— Jaxom ma rację — powiedział Lytol. Siedzący obok niego D’ram skinął głową. — Smoki będą niosły tylko tyle, ile uważają, że mogą unieść. Taki plan jest logiczny.
— Poradzą sobie również z zimnem przestrzeni — dodał Siwsp.
— I przeniosą ten cały ciężar w pomiędzy! — spytała sceptycznie Lessa.
— Wiesz, Lesso — odezwał się F’lar, gładząc w zamyśleniu brodę — na pewno potrafią to zrobić, jeżeli będą pewne, że to potrafią. Jaxomie, powiedz mi, jak Ruth zachowywał się w próżni.
— Zaczekaj — zawołała Lessa unosząc rękę i marszcząc w koncentracji czoło. — Jak długo trwałby taki manewr? Smoki mogą przenieść w pomiędzy każdy ciężar, ale czy znacie odległość, na jaką mają go przenieść?
— Przecież ty i twoja królowa Ramoth już leciałyście pomiędzy czasem…
— I niemal umarły — wykrzyknął F’lar, rzucając swojej partnerce rozpaczliwe spojrzenie, bo przypomniał sobie, co wówczas czuł.
— Jeźdźcy nie będą pozbawieni tlenu, a tobie wtedy na pewno go brakowało, Władczyni Weyru. A także będą mieli skafandry.
— Nie mamy ich zbyt wiele — wtrącił D’ram.
— Na razie rzeczywiście nie ma ich dużo — powiedział Piemur, a jego oczy błyszczały nadzieją nowych przygód. — Ale Hamian produkuje plastik szybciej, niż Mistrz Nicat potrafi dać gotowy produkt.
— Przepytywałem wielu jeźdźców, i z ich wypowiedzi można wywnioskować, że najdłuższa podróż tu, na Pernie, trwa najwyżej osiem sekund — powiedział Siwsp. — A z tych ośmiu sekund smoki potrzebują zaledwie pięciu, by rozpoznać miejsce, do którego się udają. Resztę czasu zużywają na samą podróż. Mając to na względzie, a także posługując się arytmetyką logarytmiczną, możemy uznać, że na przebycie 1.600 kilometrów potrzebują jednej sekundy; dwóch sekund na dziesięć tysięcy; 3,6 sekundy na 100 tysięcy kilometrów; 4,8 na milion kilometrów oraz siedem do dziesięciu sekund na dziesięć milionów kilometrów. Mimo że nadal nie rozumiem, w jaki sposób one podróżują, taki sposób jednak działa. Tak więc, znając przybliżoną odległość Czerwonej Gwiazdy od Pernu, łatwo obliczyć długość międzyplanetarnego skoku. Ustalono również, że smoki mogą przebywać w próżni piętnaście minut zanim ich organizmy ucierpią z braku tlenu. To wystarczy aż nadto, żeby wykonać skok, ustawić silniki w rozpadlinie i wrócić. Smoki są bardzo precyzyjnymi nawigatorami.
— Chcę przećwiczyć tę podróż — oznajmił F’lar. Lessa już zamierzała go ofuknąć, ale F’lar nie dał jej dojść do słowa. — Kochanie, jeśli wierzymy w nasze smoki, możemy wierzyć też w nasze własne umiejętności. Zanim poproszę Weyry, by przedsięwzięły tę ekspedycję, muszę być pewien, że to możliwe i nie narażę nikogo na ryzyko. Nie tym razem! — Wszyscy wiedzieli, że pomyślał o tym, jak F’nor próbował dotrzeć do Czerwonej Gwiazdy tyle Obrotów temu, co niemal nie zakończyło się jego śmiercią. — Czy na Czerwonej Gwieździe jest powietrze?
— Nie — odparł Siwsp. — Z pewnością nie ma atmosfery nadającej się do oddychania, ale istnieją tam szlachetne gazy i azot. Jeśli nawet planeta miała kiedyś gęstą atmosferę, utraciła ją po opuszczeniu swojego pierwotnego układu. Nie ma tam również wody, gdyż wielokrotne przejścia obok Rukbatu odparowały większość gazów lotnych. F’nor widział, jak to się odbywa. Siła ciążenia na powierzchni wynosi mniej więcej jedną dziesiątą ciążenia na Pernie, więc atmosfera jest dużo rzadsza niż to, do czego jesteście przyzwyczajeni.
— F’larze, nie podejmiesz się takiej niebezpiecznej eskapady sam — powiedział D’ram stanowczo.
— D’ramie… — Robinton dotknął ramienia starego jeźdźca, a Lytol spojrzał na niego z aprobatą, lecz jednocześnie i współczuciem.
— To należy do obowiązków młodych mężczyzn — powiedział ze smutkiem. — Ty już dawno wywiązałeś się ze wszystkich swoich obowiązków.
— F’larze? — twarz Lessy była wykrzywiona niepokojem. Rozpaczliwie chciała powstrzymać męża, ale wiedziała, że nie może tego zrobić. Jej szare oczy rozszerzyły się z lęku.
— Pójdę — powtórzył Przywódca Weyru.
— Ale nie sam — odezwał się Jaxom. — Ja pójdę z tobą. — Uniósł dłoń, żeby uciszyć innych, ale nie dało to efektu. Podniósł głos pokonując hałas. — Ruth zawsze wie, gdzie i kiedy się znajduje. Żaden inny smok nie posiada tej umiejętności i wszyscy o tym wiecie. Jeśli nie wyrazicie zgody, i tak to zrobię! — Pozwolił by jego gniew uzewnętrznił się i spojrzał ze złością na Lytola, Robintona i D’rama. Lessa odpowiedziała równie złym spojrzeniem, ale nie przyłączyła się do sprzeciwów.
— Jaxomie, nie wolno ci lecieć ze mną — oświadczył F’lar. — Masz obowiązki…
— Polecę, i na tym kończymy dyskusję. Ufam Ruthowi tak, jak ty ufasz Mnementhowi. Ograniczmy tę wyprawę do tak niewielu osób jak to możliwe. Dobrze?
— Co się jednak stanie — odezwał się Robinton, odzyskując spokój — jeśli jedyny człowiek — wskazał F’lara — który może utrzymać naszą planetę w jedności, i młody Lord Warowni, który zyskał szacunek Cechów, Warowni i Weyrów, zginą w tej najważniejszej dla Pernu chwili?
F’lar uśmiechnął się smutno.
— Nie zamierzam zginąć, ale jeśli osobiście nie udam się tam, gdzie chcę, by Weyry za mną podążyły, to jak mogę je o to prosić? — Ujął Lessę za ramiona i zwrócił się do niej: — Lesso, muszę lecieć. Przecież to rozumiesz.
— Tak — warknęła. — Ale nie musi mi się to podobać. Co więcej, polecę z wami, wy głupcy! — Zaśmiała się na widok ich zaskoczenia. — Czemu nie? Jest mnóstwo królowych, smoki nie wyginą. Ramoth jest nadal największą i najodważniejszą królową i leci tam, gdzie nikt inny się nie ośmieli. Myślę, że my troje zasługujemy na to! — Uniosła wyniośle brodę, nie zwracając uwagi na perswazje obecnych. — Kiedy lecimy?
Piemur parsknął nerwowym śmiechem.
— Tak po prostu?
— Dlaczego nie? Przez następne dwa dni nie będzie Opadu. Jaxomie?
Trzy smoki zaryczały z hałd za budynkiem. Lessa, F’lar i Jaxom uśmiechnęli się.
— Nie powiem Sharrze. — Przerwał, a Jancis wymruczała ze złością coś, co miało znaczyć, że Sharra i tak nie pozwoli mu wyruszyć.
— Nie byłbym tego taki pewny, Jancis — odparł rzucając jej uspokajające spojrzenie. — Ale jest parę spraw, które muszę najpierw załatwić. I, mówiąc szczerze, chciałbym dobrze przespać noc. To był ciężki dzień!
— A więc jutro? — spytała Lessa przygważdżając go wściekłym spojrzeniem.
— Tak. Poślę Meera do Ruathy z wiadomością, że zostaję na noc w Warowni Cove.
— Dobry pomysł — zgodził się F’lar, unosząc z rozbawieniem jedną brew. — Mnementh jest podniecony…
— Ramoth też — powiedziała Lessa i zmarszczyła czoło. — Nie możemy ryzykować, że jakiś inny smok wyczuje, co planujemy. Na szczęście nie ma tu teraz innych smoków.
Trzej jeźdźcy omówili z Siwspem i przyjaciółmi wszystkie aspekty ich bezprecedensowego skoku w pomiędzy. Widząc, jak stają się coraz pewniejsi sukcesu, pozostali przestali oponować i stopniowo pogrążali się w ponurym milczeniu, a jeźdźcy badali miejsce lądowania na mapie o najmniejszej skali, jaką udało się Siwspowi sporządzić.
— Jeśli wkrótce nie wyjdziemy z tego pokoju — powiedział Robinton przerywając dyskusję — niektórzy z naszych bardziej spostrzegawczych studentów zaczną się zastanawiać, dlaczego to zebranie trwa tak długo.
— Masz rację — przyznał ochoczo F’lar. — Siwspie, mógłbyś zrobić kopie tych powiększeń dla każdego z nas? Możemy się temu przyjrzeć również w Warowni Cove.