Выбрать главу

— Ale ona jeszcze żyje — wyszeptałem.

Chwila jednak już minęła. Umeblowanie pokoju znowu zaczęło się zarysowywać w ciemności. Siedziałem ogłuszony, gapiąc się na nią, zbyt słabą, by się poruszyć, głowa opadła mi na oparcie łóżka, moje dłonie przyciskające atłas pościeli rozpostarły się. Lestat pochwycił dziecko i uniósł w górę, wypowiadając jej imię: — Klaudio, Klaudio, słyszysz mnie? Obudź się, Klaudio.

Wynosił ją teraz z sypialni do salonu. Mówił głosem przyciszonym i z ledwością dochodziły do mnie jego słowa.

— Jesteś chora, słyszysz mnie? Musisz robić to, co ci powiem, aby wyzdrowieć.

Chwilę później, w przerwie, jaka nastąpiła po jego słowach, doszedłem do siebie. Zdałem sobie sprawę z tego, co robi. Naciął przegub dłoni i podał jej, a ona piła.

— Tak jest, kochanie, więcej — przemawiał do niej. — Musisz pić, żeby wyzdrowieć.

— Przeklęty! — krzyknąłem, a on syknął na mnie z płonącymi oczyma. Siedział na kanapce z małą, przytuloną dziewczynką, przyciskając ją do przegubu swej dłoni. Widziałem, jak jej biała rączka zacisnęła się na jego rękawie, jak jego pierś unosi się ciężko, widziałem jego wykrzywioną twarz, jak nigdy przedtem. Wydał z siebie jęk i ponownie zaczął szeptać do niej, zachęcając ją do picia, a kiedy poruszyłem się od progu i zrobiłem krok w jego stronę, spojrzał na mnie ostrzegawczo wzrokiem mówiącym: Zabiję cię!

— Ale dlaczego, Lestat? — wyszeptałem. Próbował ją teraz odepchnąć, ale ona nie puszczała. Paluszkami zaciśniętymi wokół jego ręki przyciągała przegub jego dłoni do swych ust. Wydała z siebie jakiś dziwny charkot.

— Dosyć już, przestań! — krzyknął Lestat. Wyraźnie odczuwał fizyczny ból. Odepchnął ją od siebie i przytrzymywał jej ramiona obiema rękami, odsuwając gwałtownie. Desperacko próbowała dosięgnąć zębami do ranki, ale nie mogła i wtedy spojrzała na niego z najniewinniejszym zdziwieniem. Lestat stał przechylony do tyłu z rękoma przed sobą na wypadek jej ruchu. Wyciągnął chusteczkę i przyłożył do rany, po czym wycofał się do tyłu. Pociągnął sznurek dzwonka na służbę, z oczyma nadal utkwionymi w Klaudii.

— Coś ty zrobił, Lestat? — pytałem. — Cóżeś ty najlepszego zrobił?

Wpatrywałem się w dziewczynkę. Siedziała spokojna, z nowymi siłami, wypełniona życiem, bez śladu bladości czy osłabienia. Patrzyła na Lestata.

— Ode mnie nie wolno — odpowiedział — już nigdy więcej. Rozumiesz? Ale pokażę ci, jak to należy robić!

Kiedy podszedłem i próbowałem ponownie nakłonić go, by spojrzał na mnie i odpowiedział, dlaczego to robi, odepchnął mnie z całą siłą. Popchnął mnie tak silnie, że uderzyłem o ścianę. W tej chwili usłyszeliśmy pukanie. Wiedziałem do czego zmierza. Raz jeszcze spróbowałem dosięgnąć Lestata, ale obrócił się wokół siebie tak szybko, że nawet nie zauważyłem, jak ponownie zadał mi cios. Kiedy oprzytomniałem, leżałem rozciągnięty na krześle, a on właśnie otwierał drzwi.

— Tak, proszę wejść, mieliśmy mały wypadek — usłyszałem głos Lestata. Do pokoju wszedł młody niewolnik zatrudniony w hotelu. Zamknąwszy za nim drzwi, Lestat rzucił się na niego od tyłu, tak że ten nawet nie miał czasu zdać sobie sprawy z tego, co się wydarzyło. Jeszcze klęcząc nad ciałem chłopca i pijąc jego krew, dał znak dziecku, które zeszło z kanapy i na kolanach przysunęło się do leżącego, biorąc jego rękę zaoferowaną przez wampira. Z początku wgryzła się tak silnie, że wydawało się, że chce pożreć ciało, ale Lestat pokazał jej, co należy robić. Usiadł z tyłu i odstąpił jej resztę, wpatrując się tylko w pierś chłopca, tak że kiedy nadszedł czas, pochylił się do przodu i powiedział:

— Już więcej nie, on umiera… Nie wolno ci nigdy pić po tym, jak serce przestanie bić, bo się rozchorujesz, śmiertelnie rozchorujesz. Rozumiesz?

Ale ona i tak była już nasycona. Usiadła obok niego na ziemi. Ich plecy opierały się o nogi kanapy. Nogi szeroko ułożyli na podłodze. Chłopak skonał po kilku chwilach. Poczułem się zmęczony i chory, jak gdyby ta noc trwała tysiące lat. Siedziałem, przyglądając się tej niesamowitej parze. Dziecko przysunęło się teraz bliżej Lestata i przytuliło, podczas gdy on objął je, choć jego obojętne oczy nadal patrzyły na martwe ciało. Lestat odwrócił wreszcie wzrok i spojrzał na mnie.

— Gdzie jest mama? — zapytało cicho dziecko. Jej głos odpowiadał fizycznej urodzie; był czysty jak malutki srebrny dzwoneczek. Był zmysłowy. Oczy równie szerokie i czyste jak oczy Babette. Powinienem wiedzieć, co to oznacza, ale byłem osłupiały po tym, co zobaczyłem. Nagle Lestat wstał i podniósł dziewczynkę z podłogi.

— Ona jest naszą córką — powiedział. — Będziesz z nami mieszkała.

Uśmiechnął się do niej, ale jego oczy pozostały zimne, jak gdyby to był jakiś straszliwy żart. Spojrzał na mnie. Na jego twarzy malowało się zdecydowanie. Popchnął ją do mnie. Chwilę potem siedziała już na moich kolanach, obejmowałem ją, czując raz jeszcze jak jest miękka, jak aksamitna jest jej skóra, zupełnie jak skóra ciepłego owocu, śliweczka ogrzana słonecznymi promieniami. Wielkie błyszczące oczy wpatrywały się teraz we mnie z ufnym zaciekawieniem.

— To jest Louis, a ja jestem Lestat — usłyszałem Lestata przysiadającego koło nas. Rozejrzała się wokół po pokoju i powiedziała, że jest tu ładnie, nawet bardzo, ale ona chce do mamy. Lestat wyciągnął grzebień, zaczął rozczesywać jej włosy, przytrzymując loki, tak by nie sprawić jej bólu. Rozczesał włosy tak, że zaczęły przypominać atłas. Była najpiękniejszym dzieckiem, jakie zdarzyło mi się widzieć, a teraz jeszcze dodatkowo jaśniała chłodnym ogniem wampira. Jej oczy były oczyma dorosłej kobiety. Wiedziałem, że stanie się szybko tak blada i szczupła jak my, a nie zmieni swego kształtu, pozostając na zawsze małą dziewczynką. Zrozumiałem teraz to, co Lestat mówił o śmierci, co miał na myśli. Dotknąłem szyi dziewczynki. Dwie małe ranki krwawiły jeszcze troszeczkę. Podniosłem chusteczkę Lestata z podłogi i przytknąłem do jej szyi.

— Twoja mama zostawiła ciebie u nas. Chcę żebyś była szczęśliwa. — Lestat zaczął mówić z tą samą niezmierną pewnością siebie. — Ona wie, że możemy uczynić ciebie szczęśliwą.

— Chcę jeszcze — odrzekła dziewczynka, zwracając się ku leżącym na podłodze zwłokom.

— Nie, nie dzisiaj, jutro w nocy — odrzekł Lestat. Zabierał się właśnie za wyciąganie ze swojej trumny nieżywego ciała kobiety. Dziecko zsunęło się z moich kolan. Wstałem i poszedłem za nią. Stanęła, patrząc, jak Lestat układa obie kobiety i chłopca w łóżku. Zaciągnął narzutę wysoko aż po ich brody.

— Czy one są chore? — zapytała.

— Tak, Klaudio — odrzekł Lestat. — Są chore i są martwe. Widzisz, oni umierają, kiedy pijemy ich krew.

Podszedł do niej i wziął ją znowu na ręce. Staliśmy tam wszyscy razem. Byłem zahipnotyzowany jej widokiem, jej transformacją, jej każdym gestem. Nic nie zostało w niej ze zwyczajnego dziecka, stała się dzieckiem wampirem.

— Co to chciałem powiedzieć? — rzekł nagle Lestat. — Aha, Louis chciał odejść od nas. — Wolno przesunął wzrok z mojej twarzy na jej twarz. — Chciał odejść. Ale teraz już nie chce. Ponieważ chce zostać tu i opiekować się tobą i zapewnić ci szczęście. — Spojrzał na mnie. — Nie odchodzisz, prawda, Louis?