Выбрать главу

Czas powoli przyspieszył. Trzy ciała z hukiem runęły na wznak, a z gardeł dobiegł ryk przypominający dźwięk silnika odrzutowego. Czwarty dresiarz stał nietknięty i patrzył na męki kumpli rozszerzonymi z przerażenia oczyma.

– Skąd wiesz o Młotkowcu? – zapytał Jakub.

– Nic nie wiem – wybełkotał przerażony.

– To czegoś się przestraszył na widok młotka? – warknął Wędrowycz. – Gadaj. I to szybciutko, bo zrobię rzecz tak straszną, że kamienie zapłaczą – zacytował zasłyszane gdzieś zdanie.

– Gadają, że to lekarz, którego wywalili ze szpitala. Zabija tylko najmądrzejszych, pewnie dlatego żeby wyeliminować konkurencję…

– Pierwsza część wypowiedzi jest w miarę sensowna – poinformował Jakub przyjaciela. – Z drugą już gorzej. Coś tam wie, ale niewiele. Mamy pierwszy ślad.

I przyładował gnojkowi młotkiem w szczękę, wybijając mu od razu siedem zębów. Ruszyli przed siebie.

– Dlaczego go rąbnąłeś? – zaciekawił się Józef. – Przecież nam powiedział.

– To dla jego dobra.

– Jak to?

– Gdy kumple dojdą do siebie, to zobaczą że też oberwał. Bo jakby nie oberwał, to by tę sytuację zdemokratyzowali – powiedział uczenie.

Józef coś tam słyszał w radio o demokracji lokalnej i przywracaniu demokracji, więc przez następną godzinę usiłował zrozumieć wypowiedź kumpla, dopasowując do niej pracowicie strzępy zasłyszanych wiadomości.

Semen pracowicie rył w archiwum Akademii Medycznej w poszukiwaniu jakiegoś sensownego śladu. Klął cicho pod nosem. Od kiedy osiemdziesiąt lat temu wylali go z uniwersytetu, medycyna wykonała spory krok do przodu. Studiował opasłe monografie na temat chirurgii mózgu i był coraz bardziej zły. Ale szczegółowe mapy ośrodków kory przekonały go, że Jakub się nie mylił. Ktoś wycinał te części, które odpowiedzialne były za pamięć.

– Pewnie pobrane kawałki moczy w jakiejś pożywce i poddaje eksperymentom dla odczytania wspomnień ofiar – wydedukował wreszcie. – Telewizor podczepia, albo jakoś tak. A to oznacza, że trzeba szukać fachowca, który prawdopodobnie już nie pracuje jako lekarz i który ma dom ze sporą piwnicą, gdzie urządził sobie pracownię…

– Podsumujmy zdobyte dane Mundek przy śniadaniu. – zaproponował agent.

Siedzieli w jednym z tajnych mieszkań, w których ukrywa się agentów, świadków koronnych i innych takich. Jakub bardzo się rozczarował, bowiem tajne mieszkanie wyglądało dokładnie tak samo jak zwyczajne.

– No więc – zaczął Semen – przestępca prawdopodobnie jest neurochirurgiem. Ma dom z piwnicą, w której urządził sobie laboratorium. Ostatnio musiał kupić bardzo duże ilości odczynników chemicznych, sprzętu, części do komputera i innych takich. Niewykluczone, że zdobył na to forsę, bo wygrał w totolotka.

– I co, pańskim zdaniem, robi z tym co wytnie?

– Montuje sobie biologiczny komputer, wykorzystujący tkankę ludzkiego mózgu, a ściślej – zawarte w niej dane.

Agent Mundek zanotował to wszystko skrzętnie. Jakub łypnął niechętnie okiem. Przecież to jego wezwali jako eksperta, a teraz kumpel się szarogęsi.

– Moja koncepcja zasadniczo jest nieco odmienna – powiedział z godnością. – Morderca, owszem, usuwa część mózgu odpowiedzialną za pamięć, ale zamiast montować ją do komputera, używa bezpośrednio do wzmocnienia swojego intelektu, zjadając po prostu kolejne próbki. Czy macie listę zamordowanych? Z pewnością zauważycie, że specjalności nie pokrywają się ze sobą. Ten człowiek chce zdobyć wiedzę możliwie szeroką.

– Interdyscyplinarną – zanotowała w kajecie Skulka.

– Moja teoria jest chyba lepsza – obraził się Semen.

– Przecież jak będzie zjadał mózg, to informacje strawią się w żołądku.

– A to potem nie dotrą przez kiszki do mózgu? – zdziwił się Jakub.

– Przez kiszki to one dotrą co najwyżej do kibla – oświadczył Semen z całą stanowczością.

– Ale może on o tym nie wie i zjada, bo myśli że się nie wydalą.

Agent i to zanotował.

– Teraz pytanie zasadnicze – odezwała się Skulka. – Czy macie jakąś koncepcję jak go złapać, jeśli nie uda się go namierzyć wedle pańskich wskazówek? – uśmiechnęła się do kozaka.

Nad stołem zapadło głębokie i wymowne milczenie.

– Ja tam postuluję, żeby zastawić pułapkę – powiedział wreszcie Wędrowycz. – Ubierzemy Semena w garnitur, dacie w dzienniku przebitkę, że przyjechał bardzo sławny zagraniczny uczony. Wybierzemy mu specjalizację, jaka jeszcze nie została zjedzona. Pokażecie hotel, w którym się zatrzymał i jak łowca mózgów przyjdzie, to wpadnie w pułapkę – oświadczył zadowolony.

– Dlaczego akurat ja mam się narażać? – obraził się jego przyjaciel.

– Bo ty z nas trzech najlepiej wyglądasz.

W telewizji wypadło bardzo ładnie. Semena sfilmowali na lotnisku, niby że wysiadł z samolotu. Ubrany w zagraniczny garnitur, z elegancką teczką faktycznie wyglądał na naukowca. Jakub oglądając te szopki aż pokręcił z podziwem głową. Mundek ładnie to wymyślił. Genetyk z Kanady, Polak z pochodzenia, murowany kandydat do tegorocznej nagrody Nobla…

Pojechali do hotelu. Pułapka przygotowywana wedle wskazówek Jakuba wyglądała niezwykle profesjonalnie. Semena posadzili za biurkiem. Agenci stanęli na parapecie i zasłonięto ich firankami. Jakub z obrzynem ukrył się w szafie, a Józef w kamizelce kuloodpornej miał otwierać drzwi.

Portierowi przykazano, żeby nikogo nie wpuszczał. To znaczy wpuszczał. Każdego kto zechce. Chciało około 500 osób protestujących przeciw jego badaniom. Aktywiści sekty religijnej przekazali mu energię dobra. Świadkowie Jehowy zostawili mu całą masę ładnie wydanych broszurek z kolorowymi obrazkami. Ponadto członkowie kilku partii politycznych przyszli porozmawiać o zbliżających się wyborach, a jakiś koleś działający na rzecz „grupy trzymającej władzę” zaproponował mu stanowisko rektora wyższej uczelni i komplet ustaw do jej sfinansowania. W zamian chciał raptem siedemnaście milionów dolarów. Semen obiecał, że rozważy jego propozycję. Pozostali interesanci chcieli zrobić sobie z nim pamiątkowe zdjęcia, zdobyć autografy lub wyswatać córki. Po dwu dniach, wobec faktu że Młotkowiec nadal nie złożył wizyty w hotelu, zadecydowano o zakończeniu akcji.

– Szkoda że nic więcej nie umiemy wymyślić – powiedział Jakub.

– Trudno, staraliście się – uspokoiła go Skulka. – Widać sami musimy go złapać. Ale pomysły mieliście niezłe.

Siedzieli na małym pożegnalnym przyjęciu w pubie przy Marszałkowskiej. Gustowny lokalik w piwnicy wypełniały kłęby dymu papierosowego, ale egzorcyście podobało się. Semen dopił jeszcze piwa.

– Ja na chwilę do toalety – przeprosił i podreptał po schodkach na górę.

– Gdzie on poszedł? – zdziwiła się Skulka. – Przecież ubikacja jest obok…

– Ale trzeba by wrzucić 50 groszy, więc wyszcza się w bramie – cierpliwie objaśnił egzorcysta.

– Bardzo niekulturalnie – skrzywiła się kobieta. – A i mandat mogą mu wlepić. Ze dwieście złotych nawet.

– O kurde, to trzeba go powstrzymać! – zdenerwował się I pognał po schodach. Józef i agenci ruszyli za nim. Semen stanął w lekkim rozkroku i wydobył fujarkę z rozporka. Wycelował w ścianę…

– Mam cię! – huknęło mu nad uchem.

Kozak z wrażenia aż obsikał sobie buta. Odwrócił się ostrożnie. Za nim stał niepozorny człowieczek z wielkim młotem w łapie.

– No i co, panie genetyk? Uciekło się z hotelu, ubrało w łachy i myślało, że nie znajdę. Twoja nagroda Nobla będzie moja.