— A myślałem, że znacie to już na pamięć — zauważył cierpko Lytol.
— Prawie — odrzekł wesoło Jaxom. Pewność siebie Lessy i F’lara podniosła go na duchu, ale nie widział, że jego stary wychowawca spogląda na niego z niemym wyrzutem.
— Nie rekomendowałbym takiej wyprawy, gdybym przewidywał jakieś niebezpieczeństwo — powiedział Siwsp drukując trzy kopie mapy.
— No właśnie. Nie wiadomo nic na pewno. Można tylko przewidywać — i z tymi słowy Lytol wyszedł z pokoju.
Rozdział XV
— Nigdy nie widziałam tylu jaszczurek! — wykrzyknęła Jancis pomagając Piemurowi i Jaxomowi myć Rutha w lagunie Warowni Cove.
Lessa, F’lar i D’ram oddawali się takim samym zajęciom, a pomagali im ludzie należący do personelu badawczego Warowni. Lytol i Robinton nadzorowali przygotowania do wieczornego posiłku. Atmosfera była pełna oczekiwania, ale Jaxom miał nadzieję, że mieszkańcy Cove nie wyczują tego napięcia. Na szczęście, nie było niczym niezwykłym, że Przywódcy Weyru Benden i Lord Ruathy przebywali tu z wizytą.
Ruth, czy jaszczurki domyślają się czegoś o jutrzejszej podróży? spytał. Nie chciał myśleć o tym jako o niebezpiecznym wyczynie.
Są podekscytowane, bo ja jestem. Ramoth i Mnementh też. Spójrz na ich oczy! Ale te maluchy nie wiedzą, o co chodzi.
Jaxom w zapamiętaniu szorował lewe skrzydło Rutha. Na myśl cisnęły mu się tysiące pytań, ale nie mógł skoncentrować się na żadnym z nich i nie znajdował odpowiedzi. Przygoda, którą przeżył, gdy on i Ruth wyruszyli na poszukiwanie królewskiego jaja Ramoth była czymś zupełnie innym. Wtedy był chłopcem, który za wszelką cenę chciał już stać się mężczyzną, Lordem Warowni i jeźdźcem smoka, i zapobiec konfrontacji między południowymi jeźdźcami z przeszłości a Weyrem Benden. Zadanie, które jutro podejmie, różniło się również od spontanicznego wyjścia w kosmos, którego dokonał dziś rano. Jutro dokona zaplanowanej ekspedycji, i odbędzie ją w towarzystwie dwóch najważniejszych osób na Pernie.
I trzech najlepszych smoków, dodał Ruth.
Napomniawszy się, że przewijające się przez jego umysł myśli mogą przeniknąć do świadomości jaszczurek, Jaxom z zapałem przywołał przyjemne obrazy. Właśnie wtedy z pomiędzy wyskoczyła z delikatnym pyknięciem jakaś jaszczurka ognista. Był to Meer. W całym tym zamieszaniu Jaxom nawet nie zauważył, że przedtem zniknął.
Nie zdziwił się więc specjalnie, kiedy zobaczył Sharrę wkraczającą do Warowni. Właśnie kończyli kolację. Jednak nie miał pojęcia, co Meer jej przekazał, postanowił więc udawać niewiniątko.
— Kochanie, co za niespodzianka — powiedział i wstał, by ją uściskać. — Nic się nie stało w Ruathcie, prawda? — dodał udając niepokój. Zignorował Piemura, który przewracał oczami.
— Nie, nic się nie stało w Ruathcie — odrzekła Sharra tonem, który zawsze sprawiał, że Jaxom stawał się ostrożny. Ale uśmiechnęła się bardzo ciepło do innych. — Zespół biologiczny zaczyna jutro sekcję owoidów. Mirrim powiedziała, że zabierze mnie na górę. G’lanar zdecydowanie odmówił. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam…
Lessa szybko poczęstowała ją klahem, Piemur pospiesznie przysunął jeszcze jedno krzesło do stołu.
— G’lanar cię tu przywiózł? — spytał D’ram.
Gdy potwierdziła, Jaxom pozostawił Piemura, żeby zajął się jego żoną, a sam wyszedł na zewnątrz, bo chciał zaprosić jeźdźca z przeszłości do środka. Ale Lamoth i jego jeździec już unosili się w powietrzu. Natychmiast skręcili ponad laguną na wschód i wkrótce zniknęli Jaxomowi z oczu.
— Nie złapałem go — powiedział wracając do sali. — Powinien był przynajmniej przyłączyć się do nas na kielicha.
D’ram zbył obojętnym ruchem niezadowolenie Jaxoma.
— G’lanar był zawsze szorstki. Dlaczego mieszka teraz w Ruathcie?
— Weyrzątko, którego mieliśmy jako posłańca, zostało dopuszczone do walki i posłane do eskadry K’vana, który poprosił nas, żebyśmy zamiast niego przyjęli G’lanara i Lamotha. Stary spiżowy smok śpi już prawie cały dzień, tak samo jak G’lanar — wyjaśnił z uśmiechem Jaxom.
— Dobrze, że czują się potrzebni — powiedziała Sharra, a jej oczy rzuciły ostre spojrzenie Jaxomowi, choć mówiła uprzejmym tonem.
Jaxom zastanawiał się co, na Skorupy, Meer mógł jej przekazać, że aż zdecydowała się przybyć do Warowni Cove. Przecież kazał tylko powiedzieć, że spędzi tu noc. Na Jajo, nie było nic nadzwyczajnego w przebywaniu w tej Warowni. Ale ucieszył się, że ją widzi.
Wiedział, że w obecności innych żona nic mu nie powie. Zaczął jednak się martwić, jak ma się zachować kiedy zostaną sami w sypialni. Gdy wszyscy odpoczywali po kolacji, nie padła żadna aluzja co do ich planów na jutrzejszy poranek, częściowo z powodu obecności młodych ludzi z Archiwum, ale głównie ze względu na Sharrę.
— Mam nową piosenkę od Menolly — powiedział Mistrz Robinton, kiwając na Piemura, żeby przyniósł jego i swoją gitarę. Rozwinął nuty i podał Jancis drugą rolkę, którą ustawiła na stojaku dla Piemura. — Dziwna melodia, niezwykła jak na naszego Mistrza Harfiarza Menolly. Mówi, że słowa zostały napisane przez młodą harfiarkę Elimonę — dodał uderzając w struny, aby nastroić instrument. Piemur również nastroił swoją gitarę i teraz, czytając bezgłośnie nuty, przebierał palcami po strunach. — To piękna i przejmująca melodia, a słowa radują serce w tym okresie Przejścia.
Skinął na Piemura i zaczęli grać. Występowali razem już tyle razy, że również teraz od razu się dopasowali tak, jakby wykonywali tę zupełnie nową piosenkę co najmniej po raz setny.
Jaxom ukrył zaskoczenie i nie ośmielił się spojrzeć ani na Lessę, ani na F’lara.
Słysząc te słowa, Jaxom zastanawiał się, jakie ukryte przesłanie i komu przekazywały Menolly i Elimona. Następne wiersze stanowiły jeszcze bardziej wyrazistą aluzję do tych, którzy uznali Siwspa za „Obrzydliwość”.
Obserwując twarz śpiewającego Robintona, Jaxom zastanawiał się, czy słowa mogły być zainspirowane przez niego samego lub Sebella, którzy tak często sugerowali tematy swoim harfiarzom. Ale Menolly miała tak niezwykły dar wyczuwania nastroju chwili, że mogło to być po prostu przypadkowe. Dwaj harfiarze zagrali przygrywkę, a potem ich głosy, lekkie i prawie przekomarzające się, obniżyły się w ostatnich wierszach.