolwiek przedtem w obecności Przywódców Bendenu. — Najważniejsze jest to, że udowodniliśmy, iż można wyjść w przestrzeń kosmiczną nie narażając życia czy zdrowia, ponieważ według Siwspa to, żeby smoki i jeźdźcy mogli przebywać w kosmicznej próżni, jest nieodzownym warunkiem powodzenia jego Planu.
Nie znajdowali się w pomieszczeniu Siwspa, lecz w sali konferencyjnej.
— Na Skorupy! Po co potrzebne mu są smoki kurczowo trzymające się belek tysiące mil nad Pernem? — dopytywał się F’lar.
— Muszą się przyzwyczaić do pobytu w przestrzeni kosmicznej — wyjaśnił Jaxom.
— Chodzi mu nie tylko o to — odezwał się Robinton w zamyśleniu.
— Oczywiście, że nie — D’ram nagle usiadł prosto, bo zaniepokoiła go jakaś myśl. — Smoki mają przesunąć „Yokohamę”.
— Po co? — spytała Lessa. — Co by to dało?
— Żeby zderzyć ją z Czerwoną Gwiazdą — odrzekł D’ram.
Jaxom, Piemur i F’lar tylko pokiwali głowami.
— Dlaczego nie? — krzyknęła Lessa. — Pewnie dlatego chciał, by wlano paliwo do zbiorników.
Jaxom, widząc, jaką ignorantką stała się Lessa, tylko uśmiechnął się ponuro.
— Ta kropla paliwa nie wybuchnie przy zderzeniu, a staranowanie Czerwonej Gwiazdy „Yokohama”, choć wydaje się zmyślne, nie zmieni jej orbity ani o centymetr. Jednak macie rację. Siwsp potrzebuje smoków do przeniesienia czegoś.
— Zapytajmy go! — zaproponował Robinton. Wstał i ruszył do drzwi. Gdy inni pozostali na swoich miejscach, odwrócił się do nich. — No co, nie chcecie wiedzieć?
— Nie jestem pewna, czy naprawdę tego chcę — mruknęła Lessa, ale wstała i podążyła za innymi, którzy też skierowali się do pomieszczenia Siwspa.
Jaxom, Jancis i Piemur zamknęli drzwi do pokoi zajmowanych przez studentów, a kiedy wszyscy znaleźli się przed Siwspem, drzwi jego pokoju także zamknięto. Piemur oparł się o nie plecami.
— Co i gdzie mają przenieść smoki? — spytał F’lar bez wstępów.
— A więc domyśliłeś się części Planu, Przywódco Weyru.
— Chcesz użyć „Yokohamy” do staranowania Czerwonej Gwiazdy? — spytała Lessa, nadal pewna, że o to chodziło.
— To nie przyniosłoby żadnych efektów, a „Yokohama” jest potrzebna jako punkt obserwacyjny.
— Więc co zamierzasz? — wypytywał F’lar.
Na ekranie pojawił się obraz Czerwonej Gwiazdy. Widać było szczegóły krajobrazu na stronie zwróconej ku Pernowi. Zebrani od razu to rozpoznali, bo nie raz wpatrywali się w powierzchnię intruza dzięki instrumentom skonstruowanym przez Wansora. Zobaczyli, że ukośnie przez całą półkulę biegnie głęboka szczelina. To niezwykłe zjawisko zostało spowodowane przez trzęsienie gruntu o niesamowitej sile — jak wyjaśnił im Siwsp.
— Wszyscy widzicie to pęknięcie. Najprawdopodobniej przecięło planetę na dużą głębokość. Sądzę, że gdybyśmy wywołali w tym miejscu eksplozję o dostatecznej sile, moglibyśmy zmienić orbitę zwłaszcza, że już została zakłócona dzięki wpływowi piątej planety waszego układu. — Obraz zmienił się i widzowie zobaczyli znany im już schemat układu Rukbatu. — W zwykłych warunkach trudno byłoby spowodować tak silną eksplozję, i to nie tylko dlatego, że nie ma jak uzyskać odpowiednich materiałów, ale również dlatego, że właściwie nie można dokonać obliczeń, które nam powiedzą, jak zachowają się po wybuchu odłamki Czerwonej Planety, i jak sam wybuch wpłynie na mechanikę systemu.
— Jednak obserwacje Mistrza Wansora wykazują, że piąta planeta jest pozbawiona atmosfery i życia. Jest także najbardziej oddalona od Pernu. W waszym Układzie Słonecznym pojawią się pewne perturbacje, ale warto je zaryzykować, gdyż osiągniemy o wiele więcej. Raz na zawsze zakończy się Opad Nici na Pern.
Przez długą chwilę nikt się nie odzywał.
— Nie mamy materiałów wybuchowych tej mocy — powiedział wreszcie Jaxom.
— Wy nie. Ale na „Yokohamie”, „Bahrainie” i „Buenos Aires” jest ich dosyć.
— Co takiego? — spytał gniewnie F’lar.
— Silniki — wykrzyknął Jaxom. — Te cholerne silniki. Och, Siwsp, jesteś taki sprytny!
— Ale silniki nie działają! Nie ma dość paliwa! Jak je przeniesiemy? — Wszyscy na wyprzódki zgłaszali wątpliwości.
— To prawda — powiedział Siwsp zagłuszając gwar. — Ale jednak resztki paliwa pozostałego w silnikach nadadzą wybuchowi odpowiednią siłę. Gdy antymateria zetknie się w sposób niekontrolowany z materią, osiągniecie pożądany rezultat.
— Zaczekaj chwilę… — Jaxom przekrzyczał zebranych, którzy zadawali dziesiątki pytań, i poprosił ich o spokój. — Podczas wykładów, które prowadziłeś dla Fandarela i kowali zaznaczyłeś, że antymaterię utrzymuje się z dala od kontaktu z materią w najtrwalszych metalach, jakie ludzkość kiedykolwiek wytopiła. Nie mamy urządzeń do przecięcia tych osłon. Czy Fandarel pracuje nad czymś, o czym nie wiemy?
Zapadła chwila ciszy i Jaxom ze zdumieniem zauważył, że zgadza się z Mistrzem Robintonem, który utrzymywał, że Siwsp czasem wykazuje poczucie humoru.
— To prawda, że zabezpieczenia wbudowane w silniki były niezmiernie wyszukane, i że schematów ich projektów nie ma w danych inżynieryjnych — powiedział w końcu Siwsp. — Ale zawsze tak jest, że skomplikowane rzeczy mogą być zaatakowane prostymi metodami. Ja muszę także być posłuszny rozkazom, które mi wydano. Nie wolno mi wykształcić was tak, by wasza wiedza przekraczała technologiczny poziom dostępny waszym przodkom. Na szczęście, jesteście już w posiadaniu sposobu, który umożliwi wam otwarcie osłon antymaterii. Używaliście go przez całe stulecia, podczas wszystkich Opadów.
— HNO3! — Piemur wyrzekł tę formułę z zapartym tchem.
— Zgadza się. Metalowe osłony silników na materię/antymaterię nie są odporne na erozję. — Na ekranie znów pojawiły się silniki „Yokohamy”, ale teraz widać tam było również duże zewnętrzne zbiorniki. — To zabierze trochę czasu, dlatego pozostawiamy szerokie okno dwóch tygodni dla tej części Planu. Jednak kwas przeniknie przez osłony, a kiedy magnetyczne osłony zostaną przerwane, materia i antymateria zetkną się i spowodują olbrzymią eksplozję, potrzebną do zmiany orbity Czerwonej Gwiazdy. Czy macie jeszcze jakieś pytania?
Tym razem Jaxom przerwał ciszę.
— Czyli wszystkie Weyry Pernu będą potrzebne do przeniesienia pomiędzy do Czerwonej Gwiazdy silników, a nie statków? Żeby umieścić je w rozpadlinie?
— Podczas przemieszczania statków moglibyście niewłaściwie ulokować zbiorniki HNO3.
— Ile ważą silniki? — spytał F’lar.
— Ich masa jest słabym punktem Planu. Jednak ciągle powtarzaliście, że smoki mogą przenosić to co myślą, że mogą.
— To prawda, ale jak do tej pory nikt jeszcze nie kazał im przenosić silników — żachnął się F’lar, przerażony wymaganiami, które należało teraz stawiać smokom.
Jaxom zaczął chichotać, więc zebrani rzucali mu niezadowolone spojrzenia.
— Dlatego spiżowe smoki ćwiczyły w stanie nieważkości, prawda? Musiały się przyzwyczaić do tego, że przedmioty są dużo lżejsze w kosmosie. Tak, Siwsp?
— Tak.
— Więc jeśli nie powiemy im, ile te cholerne rzeczy ważą…
— Ależ, Jaxomie… — zaczął F’lar.
— Żadne ależ, F’larze — odparł Jaxom. — Siwsp używa dobrej taktyki psychologicznej. Myślę, że to zadziała. Zwłaszcza, jeśli my będziemy uważać, że to działa. Rozumiesz? — rzucił F’larowi wyzywające spojrzenie. — Jeśli wiele smoków będzie wspólnie je przenosić… można to zrobić.