Выбрать главу

Nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia dwa lata, jej długie czarne włosy spływały do pasa, a muskulatura mówiła o ogromie czasu spędzanego na siłowni. Miała wyrazistą twarz, rodem z greckiej rzeźby, pełne usta, zaokrąglony podbródek. Jej trykot, matowożółty spandex, podkreślał szerokie ramiona i smukłe biodra gimnastyczki. Jeśli miała na sobie uncję tłuszczu, to ja jej nie wyśledziłam. Nie miała dużych piersi, ale i tak sprawiała wrażenie stuprocentowej kobiety. Nie była żadnym plażowym króliczkiem. Traktowała te sprawy poważnie, wiedząc, na czym polega dobra kondycja; ćwiczyła, oddychając miarowo. Każda z pozostałych kobiet odczuwała ból. Dziękowałam opatrzności, że ja muszę biegać jedynie trzy mile dziennie. Nigdy nie będę wyglądać równie dobrze jak ona, ale nie narzekam.

Carrie przeprowadziła grupę przez ćwiczenia relaksujące i kilka pozycji jogi, pozwalając kobietom na koniec porozkładać się na parkiecie niczym na pobojowisku. Wyłączyła muzykę, złapała ręcznik i wtuliła weń twarz, kiedy wychodziła z sali przez drzwi znajdujące się dokładnie pode mną. Znalazłam schody i ruszyłam nimi w dół, złapałam ją przy kranie obok szatni. Jej włosy przelewały się przez ramiona niczym welon zakonnicy i musiała wziąć je w garść, by nie zmoczyć ich pijąc.

– Carrie?

Wyprostowała się, ścierając strumyk potu rękawem swego trykotu. Ręcznik zarzuciła na szyję niczym bokser po zejściu z ringu.

– Zgadza się.

Powiedziałam jej, kim jestem, czym się zajmuję, i zapytałam, czy nie mogłybyśmy porozmawiać o Bobbym Callahanie.

– W porządku, ale pogadamy, gdy się będę zbierać. Jestem umówiona na dwunastą.

Poszłam w ślad za nią do szatni. Pośrodku znajdowała się pusta przestrzeń, obramowana metalowymi szafkami i rzędem wbudowanych w ścianę suszarek do włosów. Kafelki były śnieżnobiałe, a całe pomieszczenie schludne, z ławkami przytwierdzonymi do podłogi i wszechobecnymi lustrami. Gdzieś po mojej lewej stronie rozlegał się stłumiony odgłos prysznica. Kobiety zaczęły się pojawiać i wiedziałam, że śmiech będzie coraz głośniejszy.

Carrie zrzuciła buty i zsunęła trykot jak skórkę banana. Rozejrzałam się za miejscem, gdzie można by było przycupnąć. Z reguły nie przeprowadzam wywiadów z nagimi kobietami w pomieszczeniach pełnych szwargoczących nagusek. Zauważyłam, że pachniały tak samo jak bywalcy Santa Teresa Fitness, zrobiło mi się przyjemniej.

Czekałam, kiedy wciskała włosy pod plastikowy czepek i szła pod prysznic. W tym czasie kobiety paradowały tam i z powrotem w różnej fazie nagości. Był to budujący widok: tyle wersji piersi, pośladków, brzuchów i wzgórków łonowych, nieskończone powtórki tych samych kształtów. Te kobiety miały chyba o sobie dobre mniemanie i istniała między nimi komitywa, która mi się podobała.

Carrie wróciła spod prysznica owinięta ręcznikiem. Ściągnęła czepek i wstrząsnęła ciemną grzywą. Zaczęła się suszyć, mówiąc do mnie przez ramię:

– Miałam przyjść na pogrzeb, ale jakoś zabrakło mi siły. A pani?

– Ja poszłam. Nie znałam Bobby’ego długo, ale i tak było mi ciężko. Chodziliście z sobą, kiedy miał ten pierwszy wypadek, no nie?

– Tak naprawdę właśnie zerwaliśmy. Spotykaliśmy się dwa lata, potem wszystko się popsuło. Między innymi zaszłam w ciążę, to przeważyło szalę. Zapłacił za zabieg, ale już nie widywaliśmy się tak często. Czułam się okropnie, gdy spotkało go to nieszczęście, ale zachowałam dystans. Wiem, co ludzie myśleli: zimna jak żelazo. Ale co mogłam zrobić? Wszystko było skończone. Czy miałam fruwać koło niego lojalnie dla dobrego wrażenia?

– Czy słyszała pani jakieś plotki na temat wypadku?

– Tyle tylko, że ktoś zepchnął go z drogi.

– Ma pani jakieś przypuszczenia, kto to mógł być i dlaczego to zrobił?

Usiadła na ławce i podwinęła nogę, by dokładnie wytrzeć wilgoć między palcami.

– Hm, tak i nie. Nie znam sprawcy, ale wiem, że Bobby’ego coś wtedy trapiło. Nie zwierzał się zbyt wiele, ale towarzyszył mi, kiedy miałam zabieg, i został ze mną na noc. – Zmieniła stopę, schylając się do kolejnej inspekcji. – Boję się grzybicy. Przepraszam.

Odrzuciła ręcznik i wstała, podeszła do szafki, by wyciągnąć ubranie. Spojrzała na mnie.

– Chcę, żeby mnie pani dobrze zrozumiała. To nie są żadne fakty. Tylko odczucia. Pamiętam, jak wspominał, że ktoś z jego przyjaciół jest w tarapatach, i zdawało mi się wtedy, że chodzi o szantaż.

– Szantaż?

– Tak, ale chyba nie w zwykłym znaczeniu. To znaczy nie sądzę, żeby jakieś pieniądze miały przechodzić z ręki do ręki ani nic podobnego. Nic też spod znaku płaszcza i szpady. Ktoś miał na kogoś haka i było to dość poważne. Odniosłam wówczas wrażenie, że próbował mu pomóc i po prostu wykombinował, jak to zrobić… – Wciągnęła majtki i włożyła podkoszulek. Chyba doszła do wniosku, że nie ma zbyt dużych piersi, bo nie nosiła biustonosza.

– Kiedy to było? – zapytałam. – Pamięta pani datę?

– No cóż, zabieg miałam szesnastego listopada i został ze mną tamtej nocy. Wypadek zdarzył się następnego dnia, w nocy siedemnastego, a więc wszystko odbyło się w tym samym tygodniu.

– Przeglądałam prasę, począwszy od września, bo myślałam, że wdał się w jakąś publiczną awanturę. Czy nie pamięta pani okoliczności? To znaczy, nie wiem nawet, czego szukać.

Potrząsnęła głową.

– Nie mam pojęcia. Naprawdę. Przykro mi, ale nie umiem zgadnąć.

– Sądzi pani, że to Rick Bergen miał kłopoty?

– Wątpię. Znałam Ricka. Chyba Bobby powiedziałby mi, gdyby chodziło o Ricka.

– A może ktoś z pracy?

– Proszę posłuchać, nie mogę pani pomóc – powiedziała niecierpliwie. – On był bardzo skryty, a ja nie miałam nastroju, żeby go przepytywać. Cieszyłam się tylko, że zabieg się udał. I tak brałam wtedy środki przeciwbólowe, więc dużo spałam i cała reszta jest zamazana. Mówił tylko po to, żeby mnie czymś zająć, a może trochę z nerwów.

– Czy nazwisko Blackman mówi coś pani?

– Raczej nie.

Włożyła spodnie i sandały. Zgięła się wpół, przerzuciła włosy przez ramię, przeczesała je kilka razy szczotką, potem chwyciła torebkę i ruszyła w stronę drzwi. Żeby się z nią zrównać, musiałam podbiec dwa kroki. Powątpiewałam, czy na tym kończy się jej ubranie, lecz teraz już wiedziałam, że tak. Spodnie i podkoszulek? Zamarznie zaraz po wyjściu na dwór. Pośpieszyłam za nią, łapiąc drzwi, gdy wychodziła na korytarz.

– Z kim jeszcze się wtedy zadawał? – zapytałam, biegnąc truchtem schodami do góry, w stronę głównego wyjścia. – Proszę mi dać choć ze dwa nazwiska. Muszę mieć jakiś punkt zaczepienia.

Zatrzymała się, spoglądając na mnie.

– Może pani spróbować z dzieciakiem o imieniu GUS. Nie wiem, jak się nazywał, ale pracuje w wypożyczalni wrotek przy plaży. Jest jego kumplem ze szkoły średniej i myślę, że Bobby mu ufał. Może on wie, co to za historia?

– A o co jeszcze chodziło? Powiedziała pani, że zaszła w ciążę między innymi.

Jej uśmiech był sztywny.

– Boże, jaka pani jest natarczywa. Zakochał się w kimś innym. Nie wiem w kim, więc proszę nie pytać. Gdybym wiedziała o tej drugiej kobiecie, zerwałabym dużo wcześniej. Tymczasem nic o niej nie słyszałam, dopóki nie powiedziałam mu, że jestem w ciąży. Z początku myślałam, że może ożeni się ze mną, ale gdy oświecił mnie, że jest poważnie związany z inną, wiedziałam, co muszę zrobić. Na jego korzyść przemawia fakt, że czuł się okropnie z powodu ciężkiej sytuacji, w jakiej się znalazłam, i zrobił wszystko, co mógł. Bobby był chłopakiem na medal, w sercu miał samą słodycz.