Выбрать главу

– Zdziwiłbym się, gdyby zjadł coś takiego na Monksmere. To typowo londyński, restauracyjny posiłek. A propos, co z dłońmi?

– Odrąbane kilka godzin po śmierci. Doktor Sydenham sądzi, że w środę wieczorem i to byłoby logiczne, panie Dalgliesh. Jako pieńka użyto siedzenia w łódce. Krwi nie było dużo, ale nawet gdyby ten ktoś się poplamił, to miał do mycia całe morze. To paskudna sprawa, złośliwa, i mam zamiar znaleźć tego, kto to zrobił, ale nie można powiedzieć, że to morderstwo. Umarł śmiercią naturalną.

– Przypuszczalnie duży wstrząs mógł go zabić?

– Ba, ale jak duży? Wie pan, jak to jest z tymi sercowcami. Jeden z moich ludzi rozmawiał z tym Forbesem-Denbym i on twierdzi, że Seton mógłby żyć całe lata, gdyby zachowywał ostrożność. No i był ostrożny. Żadnych niepotrzebnych napięć, żadnych podróży samolotem, umiarkowana dieta, wygody. Ludzie w gorszym stanie dożywają sędziwego wieku. Miałem ciotkę, która na to chorowała i przeżyła dwa bombardowania. Nie można liczyć na to, że kogoś się zabije, wystraszywszy na śmierć. Sercowcy potrafią znieść zdumiewające wstrząsy.

– I umrzeć po lekkim ataku niestrawności, wiem, wiem. Ten ostatni posiłek, to niezbyt właściwa dieta dla chorego na serce, ale nie możemy serio podejrzewać, że ktoś zabrał go na kolację z zamiarem przyprawienia o śmiertelną niestrawność.

– Nikt nie zabierał go na kolację, panie Dalgliesh. Zjadł ją tam, gdzie pan przypuszczał, w Klubie Cortez w Soho, u Lukera. Poszedł tam prosto z Klubu Cadaver i przyszedł sam.

– I sam wyszedł?

– Nie. Jest tam hostessa, blondynka nazwiskiem Lily Coombs. Coś w rodzaju prawej ręki Lukera. Pilnuje dziewczyn i wódy oraz ośmiela co bardziej nerwowych. Mógł pan ją poznać w pięćdziesiątym dziewiątym, kiedy Luker zastrzelił Martina. Mówi, że Seton zawołał ją do stolika i powiedział, że znajomy podał mu jej nazwisko. Ze szuka informacji o handlu narkotykami i powiedziano mu, że ona mogłaby pomóc.

– Lil nie przypomina może nauczycielki – rzekł Dalgliesh – ale, o ile wiem, nigdy nie była wmieszana w narkotyki. Ani Luker – przynajmniej na razie. Seton nie mówił jej, jak ten znajomy się nazywa?

– Mówi, że pytała, ale nie chciał jej powiedzieć. Tak czy owak uznała, że może zarobić parę groszy i wyszli z Klubu razem około wpół do dziesiątej. Seton powiedział jej, że nie mogą rozmawiać w jego klubie, bo nie wpuszcza się tam kobiet. To prawda. Więc jeździli taksówką wokół Hyde Parku i po West Endzie przez około czterdzieści minut, po czym Seton dał jej pięć funtów za informację – nie wiem, co mu naopowiadała – i wysiadł przy stacji metra Paddington, a ona wróciła taksówką do Klubu Cortez. Przyjechała około wpół do jedenastej i pozostała tam do pierwszej na widoku około trzydziestu klientów.

– Ale po co w ogóle wychodzili? Nie mogła mu opowiedzieć jakiejś bajeczki na miejscu?

– Mówi, że uparł się, żeby wyjść. Kelner potwierdza, że był zdenerwowany i rozdrażniony. A Luker nie lubi, kiedy Lil spędza za dużo czasu z jednym klientem.

– Jak znam Lukera, jeszcze mniej lubi, żeby wychodziła z klubu i przez czterdzieści minut jeździła taksówką wokół Hyde Parku. Ale to wszystko wygląda całkiem niewinnie. Lil musiała się zmienić od dawnych czasów. Myśli pan, że jej opowieść jest prawdziwa?

– Panie Dalgliesh, jestem tylko prowincjonalnym policjantem. Nie zakładam z góry, że każda dziwka z Soho musi od razu kłamać. Uważam, że mówi prawdę, chociaż niekoniecznie całą. A poza tym, znaleźliśmy tego taksówkarza, widzi pan. Potwierdza, że zabrał ich sprzed klubu o wpół do dziesiątej i wysadził Setona na Paddington około czterdziestu minut później. Mówi, że cały czas bardzo poważnie rozmawiali i że ten pan robił notatki. Jeśli tak, to chciałbym wiedzieć, co się z nimi stało. Nie znaleźliśmy przy ciele żadnego notesu.

– Szybko pan pracuje – powiedział Dalgliesh. – A więc godzina, o której widziano go żywego po raz ostatni, przesuwa się do dziesiątej dziesięć. I umarł niecałe dwie godziny później.

– Z naturalnych przyczyn, panie Dalgliesh.

– Myślę, że ktoś chciał go zabić.

– Być może. Ale nie mogę kłócić się z faktami. Seton umarł o północy w zeszły wtorek i umarł, ponieważ miał słabe serce, które przestało bić. Tak mówi doktor Sydenham i nie zamierzam marnować publicznych pieniędzy, aby udowodnić, że nie ma racji. Teraz pan mówi, że ktoś mógł celowo wywołać ten atak serca. Nie twierdzę, że to niemożliwe, twierdzę tylko, że nie mamy na to żadnych dowodów. Staram się mieć otwartą głowę. W ogóle niewiele wiemy.

Dalgliesh uznał tę uwagę za daleko idący eufemizm; jego zdaniem większość z nie znanych jeszcze Recklessowi faktów była równie istotna jak sama przyczyna śmierci. Można było wręcz sporządzić listę pytań. Dlaczego Seton wysiadł z taksówki na Paddington? Z kim -jeśli w ogóle – miał zamiar się spotkać? Gdzie umarł? Gdzie było jego ciało od północy we wtorek? Kto i dlaczego przewiózł je na Monksmere? Jeśli w istocie było to planowane zabójstwo, to jak udało się mordercy nadać mu tak naturalną postać? To zaś prowadziło do pytania, które najbardziej intrygowało Dalgliesha; skoro już mu się udało, dlaczego nie porzucił ciała w Londynie, aby zostało później rozpoznane jako należące do niezbyt znaczącego autora powieści kryminalnych, który chodził po mieście za swymi tajemnymi sprawami i po drodze umarł na zawał? Po co przywozić je na cypel i inscenizować skomplikowaną komedię, która musiała wzbudzić podejrzenia i ściągnęła mordercy na kark cały Wydział Śledczy hrabstwa Suffolk?

Jakby czytając w myślach Dalgliesha, Reckless powiedział:

– Nie mamy dowodów, że istnieje bezpośredni związek między śmiercią Setona i jego okaleczeniem. Zmarł z przyczyn naturalnych, prędzej czy później dowiemy się gdzie. Wtedy może znajdziemy jakąś wskazówkę co do osoby odpowiedzialnej za wszystkie te późniejsze bzdury: okaleczenie, fałszywy telefon – jeśli istniał – do Digby’ego Setona, dwa maszynopisy wysłane Sylvii Kedge – jeśli zostały wysłane. W tym towarzystwie jest jakiś dowcipniś i nie podoba mi się jego poczucie humoru, ale nie sądzę, że to zabójca.

– A więc sądzi pan, że to tylko wyszukane oszustwo? W jakim celu?

– Złośliwość, drogi Dalgliesh. Złośliwość wobec martwych, a może i wobec żywych. Chęć rzucenia podejrzeń na innych ludzi. Upodobanie do utrudniania innym życia, na przykład pannie Calthrop; ona przecież nie zaprzecza, że ten pomysł z ciałem bez rąk był jej. Może Digby’emu Setonowi, bo przecież najwięcej zyskuje na śmierci brata. Może nawet pannie Dalgliesh, bo to w końcu jej tasak.

– To tylko przypuszczenia – powiedział Dalgliesh. – Wiemy tylko, że tasak zginął. Nie ma dowodów, że posłużył za narzędzie.

– Teraz już są. Widzi pan, ktoś go oddał. Proszę zapalić światło, panie Dalgliesh, a zobaczy pan.

W rzeczy samej, ktoś oddał tasak. W głębi pokoju stał mały, osiemnastowieczny stolik podręczny, przedmiot uroczy i delikatny, który Dalgliesh pamiętał jeszcze z dzieciństwa jako część umeblowania bawialni swej babki. Tasak został wbity w sam jego środek, prawie rozłupując lśniące drewno. W zalewającym pokój jaskrawym świetle Dalgliesh wyraźnie ujrzał zakrzywione ku górze stylisko i brązowe plamy krwi na ostrzu. Oczywiście, zostanie odesłany do analizy, nie należy nic zostawiać na los szczęścia; nie wątpił jednak, że była to krew Maurice’a Setona.

– Przyszedłem pokazać panu wyniki sekcji – rzekł Reckless. – Myślałem, że pana zainteresują. Drzwi były uchylone, więc wszedłem i zawołałem pana. Prawie natychmiast go zobaczyłem. W tej sytuacji pozwoliłem sobie tu zostać aż do pana przyjścia.

Jeśli zadowolił go skutek tej malej komedii, to nie dał nic po sobie poznać. Dalgliesh nie przypuszczał, że jego instynkt dramatyczny jest aż tak rozwinięty. To była sprytna inscenizacja; najpierw cicha rozmowa w łagodnym półmroku, później nagły rozbłysk światła i wstrząs, spowodowany widokiem czegoś pięknego i wyjątkowego, co zostało rozmyślnie, dla kaprysu zniszczone. Miał ochotę zapytać, czy Reckless wyjawiłby tę wiadomość w równie spektakularny sposób w obecności panny Dalgliesh. Właściwie, czemużby nie? Reckless wiedział doskonale, że Jane Dalgliesh mogła wbić tasak w stół zanim wyszła z Dalglieshem do Priory House. Kobieta, która dla prywatnej rozrywki potrafi odrąbać człowiekowi dłonie, nie zawaha się przed poświęceniem w tym celu stolika. W dramatycznej próbie podjętej przez inspektora była jakaś metoda. Być może miał nadzieję, że w oczach podejrzanego nie ujrzy naturalnego błysku zaskoczenia i gniewu? Jeśli tak, to reakcja Dalgliesha niewiele mu dała.